sobota, 29 grudnia 2012

O blogowych rozmowach

czyli mgła:)

Kojarzycie sceny filmowe w których jakiś, najlepiej wiekowy, azjatycki mistrz charakterystycznie skonstruowaną przypowieścią, tłumaczy zawiłości tego świata komuś, kto chce słuchać? Mistrz może być ekspertem od sztuk walki, bądź filozofii Zen - co może ale niekoniecznie musi na jedno wychodzić - to bez znaczenia. Ważne żeby był Azjatą i żeby tak konstruował swoje opowiastki by brzmiały mocno alegorycznie, nie do końca zrozumiale no i bardzo, bardzo mądrze:)

Co mnie tak na opowiadanie o starych mnichach wzięło? Bo sam jedną, brzmiącą bardzo azjatycko opowiastkę, na wczorajszym spacerze z psem, wymyśliłem:):)

Z blogowymi rozmowami z ludźmi jest jak z wodą płynącą z ogrodowego węża. Ja wypuszczam strumień a rozmówcy są jak profesjonalne końcówki zraszacza z Gardeny - mają kilkanaście możliwości, mogą się do mojego strumienia ustawić na kilkanaście sposobów. Jedni przedłużają, wzmacniają go tylko - sprawiają że płynie pod większym ciśnieniem. Inni rozdzielają na dwa bądź kilka mniejszych strumyczków - poszerzając w ten sposób zasięg. Wreszcie są i tacy, którzy ustawiają się w taki sposób, że początkowy strumień zamieniają na wodną mgłę. Niby wciąż są to te same cząsteczki wody ale napić się z tego nie sposób:)

No dobra, może nie do końca w tą mnisią manierę się wstrzeliłem, ale przyznacie że coś w tym jest?:)




środa, 26 grudnia 2012

Państwo powinno być świeckie

a ludzie mogliby być mądrzejsi:)

Jak pewnie większość z was, drażni mnie nieumiarkowanie i zachłanność hierarchów KK. Zachłanność wielowymiarowa - począwszy od liturgicznego emploi udzielnych książąt, poprzez całkiem przyziemną zachłanność materialną, aż do zachłanności publiczno-politycznej, przejawiającej się chociażby czasami nachalna wręcz obecnością na różnych uroczystościach o charakterze czysto państwowym. Oraz ustawiczne  półoficjalne "kręcenie się" wokół politycznego topu, co pozostaje nie bez wpływu na rodzaj i jakość niektórych decyzji polityków.

Rozumiem i popieram także niektóre żądania, kierowane pod adresem KK przez różne siły polityczne. Likwidacja, wobec zaspokojenia majątkowych pretensji Kościoła, Funduszu Kościelnego, pełna jawność finansów na zasadach dotyczących WSZYSTKIE POZOSTAŁE organizacje, stowarzyszenia, ect.(wraz ze sprawiedliwszym sposobem opodatkowywania dochodów KK -"pogłowne" które dzisiaj płacą proboszczowie to zupełna fikcja), finansowanie kościołów z dobrowolnie przekazywanego ułamka podatku należnego państwu. Gotów byłbym się także podpisać pod postulatem usunięcia lekcji religii ze szkół, z wielu powodów, o których może przy innej okazji.  To wszystko są propozycje rozsądne, sprawiedliwe i jakoś tam cywilizujące sprawy wokół KK. Co więcej - uważam że na dłuższą metę świetnie przysłużyły by się samemu Kościołowi, ale na takie widzenie spraw większości hierarchów zwyczajnie brakuje wyobraźni i dobrej woli.

Cóż kiedy istnieje także druga strona medalu. I kto wie, czy to właśnie nie jej istnienie oraz agresywna aktywność, warunkuje o ultra-zachowawczej postawie hierarchów.

Mówię o istnieniu nurtu w czambuł potępiający Kościół, religie i wszystko, absolutnie wszystko co z tym związane. Mówię o ludziach, środowiskach, które KK zesłałyby najchętniej z powrotem do katakumb. Mówię o takim zapale rewolucyjnym, który w sposób kompletnie irracjonalny przypisuje całe zło - dziejowe, historyczne, ale także obecne, ekonomiczne czy społeczne  - istnieniu i funkcjonowaniu Kościoła w przestrzeni publicznej. Mówię także o antykościelnej, antyreligijnej histerii, która przejawia się i w taki sposób, który stał się bezpośrednim powodem napisania dzisiejszego tekstu - o czym możecie przeczytać tutaj 

Ci z Was, którzy czytają blog regularnie, zwrócili zapewne uwagę że często występuję przeciwko publicystycznym czy też politycznym atakom na KK czy na religie w ogóle. Robie to zupełnie świadomie  i to deklarując brak własnych przekonań religijnych, oraz negatywny stosunek do wielu przejawów działalności KK oraz środowisk z nim powiązanych -  robię to bo jestem głęboko przekonany że zachłanności nie daje się pokonać inną zachłannością, głupoty inną głupotą, a odpowiedzią na nieumiarkowanie nie powinno być inne nieumiarkowanie.

 Ludzkość już odbyła wszystkie potrzebne rewolucje. I zapłaciła za nie cenę. Dzisiejszy świat można i należy kształtować wyłącznie na drodze ewolucji. Wyłącznie tak można to zrobić skutecznie i bezpiecznie.


piątek, 21 grudnia 2012

W Pacanowie kozy kują

A w całej reszcie Polski - konie, żaby, kto co chce.

Około rocznicowy wysyp kłótni zasłużonych z zasłużeńszymi, wylewający się obficie z telewizorów, odbił się także czkawką na wadowickim poletku. Usłyszeli "kombatanci" że konie kują, więc każdy podstawia nogę.
Litanie nazwisk się wydłużają, zasługi się piętrzą, legenda jeszcze troszeczkę i pęknie w szwach.

- A ja kiedyś powiedziałem dyrektorowi "ty ch...!"
-A ja mam papiery!
-A ja w robocze soboty produkowałem buble na szlifierce!
-A ja matury nie mam, z powodów politycznych mnie nie dopuścili!
-A na izbie wytrzeźwień, to za co, jak nie przez politykę wylądowałem, co? Przecież to były tylko trzy promile, więc wiadomo że mnie przez obrazek matkiboski, co to go w kieszeni miałem, tam zawieźli.
-A z ciebie to była dupa nie opozycjonista, bo jak przychodził brakarz, to twoje skrzynki zawsze bez jednego odrzutu przepuszczał!
-A ja robiłem przy zalesianiu, tośmy kiedyś cały hektar zielonym na dół powsadzali!


Giną w tym bełkocie nie tylko rzeczywiste zasługi, nie tylko prawdziwa opozycyjna robota z okresu komuny.
Ginie przede wszystkim świadomość że Polska dzieje się przede wszystkim  tu i teraz. I żadne, czy to rzeczywiste, czy tez wydumane zasługi sprzed 30, 40 lat nie są gwarantem sensowności postaw i politycznych wyborów w wolnej Polsce. A także w żaden sposób nie usprawiedliwiają bierności wobec tego, jaką karykaturą stała się demokracja, przynajmniej na lokalnym poziomie. To gdzieście byli, panie i panowie 'kombatanci" 30 lat temu - dogadujcie między sobą - ja chciałbym się dowiedzieć gdzie byliście wczoraj? Gdzie jesteście dzisiaj? I co planujecie na jutro?

Przytaczam mój komentarz pod odnośnym artykułem na portalu wadowiceonline.pl 


Klucz który proponujecie stosować nie pasuje już do żadnych drzwi.
To kto gdzie stał i co robił 30 lat temu ma się ABSOLUTNIE NIJAK do oceny jego moralnych oraz rzeczywistych kompetencji do zajmowania stanowisk czy tez wydawania jakichś obowiązujących sadów czy ocen w dzisiejszej polityce.

Ludzie których jedynym żyrantem uczciwości jest opozycyjny rodowód, choćby był on rzeczywistym zapisem ich niegdysiejszej aktywności a nie tylko puchnącą z roku na rok legendą po prostu muszą do tej legendy dorosnąć także i dzisiaj.

Innymi słowy - pogaduszki kombatantów są dobre na prywatnych spotkaniach przy grzanym winku - ale ich wpływ na bieżące sprawy nic a nic mnie nie interesuje.


To właśnie przez narrację podobną do waszej Polska dusi się i kisi w historycznych sosach. I to właśnie przez nią Staszek może pierdzielić o komunistach i ich przewrotach w świętym mieście. I to myśląc m.in o mnie, który 30 lat temu wyczesany i wymuskany szedłem z mamusią za rączkę do pierwszej klasy. Czy o Klinowskim, który jest jeszcze młodszy. O Pałacowym, o Obywatelu - wszyscy jesteśmy przed 40-ką, do kurwy nędzy. To jacy z nas komuniści? To wasze kombatanckie bajania pozwalają na takie właśnie prowadzenie podziałów. To m. in. wy paprzecie nas w swoje zaszłości. Ciągłym ględzeniem o tym co było i zerową perspektywą, zerowym pomysłem na to co ma nastąpić. Ciągłymi, czasem wręcz maniakalnymi odniesieniami do starych podziałów i dawno przebrzmiałych sporów.

 We wzniosłym powiedzeniu o tym że historia jest nauczycielką życia, chodzi o to życie które ma nastąpić a nie o życie które już się odbyło.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Wiara otumania

czyli z kogo wiara czyni czuba?


Wszystkim fascynatom tzw ZACHODU, z nabożną niemal czcią pokazującym, jacy to oni nowocześni w zestawieniu z lokalną siermięgą, apologetom "oświecenia" oraz "świeckości"  - polecam uwadze.

Otóż w tych dniach własnie, francuski rząd tworzy urząd o nazwie Krajowe Obserwatorium Świeckości. Zadaniem urzędników tego nowotworu będzie, jak rozumiem, inwigilacja środowisk religijnych, wszystkich wyznań, wyszukiwanie ich zdaniem zachowań "religijnie patologicznych" i nakładanie jakichś tam sankcji. Dla cudzoziemca może to oznaczać nawet wydalenie z kraju. Co spotka w takiej sytuacji obywatela Francji nie wiem, ale z całą pewnością będzie 'zwalczany", bo takie jest zadanie Urzędu.

Pomysł się podoba, panowie fascynaci? Publicystycznie klęczycie i oddajecie pokłony, zapatrzeni w ten wasz zachodni cud - miód. Więc rozumiem że z równym entuzjazmem będziecie się przyglądać, równie mocno chwalić nowy pomysł na "walkę o świeckość"?

Wciąż muszę się karcić za to że czasami zapominam iż piszę zwykłego bloga a nie Tygodnik Powszechny;) - więc nie mogę zanudzać czytelników artykułami na trzy szpalty, więc tylko króciutko - w mojej ocenie największą patologią związaną z religią, jest urząd i urzędnik, który miałby oceniać, czy taki czy inny sposób przeżywania i demonstrowania wiary, mieści się w ramach normalności czy poprawności, czy też przeciwnie - człowiek czy też grupa wyznaje swoje przekonania w sposób niezgodny z prawem(!?!)

Państwo wchodzi po raz kolejny w nie swoje buty, próbując narzucać normy w sprawach w których nie ma absolutnie żadnych kompetencji. Tworząc na własne życzenie paradoks na miarę wojny o pokój. Po raz kolejny ograniczając sferę wolności, która ze swej natury nijak ograniczyć się nie daje. A w dłuższej perspektywie szykując społeczeństwu uliczne bitwy o tą wolność a całkiem możliwe że także obwieszonych dynamitem desperatów.

Tak tak, wiara ogłupia i otumania - i nie po raz pierwszy mamy dowód na to że głównie cudza wiara ogłupia, i głównie niewierzących otumania.

Religie, czy też raczej przekonania religijne, bywają źródłem zachowań groźnych, patologicznych właśnie. Ale nie inaczej jest na przykład z miłością - jak pokazuje historia, ta dopiero potrafi narobić galimatiasu. Więc kto wie - może to właśnie miłość jest następna na liście. Może już w jakieś głowie, bądź w jakimś urzędniczym laptopie, istnienie projekt ustawy która i miłość sprowadzi do właściwego, z urzędniczego punktu widzenia poprawnego, formatu.


P.S - bardzo jestem ciekaw opinii różnej maści "lewaków" i wolnościowców. Tak na pierwszy rzut oka to powinni masowo protestować przeciwko kolejnym ograniczeniom swobód obywatelskich i potencjalnym represjom, prawda?:) Ta sprawa to świetny test dla solidności ich przekonań. Póki co siedzą cichutko - pewnie knują jakby tu gejów pożenić :D


sobota, 15 grudnia 2012

Droga Burmistrz, Droga Ewa

oraz kontrrewolucja po wadowicku.

Na początek wyjaśnienie - skąd taka familiarna forma w tytule? Nie, nie - to nie nagły przypływ ciepłych uczuć  - to formuła, której jak uważam, powinni od środy używać wszyscy mieszkańcy gminy - urzędnik który żeby sprawnie funkcjonować, potrzebuje aż miliona złotych z całą pewnością tani nie jest. Więc przynajmniej ja, inaczej niż DROGA BURMISTRZ od dzisiaj się do Ewy Filipiak odnosił nie będę:):)

Ale miało być o kontrrewolucji:)
Słowo znane, w historyczne konteksty obrosłe jak mało które inne - jestem pewien że przynajmniej jednemu z magistrackich urzędników bardzo bliskie:)
W każdym razie bliskie osobie która przeprowadziła jednoosobowy, zmasowany atak na lokalnych blogerów. Oj, czego u nas kontrrewolucjonista nie powypisywał. Gdybym miał strzelać powiedziałbym że ma nasz bohater ma bardzo intensywny, bliski kontakt z całą gromadą przedszkolaków, albo sam jest przedwcześnie rozwiniętym, sfrustrowanym przedszkolakiem - bo przedszkolnymi zagrywkami przesiąknął bez reszty.

 Konstrukcja wygląda mniej więcej tak - blogerzy mówią - budżet nie był z nikim konsultowany - a on na to pokazuje język. Blogerzy wskazują -regularnie obcinacie fundusze na sołectwa - a kontrrewolucjonista - "a nie prawda, kłamiecie". Blogerzy pytają - po co Ewie milion w rękawie - a bohater - 'bo mamusia jest najlepsza na całym świecie!". Mówimy mu w końcu - dam ci na gumę, biegnij do sklepu - a on że gumy są lewackie, zagrażają rodzinie a w ogóle to jest woda na młyn wywrotowców.  I że jak on podrośnie jeszcze o 2/3 to zrobi tak, żeby taki Klinowski płacił bykowe:D

Mam więc prośbę, gorący właściwie apel - Pałkozapałko - reaktywuj swojego bloga, ty masz doświadczenie w pracy z dziećmi w okresie wczesnoszkolnym -  przygarnij naszego kontrrewolucjonistę, porozmawiaj z nim po swojemu,  bo mamy całą masę obaw że próbując rozmawiać z dorosłymi bez doświadczenia które masz ty, zwichruje się, zaburzy psychicznie, dorośnie przedwcześnie czy co tam jeszcze grozi przedszkolakom w takiej sytuacji;)    

A gdyby się miało okazać że to jednak nie przedszkolak dokonuje szarży na obywatelskie blogi -  Drogiej Burmistrz sugeruję - w ślad za Zagłobą - może by tak wyodrębniła jakiś drobniutki funduszyk na siemię konopne dla kontrrewolucjonisty? Żeby to oleum do głowy szło? Bo, jak mawiał imć Onufry -Gdyby był moim kozikiem i gdybym go u pasa nosił, często bym go o osełkę wecował, bo trochę tępy.

czwartek, 13 grudnia 2012

Budżet idealny

czyli shame on you!

Wyposażeni w odruch, analogiczny do psów Pawłowa, milczący radni - wstydźcie się. Unosicie kończyny ilekroć zabrzmi Szczurowe - no to głosujmy! Jeszcze chwila i wasze warunkowanie pójdzie tak daleko że wystarczy wam Salachnowe - wnoszę o zakończenie dyskusji. Kto zresztą wie - może w ogóle sam widok sali obrad będzie u was powodował zamarcie z łapą podniesioną do góry?

Piętnastu ludzi którzy uznali że wszystkie, absolutnie wszystkie sprawy mieszkańców zostały już załatwione? Piętnastu radnych którzy uwierzyli że mieszkają w raju na ziemi? Piętnaście osób, do których nie docierają żadne opinie ich sąsiadów, wyborców, mieszkańców? Piętnastu polityków którzy nie mają potrzeby zawalczenia o pieniądze z budżetu na żaden projekt, żadną sprawę?

Gdzie wasze reprezentowanie ludzi? Gdzie troska o ich interesy? Gdzie bój o pieniądze na ich wypełnienie?
Michale Ogiegło - o co wnioskowałeś w imieniu swoich sąsiadów? A ty, Stanisławie Hucisko?
A wy wszyscy, Andrzeju Gałuszka, Mareku Kubata, Kazimierzu Kuzon, Kazimierzu Lichwiarski, Mario Potoczna, Mariuszu Ruła, Krzysztofie Salachna, Pawle Stopa, Andrzeju Strzeżoń, Zdzisławie Szczur, Stanisławo Wodyńska, Mario Zadora, koalicyjnie "chorzy na niemotę" - kogo wy w tej Radzie reprezentujecie? Czyje problemy rozwiązujecie? Kiedy ostatnio wasze otoczenie zmieniło się pod jakimkolwiek względem na lepsze, po waszej interwencji? Gdzie wasza wizja rozwoju gminy? Wszyscy albo większość z was ma dzieci, wnuki - jaką przyszłość, jakie inwestycje, jakie miejsce do życia im zostawicie?

Już dzisiaj nasze miasto jest zaściankiem, już dzisiaj zaczyna się wyludniać - już dzisiaj młodzi, energiczni, często dobrze wykształceni ludzie, nie mają tu ani możliwości, ani najmniejszego zamiaru żyć, inwestować, osiedlać się. Miasteczko jest na najlepszej drodze do tego, żeby zostać krainą cieni, skansenem w którym żyją wyłącznie urzędnicy - więc pytam was wszystkich - macie jakikolwiek pomysł co z tym zrobić? A jeżeli nie  - jesteście w RM zbędni - pójdźcie za światłą radą Przewodniczącego - złóżcie swoje mandaty i wyjdźcie - a ostatni niech zgasi światło.   

Burmistrz Filipiak bezczynności zarzucić nie można - robi większość rzeczy źle, lekceważąc elementarne zasady, które powinny obowiązywać we wspólnocie samorządowej, niemniej - robi. 

Wy, znakomita większość z was - nie robicie absolutnie nic.  
Wstydźcie się! 

Nie żal mi tych paru groszy które bierzecie za swoją bezczynność. Żałuję miasta które przez wasza niekompetencje,waszą kompletną indolencję, kostnieje i zamiera. Odejdźcie. Znajdą się inni którym się chce i którzy potrafią pracować dla gminy.

P.S - wiem że obiecywałem że nie będzie już w tym roku o polityce. Tekst proszę traktować jako suplement do dyskusji o budżecie:)

wtorek, 11 grudnia 2012

Wszyscy musimy odpocząć

Do końca roku w lokalnej polityce nie wydarzy się raczej już nic istotnego( prócz jutrzejszej RM) - więc przez jakiś czas blog wróci do swojego "normalnego" formatu. Chociaż,  patrząc z perspektywy czasu powinienem raczej powiedzieć że właściwie dopiero teraz będzie szansa że ten format uzyska:)

Może opowiem o książkach, które kupuje niemal nałogowo, a większości których przeczytanie wciąż odkładam na jakieś, wyposażone w więcej wolnego czasu, jutro? Zobaczymy.

Rozstając się na jakiś czas z gminną polityką chcę Wam powiedzieć o tym, jak na własny użytek sformułowałem najważniejszy do osiągnięcia przez opozycję przed kolejnymi wyborami, cel.
Otóż w mojej ocenie sytuacja naszej gminy ma szanse na jakościową zmianę, skok właściwie, wtedy i tylko wtedy gdy zdołamy włączyć do rozmowy o jej sprawach  mieszkańców na tyle masowo, żeby frekwencja w wyborach 2014r wyniosła blisko 50%.

Są oczywiście inne wizje, inne pomysły na wygranie naszego miasta od antytezy demokraty - Stanisława Kotarby i jego równie do demokracji  nieufnie nastawionej ,  szefowej - Ewy Filipiak.
Istnieją i są realizowane. Możliwe  nawet zresztą że okażą się w przejęciu władzy skuteczne.

Różnica polega na tym, że dla mnie to przejęcie to tylko etap pośredni. Celem są ludzie. Marzy mi się żeby już zawsze kierowali się zasadą ograniczonego zaufania do władzy. Tej która jest teraz i każdej następnej.

Nie ufajcie tym skurczybykom, niezależnie na od tego na jakie świętości będą przysięgać i jakimi hasłami szermować. Patrzcie im na ręce i liczcie publiczne pieniądze. One są także Wasze. I nigdy nie dawajcie sobie wmówić że na zrealizowanie jakichś waszych, wspólnotowych potrzeb, pieniędzy w gminnej kasie nie wystarczy. To bzdura. Dobrze planując wydatki, pieniędzy wystarczy dla najskromniejszego nawet przysiółka - a to żeby utwardzić drogę, a to żeby wymienić przypominający szwajcarski ser asfalt. Wystarczy, a jeśli nie, to pozostaje jeszcze  Burmistrz, która ma w rękawie milion złotych:)






sobota, 8 grudnia 2012

Kłamstwa i kłamstewka Ewy Filipiak

czyli La dona e mobile.

Dwie sprawy na gorąco po obejrzeniu relacji z kolejnej sesji RM na zsyłce.

W sytuacji gdyby burmistrz Ewa Filipiak zechciała "podjąć kroki prawne" czy to na podstawie Cholewkowej uchwały, czy w ramach własnych kompetencji - zastrzegam - nie pamiętam na którym posiedzeniu RM padły słowa które za sekundę przytoczę, ale mam całkowitą pewność że padły - i to z pani ust pani Burmistrz. Więc zanim do sądu z dziaduniem - radzę odtworzyć sobie z pamięci bądź, dzięki materiałom video opłacanym i organizowanym przez IWW - właśnie z nich - co i w jakich okolicznościach pani mówiła.

Otóż - na pogłębiające i dociekliwe pytania radnych - Odrozka i Klinowskiego, pouczyła ich pani i srogo napomniała  jakiś czas temu żeby raczyli udać się do kierowników odpowiednich wydziałów w UM i tam dostaną odpowiedzi na wszystkie szczegółowe pytania. Pamiętam że powiedziała pani z naganą w głosie że inni radni tak właśnie postępują, sugerując jakiś rodzaj lenistwa Klinowskiego czy Odrozka.

Na sesji "ponikiewskiej" zaś mówi pani wprost - to nie jest tak ze wy zwracacie się z pytaniami do pana Tadzia, pani X czy Y - to burmistrz jest adresatem tych pytań.

I to uznaje za kłamstewko. Taką kobiecą nawet, bo przecież nie urzędniczą, zmienność - gdy było pani wygodnie - odsyłała pani radnych do urzędników UM  - gdy ma pani taką potrzebę twierdzi pani stanowczo że tak naprawdę to nie do nich zwracają się mieszkańcy - a do pani właśnie.

Jaka więc jest prawda? Otóż kierownicy wydziałów w pani urzędzie mają obowiązek odpowiadać na pytania mieszkańców, udostępniać żądane przez nich materiały, na podstawie ustawy o dostępie do informacji, WCALE z Burmistrzem tego nie konsultując. To po prostu jest ich obowiązek. Pani rola powinna polegać na tym, żeby po pierwsze - w sytuacjach gdy zachodzą uzasadnione wątpliwości, wyrażane przez kierownika wydziału, czy dana informacja mieści się czy nie, w zakresie informacji objętych Ustawą, podjąć rozstrzygającą decyzję i wziąć za nią odpowiedzialność, po drugie zaś, być instancją odwoławczą dla żądającego informacji OBYWATELA w sytuacji, w której z jakichś przyczyn kierownik odmawia udzielenia informacji bądź udostępnienia dokumentów.

Kłamstwem zaś, chociaż zakamuflowanym jest to co pani powiedziała niejako w biegu, czy kamuflując swoją wypowiedź pytającą formą - o tym jakoby elementy wyłączone z umowy z Mostostalem były wyłączone także z finansowania w ramach tej umowy. Radni nie pytają pani o przestawianie zapisów w papierach. Pytają o pieniądze.

Jaka wiec jest prawda? Mostostal, kosztorysując sobie inwestycję przed przystąpieniem do przetargu, wyceniał jej poszczególne elementy. Jest zupełnie oczywiste że "mała architektura" w wycenie Mostostalu była warta mniej, być może nawet o wiele, wiele mniej -  niż będzie kosztowało jej wykonanie po wyłączeniu z inwestycji głównej i rozpisaniu nowych przetargów. Z oczywistych powodów - pojedynczy element zawsze kosztuje więcej niż ten sam element wyceniany, liczony w ramach większego projektu. Jeżeli kupi pani od staruszki na targowisku jajeczko - zapłaci pani złotówkę. Jeżeli jajeczek będzie trzydzieści - pojedyncze wyjdzie po 60 gr. Takie są prawa rynku.

Z których to słów wycofam się wraz z przeprosinami, jeżeli potrafi pani wykazać że zamiana pierwotnego planu na nowe przetargi odbędzie się EKWIWALENTNIE pod względem finansowym.  Innymi słowy - że elementy rynku budowane w ramach nowych przetargów, będą wycenione i będą nas kosztowały TYLE SAMO, na ile zostały pierwotnie wycenione przez Mostostal.

środa, 5 grudnia 2012

Wadowickim Radnym. Wszystkim.


Cyferki, kolumienki czyli z czym zjeść budżet.


Gdy wiele tygodni temu, na blogu H. Odrozka, próbowaliśmy przekonać go że głosowanie nad kształtem budżetu oraz jego wykonaniem za poprzedni rok, ma wymiar politycznej, wielowymiarowej,  całościowej oceny pracy Burmistrz - szło to bardzo opornie. Radny uważał że skoro Regionalna Izba Obrachunkowa nie wnosi poważnych zastrzeżeń, to właściwie wszystko jest w porządku a przynajmniej on nie znajduje powodów żeby zagłosować przeciw.

Pomyślałem wówczas ze skoro jeden z najbardziej rozgarniętych radnych, w dodatku opozycyjnych, ma taki ogląd spraw, to czeka nas wszystkich długa droga żeby uzyskać satysfakcjonujący  poziom świadomości Rady Miejskiej w sprawie  tego, co i dlaczego się dzieje na sesjach tzw. budżetowych. Za czym w istocie głosują podnosząc rękę "ZA" lub "PRZECIW" podczas najważniejszego w całym roku posiedzenia RM. Droga, której być może nigdy nie zdołamy przebyć.

Jedynym radnym który uchwały budżetowe głosował przeciw bądź wstrzymywał się od głosu, był Mateusz Klinowski.

Dzisiaj mam powody przypuszczać że przynajmniej Henryk Odrozek i Paweł Janas patrzą na uchwałę budżetowa już odrobinę inaczej. Obywatel Wadowic wykazał  z jaką, godną lepszej sprawy, konsekwencją Burmistrz rękami radnych, odbiera fundusze Radom Osiedli i Sołectwom, ja w poprzednim poście alarmowałem, jak potężne pieniądze zostawia do swojej wyłącznej dyspozycji Ewa Filipiak.
Inicjatywa Wolne Wadowice analizowała  przepływy finansowe w ramach kółek wzajemnej adoracji, jakimi  jest obrośnięty UM.

Zestawiając wszystkie te publikacje, prócz politycznego rozczytywania gminnych finansów, jeden wniosek jest absolutnie apolityczny - i wynika wprost z samego mechanizmu dystrybucji miejskiej kasy - otóż projektując budżet, Ewa Filipiak centralizuje wszelkie decyzje dotyczące finansów gminy, pozbawiając na nie wpływu nie tylko jednostki pomocnicze ale także samych radnych i skupiając je we własnych rękach.

A radni głosując budżet muszą mieć świadomość że ich "ZA" oznacza w rzeczy samej mniej demokracji w gminie, mniej uczestnictwa mieszkańców w jej sprawach, mniej kontroli nad tym co się dzieje z gminnymi pieniędzmi, nawet dla nich samych.

wtorek, 4 grudnia 2012

Jeden procent!

1 % - od takiego pułapu chcielibyśmy zacząć projekt wydawania pieniędzy przez mieszkańców naszej gminy w ramach Budżetu Partycypacyjnego.

1% wydatków gminy to 980 000 zł.

1% to dokładnie tyle, ile Burmistrz Ewa Filipiak ma decyzją radnych zagwarantowane do własnej, jednoosobowo podejmowanej decyzji(formalnie z kontrasygnatą Skarbnika) kiedy i na co przeznaczy blisko milion złotych.

1% podczas gdy Ustawa o Finansach Publicznych wymaga zaledwie jednej dziesiątej procenta jako rezerwy ogólnej w budżecie.

Inne zestawienia oraz komentarze znajdziecie u Obywatela Wadowic.

niedziela, 2 grudnia 2012

Czego Kotarba może nauczyć się od Edka

Kotarba, Cholewka i wielu, wielu innych.

Z Edwardem Wyrobą dzieli mnie bardzo wiele. Nawet nie tyle z nim osobiście - jak dotąd nie spotkaliśmy się jeszcze nigdy, co z jego poglądami na wiele spraw,  oraz ze sposobem ich przez niego głoszenia. Pisałem o tym niejednokrotnie na tym blogu. Oraz, co w tej sytuacji istotniejsze - także w mojej z nim prywatnej korespondencji. 

Co na to Edek? Jakim ten zatraceniec i lokalny polityczny Don Kichot okazał się być człowiekiem? Zaraz oddam mu głos - tylko dwa słowa wprowadzenia - zaglądając w miejsca w moim blogu gdzie operator łaskawie udostępnia mi różne statystyki, zauważyłem kilka dni temu że od jakiegoś czasu całkiem niemała liczba odwiedzających przekierowywana jest do mnie z Edkowego bloga. Okazało się że gość dodał u siebie link z dziaduniowym adresem. Napisałem wiec kilka słów z podziękowaniami za to.

 To, co odpisał mi Edward Wyroba, uznałem że jest na tyle istotne że pozwalam sobie, poinformowawszy go uprzednio, zamieścić fragment jego do mnie maila.

 Nie ma za co dziękować. Po prostu uważam, że wadowiczanie i nie tylko(....) mają prawo do szerokiej wiedzy o tym co piszą inni. A przecież zauważyłeś, że każdy z nas ma inne "zacięcie" i dopiero ich połączenie (tych naszych "zacięć", może dać pełny obraz gminy komuś, kto mieszka i w Wadowicach i w Kalwarii i w Nowym Jorku.
I nie przejmuj się tym, że się nie odwdzięczysz...

Powtarzam - to napisał gość którego publicznie tutaj za wiele spraw krytykowałem.  I istnieje duża szansa że skrytykuje kiedyś znowu.

Jak na tym tle wygląda zuch Cholewka ze swoim ściganiem? Jak Kotarba ze swoim tropieniem? Jak wycinający niewygodne komentarze asystent?
Dalsze komentarze chyba zbędne.
Szacun, Edek!

sobota, 1 grudnia 2012

Co musi zrobić Ewa Filipiak

żeby wygrać wybory?

Odpowiedź jest porażająco prosta - NIC.
To jest logicznie i politologicznie poprawna odpowiedź.
Ale to jest także coś znacznie więcej - zdaję sobie sprawę z  ryzyka że skorzysta z podpowiedzi, ale niech tam - to jest także najlepsza dla niej strategicznie odpowiedź na kolejne lata.

Siła inercji w układzie jest tak ogromna że spokojnie wystarczy do, na wieki wieków zachowania status quo. Każde natomiast działanie, każde wprowadzenie układu w ruch, wytrąca go z wyznaczonej trajektorii.

Nie, nie - nie zostałem kolejnym osobistym doradcą Ewy:)

Mówię o tym dlatego żeby pokazać że fizyka tego układu jest dość prosta. Siły przykładane do niego z zewnątrz są skuteczne wyłącznie o tyle, o ile rezonują, wywołują reakcję wewnątrz. Dotychczas udawało się to w zaskakująco dużym stopniu. Nie jestem pewien czy tak będzie nadal.

Dlatego od jakiegoś już czasu, proponujemy także inny sposób wpływania na przebieg zdarzeń. Próby rozkołysania bezwładu to jedno, niech trwają - ale popracujmy także trochę nad fizyką cząstek:)

P.S - jeden przykład, żeby to co próbuje powiedzieć nabrało chociaż odrobinę przejrzystości - proszę sobie przypomnieć pierwszą manifestację zorganizowaną przez IWW. To była siła przyłożona od zewnątrz. Która nawet na gram nie wpłynęłaby na nic, gdyby nie wewnętrzne drganie, nie wewnętrzna reakcja, w postaci klasycznego już dzisiaj i z upływem czasu pamiętanego chyba coraz bardziej, wystąpienia Stanisława Kotarby. Efekt manifestacji nie był pochodną jej siły - był i jest pochodną siły słów i postawy Staszka.