sobota, 29 marca 2014

Pokłosie

czyli o tym jak przewodniczący Szczur książkę przeczytał.

Taka sytuacja: "Był więc tylko jeden kruczek – paragraf 22–który stwierdzał, że troska o własne życie w obliczu realnego i bezpośredniego zagrożenia jest dowodem zdrowia psychicznego. Orr był wariatem i mógł być zwolniony z lotów. Wystarczyło, żeby o to poprosił, ale gdyby to zrobił, nie byłby wariatem i musiałby latać nadal. Orr byłby wariatem, gdyby chciał dalej latać i byłby normalny, gdyby nie chciał, ale będąc normalny musiałby latać. Skoro latał, był wariatem i mógł nie latać; ale gdyby nie chciał latać, byłby normalny i musiałby latać."

Josef Heller - klasyka o takim właśnie tytule - "Paragraf  22" - jeżeli nie czytaliście dotąd - pozycja absolutnie obowiązkowa.

Podejrzewam że mający ostatnio sporo czasu przewodniczący RM w Wadowicach stamtąd właśnie czerpał inspirację :) Ale po kolei.

Pamiętacie gdy pisałem o funduszu sołeckim? Pewnie tak - bo nawet "rąbnąłem się" w obliczeniach - ostatecznie wyszło że wyodrębniając FS, gmina mogłaby dostać z budżetu państwa 1oo tysięcy złotych.

No więc, rzecz jasna na napisaniu tekstu nie poprzestałem. Złożyłem wniosek do Rady Miejskiej o wyodrębnienie tego funduszu - a że było już po głosowaniu w tej sprawie - podpowiedziałem Zdzisławowi żeby przeprowadził reasumpcję tej decyzji - wskazując że burmistrz Filipiak błędnie podała radnym kwotę możliwą do uzyskania. Jako podstawę prawną podałem artykuł 241 Kodeksu Postępowania Administracyjnego który mówi " Przedmiotem wniosku mogą być w szczególności sprawy ulepszenia organizacji, wzmocnienia praworządności, usprawnienia pracy i zapobiegania nadużyciom, ochrony własności, lepszego zaspokajania potrzeb ludności"

Jako żywo - wyodrębnienie funduszu sołeckiego dokładnie wpisuje się w opisany zakres wymienionych przedmiotów wnioskowania.

No i cóż z tego skoro - pan przewodniczący uznał że wniosek to ja se co prawda napisać mogłem, ale on musi go wyrzucić do kosza bo..... ja nie mam prawa do inicjatywy uchwałodawczej.

Nie chcę Was zanudzać przywoływaniem przepisów prawa różnej rangi - od Konstytucji, poprzez KPA aż do Statutu gminy Wadowice - uwierzcie - wszystkie one pozwalają wnioskować do tej cholernej Rady Miejskiej, we wszystkich sprawach gminnych. Tyle tylko że przewodniczący tej rady...., ech - co tu gadać. Paragraf 22!

Wrzucam treść mojej korespondencji w tej sprawie - a Wam przypominam dyskusję jaka się odbyła już przeszło rok temu - przy okazji tekstu Płaszczycy o tym że trawa i tak zgnije. Byli tacy którzy twierdzili że Inicjatywa Uchwałodawcza dla mieszkańców to mit, kit i shit - bo przecież i tak można składać wnioski i tak można wpływać na gminne sprawy. No to zróbcie test tych swoich "uprawneń"  - napiszcie wniosek do Szczura :D :D :D


Szanowny Pan Marcin Gładysz,
W odpowiedzi na Pana wniosek z dnia 03.03.2014 roku dotyczący ponownego rozpatrywania przez Radę Miejską w Wadowicach projektu uchwały rozstrzygającej o wyodrębnieniu z budżetu gminy funduszu sołeckiego wyjaśniam, co następuje:
Zgodnie z § 23 ust.2 Regulaminu Rady Miejskiej w Wadowicach inicjatywa uchwałodawcza przysługuje tylko komisjom Rady, Burmistrzowi i grupie co najmniej 5 radnych. Oznacza to, że inicjatywa uchwałodawcza nie przysługuje mieszkańcowi Gminy Wadowice.
Wniosek mieszkańca w sprawie podjęcia uchwały nie może stanowić również podstawy wszczęcia postępowania administracyjnego, które doprowadzi do przyjęcia stosownej uchwały, gdyż przedmiotem tego postępowania są rozstrzygnięcia o charakterze indywidualnym.
Tak więc ani w trybie dotyczącym podejmowania uchwał, ani w trybie postępowania administracyjnego uchwała o żądanej przez Pana treści nie może być podjęta.
Z poważaniem,
Zdzisław Szczur
Przewodniczący Rady Miejskiej w Wadowicach


Panie Przewodniczący - a co to za brednie?

Mój wniosek złożyłem z powołaniem się na Kodeks Postępowania Administracyjnego -którego to artykuł 241 opisuje uprawnienie obywatela do składania dokładnie takich wniosków - ale to w oczywisty sposób nie oznacza iż Rada Miejska powinna, bądź w ogóle może - przyjmować uchwały w wyniku postępowania administracyjnego! Co więcej - decyzje administracyjne wydaje co do zasady burmistrz miasta - nie zaś Rada Miejska. To co Pan zaprezentował w odpowiedzi to kompletne pomieszanie pojęć i porządków prawnych.

Mój wniosek nie oznacza także w żadnym wypadku uzurpowania sobie prawa do posiadania inicjatywy uchwałodawczej.

Prawidłowe procedowanie takiego wniosku wymaga zajęcia stanowiska przez Radę Miejską w Wadowicach - a nie przez Przewodniczącego tej rady - bo to Rada, a nie jej przewodniczący jest jego adresatem.

Oczekuję rzetelnego i zgodnego z prawem potraktowania mojego wniosku.

Z poważaniem
Marcin Gładysz


P.S - z tym czytaniem książek przez Zdzisława Szczura to oczywiście taki żart ;) Nie sadzę żeby w ogóle wiedział o istnieniu "Paragrafu 22".

środa, 26 marca 2014

Dzisiaj polską racją stanu jest taktyczne ochłodzenie

stosunków z USA.

Ktoś jeszcze pamięta sprawę tarczy rakietowej? Ma, być  - już, już będzie - nie będzie - będzie ale gdzieś indziej?
To może pamiętacie sprawę rakiet Patriot? Jankesi nam je przysłali - nieuzbrojone. Ot, takie wydmuszki.

Polski rząd w obecnej sytuacji może postępować dwojako - wobec potencjalnego zagrożenia ze wschodu - jeszcze mocniej całować pańską, amerykańską klamkę  - godząc się na wszelkie warunki, byleby tylko Wuj Sam nie odwrócił się plecami. Tak mniej więcej postępuje dzisiaj.

Może także - a ja myślę ze powinien - dokładniej i w dłuższej perspektywie rozczytać sytuację - i powiedzieć tak - ok, Amerykanie mają absolutnie priorytetowy interes do ugrania - utrzymanie względnie niskiej pozycji Rosji, nie dopuszczenie do żadnych sukcesów w restauracji mocarstwa - a my, Polacy, my Polska jesteśmy im w tym niezbędnie potrzebni. Grajmy więc wysoko - mówmy Jankesom -"tak, ale...". Chcą zachować strategiczną, geopolityczną przewagę nad Rosja - ok, to także w naszym interesie - ale niech za to zapłacą. Mają stałe bazy wojskowe na terenie Niemiec - gdzie żołnierze obrastają w sadło - niech je utworzą u nas - przynajmniej kilka - dwie, trzy eskadry lotnictwa, pułk zmechanizowany czy powietrznodesantowy.

Rzeczywistość od zawsze - a w sposób szczególny w ostatnich miesiącach, pokazuje, że papierowe gwarancje w sytuacjach zagrożenia kwitowane są niemal wyłącznie słowami. Tylko realna, fizyczna obecność Wuja Sama na terenie kraju może sprawić że nikomu nie przyjdą do głowy żadne głupie pomysły. Teraz jest ten moment - jeżeli Stany nie dadzą nam takich realnych gwarancji w obliczu kryzysu - nie dadzą nam ich nigdy. To jest ten moment w którym z jednej strony - minister Sikorski, premier Tusk i prezydent Komorowski mają kilka dodatkowych, mocnych kart do rozegrania - a z drugiej strony - amerykańscy politycy mają łatwo wytłumaczalny powód żeby wydać trochę dolarów amerykańskich podatników.

Polska nie powinna już więcej popełniać błędów jakie zrobiła przy okazji interwencji w Iraku czy Afganistanie - musimy, wzorem innych krajów Europy i świata - nauczyć się wystawiać Ameryce rachunki. Unoszenie się fałszywie rozumianym honorem - cóż - nie dostrzegam niczego honorowego w tym że dajemy się ogrywać  zaprzyjaźnionemu mocarstwu - które budżet wojskowy ma, bagatela - 60- krotnie większy niż Polska.

niedziela, 23 marca 2014

Wadowice. Rok 1942.

Czyli historia która jednak lubi się powtarzać.

Fragment listu obywatelki Wadowic do H. Goeringa rok 1942




Latem 1942 roku burmistrzem miasta jest Josef Kühnert. Prawdopodobnie tzw. 'etniczny Niemiec", który stanowisko uzyskał już po wejściu na teren miasta niemieckiej armii.


Na tego burmistrza skargi do lokalnych instytucji pisze obywatelka miasta Wadowice, żona oficera(?) walczącego w Wermachcie - próbująca dochodzić sprawiedliwości za krzywdy materialne, które ją za sprawą Kühnerta spotkały(miał pozbawić ją majątku i.... przekazać go jakiemuś swojemu przyjacielowi). Bezskutecznie. Poszkodowana zauważa, że dokądkolwiek by nie napisała - jej skarga ostatecznie znowu ląduje na biurku burmistrza - który kwituje je raz po raz adnotacją "nie wymaga dalszego wyjaśniania"


Zdesperowana kobieta decyduje siew końcu na, jak sądzę - gest niezwykły - pisze list do samego Feldmarszałka Hermana Goeringa - do Berlina - opisując swoją niedolę i prosząc o pomoc.

Co ciekawe - w tekście listu używa określeń, które dają się przetłumaczyć(wiem to od dobrych duszków i innych ekspertów, bo sam języka niemieckiego nie znam) - jako "lokalny układ" czy też "układ burmistrza" - myślę ze spokojnie można by użyć także słowa sitwa( Ortsgruppe) czy też szef tej grupy - taki odpowiednik capo di tuti capi (Ortsgruppenleiter) . Brzmi znajomo? :)


Dokument którego zawartość opisuję tutaj jako ciekawostkę, zawiera o wiele więcej szczegółów i informacji historycznie cennych - a w niektórych aspektach możliwe że bezcennych - ale nad tym będą już pracowali zawodowcy, historycy, specjaliści od epoki. Prawdopodobnie za jakiś czas miasto doczeka się publikacji pogłębiającej wiedzę o okupacyjnym funkcjonowaniu Wadowic i mieszkańców.


piątek, 21 marca 2014

Jak Ewa może wygrać wybory.

czyli oczywista oczywistość.

Wszystko co wiem o lokalnych sprawach, sumuje się do prostego wniosku - Ewa Filipiak ma bardzo, bardzo małe szanse na reelekcję. Tak naprawdę uratować ją możne tylko jedno posunięcie - o którym dzisiaj chcę powiedzieć kilka słów.

Propaganda sukcesu nie ma cienia szans - zbyt wielu ludzi jest wkurzonych - w mieście o Karmelicką, o rewitalizację, o Muzeum, na wioskach o brak kanalizacji, o dziurawe drogi -o ogólną mizerię.
Wszyscy - także o styl tej władzy.

Czy da się rozbroić tą minę? Ano - można próbować. Jeżeli Ewie doradzał będzie ktoś inteligentny - zaproponuje klasyczną opowieść - o dobrym carze i złych bojarach. Spadnie kilka głów - myślę że wystarczą dwie- Ewa wystąpi publicznie i powie że zdaje sobie sprawę ze rewitalizacja była długa i uciążliwa i że pojawiały się różne uwagi - a ona wsłuchując się w głos mieszkańców, postanowiła jednak wyciągnąć konsekwencje wobec odpowiedzialnego za te sprawy Tadeusza Krupnika. Siup - i Tadzio ląduje jako zastępca kierownika, najlepiej jeszcze nie w dotychczasowym wydziale.

Powie także Ewa, że ze smutkiem przyjmuje do wiadomości fakt, iż postawa rzecznika Kotarby oraz jakość jego pracy, źle przysłużyły się wizerunkowi urzędu, oraz generalnie - lokalnego samorządu - i że ona postanowiła :
a)zwolnić Staszka z pełnienia tych obowiązków
ewentualnie
b)zlikwidować stanowisko rzecznika w ogóle


Całkiem możliwe że doda na koniec iż także kilkoro koalicyjnych radnych nie spełniło oczekiwań wyborców(w żadnym wypadku nie jej! - tylko wyborców właśnie - przy założeniu że przemówienie będzie jej pisał ktoś inteligentny) i ona cofa rekomendacje Wspólnego Domu, czy w co ta cholera się przepoczwarzy :)

Wszystko to zajmie około trzech, może pięciu minut - a poprzedzone będzie i zakończone apelami o zgodę, o stabilizację(brak zmian) - akcentami podkreślającymi wagę Ewkowego doświadczenia samorządowego oraz przywiązania do tradycyjnych wartości.
I żadnych - nawet najmniejszych odniesień do jakiejkolwiek opozycji - do jakiegokolwiek kontrkandydata - doradca powie - pani Ewo, ma pani mówić tak, jakby była pani jedyną kandydatką, ma pani brzmieć tak, żeby nikomu nawet przez głowę nie przeszło, że jest jakikolwiek alternatywa.

Publikatory opublikują co smaczniejsze kąski - i okraszą komentarzem o przełomowym przemówieniu burmistrz. No na rękach ją będzie nosił portal wadowice24 i przystawki.

Miałem ochotę nie wyjawiać intencji które mną kierowały gdy to pisałem - ale zaoszczędzę paru krzykaczom, którzy z rozkoszą rzuciliby mi się do gardła, fatygi - i powiem - otóż piszę o tym, bo to realny, wysoce skuteczny scenariusz. Piszę żeby chociaż w małym stopniu go rozbroić.

Nie oznacza to rzecz jasna że po tej publikacji nie zostanie zrealizowany. Oznacza co najwyżej że magistrackie wysilą się na jakieś jego modyfikacje. Albo i nie - w końcu ja mówię do czytających i w znakomitej większości do przekonanych - a oni zechcą mówić do tych wahających się, wyczekujących, niewtajemniczonych.

Powiem więcej - jeżeli Ewie i jej środowisku zostało chociaż trochę instynktu samozachowawczego - tak właśnie postąpią - przeproszą za błędy i wypaczenia - zetną głowy i będą ze spokojem ducha czekać na wyniki wyborów - co najwyżej pełniąc dyżury i na zmianę latając do jakiegoś psychiatry, po nową porcję psychotropów dla Staszka.

Bo że będzie się pieklił  wniebogłosy to pewna :D:D:D





Odpierniczcie się od mentalności wadowiczan

czyli szycie na miarę.

Dziewczyny zrozumieją - faceci niekoniecznie - ale i tak - a może właśnie dlatego - użyję tego porównania :) - gdy do domu za godzinę mają wpaść w ostatniej chwili zapowiedziani goście - a  w szafkach i kredensach są tylko mąka, jajka i odrobina sera - żadna gospodyni będzie z tego próbowała wyczarować płonących steków. Zrobi racuchy.

Od dłuższego czasu obserwuję publicznie wypowiadane "złote myśli" komentatorów i aktywnych politycznych graczy na lokalnej scenie, brzmiące mniej więcej tak - "Aaaa, bo to taka mentalność, bo ludzie muszą się zmienić, bo to, sro i owo ludzie muszą".

Od dłuższego czasu dyskutuję z moim kolegą, Zbyszkiem Targoszem - w różnych miejscach i różnych formach - o tym, co tak naprawdę składa się na pojęcie realpolitik. Jeszcze kilka lat temu dość się nim brzydziłem - suche, wyprane z pociągających i przyciągających moralnych ozdobników - cyniczne właściwie.

A dzisiaj? Pozwólcie że zobrazuję wypowiedzią z wczoraj - posła Rozenka. Wydumał poseł mniej więcej coś takiego - "....bla, bla, bla - a tak w ogóle to Europa musi przestawić swoje gospodarki na paliwa alternatywne do ropy i gazu i wówczas zależność od Rosji będzie mniejsza"

Mądrze, prawda? No jak jasna cholera. Co, na wszystkich bogów ma oznaczać że Europa coś musi??? Co miałoby być tą alternatywą? Jakim kosztem i w perspektywie ilu lat jest to w ogóle możliwe? Poseł ma coś interesującego do powiedzenia, czy po prostu snuje jakieś zgrabnie brzmiące fantasmagorie? Rozumiecie? Kretyn prezentuje jakieś chciejstwo - kompletnie oderwane od rzeczywistości, z taką emfazą i pewnością siebie, jakby dostał faks prosto z nieba.

Widzicie analogie? Europa Rozenka musi przestać konsumować ropę i gaz - a wg naszych lokalnych, w większości dopiero aspirujących polityków - mieszkańcy muszą się zmienić.

Otóż ostatnią rzeczą której potrzebują wadowiczanie, to politycy mówiący im jacy mają być. Kim mają być.

Zabijcie śmiechem absolutne przekonania i święte racje polityków, którym się wydaje że odkryli świętego Graala lokalnych uwarunkowań. Zdrowy układ jest wtedy, gdy to politycy dostosowują siebie i swoje postulaty do ludzkich oczekiwań - do ludzi po prostu - a nie gdy oczekują że to ludzie "dorosną" do nich.

Mądry, polityk w Wadowicach będzie próbował zrobić racuchy, a nie bredził o płonących stekach.  

P.S Ten wpis dotyczy właściwie nie tyle poszczególnych osób, on dotyczy całych środowisk. Nikt nigdy niczego nie ugra w lokalnej polityce, postulując czy też wymagając zmiany mentalności ludzi. To niebezpieczna mrzonka.

czwartek, 13 marca 2014

Odrozek popełnił myślozbrodnię

Oraz dlaczego akurat na Ewie.

Ciekawostką z wczoraj jest treść odpowiedzi na interpelacje radnego Odrozka. Podpisał toto sekretarz gminy, Marek Brzeźniak, który uznał że radny interpelując..... grozi.

Przeczytajcie, a za moment kilka moich komentarzy.



Zostawiam już bez dalszego rozkminiania sprawę okładki Kopacza i próbę dociekania czy Ewa akceptowała czy też nie, taką jej formę, przed publikacją. Wiadomo - wina Guzika, a Odrozek pytając - grozi. Zdradzę Wam że groźba była poważna - no myślozbrodnia najprawdziwsza - Henryk użył bowiem sformułowania warunkującego to co sobie.... pomyśli, od sposobu udzielenia mu odpowiedzi  :)

Druga odpowiedź dotyczy tzw ronda turbinowego na wylotówce na Kraków. Pytana, Droga Ewa odpowiadała że "ciągle monituje". Przyciśnięci magistraccy wywlekli pismo  - sprzed trzech lat. Jak widać 'ciągłość" to pojęcie rozciągliwe :D Zresztą sam pomysł ronda turbinowego to jakieś głębokie nieporozumienie - ten typ rond stosuje się w miejscach częstych kolizji -a o ile wiem w tamtym miejscu problemem nie są kolizje tylko przepustowość i "korkowanie się" obwodnicy.

Trzecia odpowiedź to już zupełne kuriozum - wręcz wprost przyznanie się że nadzór inwestorski nad rewitalizacją był fikcją. Skądinąd - wiemy że było dokładnie odwrotnie i magistrat doskonale wiedział kto, co i dlaczego robi bądź zaniedbuje na placu budowy przed ich oknami.

I wreszcie coś co interesuje mnie najbardziej. Sekretarz Brzeźniak kolejny już raz nie tylko łże w żywe oczy - ale łże wbrew wypowiedzi własnej szefowej - po raz kolejny oświadczam że burmistrz Ewa Filipiak wprost powiedziała  iż osobiście uważa i wie, że z planów budowy ścieżek rowerowych, tras biegowych i czego tam jeszcze, przez Urząd Marszałkowski nic nie będzie. 

Po raz kolejny także oświadczam że ani radny Odrozek ani ja sam, nie pytam o plany Krakowa - tylko o plany UM Wadowice dotyczące budowy ścieżki, przynajmniej tej jednej - z miasta w okolice Jeziora Mucharskiego.   
Interesuje nas co dotychczas zrobił Urząd w tej sprawie - pomiary geodezyjne? Projekt budowlany? Pozwolenia? Cokolwiek, co jest elementem procesu budowlanego???

Pani burmistrz, Panie sekretarzu - to są bardzo proste, i nie mające absolutnie niczego wspólnego z Krakowem, pytania, zechcecie?

Kolejna rzecz dotyczy Wadoviany. No skandal zupełny. Nie dość że dwie z trzech najważniejszych osób w gminie(skarbnik i sekretarz) podają rozbieżne powody utraty dofinansowania z PROW - to teraz jeszcze pan Marek Brzeźniak przyznaje że to Urząd Marszałkowski utrącił kasę, którą powolny radny Salachna, niezgodnie z założeniami do Programu, magistratowi przyznał. To plus zupełnie skandaliczna odpowiedź prezes stowarzyszenia, którą publikowałem - to kolejny obraz nędzy i rozpaczy w powiązanym i przepełnionym ludźmi z lokalnego układu, stowarzyszeniu, ma miejsce. Ekwilibrystyka słowna i semantyczna sekretarza Brzeźniaka, mówiącego o jakichś innych wytycznych, zawartych w Lokalnej Strategii Rozwoju - a innych stosowanych przez Urząd Marszałkowski, podczas oceny wniosku tylko ten obraz nędzy i niekompetencji pogłębia.

Panie sekretarzu - czy nie jest przypadkiem tak że Wadoviana, oceniając wniosek, PRZEDE WSZYSTKIM sprawdza jego zgodność z zakresem obowiązywalności PROW, oraz wytycznymi dotyczącymi środków z tego własnie programu???? Do ciężkiego licha, przecież LSR to zbiór pobożnych życzeń sołectwa - i nie jest w żadnej mierze wytyczną dla tego, na co można a na co nie wolno, przeznaczać kasy z PROW.

Powiem Wam co w mojej opinii wydarzyło się w sprawie tych 500 tysięcy złotych, których nie dostała Gmina z Wadoviany - otóż "akcja ścieżkowa", zebranych przeszło 600 podpisów pod wnioskiem, wybudziła Ewę z letargu. Magistrackie na gwałtu rety zaczęli się rozglądać za jakimiś pieniędzmi na ten cel. A nabór wniosków w Wadowianie właśnie się kończył. O ile pamiętam UM złożył swój ostatniego dnia tego naboru. Tak więc działająca "na chybcika" Ewa Filipiak z właściwym sobie wdziękiem przekonała kogo trzeba w Wadovianie że jej wniosek ma przejść - i przeszedł w cuglach. Tyle tylko że przejść nie mógł - bo dotyczył spraw które z zasady nie mogą być finansowane z PROW. Co rzecz jasna wychwycił Urząd Marszałkowski.  No i stąd pieniędzy w budżecie nie mamy a urzędnicy i szefowa Wadoviany za chińskiego boga nie chcą przyznać że dali ciała.
Kolejny raz okazało się że ręczne sterowanie czasami może wyjść sternikowi bokiem.

Ostatni punkt pozostawiam póki co bez komentarza - wczorajsza publikacja na portalu wadowiceonline dobitnie pokazuje jak bardzo wszystko jest w gminie w porządku z gospodarowaniem odpadami.







wtorek, 11 marca 2014

Oddać Wadowicom Wojtyłę

Czyli prośba do władz miasta.

Już dzisiaj wiadomo iż dla Wadowiczan nowe Muzeum będzie wielkim rozczarowaniem. Tak informacje z wewnątrz Muzeum, jak i mało entuzjastyczne, pojedyncze zdanie o "ubogaceniu" wypowiedziane przez burmistrz Ewę Filipiak nie pozostawiają złudzeń - z nowego obiektu wyrwano lokalną duszę, pozbawiono tych rozpoznawalnych dla każdego Wadowiczanina  elementów(metalowe schody, okno przez które mały Wojtyła patrzył na słoneczny zegar z napisem "Czas ucieka, wieczność czeka". Jedna z opinii ludzi którzy widzieli już wnętrza Muzeum brzmi -"Może i fajne, ale.... takie coś można by wybudować w dowolnym miejscu na świecie, z Wadowicami nie ma to wiele wspólnego. Cóż - historia się powtórzyła - świat odebrał miastu maturzystę Karola - a teraz decydenci Muzeum odebrali mu także resztki jego materialnej tutaj obecności.

Trudno - ani mieszkańcy ani nawet władze miasta nie mają już żadnego wpływu na to co się wydarzyło z Domem Rodzinnym JPII.

Ale możemy jeszcze sprawić żeby mieszkańcy mieli jakąś prawdziwie bliską postaci Wojtyły z okresu wadowickiego pamiątkę.

Kiedyś vis a vis - a dzisiaj, w związku z przeniesieniem wejścia, z tyłu budynku Muzeum, na skwerku za murami miejskimi jest(w każdym razie jeszcze niedawno była) studnia, istniejąca tam w czasach niemowlęctwa Karola Wojtyły. Wg podawanych z ust do ust informacji, nad tą właśnie studnią siadywała Matka Papieża, bawiąc szkraba podczas pierwszych letnich spacerów z niemowlęciem.

Pani Wojtyłowa znosiła wózek z dzieckiem na nasze podwórze - wspominała sąsiadka Helena Szczepańska. - Przed naszą kamienicą było trochę zieleni. Na środku stała studnia. Pani Wojtyłowa przywoziła dziecko, siadała przy tej studni, a ja wychodziłam na ganek. Często prosiła mnie, żebym zeszła i przypilnowała Lolusia, bo ona musi dopilnować obiadu albo wyjść po sprawunki. Wtedy schodziłam i woziłam jej synka.

Czy nie byłoby posunięciem mądrym, atrakcyjnym - a jednocześnie szlachetnym w wymowie, uhonorować w jednym miejscu i jednocześnie Mamę Karola Wojtyły i jego samego - odrestaurowaniem tamtego miejsca(studni) oraz postawieniem ławeczki z brązu -właśnie z postacią Emilii Wojtyły z niemowlakiem Karolem na ręku?

Proszę zobaczyć jak mogłoby to wyglądać:


Foto: http://fotoplastikon-pl.blogspot.com/2013/12/aweczka-ksiedza-twardowskiego.html

Ta akurat ławka poświęcona jest ks. Janowi Twardowskiemu. Jest w rożnych miejscach w Polsce i na świecie wiele, wiele innych - dlaczego jedna nie miałaby powstać właśnie u nas?

Dodam że koszt takiej instalacji to mniej więcej sto tysięcy złotych. A teren o którym mowa jest najprawdopodobniej własnością miasta. Czy więc miasto podchwyci ten pomysł? Ano - zobaczymy.

Chcę na koniec powiedzieć iż idea takiego właśnie upamiętnienia Emilii Wojtyły nie jest moja - powstała, o ile mi wiadomo, w głowach członków Towarzystwa Miłośników Ziemi Wadowickiej, już jakiś czas temu. Ja ją po prostu podchwytuję i z ochotą się pod nią podpisuję, bo to jest po prostu bardzo dobry pomysł. Aż dziw bierze ze pani Ewa Filipiak - sama kobieta i matka, nie poczuła potrzeby uhonorowania w taki sposób tej Matki. Było nie było - to przecież od Niej tak naprawdę wszystko się zaczęło..... 

Czas, najwyższy już czas nadrobić tą zaległość, Droga Ewo.  

Kim Dzong Un dorównał Stanisławowi Kotarbie.

Nareszcie!!!

Jak donosi Polska Agencja Prasowa, północnokoreański przywódca, Kim Dzong Un uzyskał w swym okręgu 100-procentowe poparcie w niedzielnych wyborach parlamentarnych, pierwszych po przejęciu przez niego władzy po śmierci ojca Kim Dzong Ila.

Wykształcony w Europie dyktator ani chybi zainteresował się oraz zainspirował niewiarygodnym wynikiem Staszka z październikowych wyborów w powiatowej PO - popracował, pokombinował (o konsultacjach z samym Kotarbą nic mi nie wiadomo) - i bach - dojechał Kotarbę w imponującym stylu.

Ale spokojnie - Stasio jest ambitny - zobaczycie,jeszcze będzie jak w tym dowcipie -

Pod płotem w Jerozolimie siedzą dwaj apostołowie:Piotr i Jan...graja sobie w kości.
Jan wyrzuca 17 oczek,co w tej grze jest liczbą wysoką.

Po nim  Piotr wyrzuca 18 oczek, co w tej grze jest ilością najwyższą i zaczyna kpić z Jana.
Nadchodzi na to Pan Jezus,podnosi kości i wyrzuca 19 oczek...
Piotr na to: Panie Jezu! Tylko bez cudów,bo my tu gramy na pieniądze!


Nie daj się szczylowi, Staszek, pokaż że chłopak z Nowej Huty da radę :D :D :D 

piątek, 7 marca 2014

Pytanie którego nie zadałem doktorowi Meusowi

Nikt nie zadał.

Fot. Zbigniew Targosz

Bez dwóch zdań, robotą którą wykonał młody historyk z Wadowic robi ogromne wrażenie. Odszukał, zebrał, opisał, zredagował i wreszcie wydał zasób wiedzy o mieście, daleko wykraczający poza wszystko to, co dotychczas ukazywało się drukiem. Jestem po lekturze pierwszych kilkudziesięciu kart jego "Studium przypadku miasta galicyjskiego" i bez wahania wszystkim polecam. Mimo iż de facto jest to pozycja naukowa, z ilością przypisów i bibliografią przyprawiającą o zawrót głowy, daje się czytać nawet bez jakiegoś szczególnego przygotowania. 


To tyle laurki - a teraz coś, co mnie zastanowiło , być może zaniepokoiło nawet.

Otóż i z sali i od samego Autora padły na wczorajszym spotkaniu stwierdzenia, iż historia miasta może uczyć nas, współczesnych, jaką drogą powinniśmy iść oraz jakich błędów unikać. 

Hmm - i tutaj mam właśnie pytanie - o ile Twoja, Pana, oraz innych historyków, teoria urban growth jest weryfikowalna metodami naukowymi, jest naukowa w rzeczy samej - to już próby jej multiplikacji czy też implementacji jej elementów do współczesnego rozwoju miast, naukowe nie są. Powiedziałbym raczej że są intuicyjne. 

 A jeżeli tak - i o ile podtrzymujesz Ty oraz inni uczestnicy wczorajszego wydarzenia - twierdzenie iż wiedza o Wadowicach z przełomu XIX i XX wieku daje się jakoś przekładać na sprawy dzisiejsze - to z ciekawością usłyszałbym kilka zdań o tym, w jaki sposób? W jakim zakresie? Jakimi konkretnymi posunięciami miasto może, mogłoby dokonać skoku cywilizacyjnego, urbanistycznego, na miarę tego z przełomu wieków?  Ba, choćby i mniejszego - byle tylko uniknąć dalszej degradacji czy też marginalizacji nie tylko w skali kraju czy województwa - ale nawet regionu? 

Twierdzenia o tym, iż historia jest nauczycielką życia, brzmią atrakcyjnie, wzniośle, szlachetnie - zawsze wszystkim się podobają i nie ma prawie nikogo, kto odważa się stawiać przy nich znak zapytania . Prawie - bo istnieją i tacy, którzy przewrotnie twierdzą że jeżeli historia w ogóle czegoś uczy, to wyłącznie tego, iż nigdy jeszcze, nikogo, niczego,  nie nauczyła. 

Tyle na poziomie takich ogólnych, mało precyzyjnych, a przez to generalnie wątpliwych, twierdzeń. A na poziomie konkretów? 

Ktokolwiek ma jakiś pomysł? Pan, doktorze? Inni uczestnicy spotkania? Ktokolwiek? 


czwartek, 6 marca 2014

Mocniej niż Putin

Ukrainę pragną przytulić międzynarodowe instytucje finansowe.

Zaraz po tym jak rozlegną się okrzyki bankrut! bankrut! bankrut! dotyczące Ukrainy - w kolejce by jej pomóc, ustawią się całe zastępy dobrych finansowych wujków. Będą groźniejsi i bardziej bezwzględni niż kruszący w zębach szklane butelki, komandosi Specnazu. Tyle tylko że będą w drogich garniturach i z przyjaznymi uśmiechami, no może czasem zakłóconymi przelotnym wyrazem zatroskania na twarzach.

Spory odsetek ukraińskich długów ma bardzo krótki termin zapadalności. A kasa państwa pusta. To idealny moment na to by niedoświadczeni ukraińscy politycy podpisali trudne zobowiązania w zamian za prolongatę spłaty długów.

Każda wojna kiedyś mija. Każda wroga armia kiedyś wraca do koszar. W długim okresie zyskuje ten kto finansuje odbudowę gruzowiska. Ukrainie potrzebni będą mądrzy, naprawdę mądrzy przywódcy - bo finansjera zaciera ręce i podśpiewuje pod nosem - "Ale jaka piękna tragedia, jaka piękna tragedia ech!"


Czterdziestosześcio milionowy naród do wydrenowania? Ba, a mało to mamy młodych zdolnych, po różnych fikuśnych szkołach czy uniwersytetach? Siedzą i się nudzą poupychani po City w europejskich stolicach - to się ich wyeksportuje na Ukrainę, z okrzykiem aport! I przyniosą nam co smaczniejsze kąski, w zębach, zanim ktokolwiek u Kozaków zorientuje się co i jak.



środa, 5 marca 2014

Hmm, cokolwiek to niepokojące

Czyli prewidyzm w praktyce :)

Najpierw króciutka notka biograficzna : Jan van Eyck (ur. ok. 1390 w Masseik zm. 9 lipca  1441 w Burgi) – malarz niderlandzki, przedstawiciel piętnastowiecznego realizmu niderlandzkiego. Był bratem innego malarza niderlandzkiego Huberta van Eycka.
A teraz popatrzcie co, a właściwie kogo holender przepowiedział ;)



poniedziałek, 3 marca 2014

Józefowi Cholewce podpowiadam

Mieszkańcom Choczni proponuję.

Na początek truizm. Chocznia to daleko więcej niż Józkowa remiza. A tak się składa że z instytucji publicznych w wiosce, wyłącznie ona ma pieniądze. Nie - nie zamierzam tutaj boksować się z Druhem, wytykać mu gminnych dotacji czy w ogóle - w jakikolwiek sposób go atakować.

Zamiast tego - mam propozycję.

Ale zanim - zajmując się od kilku dniu tematyką funduszu sołeckiego, coś sobie w pełni uświadomiłem. Otóż praktycznie cała różnica, cały mój błąd w pierwotnych obliczeniach wysokości funduszu, skoncentrowany był ...w Choczni właśnie. Ustawa wprowadza górną granicę wysokości funduszu - jest to dziesięciokrotność kwoty bazowej dla gminy.  A podział środków z tego funduszu jest pochodną liczby mieszkańców danego sołectwa. Najprościej jak można - limit dla sołectwa to 23.500 złotych dzisiaj - gdyby go nie było Chocznia liczona wg ilości mieszkańców powinna dostać ponad 100.000

System którego trzyma się Ewa Filipiak i za podtrzymaniem którego głosuje nieodmiennie od lat Józek, daje jego sołectwu niewiele ponad 16 tysięcy złotych.

Tak więc 16 tysięcy dzisiaj - 23,5 tysiąca gdyby był fundusz. 40% więcej kasy dla wioski, ale Cholewka głosuje przeciw.

Dobrze - ale w Choczni mieszka 5 500 osób. Więc nawet przy wyodrębnionym funduszu sołeckim te 23,5 tysiąca to znikome pieniądze. Czy można spowodować żeby były jeszcze większe? Oczywiście że można.

Wyodrębnijmy nowe sołectwo. 

A właściwie sami mieszkańcy wioski powinni to zrobić. No - przynajmniej zainicjować, bo decyzja należy do Rady Miejskiej.

Procedura jest banalna w gruncie rzeczy i opisana w Statucie Gminy Wadowice - mieszkańcy występują do sołtysa o zwołanie zebrania wiejskiego, na którym podejmują uchwałę o woli utworzenia nowego sołectwa - ta wędruje do RM - burmistrz przeprowadza konsultacje z mieszkańcami Choczni - uzyskuje ich, Waszą aprobatę - rada miejska podejmuje dwie uchwały - o wyodrębnieniu sołectwa oraz o wyznaczeniu jego granic. Dwa tygodnie na uprawomocnienie się i .... gotowe.

Żadnych administracyjnych uciążliwości - żadnych zmian adresów, żadnych komplikacji dla mieszkańców - a z dzisiejszych 16 tysięcy - gdy tylko radni wyodrębnią wreszcie FS - ludzie będą mieli do dyspozycji 47 tysięcy. Blisko trzykrotnie więcej niż dzisiaj.

Koszt całej operacji zamknie się w diecie dla nowego sołtysa nowo powstałego sołectwa -  a to jest głównie pochodna od zebranych podatków - więc tak naprawdę żaden w porównaniu z sytuacją dzisiejszą.

Sołectwo Chocznia Górna - to banalnie prosty ruch, który może potroić wioskowe pieniądze i przybliżyć decyzje o ich zagospodarowywaniu jeszcze bardziej do ludzi. Wszyscy, absolutnie wszyscy bez przerwy deklarują swoją troskę o mieszkańców - nie wyobrażam sobie żeby radni - a już w szczególności miejscowi - Józef Cholewka i Mariusz Ruła - mogli nie poprzeć tego prostego i efektywnego pomysłu na to, jak te deklaracje przekuć w rzeczywiste pieniądze, dzięki którym ludzie zatroszczą się także sami o siebie.




niedziela, 2 marca 2014

Errata.

Przepraszam, w obliczeniach poszedłem na skróty.

Wysokość dofinansowania które tracimy nie wyodrębniając funduszu sołeckiego wynosi nie 180 tysięcy złotych a nieco ponad sto tysięcy.

Błąd wziął się stąd że policzyłem wysokość funduszu sołeckiego dla wszystkich mieszkańców gminnych wiosek łącznie. Niestety, trzeba to robić dla każdego sołectwa oddzielnie. Co rzecz jasna natychmiast gdy się zorientowałem - zrobiłem. Wynik jest taki jak mówię - przeszło sto tysięcy to stracone dofinansowanie - oraz zwłaszcza dla dużych sołectw niemal dwukrotnie mniej środków niż mogliby dostawać.

Tylko bodaj dwa najmniejsze sołectwa dostałyby wg nowego klucza minimalnie mniej - wszystkie pozostałe sołectwa zyskałyby znacząco więcej.

Wszystkie pozostałe wyliczenia które zaprezentowałem w poprzednim wpisie są prawidłowe.

Raz jeszcze przepraszam wszystkich którzy mogli poczuć się wprowadzeni w błąd.

sobota, 1 marca 2014

Ośli upór Ewy i Bożeny kosztuje.

Policzyłem przy kawie i papierosie. Uprzejmie proszę:

Dane do obliczeń przyjąłem takie, jakby decyzja o wyodrębnieniu funduszy sołeckich zapadła w bieżącym roku. Algorytmy do wyliczeń są wpisane w Ustawę o funduszu sołeckim.

Dochody bieżące w 2012 roku : 90 917 696,25 złotych
Liczba mieszkańców gminy 38 661 osób wg danych gminnych
Kwota bazowa dla gminy Wadowice 2351,66 złotych

Średnia kwota bazowa w kraju w roku bieżącym:

2 768,24 zł

Procent dofinansowania wg znowelizowanej ustawy o funduszu sołeckim : 40

Liczba mieszkańców sołectw wg danych gminnych - 19063

Maksymalna sumaryczna wysokość kwoty funduszów sołeckich w gminie - 451.519,54

Tracimy : 180 607,8 złotych. 

Droga Ewo - powiedziałaś na ostatniej sesji - "no to proszę sobie to wyliczyć, każdy może" - więc wyliczyłem. Macie równo miesiąc żeby zdążyć jeszcze w tym roku. Potraficie wziąć te pieniądze od państwa?

P.S Co napisawszy złożyłem przed sekundą do RM wniosek takiej treści:


Szanowny Pan przewodniczący Rady Miejskiej w Wadowicach
Zdzisław Szczur
dw. Burmistrza Wadowic Pani Ewy Filipiak


Wniosek

Na podstawie artykułu 241 Kodeksu postępowania administracyjnego składam wniosek o poddanie pod obrady Rady Miejskiej projektu uchwały o wyodrębnieniu z budżetu gminy środków stanowiących fundusz sołecki.

Zgodnie z art.1 Ustawy o funduszu sołeckim rada gminy rozstrzyga o wyodrębnieniu tych środków do 31 marca roku poprzedzający rok budżetowy w którym fundusz ma być wyodrębniony.

W związku z tym, iż na ostatniej sesji radni przegłosowali ww sprawę negatywnie, wnoszę o reasumpcję tej decyzji - wskazując na nowe okoliczności w postaci nie podanej ani przez Panią skarbnik Bożenę Flasz ani przez Panią burmistrz Ewę Filipiak ( właściwie podanej radym błędnie) informacji, o rzeczywistej wysokości dofinansowania z budżetu centralnego, możliwego do pozyskania dla Gminy Wadowice.

Obliczona na podstawie oficjalnych gminnych danych oraz według algorytmów wskazanych w Ustawie o funduszu sołeckim kwota dofinansowania może wynosić 180.607 złotych.

Z poważaniem

Marcin Gładysz