piątek, 30 maja 2014

Wiadomo ile kosztowało referendum!

O ile wiem, radny Mateusz Klinowski składał zapytanie w sprawie rzeczywistych kosztów referendum Ewie Filipiak. Odpowiedzi chyba nie uzyskał.

Z drugiej strony - Kotarba twierdził w publicznych wypowiedziach do mediów, że referendum będzie kosztowało "sto, a na pewno dwieście tysięcy złotych"

Przy okazji - poczytajcie na co Ewa wydała milionowego "zaskórniaka" - którego wysokość oprotestowali blogerzy oraz opozycyjni radni dwa lata temu - co najmniej kilka pozycji budzi moje ogromne zdziwienie, ale ciekaw jestem Waszych komentarzy:

           

Z uchwalonej kwoty rezerwy ogólnej 980.000,00 zł pozostaje na koniec okresu sprawozdawczego 85.080,50 zł.


Kwota 894.919,50 zł została przeznaczona na:


- wymianę belek stropu drewnianego w budynku RS w Jaroszowicach Zbywaczówce 15.000,00


- zorganizowanie prac społecznie użytecznych dla 10-ciu osób 34.700,00


- uruchomienie Wadowickiej Karty Rodzinnej 10.000,00


- opłacenie składek na ubezpieczenie mienia i sprzętu w jednostkach gminy 21.460,00


- opracowanie programu funkcjonalno-użytkowego budowy przydomowych


oczyszczalni ścieków na terenie Gminy Wadowice 30.000,00


- opracowanie inwentaryzacji azbestu i wyrobów zawierających azbest 20.000,00


- wykonanie chodników przy drogach powiatowych 97.500,00


- zapewnienie obsługi prawnej 32.500,00


- wykonanie projektu budowlanego polegającego na zaprojektowaniu zamiennego


zagospodarowania terenu dla inwestycji - budowa budynku mieszkalnego wielorodzinnego


przy ul. Karmelickiej 33.210,00


- dotacja dla LKS Zaskawianka 7.000,00


- wydatki związane z funkcjonowaniem Rady Miejskiej 24.000,00


- wydatki związane z promocją gminy 25.000,00


- rozwiązywanie problemu bezdomnych zwierząt 15.000,00


- remont budynku przy ul. Mickiewicza 26 25.000,00


- zakup dwóch defibrylatorów 17.000,00


- opracowanie programu funkcjonalno-użytkowego dofinansowania budowy przydomowych


oczyszczalni ścieków na terenie gminy 20.000,00


- udział gminy w zadaniu dofinansowanym przez Sejmik Województwa Małopolskiego


związanym z OSP Jaroszowice 40.000,00


- wypłata odszkodowań 30.000,00


- wydatki związane z postępowaniem egzekucyjnym 6.000,00


- naprawa dróg po ulewach 90.000,00


- zwrot dotyczący subwencji ogólnej 1.793,00


- remont pomieszczeń w budynku starej szkoły w m. Gorzeń D. 5.000,00


- dotacja dla OSP w Jaroszowicach 35.000,00


- przygotowanie dokumentacji technicznej szlaków rowerowych 18.500,00


- remont dróg wiejskich 14.000,00


- nabycie gruntów pod drogę do Szpitala Powiatowego 47.443,50


- referendum gminne 63.700,00


- odprawa rentowa 17.000,00


- szczepienia dla mieszkańców powyżej 65 roku życia 27.000,00


- zakup i montaż dekoracji świątecznej 28.527,00


- zadanie „Przebudowa, rozbudowa budynku MOPS w Wadowicach” 1.586,00


- wypłata prowizji dla inkasenta opłaty targowej 10.000,00


- wykonanie eksponatu muzealnego 30.000,00


- rozliczenie należności na rzecz Małopolskiej Izby Rolniczej 2.000,00




Kolejne pytanie do Kotarby

Czyli - Pisior, Platfus, dwa bratanki?

Pan Stanisław Kotarba
Rzecznik UM Wadowice
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej w Powiecie Wadowickim
Wiceprzewodniczący Rady Powiatu Wadowickiego 

Szanowny Panie - w związku z publikacją na jednym z lokalnych portali tekstu pt. "Radny Kaliński o wyborach:Bandziory kochają platformę"
oraz publiczną wypowiedzią samego radnego Kalińskiego następującej treści: " Jak wynika z danych udostępnionych przez służbę więziennictwa, największą sympatią bandziorów w naszym kraju bezapelacyjnie cieszy się Platforma Obywatelska, która zdobyła aż 34,9% głosów! Przypadek?"
mam kilka pytań.

Otóż - czy to prawda że lokalni, wadowiccy działacze Platformy Obywatelskiej, sprawujący publiczne funkcje, zostali wybrani głównie głosami  osadzonych w Zakładzie Karnym w Wadowicach?  

Czy to prawda że jak twierdzi radny Kaliński - "Bandziory kochają Platformę"? A jeżeli tak to może Pan jakoś skomentować  - jaki miałby być powód tej "miłości"?

Bardzo proszę także o Pański komentarz - czy po tak drastycznej wypowiedzi radnego Kalińskiego, widzi Pan możliwość dalszej współpracy, tak z nim osobiście, jak i z nowo powstałym klubem PiS - w ramach Rady Powiatu?


Z poważaniem

Marcin Gładysz


czwartek, 29 maja 2014

Prawica chce odwołania Filipiak

czyli... Staszek Kotarba mylił się bądź kłamał.

Pamiętacie wszyscy zapewne tezę, lansowaną w okolicach referendum, głowie przez Kotarbrę- o tym jakoby do referendum szli jacyś tajemniczy "lewacy"? Pamiętacie więc także porównywanie ilości głosów oddanych "za" odwołaniem Ewy Filipiak z elektoratem Zbyszka Jurczaka z poprzednich wyborów- zbliżona wartość miała dodatkowo świadczyć na rzecz tezy o "lewicowej opozycji" i "lewicowych przeciwnikach Ewy.

Dzisiaj Marcin Płaszczyca radośnie takim twierdzeniom zadaje kłam - wskazując na słabość wyników ugrupowań lewicowych w wyborach sprzed kilku dni. Płaszczyca ma rację - ugrupowania te wypadły rzeczywiście fatalnie w naszym mieście.
Tyle tylko że różnica pomiędzy głosujacymi w referendum na tak a obecnym wynikiem lewicy to jest minimalny, negatywny elektorat Ewy Filipiak pośród wyborców o preferencjach prawicowych. O tym już rzecz jasna Płaszczyca nie wspomina w swoich powyborczych analizach. Minimalny, bo z ogromnym prawdopodobieństwem można szacować że stanowczych przeciwników ma Ewa przynajmniej dwakroć tylu- tyle tylko że ci ludzie z różnych powodów nie wzięli udziału w jesiennym referendum. To rozumowanie nie ma słabych punktów - jest zupełnie oczywiste że dwudziestoletnia okupacja urzędu burmistrza ma w mieście wielotysięczną grupę stanowczych przeciwników - w dodatku, wbrew łgarstwom Kotarby, wcale nie będących jednocześnie wyborcami lewicy.

Prawda jest taka że pogonić Staszka i Ewę ze stołków chce prawicowa, konserwatywna część miasta:)

Kolejny wpis poświęcę ocenie szans wyborczych kandydatów na radnych - w powiecie i w gminie. Tutaj niestety rzecz nie napawa optymizmem.

środa, 28 maja 2014

Jaruzelski, Honor, Ojczyzna

czyli kula w łeb.

Wiecie, ani ja - ani jak sądzę nikt rozsądny z mojego pokolenia(rocznik 1975) nie ma żadnego stosunku do Wojciecha Jaruzelskiego. Stan wojenny pamiętam w postaci kilku, kilkunastu obrazków zapisanych gdzieś w głębokich warstwach świadomości - a to przyciszone rozmowy rodziców, a to ojciec z kolegami, pojawiający się w domu z plakietkami z napisem "Solidarność" przyczepionymi gdzieś do roboczego ubrania , a to jakieś tam telewizyjne obrazki, marznących niemiłosiernie żołnierzy, na ulicach i placach polskich miast- w sumie nic traumatycznego. Więc i mój stosunek do tamtych wydarzeń jest niemal obojętny.

Powiem tak - patrząc dzisiaj na efekty rewolucji w różnych miejscach na świecie - z jednej strony Egipt, Syria - hekatomba ofiar - z drugiej sąsiednia Ukraina - utrata części terytorium, regularna wojna domowa i setki - o ile już nie tysiące trupów - oceniam polską drogę do ustrojowej zmiany jako relatywnie szczęśliwą.

Wszystkie te głosy które mówią, że gdyby nie stan wojenny, polskiej krwi polałoby się znacznie więcej, rozumiem pełniej i lepiej. Z drugiej strony kompletnie nie wierzę tym, którzy twierdzą że nie było żadnego niebezpieczeństwa jakiegoś rodzaju interwencji ze strony ówczesnego Związku Radzieckiego. Aha - nie było - tak jak dzisiaj w granicach Ukrainy nie ma 'zielonych ludzików" - a przez  rosyjsko-ukraińską granice,  każdego dnia, nie przedzierają się konwoje ciężarówek wypełnionych bronią, amunicją i najemnikami. A na różnych placach i majdanach nie ma ruskich prowokatorów, podobnie jak nikt nie płaci w twardej walucie za każdy dzień pod bronią, tak zwanym "separatystom". Wolne żarty.

Gdzie więc w tym wszystkim generał? Powiedziałem to wczoraj w rozmowie z kilkoma osobami - całkiem możliwe że Jaruzelski i jego obrońcy mają rację - nie można wykluczyć że niekontrolowany wybuch rewolucji w Polsce przyniósłby w sumie wielokrotnie więcej ofiar, niż spowodował ich stan wojenny.
Tyle tylko ze Wojciech Jaruzelski był szlachcicem, żołnierzem i oficerem - więc gdyby w dodatku był człowiekiem honoru, to patrząc na te ofiary, które były wynikiem jego decyzji - po prostu strzeliłby sobie w łeb z osobistej broni. Bo, o ile co do tezy o "mniejszy źle", jakim był stan wojenny, można się spierać, bezowocnie zresztą, całymi latami - to nie ma żadnej wątpliwości że ówczesne wydarzenia były po prostu złem. Złem które nastąpiło w wyniku działań komunistów w całym okresie powojennym - złem za które w tamtym okresie gros odpowiedzialności spoczywało na Jaruzelskim.
A to zło mogła w jakiś sposób okupić wyłącznie honorowa śmierć generała. To byłby gest godny oficera, frontowego żołnierza, człowieka honoru.

A tak - została tylko pobierana przez lata prezydencka i generalska emerytura. I wstyd.

poniedziałek, 26 maja 2014

Knock, knock, knocking on Ewa's door

czyli Droga Ewo, wsadź sobie to centrum turystyczne... między bajki.

Wynik referendum w Krakowie, prócz wielkiego NIE dla IO - przyniósł także przytłaczające TAK dla budowy ścieżek rowerowych. 85,18% głosujących chce przeznaczenia większych środków na ich budowę. To o wiele większe poparcie niż dla budowy metra czy systemu monitoringu w Krakowie.

A Ewa? Centrum pielgrzymkowe chce budować. Ledwie toto wymyśliła, już są przetargi, projekty, cuda. A w sprawie ścieżek w Wadowicach - jest jak było - martwa cisza.

Ewa, słyszysz - ponad 85% za! Jak myślisz - ilu mieszkańców u nas poparłoby ten Twój zakichany turystyczny budynek, he? Oraz pytanie pomocnicze - ilu mieszkańców z tego czegoś kiedykolwiek skorzysta? Prócz rzecz jasna tych których się poupycha na dodatkowych etatach? 

niedziela, 25 maja 2014

Dlaczego nie zgadzam się z doktorem Meusem

czyli Wadowickie media mają długą historię politycznej wścieklizny.

Moje półki załadowane są przez  dziesiątki, pasjami kupowanych książek - których wciąż i wciąż nie mam czasu przeczytać. Te rzadkie chwile luksusu, kiedy poświęcam lekturze kilka godzin, nie są w stanie nadrobić czytelniczych zaległości - więc ciągle przekładam przeczytanie tego czy tamtego tytułu na jakieś, bliżej nieokreślone "jutro".

Nie inaczej jest z głośnym lokalnie wydawnictwem, doktora Konrada Meusa - "Wadowice 1772-1914 Studium przypadku miasta galicyjskiego."    Nawet trudno powiedzieć że czytam tą książkę - ja przez nią brnę, poświęcając po pół godzinki na fragmenty rozdziałów.

Tak więc - dzisiaj chcę Wam opowiedzieć że "dobrnąłem" do części opisującej aktywność społeczną mieszkańców - konkretnie do podrozdziału o prasie.

Ze znawstwem opisując kłopoty z austriacką cenzurą Metternicha i Sedlnitzkiego na całym obszarze kraju - przechodzi Konrad do relacji na temat wadowickiego rynku prasowego - pisząc o powstałym w 1848 roku  "Tygodniku wiejskim" tak:  "Członkowie Rady, pamiętni tragedii rabacji galicyjskiej, nie bez powodu obawiali się niekontrolowanej reakcji środowisk wiejskich na trwające wydarzenia rewolucyjne. Uważano, że przez wpływ kręgów kościelnych, odwołując się do religii, można zapobiec ewentualnym ruchawkom chłopskim - inspirowanym przez Gubernium lwowskie lub rząd wiedeński"
Dodaje także Konrad Meus informację o tym iż redaktorem pisma był proboszcz z pobliskiej Radoczy, ks   Wincenty Wąsikiewicz.

W innym miejscu znów, pisze doktor Meus tak: "..... Nader często za pośrednictwem nadskawińskiego periodyku starano się(zazwyczaj nieskutecznie) realizować cele polityczne Rady Narodowej."

Po czym - opisując powrót cenzury po upadku rewolucji wiedeńskiej - informuje Konrad tak: "Jedną z pierwszych decyzji nowego premiera Feliksa Schwarzenberga było zawieszenie wydawania niezależnej prasy."

Dostrzegacie powód mojej niezgody z rozumowaniem Konrada? Pytanie które sobie stawiam, brzmi - od czego niezależna miała być gazeta "Tygodnik Wiejski"? Od austriackiej cenzury? Zapewne tak. Ale jaka to niezależność, którą daje się opisać słowami z pierwszego i drugiego cytatu z książki Konrada Meusa? Przecież podporządkowanie politycznej linii Rady Narodowej, to dokładnie taka sama zależność, dokładnie taki sam wektor - tyle tylko że z przeciwnym kierunkiem :)

Nasza obecna sytuacja polityczna w mieście wywoływała i wciąż wywołuje wielką, często publiczną dyskusję o dziennikarskiej niezależności(właściwie powinienem powiedzieć - zależności) - o obiektywizm lokalnych mediów, padają pretensje o zaangażowanie, bądź jego brak, w polityczną panoramę miasta. Dobrze jest więc wiedzieć że kiedyś nasi krajanie nie mieli takich rozterek - a prasie towarzyszyły dwa cele - po pierwsze miała zarabiać pieniądze - a po drugie służyć takim bądź innym politycznym interesom. Przy czym niekoniecznie cel pierwszy bywał ważniejszy niż drugi.

Ot, taka obserwacja, dedykowana głównie tym sentymentalistom, którzy w XIX wiecznej przeszłości miasta chcą widzieć najszlachetniejsze wzorce ;) :) Uważajcie, ideały powinny wywoływać podejrzliwość - a w najlepszym razie, choćby czujność.








piątek, 23 maja 2014

Polityczna bomba w powiecie.

Czyli czy PiS poprze Jacka Jończyka?

Niemrawe i bezpłciowe życie radnych powiatowych to już przeszłość. Marionetkowi dotąd radni Prawa i Sprawiedliwości, podporządkowani i sterowani przez wadowicki magistrat, rękoma lokalnego Wielkiego Lalkarza, Stanisława Kotarbę wybili się właśnie na niepodległość. Według mojej wiedzy - właśnie zdecydowano o utworzeniu Koła Radnych tej partii w powiecie. Ta z pozoru błaha rzecz może mieć jednak kolosalne konsekwencje dla spraw miasta. Pomyślcie wraz ze mną - skoro PiS zdecydowało o odcięciu się od platformianego Staszka, to, o ile Jacek Jończyk wystartuje w gminnych, burmistrzowskich wyborach, jest oczywiste że dostanie poparcie tego ugrupowania. W przeciwnym wypadku, popierając Filipiak, świeżo zdobyta niezależność pryśnie jak mydlana bańka, a cały powiatowy PiS wyląduje na powrót w ojcowskich ramionach Kotarby.

Na naszych oczach dzieje się coś jeszcze jakiś czas temu nie do pomyślenia - Staszek i Ewa już nie trzymają żadnych lejców. Oni zupełnie poważnie stracili kontrolę a wkrótce stracą także i władzę.

Czego im z całego serca życząc, mówię - Ewo, Staszku- powodzenia na nowej drodze życia :D

środa, 21 maja 2014

Rozplątuję tęczę

czyli rzecz o Filipiak, Jończyku i Klinowskim.

Tekst jest poniekąd odpowiedzią na insynuacje i kłamstwa, także pod moim adresem z lubością wypisywane,  w ostatnim okresie na stronie internetowej IWW.


Gdybym był studentem Mateusza Klinowskiego, kociokwiku bym dostał. No bo jak - wygrywam w sądzie - niech żyje sąd. W sądzie przegrywam - klęska i kompromitacja.... sądu. Często dokładnie tego samego, co w sytuacji pierwszej.

Nie, nie - wzmianka o sądzie nie jest średnio wysublimowaną złośliwością. To przyczynek do zobrazowania, uzasadnienia moich politycznych wyborów. Do rzeczy więc.

Teza: Mateusz Klinowski na pewnym etapie zaczął popełniać kardynalne błędy. Zaczął się mylić w zbyt wielu, zbyt ważnych sprawach.


Rano proces z Prezydentem Krakowa, po południu z Burmistrzem Wadowic. To się nazywa działalność społeczna! - to cytat z profilu Mateusz Radny Klinowski. 

Własnie. Społeczna - być może. Ale czy polityczna? Był moment kiedy próbowałem(nie tylko zresztą ja - podobne sugestie powtarzali i inni) - przekonać Mateusza, że z punktu widzenia mieszkańców miasta, politycy, którzy ganiają za sobą po prokuraturach czy sądach  - tak naprawdę zajmują się sami sobą.
Przekonać że, najzwyczajniej w świecie - ludzie co i rusz biegający z donosami do Prokuratury, CBA czy gdzie tam jeszcze, budzą być może strach - ale w żadnym wypadku nie budzą powszechnej sympatii.

Ależ skąd - kandydat Klinowski, zamiast z czasem łagodzić język, wygładzać kanciasty wizerunek - rozmowę o mieście sprowadził do okrzyku - "Złodzieje, złodzieje".

"Znowu coś ukradła?"  - to jeden z najnowszych wpisów Mateusza o Ewie Filipiak.

To błędy i straty wizerunkowe. A pomyłki merytoryczne oraz strategiczne? Tutaj właściwie już przebrzmiały  - ale żeby zobrazować temat, doskonały obrazek merytorycznego sporu, jednego z wielu, które toczyć musiałem - o dziwo - właśnie z Mateuszem. Inicjatywa uchwałodawcza. Wbrew pozorom - końcowy sukces opozycyjnych radnych, w postaci zgłoszenia projektu uchwały, zanim został sukcesem, miał wewnętrzną opozycję, twierdzącą co następuje:


Rzecz chyba nie warta dalszych komentarzy - może tylko przypomnienia że jednocześnie, w tym samym czasie, Mateusz Klinowski Zbyszka Targosza i mnie nazywał pogardliwie - newborn citizens.

 Co do pomyłek strategicznych - wybaczcie, ale nawet taki zagorzały zwolennik jawności życia publicznego jak ja, przemilczę większość szczegółów. Może wspomnę tylko rzekomą odezwę blogerów do mieszkańców Wadowic - o zorganizowanie referendum. W rzeczywistości to właśnie była oś najbardziej chyba gorącego sporu - my po prostu wiedzieliśmy że referendum to scenariusz, za który, jak za mało co - kciuki trzymają magistraccy - i nie chcieliśmy grać w przewidzianą i rozpisaną na role przez Płaszczycę i spółkę, grę. Było wówczas - i w całej pełni potwierdza się dzisiaj  -oczywiste, że w długiej perspektywie, skazane na porażkę referendum,   może wyłącznie opozycję osłabić. Pozbawić ludzi energii i woli zaangażowania.

A Mateusz Klinowski? Cóż -  w wieczór poprzedzający głosowanie twierdził, że do urn pójdzie osiem, może dziesięć tysięcy ludzi. W każdym razie z pewnością dość żeby było ważne a Ewa odwołana.

Spotkanie opozycji. Najpełniej reprezentowanej w jednym czasie i w jednym miejscu. Na sali pewnie ponad trzydzieści osób - w każdym razie tłoczno. Rozmawiamy o różnych sprawach - to okolice referendum. W pewnym momencie głos zabiera Mateusz Klinowski. Odważnie i odpowiedzialnie stawia sprawę własnego przywództwa. Czy zgromadzeni uważają że w dalszym ciągu to on ma być frontmenem, człowiekiem odpowiedzialnym za strategię opozycji - oraz - kandydatem tej opozycji na stanowisko burmistrza? Na sali dominuje milczenie. Padają jakieś niemrawe głosy. Wstaje Marcin Gładysz i mówi - "prawda jest taka że nie dysponujemy nikim lepiej przygotowanym, z bardziej zbudowaną rozpoznawalnością, niż Mateusz Klinowski. I mówię tutaj nie tylko o zdobyciu władzy - mówię także że nie ma wśród nas nikogo lepiej przygotowanego już do samego pełnienia urzędu burmistrza. Popieram Mateusza Klinowskiego w roli przywódcy oraz kandydata" 
Na tym dyskusja nad podniesioną przez samego Mateusza jego pozycją i rolą w opozycji właściwie się zakończyła.

Piszę o tym z dwóch powodów - po pierwsze - jako się rzekło - ten tekst jest odpowiedzią na dzisiejszą ocenę roli i pozycji blogerów, przedstawianą przez autorów strony IWW, m.in takimi słowami " Dwie osoby, znane głównie ze wszczynania internetowych awantur" - a po wtóre dlatego, że to właśnie moje wystąpienie, zostało mi w ostatnich dniach wypomniane, przez uczestników tamtego spotkania - jako moją odpowiedzialność za ówczesne decyzje. Błędne decyzje.

Te własnie te - skrótowo i możliwie bezboleśnie opisane powyżej powody - minimalizacja, o ile nie kompletne przekreślenie wyborczych szans, na własne życzenie i przez własne błędy - oraz ich ukoronowanie - czyli fakt że Mateusz Klinowski przedstawiał się jako człowiek potrafiący rozmawiać ze wszystkimi - podczas gdy okazało się że w rzeczy samej -dogadywać się, wypracowywać kompromisów i wspólnych decyzji nie potrafiący z nikim - zaważyły na mojej ocenie sytuacji i decyzji o braku dalszego inwestowania we "flagowy produkt" Inicjatywy Wolne Wadowice - w kandydaturę Mateusza Klinowskiego.
To chyba dobry moment żeby wyrazić w tym tekście także odrobinę emocji, obok suchych faktów - cholernie żałuję - trzy lata temu Mateusz był moją wielką nadzieją, witałem go z radością i otwartymi ramionami - nie tylko koleżeńsko - ale przede wszystkim - politycznie.

Co więc dalej z polityką bardzo lokalną? Nie chcę Was zanudzać - powiem więc w telegraficznym skrócie. Kotarba i Filipiak odbywają peregrynacje do starosty Jończyka. O poparcie żebrzą, stare, zgrane scenariusze próbują powtórzyć.

Dzisiaj wiele, o ile nie wszystko zależy od.... jaj. Mówię zupełnie poważnie - jeżeli z jednej strony Jacek Jończyk udowodni że ma jaja - i wystartuje w wyborach w gminie - a z drugiej strony ludzie PiS w powiecie udowodnią że mają jaja i potrafią samodzielnie decydować, zamiast dawać się rozgrywać Kotarbie - sporo się może zmienić w całym regionie. Wówczas są wszelkie szanse że Ewa Filipiak zostanie.... dyrektorem w Eko. A Staszek zostanie tam gdzie jego miejsce - na głębokim aucie.

Według mojej najlepszej wiedzy i w pełni uczciwie - dokładnie tak oceniam dzisiejsze możliwości rozwoju sytuacji, oraz możliwe do zrealizowania scenariusze.

A na koniec - moja osobista deklaracja - poprę kandydaturę Jacka Jończyka w wyborach - o ile publicznie zadeklaruje że nie będzie się ubiegał o więcej niż dwie kadencje. Szczerze mówiąc - tak naprawdę chciałbym żeby to była jedna kadencja. Tutaj ani na jotę nic się w mojej ocenie nie zmieniło - uważam że pora na pokoleniową zmianę w obsadzie lokalnego samorządu. Może kolejne lata wyłonią nowych, skutecznych liderów spośród 30, 40 latków. Oby.

niedziela, 18 maja 2014

Jak ratusz na wojnę się szykuje

czyli komisja, głupcze!

Za pasem eurowybory. Z punktu widzenia lokalnych spraw - praktycznie bez znaczenia, prawda? Otóż guzik prawda!

Magistrackie szkolą swoje zaciągi. Pospolite ruszenie urzędników z UM oblega wszystkie komisje wyborcze. Wytyczne najwyraźniej dostali precyzyjne - na spotkaniach organizacyjnych członków komisji, rekomendowanych przez wszystkich zainteresowanych wyborami,  realizowana jest, zresztą bez oporów i głośno przez zaciężnych, instrukcja, która brzmi - "Przewodniczący MUSI być z Urzędu Miejskiego"
W najgorszym razie - wiceprzewodniczący. Magistrackie żądają funkcyjnych stanowisk w komisjach dla siebie i o ile wiem - powszechnie je dostają.

Więc już dzisiaj, na kilka miesięcy przed listopadowymi wyborami - napominam i ostrzegam - wszystkich którzy wystawią lokalne komitety - nie zostawajcie w tyle. Organizujcie zaufanych ludzi którzy będą pilnowali wyborów w komisjach- wyszukujcie doświadczonych mężów zaufania. Przygotujcie dla nich materiały, spotkajcie się przynajmniej raz - niech ci ludzie w jednym palcu mają przepisy i procedury związane z przebiegiem głosowania.

Jak mawiają starsi - Kocicho nie śpi. Ono tkwi w szczegółach.
Albo jakoś tak podobnie mawiają :)


sobota, 17 maja 2014

Łżemagistrat

czyli Ewie i Staszkowi mówię - sprawdzam.

Droga Ewo i tani rzeczniku miejsku - wiele, bardzo wiele naopowiadaliście farmazonów w tej kadencji. Jako że ma się ona ku końcowi - co i rusz będziecie się musieli mierzyć z wracającymi do Was, jak bumerang - własnymi słowami, deklaracjami, obietnicami.

Pierwsza odsłona w moim wykonaniu - a sądzę ze i inni będą mieli własne pytania - indagowana przez radnego Odrozka - powiedziałaś, szanowna Ewo, że masz pomysł na poradzenie sobie z bezrobociem, ale on jest Twój własny i się nie podzielisz. Pytam więc - co z pomysłów burmistrz Ewy Filipiak ws bezrobocia zostało wdrożone w gminie Wadowice i w jaki sposób to ono "coś" wpłynęło na liczbę osób pozostających bez pracy? Pytam rzecz jasna o lata 2010-2014.

Staszek Kotarba poszedł, jak to ma w zwyczaju - jeszcze dalej -  łaził po różnych miejscach i w różnych gremiach głosił, że on ma(no chyba razem z Ifi) - pomysł na  LIKWIDACJĘ bezrobocia. Bełkotał coś przy tym, dopytywany o szczegóły - że się zrobi tak że przedsiębiorcy będą zatrudniali tych co potrzeba a innych nie. Cóż - do Kotarby pytań w tej sprawie nie mam  - po prostu zbytnio się obawiam ewentualnej odpowiedzi :D :D :D

Dopytujecie mnie od jakiegoś czasu o moje ewentualne kandydowanie - powiem tak - jedyną motywacją którą rzeczywiście odczuwam i jeżeli zdecyduje się poprosić o Wasze głosy to ona właśnie zdecyduje - jest pozbawienie Kotarby mandatu. Ten człowiek - i całe to środowisko - ci ludzie już nigdy nie powinni mieć niczego do powiedzenia w mieście i regionie.

Są tyle warci co ich deklaracje o "zlikwidowaniu bezrobocia".

środa, 14 maja 2014

Ewa Filipiak już wie że przegra wybory

czyli zbudujmy sobie pomnik.

O sprawie, o ile się orientuję - po raz kolejny - nie wie nikt. Nie wiedzą radni, nie wiedzą mieszkańcy - Ewa wie. Wie i knuje.

Ale cofnijmy się kilka miesięcy - gdy na któreś z jesiennych sesji, pytana przez radnego Odrozka o mizerię, jeżeli chodzi o gminne inwestycje z udziałem unijnych pieniędzy - odpowiadała, że po pierwsze to ona nie rozumie co za różnica - za unijną kasę czy nie - a po drugie - pod koniec kadencji nie planuje się i nie rozpoczyna żadnych inwestycji - podśpiewywałem sobie pod nosem frazę - " i znów księżniczka Anna spadła z konia". Ewa natomiast wykazała się niebagatelną - bo aż 50% konsekwencją :)

Bo oto co prawda nadal nie pojmuje różnicy - wydaje gmina swoje środki czy unijne - za to pod sam koniec kadencji inwestycję zaplanowała.

Samodzielnie zaplanowała i bez unijnej złotówki chce zbudować - Centrum obsługi ruchu turystycznego w Wadowicach. 

I to nie byle jakie, jak rozumiem, centrum - skoro jednym z wymagań stawianych projektantom jest doświadczenie w projektowaniu obiektów o kubaturze minimum 2000 m3 - dla porównania - przeciętny, piętrowy dom jednorodzinny to +- 700 m3.

Więc powiem tak - Droga Ewo - a niechże Cię szlag! Dość już dętych, papierowych inwestycji w tym mieście - Muzeum Domu aż nadto wystarczy.
Bloku komunalnego przez dwie kadencje zbudować nie umiałaś. Kanalizacji po wioskach - przez całych dwadzieścia lat.

 W mieście nie ma potrzeby inwestowania w żadne cholerne centrum turystyki - są muzea - miejskie, papieskie, prywatne - jest Informacja Turystyczna, są przewodnicy - basta! To absolutnie wystarczająco by obsłużyć ruch turystyczny w Wadowicach. Zresztą - dla każdego rozgarniętego mieszkańca jest zupełnie oczywiste, że ten ruch będzie zmieniał swoje oblicze - ten religijno-pielgrzymkowy będzie stopniowo zamierał - a długoterminową szansę na przyjmowanie gości mamy związaną niemal wyłącznie ze zbiornikiem w Świnnej Porębie. Badania już dzisiaj pokazują że preferencje turystów są konsumpcyjno-rozrywkowe - tyle tylko, że takie dokumenty trzeba czytać, a nie tylko zlecać publikację dętych liczb portalowi W24.

Co z tego wynika? Ano to o czym mówiłem już wielokrotnie - inwestować trzeba - ale w sprawne połączenie pomiędzy miastem a terenami nad Jeziorem Mucharskim(ścieżki rowerowe to absolutne minimum) - w miejsca parkingowe w samym mieście(kolejna moja propozycja - stworzenie nowych parkingów oraz systemu opłat na zasadzie - im bliżej centrum tym drożej), w WCK wreszcie - wyremontować, doposażyć, i rozwijać ofertę, zwłaszcza cyklicznych imprez, festiwali etc.

Tak by postępował każdy rozsądny gospodarz gminy. Ale nie Ty, prawda, Droga Ewo? Zwłaszcza w sytuacji gdy przeczuwasz nieubłagany koniec dwudziestoletniej, wadowickiej smuty, którą sprowadziłaś na miasto - Ty i Twoi ludzie. A przeczuwając, chcesz sobie raz, dwa - machnąć kolejny pomnik - a przy okazji powsadzać w nowo powstałej instytucji tych swoich gołowąsów, które już niedługo osierocisz - Statywów i innych przydupasów. Tak właśnie wygląda Twój plan B? Bo że sama zostaniesz dyrektorem albo innym wiceprezesem w Eko po przegranych wyborach, to rzecz pewna, prawda? W końcu nie po to się prywatyzowało spółkę żeby w razie jakby co, na bezrobociu wylądować.

Mam wielką nadzieję że tym razem bezradni staną na wysokości zadania - i ratując resztki twarzy powiedzą NIE temu poronionemu pomysłowi.

Przy czym - 'mam wielką nadzieję" to zwrot jest retoryczny - bezradni żadnej twarzy do ocalenia nie mają. Więc jak przyjdzie co do czego, to i odnóża, jak zawsze, karnie, pospołu, uniosą.


wtorek, 13 maja 2014

UM w Wadowicach ruszył dupę

Po latach oczekiwań - nareszcie jest! Dziadunio ma powód żeby linkować stronę UM w Wadowicach :)

Umówmy się - Wadowice w sezonie grzewczym cuchną. Cuchną i trują. Jeżeli macie ochotę chociaż trochę zmienić ten stan rzeczy - w dodatku za drobne pieniądze, a przy okazji ułatwić życie samym sobie- teraz jest czas żeby pójść do pana Pawła Jodłowskiego w Urzędzie Miejskim w Wadowicach. Człowiek podpowie co i jak zrobić żeby wziąć unijną kasę na wymianę gruchotów w Waszych kotłowniach :)

Więcej szczegółów pod tym linkiem


niedziela, 11 maja 2014

Specjalnie dla kosmitów.

Oszołomom próbującym dowodzić kwadratury koła - polecam. Mam tu na myśli tych mędrców którzy, przeciwnie niż inni mędrcy - twierdzą ze coś jest nie tak z magiczną amortyzacją w szpitalu, bo wzrosła, a szpital nic nie inwestował.


piątek, 9 maja 2014

Dokumenty szpitala.


W uzupełnieniu
- rok obrotowy 2010 zamknął się wynikiem -6.100.000 złotych
- rok obrotowy 2011 zamknął się wynikiem -3.128,117 złotych

Wszystkim "czepialskim" - co niech będzie eufemizmem przypisywania mi przeróżnych nędznych motywacji - chcę powiedzieć tak - nigdy i nigdzie nie powiedziałem że sytuacja finansowa w szpitalu jest dobra. Przeciwnie - jest zupełnie oczywiste że jest kiepska. Zakumulowany dług ciągle nie doczekał się możliwości pokrycia. Poważne wątpliwości budzi także struktura kosztów w jednostce - ogromna ich część to płace oraz pochodne. To są ważne i trudne sprawy do ogarnięcia przez zarządzających szpitalem. Podnoszone są także przez komentatorów inne problemy - przynajmniej część z nich zapewne także zasługuje na uwagę oraz wyjaśnienia ze strony dyrekcji szpitala.

W takim kontekście  - zagrożeń i problemów z jednej strony - oraz szans i dotychczasowych postępów z drugiej - należałoby rozpatrywać po pierwsze - astronomiczne żądania związkowców - po drugie ewentualne scenariusze prywatyzacyjne, podnoszone przez Mateusza Klinowskiego.

To jednak przede wszystkim rola i obowiązek radnych powiatowych - mają wszelkie narzędzia do tego by pytać, żądać wyjaśnień, dokumentów, planów, strategii  rozwoju - i wszystko to krytycznie analizować.

Ja powtarzam swój apel i swój sposób myślenia - emocjonalne, na obiegowych opiniach oparte, często, jak widać z załączonych dokumentów - także na błędnych, bądź zmyślonych danych - wystąpienia polityków i komentatorów z całą pewnością nie przysłużą się szpitalowi. Nie stanowią żadnej wartości dodanej. Przeciwnie - sieją niepotrzebny zamęt i niepokój, a ich motywacja jest jednoznacznie polityczna.

Inna sprawa ze choćby po ilości komentarzy i na tym blogu - i na stronie IWW widać jak na dłoni, że temat dla wielu osób jest ważny, budzący zainteresowanie - i to jest jasna przesłanka do tego żeby dyrektor szpitala - pani Lasa - oraz pewnie starosta Jacek Jończyk, na jednej z najbliższych sesji możliwie szeroko i wyczerpująco zaprezentowali wszystkim stan spraw w samym szpitalu oraz wokół niego. W radzie powiatu reprezentowane są chyba wszystkie aktywne środowiska - pogońcie swoich radnych do roboty, ot i wszystko.

środa, 7 maja 2014

Kto chce zarżnąć szpital

czyli prawda o zarobkach i strajkach, której nie przeczytacie nigdzie indziej.

Powiem tak - dokumenty które za moment zaprezentuję, są rzecz jasna doskonałym materiałem do publicystycznej analizy, politycznej oceny i bóg raczy wiedzieć co jeszcze. Nie ukrywam że i mnie świerzbił język - właściwie w głowie mam już cały, kilkustronicowy tekst na ten temat. Po namyśle - postanowiłem jednak inaczej  - po prostu Wam je oddaję - do samodzielnej oceny. Rozważcie we własnych głowach i według własnej wiedzy -  czy i na ile oczekiwania różnych grup zawodowych w wadowickim szpitalu są uzasadnione. To ważne - bo wtedy i tylko wtedy gdy dokonacie takiej oceny - będziecie mogli z pełną odpowiedzialnością ocenić co bądź kto naszej wadowickiej lecznicy pomaga a kto robi absolutnie wszystko żeby trafił ją szlag.

P.S Zwłaszcza domorosłym mędrkom, z wielkim zacietrzewieniem wypowiadającym się po różnych forach i portalach - polecam.

Tak wygląda stosunek kosztów płacowych do kosztów ogólnych działalności szpitala:
 Takie są w szpitalu zarobki.
 Taka padła propozycja podwyżek dla pielęgniarek.
Tak wyglądają wynagrodzenia na tle województwa i kraju.

Perełkę prawdziwą zostawiam na koniec - przedstawiciele ZZ propozycję podwyżek dla pielęgniarek odrzucili - w zamian ich szef, lekarz - chirurg przedstawił nowe żądanie - nie wiem czy się wcześniej formaldehydu opił ale powiedział że Związki chcą uwaga - połowy rocznego kontraktu szpitala na wynagrodzenia dla lekarzy. Ot, przyjemniaczek - chce dostać ponad 200% podwyżki -  ponad 20.000 złotych miesięcznie. 

Co prezentuje poniższa tabela:
To tyle - a Was wszystkich proszę - zanim ponownie dacie się wkręcić w rozdmuchiwane do czerwoności , zwłaszcza przez portal Wadowice24, ale przecież nie wyłącznie, dyskusje, miejcie w pamięci, miejcie przed oczami kwoty z poszczególnych tabelek tej prezentacji. Która w całości dostępna jest w wewnętrznej sieci szpitala - Intranet. Dostępnej, niestety tylko dla jego pracowników ;)

poniedziałek, 5 maja 2014

Klinowski, Ślepowron oraz sprawa BDI

czyli raz jeszcze o ściemie Gdaki.

Wiecie- patrzę właśnie na dokument pt. Wielowarstwowa koncepcja z decyzją środowiskową budowy połączenia drogowego pomiędzy DK nr 28 i DK nr 79 Zator, Spytkowice, Alwernia, Węzeł Rudno-Wola Filipowska -  dokument wrzucę w całości, natychmiast gdy się zbudzi taki jeden i przerobi mi go do odpowiedniego formatu:) :)

Oto i on:



 Dowiedziałem się o tym przez przypadek - po prostu przyjacielowi, który wraz z rodziną mieszka na tamtych terenach i wraz z tą rodziną cieszy się wsią sielską, anielską, prawie przez ogródek tą drogę mają zbudować. No szczęście nie pojęte ...:/

 Ale - z naszego, lokalnego punktu widzenia moją uwagę przykuło coś innego. Kumpel powiększył fragment Gdakowej mapy na własny użytek - spójrzcie - tak to ma wyglądać :

W czym więc rzecz? Ano w tym że w każdym wariancie nowa droga jest projektowana przez obszar Natura 2000. 

Generalna , ta sama która od samego początku zdecydowała, iż w przypadku BDI przebieg musi absolutnie omijać Naturę - o czym pisałem i dokumenty prezentowałem tutaj - bez oporów przeryje siedliska i gniazda Ślepowronów w okolicach Zatora. Wiem, wiem - zaraz pojawia się znawcy i będą opowiadać o braku alternatywnych przebiegów. Bla, bla, bla - dla mnie to jest kolejny dowód na to że GDKiA od początku pogrywała w tej sprawie i tyle. A Mateusz Klinowski, tak właśnie opisując działania Gdaki, nie mylił się ani trochę.



czwartek, 1 maja 2014

Ewie rozsypuje się domek z kart

czyli ostateczny upadek dworu.

Godowy taniec i umizgi Kotarby w dramatyczny sposób, jednym ruchem zniweczył Marcin Płaszczyca.

 W, ze szlachetnej stali zakutym łbie, urodziło się to co zawsze - poustawiać pionki na miesiące przed wyborami w taki sposób, żeby nic nie było w stanie naruszyć status quo. Tak więc było zapewne "wiesz, Jacek, rozumiesz, ty nas, my was i jakoś to będzie fajnie, razem wyrzezamy komuchów a potem się podzielimy." Zakuty nie połapał się rzecz jasna, że już nic nie jest tak, jak było kiedyś. Że ktoś już dawno poprzestawiał zwrotnice - co prawda na jego oczach, ale jak widać przy całkowitym braku zrozumienia tego co i dlaczego się dzieje.

Wydarzyły się dwie rzeczy w ostatniej kadencji, na którymi magistrackie kompletnie nie miały kontroli. Po pierwsze zdarzył się Mateusz Klinowski. Jego pojawienie się w RM to był początek końca zakutego łba. Staszek stracił instynkt - stracił także kontrolę. Co w jego przypadku oznacza katastrofę. A sam Mateusz w pierwszych dwóch latach kadencji zrobił potężną robotę. Już nic nie jest tak samo - kamery na posiedzeniach RM, opozycyjne projekty uchwał, demonstracje, zmasowana krytyka w publikatorach poza jakimkolwiek wpływem UM - słowem - masakra.

W międzyczasie zdarzyła się rzecz druga. Jacek Jończyk się zdarzył. Nie niepokojony przez nikogo rósł sobie spokojnie na Batorego. Nie zapalczywy, poukładany, dogadujący się z ludźmi - coraz mocniej stojący na własnych nogach. Pobudował co miał pobudować - mimo różnych prób lądowisko oddał, szpital opóźnień ani przekroczeń budżetu nie ma - zrobił chłop robotę bez wpadek. To i urósł.

Zakuty myślał że i z urośniętym się poukłada - a tu bach! Płaszczyca zaminował przedpole, odpalił pociski - aż chciałbym zobaczyć minę Kotarby po przeczytaniu tekstu o Marcie Królik :D W każdym razie ilość połączeń telefonicznych tego dnia przekroczyła pewnie przeciętne wyniki o kilkaset procent :)

Sytuacja polityczna w mieście powoli się klaruje - coraz wyraźniej widać, co najprawdopodobniej wydarzy się jesienią.

 Filipiak, Jończyk, Klinowski - najpewniej taki będziemy mieli wybór. A ja Wam powiem że realistycznie oceniając sytuację - pamiętając w jakim miejscu byliśmy jeszcze cztery lata temu - to jest sukces-na spadkobiercę hodowany był przecież Krzysio Salachna, niestety - przytrafiła się mu choroba więc i te plany Ewy trafił szlag.

 Tak więc to jest, będzie - wreszcie realny wybór. W każdym razie nikomu nie powinno zabraknąć motywacji żeby pójść w listopadzie i zdecydować o przyszłości miasta. Tym razem rzeczywiście, realnie możemy wpłynąć na bieg spraw. Właściwie - już wpłynęliśmy - jesienią każdy postawi własną kropkę nad i.