piątek, 31 sierpnia 2012

Coitus interruptus

Stosunek przerywany.

Właśnie przyszło mi do głowy że to najlepsze określenie relacji pomiędzy lokalnymi środowiskami opozycyjnymi:)

Więc właściwie  - nie jest tak źle.
Dzieci się z tego zdarzają, więc i nam coś się może w końcu urodzi.

czwartek, 30 sierpnia 2012

Ciekawostka z Wadowice24

czyli dziadunio na cenzurowanym.

Prawie dobę musiałem czekać i mailowo interweniować w redakcji wymienionego portalu żeby ukazał się komentarz pod artykułem rzekomo traktującym o szkodliwości marihuany używanej przez dzieciaki a w rzeczy samej będącym kolejnym kopniakiem wymierzonym przez "walczącego piórem" asystenta Burmistrz Wadowic radnemu Klinowskiemu.

Co ciekawe i dlaczego w ogóle o tym wspominam tym razem - nie było w moich słowach ani grama polityki, ze już o wulgaryzmach czy innych, nieregulaminowych stwierdzeniach czy sformułowaniach nie wspomnę. Mówię tym razem - bo to nie pierwszy mój post który przepadł w otchłani magistrackiego serwera.

Modnym ostatnio w internetowym obiegu "słowem kluczem" stał się po prostu mój nick.
Płaszczycowe serwery widzą "dziadunio",  robią gwałtowne prrrr, i stają dęba w miejscu :D:D:D

Tutaj treść komentarza który prawie dobę, ale za to nie byle jak, bo w języku angielskim "czekał na akceptację moderatora":)

"Mówienie o obniżaniu IQ jest jak mówienie o obniżaniu solescencji.
Nie wiecie co to solescencja? :)
A ja nie wiem co to IQ. :)

Ciekawi to naukowcy którzy badają zachowanie się czegoś czego nie potrafią zdefiniować.

No i pytanie dla gorliwców - gdybyście mieli wybór - waszemu dzieciakowi(bratu, siostrze) obniży się IQ albo odsiedzi dwa lata - co byście dla niego(niej) wybrali?"


Tyle o redaktorze Płaszczycy - tymczasem chcę zwrócić Waszą uwagę na dwie sprawy bieżące, związane z tekstem który komentowałem. Po pierwsze, pomijając mój osobisty stosunek do aktywności Mateusza w sprawie zielska, nigdy i nigdzie nie spotkałem się z opinią Klinowskiego że mogą, powinny używać jej dzieci.

I co znacznie istotniejsze - pod tym samym tekstem, po raz kolejny został w sposób haniebny spotwarzony pan Bolesław Kot.
Za co kanalia podpisująca sie medyceusz, mam nadzieje że solidnie zapłaci.


Dosłownie przed chwilą dostałem mail z wyjaśnieniami od red Płaszczycy, który przytaczam w całości:

Witam,

W tej chwili wśród komentarzy zablokowanych lub oczekujących na decyzję moderatora nie ma żadnej treści wpisanej przez "kaledonia"

Jest natomiast w systemie komentarz :


Mówienie o obniżaniu IQ jest jak mówienie o obniżaniu solescencji. Nie wiecie co to solescencja? :) A ja nie wiem co to IQ. :) Ciekawi to naukowcy którzy badają zachowanie się czegoś czego nie potrafią zdefiniowa...
INFO: Name: dziadunio | Email: kaledonia@onet.pl | URL: | Date: 2012-08-29 22:04:07 |

Nie został on zablokowany. Istnieje pod wskazanym artykułem, ale faktem jest, że pojawił się z opóźnieniem.

Szczerze wyjaśniam.

Komunikat, jaki pojawił się Panu w momencie dodawania treści spowodowany był tym, że 29.08 między godziną 20.53, a 22.34 pod linkiem do wspomnianego artykułu nieznana nam osoba, albo po prostu robot, posługując się nickami Alik nie kot1, Alik nie kot 3, Thor3,Thor89, dziadunio2, dziadunio3, dziadunio1 itd. wykorzystując SPAM próbowała dodawać treści łamiące regulamin, a głównie treści rasistowskie. Stąd też czasowa, prewencyjna blokada wspomnianych kombinacji nicków dopóki nie poradziliśmy sobie ze skryptem spamującym.

Nie ma to oczywiście nic wspólnego z Panem jako użytkownikiem Internetu.
Za utrudnienie przepraszam.

Marcin Płaszczyca

wtorek, 28 sierpnia 2012

Czekając na Godota

ciąg dalszy.




Końcowa scena w sztuce S. Becketta jako żywo przypomina mi dwóch lokalnych polityków PO.
Estragon i Vladimir w tej scenie to wypisz wymaluj radni Odrozek i Janas. Idziemy - mówi pierwszy. No to chodźmy - potwierdza drugi. Po czym zostają na swoim torfowisku. Ani drgną.


Godot nie nadejdzie. On nie istnieje, panowie. Wasze "knucie" to mrzonki.
Więc jeśli pomiędzy słowa macie także ochotę i zamiar upchnąć kilka czynów - ruszcie tyłki. Torfowisko rozmięka, robi się coraz bardziej bagniste. Ruszcie się albo pomachamy wam z brzegu,  mówiąc good night, and good luck.

środa, 22 sierpnia 2012

Do łagru - dobrze. Na stos - jeszcze lepiej!

czyli wahadło się wychyliło. 

Rosyjskie działaczki z Pussy Riot przegięły. Nie w treści, tylko w formie swojego protestu.

Przegięły w dokładnie takim samym stopniu jak popaprańcy buczący na Cmentarzu Powązkowskim.
Przegięły identycznie jak kilkanaście lat temu Kazimierz Świtoń na oświęcimskim żwirowisku.
Przegięły jak "obrońcy Krzyża" pod Pałacem Prezydenckim.
Przegięły i nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

Niektórzy prawicowi publicyści i politycy w Polsce natomiast zwariowali. Co do tego wątpliwości mam jeszcze mniej. Wychwalanie moskiewskiego sądu który do łagrów wysyła dwudziestokilkuletnie matki za działania stricte polityczne to jakieś apogeum opętańczego, chocholego tańca, który usypia sumienie, rozum, poczucie miary. Który usypia człowieczeństwo.
Robienie z moskiewskiego sędziego, a w rzeczy samej z towarzysza Putina, jakiegoś współczesnego Torquemady, nie da się opisać w słowach które mieszczą się w słowniku ludzi kulturalnych. Których mimo wszystko bym użył - gdybym uprzednio nie założył ze zdrowy psychicznie człowiek nie byłby w stanie opowiadać podobnych rzeczy.

Kilka zaledwie tygodni temu, redaktor Lis, pokłócony z redaktorem Hołownią raczył wyrazić pogląd że w sprawach światopoglądowych nie można być pośrodku. Że istnieje tylko "my" albo "oni". A środek należy zaminować.
Cóż - Ziemkiewicz, Terlikowski, Libicki są podobnego zdania, czemu dali dowód piejąc peany na cześć wyroku.
Cieszą się z łagrów.
Jeszcze bardziej cieszyli by się zapewne z rozpalonego stosu.

Pomyleńcy z obydwóch stron wznoszonych barykad świetnie się bawią. Jedni popluwają na Krzyż, drudzy próbują krzyżować.
Czym się to skończy?
To zależy jak bardzo damy sobie wmówić takim Lisom ze kto pośrodku ten cipa.
Zależy od tego czy damy sobie wmówić że używanie rozumu jest czymś niestosownym.

P.S A krewkim dziewczętom z Pussy Riot nie zaszkodziło by zapewne gdyby kilkadziesiąt godzin przepracowały społecznie w jakimś moskiewskim hospicjum. Takie miejsca skutecznie studzą rozpalone głowy.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Czy jest coś co chciałbyś powiedzieć bogu?

Zapytał mnie ktoś kilka lat temu.

Jasne, odpowiedziałem -  ciągle mu to mówię -  wszystko ci się w tej odwiecznej łepetynie poprzestawiało.  Gra w ciuciubabkę polega na tym że jeden ma zasłonięte oczy a cała reszta ubaw, a nie odwrotnie  :)


Z rozumieniem nauki jest jak z giełdowymi akcjami

albo są przeszacowane albo niedoszacowane - ale prawie nigdy nie odzwierciedlają rzeczywistej wartości.

Niewielu spotkałem w życiu ludzi którzy naprawdę żyli nauką. Żyli nią, rozumieli, znali jej piękno, jej ekonomię, jej metody i.... ograniczenia.



Podczas gdy po jednej stronie mamy taki obraz - cytuje za Onetem i Wyborczą: Tylko co drugi Polak wie, że pierwsi ludzie nie żyli w epoce dinozaurów. Ponad 1/2 wierzy, że atomy są mniejsze od elektronów i że zwykłe pomidory nie mają genów, a mają je tylko te modyfikowane genetycznie (GMO). 1/4 nie zna żadnego uczonego światowej sławy – donosi "Gazeta Wyborcza".
Tak wynika z sondażu przeprowadzonego dla hiszpańskiej fundacji BBVA w 10 krajach Europy i w USA, wraz z Hiszpanią i Włochami jesteśmy w ogonie Starego Kontynentu pod względem poziomu wiedzy naukowej. W badaniu sprawdzono wiedzę ponad 16 tys. losowo wybranych osób z całego świata, którym zadano te same 22 pytania. Jak się okazuje, wynik Polaków jest fatalny.

Przykłady? Aż 60 proc. ankietowanych jest zdania, że Słońce emituje światło tylko jednej barwy - białej, a lasery emitują dźwięk. Aż 2/3 Polaków nie wie, że antybiotyki nie zabijają wirusów, a blisko połowa jest zdania, że dinozaury były współczesne ludziom.


Okazuje się też, że tylko w Polsce i w USA jest więcej osób skłaniających się do tego, że to Bóg stworzył człowieka - mniej więcej takiego, jak wygląda on dziś - niż sądzących, że to sprawka ewolucji. "



- z drugiej strony mamy ludzi oddających bałwochwalczą, religijną nieomal cześć wszystkiemu, co da się( a czasami nawet temu co się nie da) opisać etykietą "naukowości"

Klucz do poprawnego rozumienia, poprawnej wyceny wartości nauki jest, mimo że nietrudny, zazwyczaj też, z jakiegoś powodu, niedostępny. Bądź nieużywany:)

Prosty przykład - w języku codziennym używamy pojęcia "logiczne" jako zamiennika słowa "prawdziwe". Mówimy "przecież to logiczne" chcąc przekazać komunikat "to oczywiste, to prawda"
Czy słusznie? Czy rzeczywiście wszystko co logiczne koniecznie musi być prawdziwe?
A czy można wypowiedzieć logiczne kłamstwo? :)
Właśnie. Poprawność logiczna nie jest gwarantem prawdziwości.

Analogicznie - większość z nas przywykła do identyfikowania czegoś co naukowe z prawdziwością.
Mówiąc o czymś "naukowe" "naukowo dowiedzione" nasz komunikat brzmi zazwyczaj - 'nie budzące wątpliwości, ostatecznie udowodnione, pewne i prawdziwe".
I znowu -czy słusznie? Hmm - w pewnym, minimalnym, zakresie, być może tak.

Otóż dwa ostatnie określenia dają się utrzymać - ale wyłącznie tu i teraz. W momencie opublikowania wyników prac badawczych.
Dwa pierwsze - w ogóle się nie mieszczą w kategorii pojęć naukowych. Inaczej - nauka w ogóle nie zna czegoś takiego jak "ostateczny dowód" I zawsze ma wątpliwości.
I własnie dlatego "pewne" i "prawdziwe" są twierdzenia naukowe tylko do momentu weryfikacji przez kolejnych naukowców. Którzy wraz z rozwojem wiedzy odbierają pewność poprzednim twierdzeniom - nie odbierając im naukowości.

Nauka, wiedza naukowa to proces, nie stan. I to dość szczególny proces - z jednej strony ma charakter kumulatywny - z drugiej - selektywny.
Prościej - część wiedzy zbiera, większość odrzuca - i nigdy się nie zatrzymuje.

Skupiłem się, nie na oczywistym, wobec przytoczonej ankiety, chłostaniu ignorantów dlatego że w wielu przypadkach wydają mi się mniej szkodliwi niż ajatollahowie nauki, którzy mając o niej bardzo ograniczone pojecie - próbują walić nią w rozmówców jak cepem.








piątek, 17 sierpnia 2012

Przystąpię do Partii Racja.

zaraz po tym jak upadnę na łeb:)

Osobistym pokłosiem artykułu o aktywności lokalnej opozycji było dla mnie zainteresowanie, czym tak naprawdę jest twór Racja Polskiej Lewicy - której wadowickim strukturom szefuje najaktywniejszy polityczny bloger - Edward Wyroba.

 Zaraz na wstępie chcę zaznaczyć że ten tekst jest wyłącznie o Partii, nie zajmuję się kreśleniem sylwetki pana Edwarda. O którym tylko jedno zdanie - w miarę regularnie czytując teksty publikowane na jego blogu - co do ich treści zgadzam się być może w 30 procentach - i prawie zawsze moje oburzenie, a czasami nawet obrzydzenie, budzi forma.

Do rzeczy więc - gdy już pomyślałem ze chce się dowiedzieć ki diabeł ta Racja - wylądowałem na ich stronie internetowej i ignorując jakieś tam opisy partyjnych "dożynek"  otworzyłem zakładkę "Program"

Wypowiedzcie na głos słowo "program" i zaraz potem słowo "pogrom". Prawda ze podobnie brzmią?:)

Słowo które najlepiej opisuje zawieszone na stronie Partii Racja "Główne tezy programu" to właśnie POGROM. Dokonany na intelekcie i zdrowym rozsądku.

Ideologiczny, ekonomiczny i polityczny miszmasz którego głównej myśli, głównego kierunku w jakim chcieliby prowadzić sprawy państwa członkowie tej partii wychwycić nie sposób.
Prócz charakterystycznego i silnie wyakcentowanego wezwania do odcięcia Kościoła od jego spraw - i odrobiny kosmetyki ustrojowej - bełkot.

Bo jeżeli jakaś partia w swych głównych programowych tezach mieści taki zapis"... poseł musi mieć wysoki poziom intelektualny" to co ja mam myśleć? Kandydaci będą przedstawiać zaświadczenie z poradni psychologicznych o posiadanym przez siebie IQ? A może Państwowa Komisja Wyborcza zatrudni specjalistów od badania poziomu Inteligencji Emocjonalnej?

A jeśli mieszczą tam także coś takiego - "zapobieganie wczesnemu odchodzeniu z rynku pracy na emeryturę, stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego kobiet poprzez zwiększenie finansowego zainteresowania przedłużaniem stażu pracy" - to już chyba ja sam powinienem udać się do jakieś poradni? W ząb nie mogę pojąć jak się zwiększa "finansowe zainteresowanie"  - kobiety będą pracowały w prywatnych zakładach ale pensję będzie im wypłacało państwo?

A na omastę także to - "Sektor usług publicznych powinien być państwowy – nienastawiony na zysk."
No i kolejna zagwozdka - taka, nie nastawiona na zysk firma energetyczna - to z czego ona będzie odbudowywała, rozbudowywała i remontowała swoją infrastrukturę? No tak, z podatków, prosta sprawa:)
A jak będzie konkurowała z przedsiębiorstwami prywatnymi? Nie będzie - prywatne sie weźmie i się znacjonalizuje:D
Bo że swoim pracownikom będzie płaciła w kilowatogodzinach to oczywista.

Na  koniec  - konkurs - konia z rzędem temu, kto wyjaśni co oznacza takie oto zdanie,  cytowane oczywiście z omawianego Programu - "progresywne, nie liniowe,  podatki od dochodów osób prawnych, fizycznych i VAT"

Bylejakość prezentowana przez partie na co dzień, w bieżących działaniach politycznych, także legislacyjnych, już dawno przestała dziwić.
Ale bylejakość zaprezentowana na wizytówce, bylejakość wyeksponowana i niczym nie przesłonięta - to w polskiej polityce rzeczywiście - nowa jakość.

Być może jest w tym coś frapującego - jakiś nihilizm który może pociągać.
Co do mnie -  deklaruje ponownie - przystąpię do Partii Racja - zaraz po tym jak  doznam jakichś poważnych uszkodzeń centralnego układu nerwowego. 


czwartek, 16 sierpnia 2012

Głęboko się kłaniam

czyli chcąc - nie chcąc odrobinę o sobie

Artykuł o lokalnych blogerach tutaj :http://www.wadowiceonline.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1896:wadowickapolitykawsieci&catid=60:polityka&Itemid=32
skłonił mnie pierwszego podsumowania mojej na tym polu aktywności.

Którą wyraziłem tam w taki sposób:
"Pomyślałem ze to jest dobre miejsce i dobry moment żeby powiedzieć coś o swoim blogu.

Otóż byłby on bez porównania uboższy gdyby nie komentarze Czytelników. Coraz częściej jest tak że tekst staje się tylko pretekstem do arcyciekawych dyskusji.
Za co dziękuję - Zmiennikowi, Obywatelowi Wadowic, Miłośnikowi Magistratu i innym, być może mniej regularnym ale równie cennym komentatorom.

A pozostałych, obecnych i przyszłych Czytelników proszę - jeżeli będziecie się zastanawiali czy poświecić swój czas na czytanie mojego tekstu czy komentarzy które go rozwijają - bez wahania odpuście sobie tekst: )"

Więc i tutaj -  jeszcze raz - dzięki! 
Trudno by mi pewnie było walić w dzwon, gdybym nie wiedział ze jego dźwięk jest komuś do czegoś przydatny:)

piątek, 10 sierpnia 2012

Pomnożyć Klinowskiego

czyli szanse kandydatów dwóch.

Z podobnym nastawianiem, jak na swoim portalu 37 letni wizerunkowy bankrut - chłodno i bez emocji oceniam że kolejnych wyborów Ewa Filipiak nie wygra w pierwszej turze. Wszystko wskazuje na to że nie ma na to szans.

Ale to przecież nie załatwia sprawy. Żeby odesłać obecną Burmistrz wraz z wszystkimi zwierzakami na zieloną trawkę trzeba dopilnować żeby nie wygrała także w drugiej.
Pisałem już o tym, chociaż może niezupełnie wprost- dzisiaj jest dobry czas żeby powiedzieć o tym jasno.

Mateusz Klinowski nie powinien być jedynym kandydatem opozycji na stanowisko burmistrza w najbliższych wyborach. Pomimo wszystkich jego zalet i wszystkich zasług dla lokalnej samorządności, może się bowiem okazać ze jego światopoglądowe deklaracje i polityczne powiązania nie mieszczą się w ramach możliwości tolerowania nowości przez, konserwatywnych w dużej mierze, wadowiczan.
Mówiąc wprost - bardzo trudno przewidzieć jak zareagują mając do wyboru zachowanie status quo z jego "papieskim" emploi  lub "lewaka".

Właśnie po to, żeby tą wątpliwość rozstrzygnąć, bardzo sensownym wydaje mi się wyłonienie spośród działaczy bądź aktywnych sympatyków opozycji  drugiego kandydata. Człowieka rozpoznawalnego w Wadowicach, z osobistym i zawodowym doświadczeniem pozwalającym sprawnie poprowadzić sprawy gminy, a przy tym w powszechnym odbiorze mniej kontrowersyjnego niż dr Mateusz Klinowski.

Oczywiście - wysiłek organizacyjny trzeba będzie podwoić - stworzyć dwa komitety wyborcze - niemniej wydaje się, biorąc pod uwagę wszystkie możliwe wyborcze scenariusze ze tak właśnie można zwielokrotnić szanse na wygranie naszego miasta.

Prawie na pewno któryś z kandydatów opozycji wejdzie do drugiej tury - przegranemu pozostanie tylko poprosić swoich wyborców o mobilizację i poparcie dla pozostającego w stawce kandydata opozycji.

Ryzyko rozdrobnienia głosów w sposób który dałby dotychczasowej burmistrz wygraną w pierwszej turze oczywiście istnieje - ale wydaje się radykalnie mniejsze niż przegrana samotnie startującego Mateusza z powodów o których pisałem.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Wieśniak nie na żarty

czyli daj kurze grzędę. 

Ludzie urodzeni i wychowani w mieście, prócz oczywistego życiowego handicapu, mają także jedna, zasadniczą ułomność. No dobrze - może nie ułomność, ale z całą pewnością odmienność w sposobie patrzenia na świat. Umykają nam zmiany, które ludzie na wsi widzą jak na dłoni. O jakich zmianach mowa? Ano - bogacimy się. Pracujemy coraz mniej, w coraz bardziej komfortowych warunkach, wypoczywamy więcej i przyjemniej. Żyjemy wygodniej. Wszyscy.

Tylko ze o ile postęp ten w rodzinach mieszczańskich odbywał się liniowo - z pokolenia na pokolenie stale ale nieomal niezauważalnie - na wsiach odbył się skokowo.
  I stąd dzisiejsi wiejscy dziadkowie, a już z pewnością pradziadkowie oczy przecierają ze zdumienia patrząc na poziom i sposób życia swoich następców. I nic dziwnego ze przecierają - sposób i ilość pracy, jaką oni w swoim czasie musieli wykonać, żeby utrzymać siebie i rodziny, pewnie by zabiła a w najlepszym razie wysłała na długi pobyt w szpitalu dzisiejsze pokolenie. Ale nie to jest najistotniejsze - nie ciężka praca - tylko jej efekty. Otóż ludzie o których mówię, dzisiaj ponad osiemdziesięcioletni, mimo że harowali w sposób dla nas już niewyobrażalny - wcale się nie bogacili.  Albo inaczej - bogacili się powoli,  dziesiątki lat trwało nim poziom życia rodziny znacząco się poprawiał.

Dlatego, prócz zdziwienia, towarzyszy im uczucie, które dla tego tekstu jest kluczowe - towarzyszy im nieufność. Pamiętają swoich dziadków, rodziców, znają historię własnego życia - i bazując na tym doświadczeniu, zwyczajnie nie mogą pojąć ze można żyć łatwo i łatwo się dorabiać.

O tą nieufność właśnie ubożsi jesteśmy my - mieszkańcy miast. Nie mając jej wyrytej w pokoleniowej, prawie genetycznej pamięci, nie mamy skąd brać tej nieufności - więc przeciwnie - ufamy, ba, uważamy za oczywiste, ze powinniśmy być coraz bogatsi, najlepiej coraz mniejszym nakładem pracy. Mam nawet wrażenie ze dla powiększającej się grupy - najlepiej w ogóle bez pracy.

To ta nieufność stanowiącą znakomitą przeciwwagę dla naszej zachłanności  powinna nas bronić i ostrzegać przed ładowaniem się z zamkniętymi oczami w przedsięwzięcia typu osławiony dzisiaj Amber Gold.

To, nieograniczona nieufnością, chciwość, każe nam, wbrew zdrowemu rozsądkowi, ba, ignorując instynkt samozachowawczy, angażować własne pieniądze w przeróżnej maści fundusze inwestycyjne, gdzie gołowąsy, nastolatki nieomal, maklerzy, dilerzy, brokerzy i inne cudaki, próbują podtrzymywać mit Midasa, co udaję im się w takim stopniu ze wystarcza na absurdalnie wysokie apanaże dla nich samych - jeszcze wyższe dla właścicieli podwórka  - i oskrabiny dla setek tysięcy tych, którzy własnymi pieniędzmi puszczają cały ten cyrk w ruch. A i to do czasu gdy natura się nie zbuntuje i nie zechce przypomnieć domorosłym Midasom ze złoto to się wykopuje z ziemi, opłacając wydobycie cholernym bólem w krzyżu - a nie domalowując zera w komputerze.

I wreszcie, chyba najpoważniejszy w skutkach efekt braku nieufności. Polityczny.
Otóż wbrew wszystkiemu co racjonalne, wbrew osobistym obserwacjom, wbrew całkiem czasami prostym obliczeniom, wciąż mamy tendencje wybierać na swoich przedstawicieli politycznych świętych Mikołajów. Wybierać tych którzy najbardziej obiecają że dzięki nim będziemy posiadali więcej.
Skuteczniej zapewnią że dzięki nim więcej zarobimy, ewentualnie że mniej nam zabiorą.

Chęć posiadania jest więc  podstawowym kryterium naszego uczestnictwa w wyborach politycznych. Więcej -myślę  ze także jednym z głównych powodów nie uczestnictwa - a to dla tych, którzy nie wierzą że politycy mogą czegokolwiek im przysporzyć.

 Paradoksalnie nie glosujący są chyba nawet lepszym przykładem naszych rzeczywistych motywacji do uczestnictwa w sprawach publicznych - nie wierząc że politycy mogą znacząco wpłynąć na ich stan posiadania, nie znajdują żadnych innych powodów żeby wybierać swoich reprezentantów we władzach. Ich brak nieufności realizuje się po prostu na innym poziomie.

Jasne, boje się coraz ostrzej szczerzącego zębiska kryzysu, oczywiście ze tak. Czytając ekonomiczną publicystykę najsłynniejszych specjalistów naszych czasów, nie sposób bez niepokoju myśleć o najbliższej przyszłości.

 Ale kryzys kiedyś się skończy, a ja na dalszym planie dostrzegam cień szansy że jednym z jego efektów  może być uzupełnienie, tak powszechnego dzisiaj, deficytu nieufności. Cień szansy na to że obok klucza "więcej mieć" pojawią sie także inne wartości, decydujące o naszych życiowych oraz, czym jestem żywotnie zainteresowany - politycznych wyborach.

Zmitologizowany, zsakralizowany nieomal rozwój gospodarczy, przyrost skrótowcami opisywanych wskaźników nie musi i nie może trwać wiecznie.
Zrozumiałem to przeprowadzając się na wieś.
Tak, tak - wieśniak ze mnie - nie na żarty.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Lepszy od Hołowni

czyli postscriptum do tekstu o księżym seksie


Doszedł Szymon Hołownia do identycznych wniosków jak dziadunio.
Z tym ze ja byłem szybszy, no i  dla procentów bardziej hojny - jemu wyszło ze będzie przeszło sto - mnie ze już jest - i to 150, a być może nawet 200% :)

http://natemat.pl/25961,magia-liczb

środa, 1 sierpnia 2012

Kogo wreszcie bzyka ksiądz

czyli o lisiej wiarygodności.
Króciutko.

Gdyby zebrać wszystkie opublikowane w ostatnich latach "naukowe" statystyki dotyczące seksualnej aktywności księży,ci aktywni zsumowali by się do 150% może nawet 200%.

Ewentualnie mają bardzo nietypowe upodobania.
Bądź brzytwy się chwytają.

Bo ogromna część z nich to pedofile, duży odsetek to geje, a wg redaktora Lisa 60% ma "babę":)
Tak na oko pewnie z 15% księży to pedofile, prawdopodobnie przeszło połowa to geje - no i te lisowe 60% - z "babą" A ze różnych seksualnych preferencji, wynaturzeń czy zboczeń jest o wiele więcej - w niczym nie przesadzam - spośród wszystkich księży w Polsce, sumując rózne statystyki, jakieś 200% aktywnie uprawia seks :D


Nie wiem co na taki miszmasz Lew Starowicz, ale tak po amatorsku i po męsku - pozazdrościć wigoru.

A Tomaszowi Lisowi zdrowego rozsądku - z każdym procentem odszczepieńców, przestępców, zboczeńców czy mniejszej rangi grzeszników wyszukanym pośród księży  będzie go potrzebował coraz więcej.
Nie on jeden zresztą.