czwartek, 5 listopada 2015

Pani poseł Ewa Filipiak

czyli płachtą na byka.

Nie pomogły zaklęcia na fejsiku, nie pomogły szmaty nad drogą z wizerunkiem bez dresu, na nic się zdały strachy na Lachy.
Ewa posłem, słanką, została.

Polityczne Wadowice szepczą po kątach. Większość przyjęła wybór Ewy spokojnie, jako rzecz dającą się z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć już w dniu, gdy została ogłoszona lista PiS - inni woleliby chyba diabła zjeść, niż Ewę w poselskich ławach zobaczyć. Boją się. Konkretnie dwie grupy ludzi w mieście mają autentyczny problem z takim rozwojem wypadków. Wiecie o kim mówię?

No Klin, to oczywiste - w wyobraźni słyszę Waszą chóralną odpowiedź. To też - ale o nim za moment. Otóż chyba najbardziej boją się dzisiejszej pozycji Ewy Filipiak ludzie z jej byłego otoczenia. Ci którzy jeszcze rok temu łasili się do niej, żyli z niej, i usłużnie szefową nazywali. A którzy niemal natychmiast po przegranych wyborach odwrócili się od niej niemal wszyscy, albo wprost ją zdradzając i podejmując współpracę z Klinowskim, albo w inny, mniej spektakularny sposób okazując nielojalność a pewnie i niewdzięczność w wielu wypadkach. Aż kusi mnie w tym miejscu żeby wymienić kilka nazwisk - bo to wzorcowy przykład na to, czym tak naprawdę jest polityka - i jaka jest kondycja moralna i taka po prostu ludzka, osób z nią związanych - ale mniejsza. Sądzę że sam fakt że dokładnie tak właśnie było - że wczorajsi pochlebcy i sprzymierzeńcy okazali się być jutrzejszymi Judaszami dla Ewy, jest wystarczająco wymowny.

Chcieliście o Klinowskim, no dobrze. Co wybór byłej burmistrz Wadowic oznacza dla burmistrza obecnego? Nic. Ewentualnie bardzo niewiele. A jednocześnie wszystko -bo na tym wyborze zbuduje Klin całą swoją kadencję.

Zanim wyjaśnię, popatrzcie na to, przyjrzyjcie się uważnie:
 Tak tak - Staszek w Warszawie. Dzień wręczenia zaświadczenia o wyborze posłom.
Foto Marcin Guzik

Kotarba chce Wadowic.

Kotarba to postać tragiczna. Z jednej strony polityczny bankrut, człowiek którego żadne gremium, żadne towarzystwo, ani żadna partia w swoim otoczeniu widzieć nie chce - z drugiej znów - najwierniejszy żołnierz Ewy. Do bólu lojalny, zawsze gotów za nią i dla niej walczyć. Słowem - fedain.

Kotarba wypełnia także i inną, być może nawet nie uświadamianą sobie rolę - jest wymarzonym przeciwnikiem dla Klinowskiego -groteskowy, nieporadny, zupełnie niedzisiejszy Staszek - czyż można sobie wyobrazić lepszy powód żeby Klinowski miał pewność że w pojedynku z nim zawsze będzie górą?

Więc co zrobi niegłupi przecież Mateusz? Ano upewni się że w opinii publicznej taki właśnie będzie obraz - że o miasto walczą wyłącznie oni. Obecny burmistrz nic innego od początku kadencji nie opowiada, w warstwie politycznej, miastu, jak tylko o tym, co też to Poprzedniczka zrobiła i w związku z czym on już nie może. Dzisiaj, kiedy Kotarba po roku poniewierki odżywa, stawiam dolary przeciwko orzechom że lejtmotywem do samego końca kadencji oraz w kolejnych wyborach będzie straszenie przez Klinowskiego powrotem pary Filipiak-Kotarba do miasta.

Jaka jest prawda? Czy Ewa rzeczywiście zechce za trzy lata zrzec się poselskiego mandatu i stoczyć bój o miasto? No bez żartów. Jestem głęboko przekonany że Ewa Filipiak burmistrzowanie Wadowicom ma poza sobą. Nie ma najmniejszych powodów żeby ponownie bić się o miasto. Ona już swoją bitwę w dużej mierze wygrała - bo tak sobie myślę, że biła się głównie o pamięć. O sposób w jaki będą o niej myśleć i jak ją zapamiętają ludzie. "Wybrana jako burmistrz w 1994, przez pięć kadencji pełniła swoją funkcję - a karierę polityczną zwieńczyła wyborem do polskiego Parlamentu" - jeżeli będzie jakiś biogram w encyklopediach, to tak właśnie będzie brzmiał - a o szczekaniu piesków słowa w nim nie będzie.

Jest ich trzech. Troje. Dwóch strasznie chce żeby w Wadowicach rozegrał się kolejny melodramat. Tyle że to nieważne. Ważne czego chce Ona. A tym czymś z całą pewnością nie jest obszczekiwanie się z jakimś tam Klinowskim. Już nie. Pociągnąć za ten czy ów sznurek, szepnąć słowo przyszłemu Wojewodzie - a tak - to możliwe a nawet bardzo prawdopodobne. Startować w samorządowych wyborach? No way! - bo i po co?


Za trzy lata prócz Mateusza Kinowskiego będą zapewne jacyś kandydaci na stanowisko burmistrza Wadowic. Może nawet kilku. Ale żaden z nich nie będzie się nazywał Filipiak.
No, chyba że z panny ;) :)












czwartek, 29 października 2015

Nie klękajcie przed Nauką

czyli rozczarowanie.

Z kronikarskiego obowiązku opisuję tematykę kolejnego spotkania w ramach Klubu Humianisty.

Tym razem trafił się temat wyjątkowo mi bliski - "Na tropie tajemnicy bytu". Esej o tym tytule popełniła leciwa pani fizyk - Stanisława Rufin - i na kanwie tej pozycji mieliśmy dyskutować. Musiałem wyjść - nie podyskutowałem, ale to co usłyszałem od, jak zwykle z ogromną kulturą słowa i mimo wszystko, ponadprzeciętną erudycją rozprawiającego, pana Janusza Ślesaka, coś bardzo mocno mi uświadomiło. Gdy ateizm staje się przedmiotem religijnej wiary, a nauka jednym czy też jedynym  jej bożkiem- to pole widzenia zawęża się równie skutecznie, jak w przypadku wszystkich innych wierzeń.

Tak autorka tekstu, jak i pan Ślesak popełnili ten sam błąd. Otóż wskazując na nieadekwatność w objaśnianiu natury świata, pojęć religijnych, próbowali przeciwstawiać je metodzie naukowej, czy też naukowej skuteczności w docieraniu do ostatecznego wyjaśnienia "tajemnicy bytu"

Szanowni Państwo - członkowie klubu humanistów - proszę łaskawie spojrzeć na to :



 To graficzne odwzorowanie pewnej matematycznej funkcji - przez matematyków nazywane Rogiem Gabriela. Zainteresowani z łatwością znajdą opis tej funkcji i jej właściwości - ja wprowadzam to pojęcie, bo doskonale ono obrazuje coś, o czym chcę Was uświadomić. Oto Róg Gabriela ma tę właściwość, iż gdyby przyszedł malarz, to kubełkiem farby o pojemności pi jednostek zdołałby Róg wypełnić - ale jednocześnie tejże farby nie wystarczyłoby żeby tą figurę wewnątrz pomalować!


Już widać do czego zmierzam? Otóż identycznie jest z nauką! Każde ludzkie odkrycie - a już w szczególności każde odkrycie w ramach, wspominanej na spotkaniu Klubu, fizyki kwantowej, nie przybliża nas do ostatecznych odpowiedzi - przeciwnie - multiplikuje tylko pytania. Możemy wlać do "rogu Gabriela" dowolną ilość ludzkiej wiedzy - to powiększy tylko obszar "nie pomalowany. Obszar niewiedzy.

Tak tak - w rzeczywistości dyskutowana wczoraj "tajemnica bytu" jest po prostu niepoznawalna, a ludzkość w pewnym wymiarze skazana na agnostycyzm.

A z tego wynika kolejna lekcja - szanować naukę, uprawiać naukę, poddawać się fascynacji nauką - tak. Absolutyzować  - czyniąc z nauki boski element poznania - nie. W gruncie rzeczy - w samej jej istocie, wszyscy jesteśmy nierozróżnialnie dalecy od wiedzy o 'tajemnicy bytu". I ci którzy klękają przed ołtarzem w kościele i ci którzy klękają przed ołtarzem Nauki.

 Ach tak - noumeny. Byty same w sobie. Pani profesor Rufin użyła kantowskiego pojęcia w sposób wyjątkowo nieszczęśliwy. Nietrafny. Kantowskie noumeny to świat rzeczy niepoznawalnych. To obszar naszej niewiedzy :)

Jeżeli cel jest nieskończenie odległy, to czyż szybciej do niego dotrą ci, którzy zrobili już pierwsze sto kroków? :) To właśnie chcę Wam przekazać. Chełpliwość nie jest własnością, właściwością Nauki. Jest nią raczej pokora i świadomość własnych ograniczeń.

P.S Uświadomiłem sobie że przynajmniej niektórych z Was może zaniepokoić takie stawianie sprawy i zapytacie- dobra, dobra dziadu, to skoro tak, to jakim cudem nauka w ogóle istnieje? Po diabła komuś zajmowanie się sprawami niemozliwymi? Cóż, nauka odniosła już tyle ciężkich knockdown'ów że po prostu stawia sobie skromniejsze cele. Odzwierciedleniem w świecie nauki rozwiązania "tajemnicy bytu" jest tzw. Teoria Wszystkiego. Mimo licznych prób nigdy nie powstała. Już nawet nikt nie próbuje.



piątek, 23 października 2015

Wadowicki samorząd zawsze niegospodarny

czyli jak Klinowski rodowe srebra sprzedał

Bledną wszystkie Kopry i domowe gospodynie w obliczu ostatniego wyczynu burmistrza Klinowskiego. A było tak. Gmina Wadowice była posiadaczem 65 arów działki "deweloperskiej" - tzn z przeznaczeniem pod zabudowę wielorodzinną - pod bloki najprościej mówiąc.

 Burmistrz Klinowski porozumiał się z Zarządem Spółdzielni Mieszkaniowej, po czym przeszedł do Rady Miejskiej, prosić, żeby mu radni pozwolili ten teren sprzedać. Argumenty padały takie że SM nie ma terenów, że Ewa Filipiak blokowała, że mieszkań w Wadowicach mało - wiec gdy miasto grunty sprzeda, to spółdzielnia tanie mieszkania pobuduje. Radni do sprawy początkowo podeszli z nieufnością, od Klinowskiego dodatkowych dokumentów zażądali, głosowanie przeniesiono na kolejną sesję - na której, rzeczywiście - Klin dostał co chciał - radni działkę pozwolili sprzedać.

Więc ogłosił super Wasz bohater po cichutku przetarg, bez żadnych w mediach ogłoszeń, bez wystawienia choćby tablic informujących przejezdnych - robiąc absolutne minimum wymagane przez prawo, jak się domyślam po to, by pies z kulawą nogą o przetargu nie wiedział i SM najlepiej w pojedynkę do przetargu stanęła.

Niestety - znaleźli się od burmistrza sprytniejsi. Już w trakcie trwania procedury przetargowej - jakiś tydzień po ogłoszeniu przez UM zamiaru sprzedaży w BIP, ad hock powstała zupełnie nowa spółka. Nie dość że powstała, to jeszcze dziwnym zbiegiem okoliczności jej kapitał założycielski opiewał na sumę, którą jak się później miało okazać, niemal dokładnie odpowiadała kwocie za jaką ten podmiot ziemię od Klinowskiego kupił.

Tak więc przetarg na najatrakcyjniejszą budowlaną ziemię jaką w ogóle posiadało miasto, odbył się przy udziale dwóch oferentów - Spółdzielni Mieszkaniowej oraz firmy Beskid Deweloper - zarejestrowanej bodaj 19 sierpnia 2015 roku. Dodatkowo, jak się dowiaduję, biorący udział w licytacji, przedstawiciele SM mieli zgodę swojego Zarządu na licytowanie maksymalnie do kwoty 700 tyś. Ta absurdalna sytuacja doprowadziła do tego, iż biznesmeni z Bielska dali 10 tys więcej i działkę wzięli.

Wzięli za ok 109 złotych za metr kwadratowy, podczas gdy ceny tego typu działek w miastach są kilku, a nierzadko kilkunastokrotnie wyższe. 

Po rozmowach z ludźmi zawodowo zajmującymi się obrotem nieruchomościami, z największą ostrożnością mogę powiedzieć że bez ręcznego sterowania, bez "genialnego planu" Klinowskiego o tym by sprzedać ziemię Spółdzielni, miasto mogło wziąć za tą nieruchomość kwotę dwukrotnie wyższą. Powtarzam - co najmniej dwa razy tyle. 

Innymi słowy - gdyby nie totalna ignorancja rynkowa burmistrza Klinowskiego, gdyby nie absurdalna w czasach, gdy developerzy zabijają się o atrakcyjne grunty zwłaszcza w świetnych lokalizacjach, obecność na przetargu dwóch tylko podmiotów, miasto mogło zarobić kilkaset tysięcy, coś w bliskich okolicach miliona złotych więcej. 

W wyniku działalności burmistrza Klinowskiego miasto sprzedało swoje "rodowe srebra"za grosze, obiecywanych tanich mieszkań Spółdzielnia nie wybuduje - a i dalszy los tej działki wcale nie jest pewny - być może po prostu spółka z Bielska sprzeda ją komuś z dużym zyskiem, dziękując Bogu że się w Wadowicach burmistrz-frajer trafił.

"Wadowicki samorząd zawsze niegospodarny" - szmata tej treści przyozdabiała swojego czasu balkon kamienicy pań Zofii i Anny Siłkowskich. Chyba jeszcze nigdy w przeszłości nie był tak aktualny jak dzisiaj - proponuję ją wyprać i rozwiesić ponownie.

Człowiek któremu powierzyliśmy miasto z jednej strony za głupie stoliki do szachów potrafi przepłacić przeszło 100% z jednej strony - oraz stracić krocie na wyprzedaży gminnej własności. Ten człowiek to dla Wadowic po prostu dramat.



czwartek, 1 października 2015

Co z tą religią?

czyli kolejne pogaduchy w TMZW.

"Ryty słowiańskie w religii i polityce"- Zbyszek Jurczak przestrzelił. Wymyślił temat niemożliwy. Więc celowaliśmy gdzieś obok i kilka ważnych stwierdzeń padło, mimo zapowiadającego katastrofę początkowo odczytanego, hmm czegoś.


W dwóch słowach dokąd dyskutanci doszli - żebym mógł pójść krok dalej. Oto wszyscy zgodnie twierdzili iż jednym z warunków koniecznych do zaistnienia religii(jakiejkolwiek) jest para emocji - fascynacja i przestrach. Fascynacja między innymi(czy przede wszystkim) doświadczaną regularnością otaczającego świata - oraz lęk przed tej regularności załamaniami.

W dalszej części dyskutanci skonstatowali fakt oraz przyczyny i skutki sublimacji religii politeistycznych w monoteizm, a ja wprowadziłem, mało znane pojęcie pseudomorfozy, w ujęciu religioznawczym.

Słowiańszczyzny nie doszukaliśmy się zbyt wiele, za to dyskutanci zaczęli się zastanawiać, czy w związku z rozwojem nauk szczegółowych, wciąż istnieją jakieś, towarzyszące ludzkości, a nie zaopiekowane przez tą naukę, lęki. Prościej- skoro wiemy na czym polega zaćmienie, skąd biorą się pioruny, itd, itp- słowem- przybyliśmy się tej podstawowej pary emocji, co do której na wstępie zgodziliśmy się, iż jest warunkiem sine qua non zaistnienia religii, to po pierwsze - czy wciąż istnieje jakiś powszechny lęk, nie poddający się naukowemu ogarnięciu czy to z samej swojej natury, czy też przez niedoskonałość nauki?

Odpowiedź "tak" jest w miarę bezpieczna - nie rujnuje bowiem początkowego założenia. Zasugerowałem taką odpowiedź - to nasza śmiertelność.

A jeżeli odpowiedź brzmi nie? To co w takim razie sprawia ze religie są, trwają i mają się zupełnie dobrze w czasach współczesnych? Przecież jeżeli się nie pomyliliśmy na początku, to rzecz powinna mieć się tak że wraz z eliminowaniem kolejnych obszarów niewiedzy, oddemonizowaniem kolejnych ludzkich lęków obszar religii powinien się proporcjonalnie kurczyć, aż do zera. Cóż - niczego takiego nie obserwujemy. Więc czy aby na pewno to para lęk i fascynacja tworzą fundament religijnych wierzeń? Albo czy wyłącznie ona?










poniedziałek, 28 września 2015

Uchodźcy w Wadowicach

czyli co z tym Klinowskim.


Także przecieraliście ze zdumienia oczy, czytając jak burmistrz  na wszystkie chrześcijańskie świętości się powoływał, bo on list z panią mer Paryża podpisał, a tu mu wadowiczanie figę pokazują?

Kluczem do zrozumienia wielu spraw, pozornie od siebie odległych, jest rzecz taka - Mateusz Klinowski nie lubi Wadowic. On Wadowicami gardzi. Może nie jako miejscem, miastem - ale z całą pewnością jako społecznością, atmosferą, codziennością tutaj. Wadowice także nigdy nie były jego celem politycznym. Były i są podnóżkiem. Trampoliną może. W każdym razie czymś, co ma mu posłużyć do tego, by wyżej się wspiąć.  

Z tego wynika rzecz kolejna - MK nie ma pomysłu na miasto - ma za to pomysł na siebie. A konkretnie - kilka pomysłów. "Primary target" to polityka krajowa. Ale nie jakieś tam pospoliteposłowanie, nie, nie, nie. Klika dni temu tak pisałem na jednym z lokalnych portali internetowych: " Oto lewica jest w dramatycznej potrzebie. Miller stary jak Troja, cała reszta też leśne dziady albo w rozsypce- nasz wizjoner ma plan- za kilka lat, wespół w zespół z Biedroniem, będzie chciał przewodzić SLD, Nowej Lewicy, czy tam innej międzynarodówce . W to celuje w mojej ocenie burmistrz Wasz, po to dba żeby media w żadnym wypadku o nim nie zapominały. Uchodźcy po tylko kolejna odskocznia, kolejny stopień żeby na nim but położyć i wyżej się wdrapać.

"Biedroń Wadowic" w moim przekonaniu taki ma właśnie plan - wypełnienie dzisiejszej dziury po lewej stronie sceny politycznej i przynajmniej współliderowanie jakiemuś lewackiemu nowotworowi. Z Biedroniem, Doleckim, Sieniawską i kilkoma innymi. A tak - Janusz Palikot - on chyba wciąż ma pieniądze, więc się z całą pewnością przyda - polityka na pewnym etapie kosztuje a Jan i Zofia w Warszawie oddziałów nie posiadają.

To jest powód dla którego Wadowice jeszcze niejeden raz będą te oczy przecierać - a ogólnopolskie media huczeć. Marketing polityczny zmienia co prawda metody i narzędzia - ale podstawowe prawa są stare jak demokracja - a jedno z nich brzmi - "niech piszą co chcą, byle nazwiska nie przekręcali".Pisał ostatnio Klinowski o "nazwiskopośle" - zapomniał tylko dodać, że tak naprawdę wszyscy politycy są "nazwiskofunkcjami". Nie ma niczego bardziej niszczącego dla marzeń o politykierstwie, niż bycie no-name'm - i, analogicznie - nic bardziej nie buduje nazwiska niż tabloidy.

Polityka krajowa to plan maksimum - ale oczywiście jest też i plan B - a jakże. Jeżeli zabraknie dziesięciotysięcznych podwyżek, uchodźców, Światowych Dni Młodzieży i czego tam jeszcze żeby skutecznie się wbić w system partyjny, wymyślił sobie nasz superbohater taki układ - Ja burmistrz - Koper starosta. Weźmiemy cały powiat!   

Od dawna zresztą elementy tego planu próbują chłopaki realizować - między innymi dlatego były członek PiS, radny powiatowy Paweł Koper, próbował wejść do ...Polskiego Stronnictwa Ludowego. Tak tak - nie dość ze kombatant, to w dodatku w sukmanie chłop pełną gębą :D

Tak czy owak - czy Wadowice zechcą nadal być windą dla pary Klinowski-Koper? Czy facet który aż nogami przebiera żeby stąd odejść, byle oczywiście wyżej - jest odpowiednią osobą by żyć z tym miastem i dla tego miasta? Odpowiedź jest chyba oczywista.

Póki co sprawy idą w doskonałym kierunku - a Klinowskiego w Sejmie ponoć już znają, tylko wciąż nazwisko z Kalinowskim mylą - ale to zapewne wina nierzetelnych mediów oraz Płaszczycy i Gładysza, że knują. I te tam - kłody rzucają :D :D :D



czwartek, 27 sierpnia 2015

Ciekawe spotkanie w TMZW

czyli co z tym racjonalizmem.

Towarzystwo Miłośników Ziemi Wadowickiej zainaugurowało wczoraj, cykliczne w zamierzeniach wydarzenie - coś na kształt klubu dyskusyjnego. Rzecz anonsowano jako spotkanie dla tych, którym rozum nie przeszkadza - a że mnie samemu życie upływa na próbach się z nim(Rozumem) zaprzyjaźnienia - poszedłem z ciekawością.


Był wstępniak prezesa Jurczaka, była z ogromną kulturą i w stylu który bardzo lubię, wygłoszona hmm, pogadanka, mini-wykład, wprowadzenie - okraszone smacznymi cytatami z jezuity De Mello, prowadzona przez pana Ślesaka.  Była i z początku cokolwiek niemrawa, ale z perspektywami na dobrą kontynuację, dyskusja.

Dosyć szybko zorientowałem się że wszyscy chyba, bez wyjątku uczestnicy mają raczej jednolitą propozycję, czemu przyznać palmę, czy to "czucie i wiara" czyli też 'szkiełko i oko" mocniej do nich przemawia. Zorientowałem się i postanowiłem cokolwiek tą pewnością zachwiać, no taki jestem cholera, przekorny :)

Postawiłem taki oto problem przed uczestnikami: Hekatomba w Syrii, plus ekspansja ISIS, plus inne odłamy wojującego Islamu - jak choćby niewymieniony w dyskusji Boko Haram) powodują nie bezpodstawny lęk europejczyków. Powstają ruchawki typu 'Stop islamizacji Europy".

Co więcej - "stara Europa" ma już od lat wewnątrz własnych granic całe enklawy nieintegrujących, nie asymilujących się z resztą społeczeństw wyznawców Mahometa. Przykłady z Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Francji pokazują że działające legalnie, w sercu europejskich krajów szkoły koraniczne bywają wylęgarnią zamachowców-samobójców, a religia jaka jest tam wpajana młodym, nie jest, bynajmniej, islamem pokoju.
Słowem - jest znacząca i powiększająca się część tych islamistów, którzy w życie na różną skalę i z różnym póki co, powodzeniem, próbują rzucić świat na kolana przed Allahem.

No i wreszcie pytanie - skoro "stop islamizacji Europy" - to kto jest to w stanie zrobić? Czy mędrcy ze szkiełkiem i okiem? Intelektualiści w akademickich dyskusjach? "Neutralne światopoglądowo" państwo? Czy też raczej może na pewnym poziomie naprawdę skuteczny opór może postawić to ta, tak skądinąd wyszydzana,  część społeczeństw, dla których 'czucie i wiara" wciąż na codzień jest motorem silniejszym niż cokolwiek innego?

Tutaj zawieszam ten temat - nawet nie cytując prób odpowiedzi, które wczoraj padły - kto wie, może ktoś z Was sam będzie się chciał poboksować z zagadnieniem?

A tak - zapytany wczoraj, obiecałem że będę częstszym gościem tych pogaduszek - panowie mają co prawda, trochę dla mnie(młodego :D :D :D) uciążliwą manierę "wspominkowania", ale co tam - w końcu "narząd nie używany zanika, a używany rozwija się i doskonali" - i tą, wyniesioną z lekcji genetyki zasadą, choćby ze strachu, należy się kierować, prawda? ;)





środa, 26 sierpnia 2015

Who is who w lokalnej polityce

czyli rozdwojenie jaźni burmistrza Klinowskiego.

Na początek słowo wprost do skarbniczki Gminy, Bożeny Flasz.

Pani Bożeno - ten tekst nie jest o Pani. Politycznie nigdy nie było mi z Panią po drodze, była Pani w końcu jednym z najpotężniejszych filarów poprzedniej ekipy. Merytorycznie natomiast - nigdy nie formułowałem żadnych poważnych zarzutów stosunku do Pani pracy - być może dlatego że ja wiem na czym polega robota głównego księgowego. Formułował je za to, pośrednio nadal je głosi,  Pani dzisiejszy zwierzchnik - i to najcięższego kalibru - i o tym chcę dzisiaj opowiedzieć.


Archiwum strony Klinowskiego - tag Bożena Flasz - wygląda tak :


Kilkanaście tekstów, a w nich oskarżenia wprost bądź pośrednio tego rodzaju:

 " Nazywajmy zatem złodziei i ich działania po imieniu."

" Skarbnik Gminy, Bożena Flasz (również radna powiatowa i członkini różnych gremiów lokalnych – rad nadzorczych, partii politycznych, stowarzyszeń) ogłosiła sukces. Burmistrz wykonała budżet na 100%! W przyszłym roku oczekujemy wykonania na 105%! Przypominało to jako żywo deklaracje, które komunistyczna władza wygłaszała co rok chwaląc postępy socjalistycznej gospodarki. Kraj się sypał, ale normy i założenia wykonywano zawsze.

Kilkanaście teksów a w każdym z nich Bożena Flasz przedstawiana i opisywana w sposób jak najgorszy.


Dzisiaj ta sama Bożena Flasz dostaje od Klinowskiego serduszka.


Ale to wciąż nie o to chodzi.

Po co więc ten tekst? Ano już wyjaśniam. Oto gdy Mateusz Klinowski sam sobie dawał fuchę w radzie nadzorczej  Eko, to wyrzucał z tej rady właśnie Bożenę Flasz, motywując to tym, iż w Eko dochodziło do ogromnych nieprawidłowości, właśnie pod okiem m.in Bożeny Flasz. Klinowski żadnych kompetencji, prócz formalnych(doktorat) by nadzorować spółkę, nie posiada - no ale skoro Bożena wówczas była be, to na śmietnik poszedł sam. Mam więc propozycję taką - skoro dzisiaj skarbniczka Bożena Flasz ma już  serduszka, to być może celowe byłoby przywrócenie jej, w końcu osoby w przeciwieństwie do burmistrza po pierwsze, doświadczonej, a po drugie, ważniejsze - mającej wiedzę o ekonomii, finansach, etc - czyli wyposażonej w narzędzia rzeczywiście potrzebne w nadzorze nad spółką?

W końcu burmistrz nie dla pieniędzy różne funkcje sprawuje, prawda?


Mam także i szerszą refleksję - taką zasadniczej natury. W głowę zachodzę, jak to jest możliwe, w jakim intelektualnym i moralnym rozkroku trzeba stanąć, żeby jak burmistrz Klinowski - na każdym dosłownie kroku, zarzucać poprzedniej władzy wszystko co najgorsze, a jednocześnie serduszkami honorować i pod niebiosa wychwalać, skarbnika Gminy, bez którego wiedzy, zgody i podpisu, niemal żadna operacja finansowa w gminie nie mogła dojść do skutku?

Chociaż, właściwie wcale nie zachodzę - ja to po prostu wiem - Klinowski to człowiek wyzuty z moralności, sumienia i pozbawiony tej przyzwoitości, która karze ludziom mówić prawdę. Ten facet manipuluje faktami i ludźmi tak, bo osiągnąć swoje polityczne cele i każda metoda by te cele osiągnąć, jest dla niego dobra.


Jako ciekawostkę - w tym samym tekście Klinowskiego na stronie IWW, w której nawołuje by nazywać m.in panią Bożenę Flasz złodziejem, dziękuje Klinowski blogerom, za pracę jaką włożyliśmy w temat prywatyzacji EKO. Tym samym blogerom, którzy dzisiaj nie dostają już serduszek - dostają za to coraz to potężniejszą dawkę nienawiści, pomówień, kłamstw, etc.

No tak to już w życiu bywa - i nawet niespecjalnie się Klinowskiemu dziwię, w końcu to polityk, jakich tysiące ssie publicznego cyca - dziwię się natomiast ludziom, jakieś ich części, że tak bezrefleksyjnie łykają brednie, którymi Klinowski ich już nawet nie karmi, on ich nimi napycha.


Fuj, nie łykajcie tej brei, jest niestrawna.

piątek, 21 sierpnia 2015

Skandal pod patronatem Klinowskiego

czyli co dalej z Wadowicką Izbą Gospodarczą.

Rozlało się mleko. Dopieszczany na wszelkie sposoby przez Mateusza Klinowskiego projekt trzeszczy w posadach. A że posadowiony był na finansowej i politycznej patronce burmistrza, w mieście prócz hałasu, roznosi się także niepoczciwy wielce zapaszek. Oto szefowa WIG okazała się być właścicielką obiektów budowlanych, konkretnie kilkuset metrów kwadratowych powierzchni magazynowych. co do których Państwowy Inspektor Nadzoru Budowlanego orzekł, iż są samowolą budowlaną.

Miasto przeciera oczy ze zdumienia - ale jakże to, osoba która tak blisko powiązana jest z burmistrzem Klinowskim, łamie prawo? W dodatku na taką skalę? Ludzie pytają - to ile gmina straciła pieniędzy na podatku od nieruchomości? Czy zdoła je kiedykolwiek odzyskać? Dlaczego o całej sprawie milczy sam Klinowski? Co u diaska dzieje się z jego zapleczem politycznym, gdzie jest IWW, gdzie siostry Siłkowskie, gdzie kombatant Koper?

Ja sam tak komentowałem lokalną aferę w mediach " Oczekiwania wobec burmistrza Klinowskiego są proste- publiczne oświadczenie jaką kwotę podatku od nieruchomości musiałaby zapłacić gminie Wadowice jego koleżanka i sponsorka, gdyby hale były legalne, oraz jak szybko jego koledzy, prawnicy, pracujący w UM Wadowice będący jednocześnie członkami Izby Gospodarczej, wystąpią o zwołanie walnego zgromadzenia członków izby i odwołanie pani prezes. Wstyd panie Klinowski. Upadek."

Tak sobie to trwało przez dni kilkanaście aż wczoraj, w jednym z lokalnych mediów sama zainteresowana skomentowała rzecz całą. Skomentowała i.... stało się jeszcze straszniej. Oto wywiadu udzieliła pani prezes w tym samym medium, w którym jeszcze kilka tygodni wcześniej radośnie ogłaszała że ona jako przedsiębiorca, czuła potrzebę, że ją jako przedsiębiorcę do innej Izby zaproszono, i że teraz właśnie są tej jej przedsiębiorczości owoce, w postaci WIG. W tym samym medium, temu samemu dziennikarzowi wczoraj pani Zofia Filek jednak stanowczo oświadczyła że to wszystko nieprawda jest, że ona żadnym przedsiębiorcą nie jest, nie była w przeszłości i w ogóle to mąż.

Jak boga kocham - jeden tekst od drugiego dzieli kilka tygodni tygodni - a sami popatrzcie -





Dość tych żartów! Pani prezes - wobec pani mam proste oczekiwanie - albo oświadczy Pani publicznie że nie wiedziała Pani o tym iż firma zarejestrowana na Pani męża posadowiła te zakwestionowane przez Nadzór budowle na Państwa działkach, a Pani osobiście nie czerpała żadnych korzyści z faktu ich istnienia, albo proszę zachować się dojrzale i zrezygnować z funkcji prezesa WIG. Jeżeli rzecz działa się za Pani wiedzą i akceptacją to po prostu - straciła Pani moralne kompetencje żeby liderować lokalnemu biznesowi - czy też tej jego części skupionej w Izbie.


Mam także wniosek do członków Sądu Honorowego, ciała statutowego Wadowickiej Izby Gospodarczej - w szczególności do Leona Jamrożka - w szczególności do pana Leona, bo jest jedyną osobiście znaną mi osobą w tym ciele - tak więc Leonie i Wy, Szanowni Państwo : Zbigniew Bylica, Aleksandra Kolibska, Krzysztof Walczak, Marcin Małecki - prawdopodobnie nigdy więcej Wasza aktywność w łonie WIG nie będzie tak potrzebna, jak potrzebna jest dzisiaj - sprawdźcie jakie w tej sytuacji możliwości daje Wam Statut Izby - no i na litość boską, działajcie! Sprawa pani prezes rzutuje co prawda w publicznym odbiorze głównie na burmistrza Klinowskiego - ale w następnej kolejności właśnie na Was, na całą Izbę i wszystkich jej członków.

O ile pamiętam, Statut WIG stanowi że Izba jest zrzeszeniem przedsiębiorców oraz ludzi wykonujących wolne zawody. Dzisiejsze oświadczenie prezes Filek natomiast - no cóż - skoro nie jest, jak twierdzi dzisiaj, przedsiębiorcą, nie wykonuje także wolnego zawodu, to jakim cudem w ogóle jest członkiem WIG?

A na koniec - wiecie, ja wycofuję swoje oczekiwania w stosunku do burmistrza Klinowskiego. Już nie chcę żeby policzył jakie pieniądze wpłynęłyby do miejskiej kasy gdyby hale p.Filek były opodatkowane tak, jak prawo to przewiduje. Ja po prostu nie mam już żadnych oczekiwań w stosunku do tego człowieka.



wtorek, 11 sierpnia 2015

W dzień gorącego lata

czyli pół żartem pół serio.

Na spotkanie z mieszkańcami burmistrz Klinowski przyszedł dobrze przygotowany. O dziwo - znacznie lepiej niż do swojego wykładu w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku. A może nie o dziwo - może po prostu lepiej mu idzie to, czym żyje i na czym rzeczywiście się zna? W każdym razie - propaganda cud, miód - no ślicznie było. Można nawet powiedzieć ze wzorcowo - albo raczej - wg wzorca - swoją opowieść sprzedać, o sprawach niewygodnych milczeć bądź nałgać, do głosu nie dopuścić - ekipa Klina odrobiła lekcję. Jeżeli ośmieliłbym się coś doradzać to  - no oszczędźcie biednej pani Oliwi Brzeźniak tego latania z mikrofonem - po prostu za przykładem prezesa Kaczyńskiego i ludzi jego - przyjmujcie pytania wyłącznie na piśmie - wówczas i selekcja pewniejsza i pewność że nikt niczego do trzymanego przed ustami nagłośnienia chlapnąć nie zdoła.


Ach tak - no i wbijcie sobie w głowy, w serca i w kulturę niechęć do zwrotu "witam". "Witam" oznacza że ustawiacie się w relacji nadrzędności. Witam jest aroganckie i mocno nie na miejscu, zwłaszcza gdy mówi się do ludzi w znakomitej większości o pokolenie bądź dwa od siebie starszych.



Tyle mojej autorskiej relacji z burmistrzowskiej imprezy - a teraz zgłoszenie. Otóż zgłaszam się jako uczestnik, prelegent, wykładowca, zgłaszam się do dowolnego zagospodarowania przez wiceburmistrz Ewę Całus i burmistrza Klinowskiego w ich imprezie pt. HejtSTOP - akcja przeciwdziałania przejawom nienawiści w przestrzeni publicznej.   

Już dzisiaj, z biegu, mogę wygłosić godzinny wykład pt. "Strona internetowa IWW autorstwa Mateusza Klinowskiego, jako kolebka wadowickiego hejtu. Eskalacja anonimowej nienawiści, kłamstw, lejnia pomyj. Wadowicka szczujnia IWW jako archetyp zjawiska"  

A gdy wynotuje sobie przykłady mogę mówić dwie godziny.
Tak więc zgłaszam się i grosza nie wezmę.


Ach tak - tłumaczę podtytuł - żartem jest rada by naśladować Kaczyńskiego. Do HejtSTOP zgłaszam się zupełnie poważnie.

niedziela, 19 lipca 2015

Jak prezes Filek z wiceprezesem Koprem po Wadovianę idą

czyli tak wiele musiało się zmienić, żeby wszystko zostało po staremu.

"Szanowni Państwo –przez lata obserwowałem szeptaną w gabinetach władzy, knutą gdzieś pomiędzy własnymi zausznikami, metodę uprawiania polityki. Moją misją jest raz na zawsze zmienić ten stan rzeczy. Chcę autentycznego otwarcia samorządu dla mieszkańców – zamiast zakulisowych rozgrywek." -  tak opisywałem swoje polityczne Credo na wyborczej ulotce. Taka też jest moja motywacja, by wciąż jeszcze uchylać dla Was drzwi, które politycy najchętniej trzymaliby zabite na głucho.


Za czasów Ewy o prawdziwe informacje, co i dlaczego dzieje się w lokalnej polityce, było trudno. Trudno też  było w ogóle o jakiekolwiek informacje - no taki styl.
Dzisiaj za sprawą hipertrofii internetów Klinowskiego, miasto jest wręcz informacjami zalewane. Tych prawdziwych nadal ze świecą szukać. Styl jeszcze gorszy.

Przykład - a uprzejmie proszę:

Płacze "best burmistrz ever" że członkowie LGD Wadoviana, w tym kilkoro radnych, nie przyszli na walne zebranie stowarzyszenia. Całą serię nazwisk podaje, jako winnych wstydu przed "partnerami z Andrychowa", że się nie udało. Co wierniejsi klikacze post zalajkowali, pytań żadnych nie mieli - znaczy burmistrz liderem transparentności jest i basta. 

Ale o co chodzi, aż ciśnie się na usta? Dlaczego w ogóle coś się dzieje wokół LGD? Co burmistrz Żak z burmistrzem Klinowskim uknuli, że "wstyd"?  Dlaczego "partnerów z Andrychowa" nie było na pierwszym terminie Walnego? Dlaczego Kinowski w ogóle nie wspomniał, że był jakiś inny termin? 

Oto od miesięcy toczy się podskórna gra o LGD. A właściwie o dostęp do tych kilku milionów złotówek, dystrybuowanych przez nią. Gorączkowo liczone są "szable" w Wadovianie, ad hoc delegowani przez burmistrza jego ludzie - tak tak - na czele z naszymi dobrymi znajomymi - radnym Koprem i biznesmenką Filek - tak, by na Walnym Zebraniu można było wybrać nowy zarząd, generalnie - by przejąć Lokalną Grupę Działania. Ciekawostek przy tym jest cała masa - oto wśród delegowanych przez dzisiejszego burmistrza żołnierzy, są .....radni Wspólnego Domu. Zresztą - ruiny WD i gry wokół Rady Miejskiej opiszę przy innej okazji. 

Tak czy owak - jak widzicie 'burmistrz wasz" to prozaiczny człowiek jest, Ot najzwyklejszy w świecie politykier, jakich tysiące po gminach i powiatach kraju - wziąć co swoje, ludziom nałgać, opozycję stłamsić - oby nam się! 

P.S - żeby nie było wątpliwości - LGD Wadoviana w wydaniu Drogiej Ewy to także była parodia stowarzyszenia - śmierdziało tam polityką na kilometr, a skład osobowy wołał o pomstę do nieba. Tyle że dzisiejsze "rozbijanie układów" przez Klinowskiego polega na tym że..... wszystkie karty zgłoszeń nowych członków LGD wypisuje starannie, odręcznym pismem, jedna osoba. Ponoć prawniczka Klinowskiego - pani Czyżowicz. Więc co to ma być - demokracja w działaniu czy nominaci w natarciu? 

"Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją" - sądzę że takiej treści szmata mogłaby spokojnie zawisnąć w miejsce poprzedniej, na budynku wadowickiego magistratu. Żadnych zmian w sposobie uprawiania tzw. "polityki" nie będzie. Naszyzm będzie.  




środa, 15 lipca 2015

Zablokuj Edka!

Czyli no chyba Was pogięło

Było tak - Staszek, Płaszczyca a może i sama Ewa w okresie referendum wymyślili, że wszyscy, cała ówczesna opozycja, koniecznie musimy aktywnie w nim uczestniczyć. Wiedzieli doskonale że referendum z kretesem przegra, a ich następnym krokiem miało być wrzucenie nas wszystkich do jednego wora, ubranie w łatki pieniaczy, obciążenie odpowiedzialnością za koszty, stworzenie maksymalnej publicznej na nas presji tak, żebyśmy już więcej głów w mieście nie podnosili. W rzeczy samej ludzie Ewy Filipiak mnie różnymi kanałami i na różne sposoby, wprost namawiali żebym koniecznie wziął udział w referendum.
I nawet gdy plan się nie powiódł, blogerzy z referendum nic wspólnego nie mieli - to nadal próbowali zrealizować swój pomysł - tutaj, na tym blogu przyłaził Staszek i twierdził że oczywiście że Gładysz też powinien oddać pieniądze za referendum.
Rzecz cała mogła im się nawet w jakimś stopniu udać, gdyby nie natknęli się na najboleśniejszą z możliwych kontr - po prostu zabiliśmy ich śmiechem(pamiętacie słynne "piniądze za las"). Od tamtego momentu już nikt więcej tej sztuczki nie próbował - plan nie wypalił.



Minęło kilka lat - i dzisiaj jak na dłoni widać jakim pilnym uczniem swoich politycznych stwórców, był Mateusz Klinowski. Dzisiaj robi absolutnie wszystko, by wszystkim krytycznym, opozycyjnym w stosunku do swoich poczynań głosom, przyprawić jedną "gębę". Otóż wymyślił sobie Klinowski, że gdy skutecznie uda mu się opowiedzieć miastu że wszyscy jesteśmy Wyrobami, to skutecznie odstręczy ludzi od  - bo ja wiem zresztą od czego? - od jakiejkolwiek zdroworozsądkowej oceny słabizny prezentowanej przez burmistrza? Tak więc już od czasu jesiennych wyborów, trwa sobie radosna twórczość Klina - od czasu wyborów łże jak bura suka o moich, naszych rzekomych powiązaniach - ba - o liderowaniu Edka Wyroby tym z nas, którzy się na programową mizerię i propagandową obfitość Mateusza Klinowskiego nabrać nie dali.

Rzecz cała początkowo wywoływała u mnie tylko uśmiech politowania, aż do niedawna, gdy.... - no coraz częściej dostaję sugestie, ba - polecenia wręcz, od wspólnych znajomych Klinowskiego i moich - "zablokuj Edka". Nie idź pod rękę z Wyrobą. Więc i uśmiech politowania u mnie zmienił się w....donośny śmiech :D Ano tak już mam, że gdy mi Mateusz Klinowski udowodnił że da się, że można, wcisnąć ludziom najrzadsze g, ten, no - najtańszy kit - a oni i tak łykną, to się śmieję do rozpuku. Sam z siebie - że wyznawców nie doceniłem. Ale śmieję się także i z tego że ci ludzie rzeczywiście wierzą, że będę im udowadniał iż nie jestem wielbłądem. Że się ugnę i zablokuję Edwarda Wyrobę dla przyjemności ich i ich burmistrza. Kompletnie mnie drodzy nie znacie - ale gdybyście z uwagą czytali to co piszę - znaleźlibyście u mnie i takie zdania na temat reakcji na kłamstwa Klinowskiego:  -

Ja myślę że w takich przypadkach prawda obroni się sama, bądź nie obroni się wcale. Nie da się dyskutować z kimś, kto z kłamstw zrobił metodę uprawiania polityki. Dla takiego człowieka "tak, tak, nie nie, nic nie znaczy.


Tak więc bez żartów proszę - ja nie wiem czy bycie kojarzonym z Edkiem Wyrobą rzeczywiście działa tak jak marzy o tym Klin - ja sam, odkąd zajmuję się lokalnymi sprawami, w niektórych sprawach się z nim zgadzam, w innych kompletnie nie - ale zawsze działam, piszę, zawsze myślę samodzielnie. Nigdy niczego z Edkiem nie ustalałem, nigdy na nic się z nim nie umawiałem - ale też za chińskiego boga nie zamierzam w żaden sposób "odcinać się", "blokować" czy czego tam jeszcze ode mnie oczekujecie. Najzwyczajniej w świecie - Edward Wyroba jest w mieście i Marcin Gładysz jest w mieście. Dwa odrębne byty. Czasami mówiące to samo, czasami wręcz odwrotnie, zawsze we własny sposób i zawsze  na własną rękę.

Basta.

sobota, 11 lipca 2015

Do Policji wniosek. Oraz Rady Miejskiej w Wadowicach

w ramach nieistniejącego ale możliwego budżetu obywatelskiego.

Jesienią wybory krajowe. Przez miasto przewalają się ciemne, ołowiane chmury politycznych knowań. Partie układają listy, partyjne żołnierzyki przebierają nóżkami - nowe idzie a stare kombinuje jak się wybronić. Największe pytania powoli znajdują swoje odpowiedzi - kto na biorących miejscach w PiS? Czy w naszym okręgu wybierzemy premiera rządu? Jaka obsada PO, kto u Kukiza? - dzisiaj wszystko to już właściwie wiemy.

Cały ten polityczny tygiel ma też swój lokalny wymiar. Dlaczego i z kim burmistrz Klinowski w Czarnym Groniu się spotyka? Co w końcu z tą Ewą Filipiak?

Szczerze - znam większość odpowiedzi i bokiem mi to wszystko wychodzi.

Więc mając nadzieję że w wadowickim magistracie chociaż urzędnicy, na czele z Bożeną Flasz jeszcze rzeczywiście pracują i tworzą zręby przyszłorocznego budżetu, już dzisiaj proponuję miastu pomysł - od wielu, wielu lat funkcjonują na terenie kraju ludzie i odpowiednio przygotowane miejsca, służące podnoszeniu kwalifikacji kierowców. Ilość zdarzeń drogowych, w tym śmiertelnych wypadków nie pozostawia chyba złudzeń - inwestycja w 100% zasadna, sensowna i potrzebna - zbudujmy, za ostatnim wzorem z Krakowa, tor motocyklowo-samochodowy. Prócz szkoleń, byłoby to miejsce gdzie w bezpiecznych, kontrolowanych warunkach, mogliby wszyscy fani szybkiej jazdy wyszaleć się do woli - zamiast robić to na obwodnicy, czy w innych, stwarzających zagrożenie, miejscach.

Tak opisują sam tor i jego funkcje branżowe wydawnictwa: 

Projekt zakłada budowę toru wraz z placem manewrowym dedykowanego motocyklistom oraz kierowcom samochodów chcącym podnosić swoje umiejętności jazdy w bezpiecznych warunkach oraz służący jako miejsce spotkań i wydarzeń o charakterze motoryzacyjnym. Obiekt służący przede wszystkim osobom posiadającym prawo jazdy i wykorzystywany na szkolenie nie będącym obowiązkiem wynikającym z przepisów. Miejsce powinno również służyć krakowskim szkołom i uczelniom do testowania rozwiązań prototypowych w zakresie motoryzacji.

Długość toru wyniesie około 800 metrów, ze średnią szerokością ośmiu metrów. Planowany jest również plac manewrowy


Rola Rady Miejskiej i burmistrza jest oczywista, a dlaczego wspominam iż pomysł ten dedykuję także powiatowej Policji? Ano z prostego powodu - z jednej strony to właśnie Policja powinna być szczególnie zainteresowana doszkalaniem kierowców z jednej strony i prewencją jeżeli chodzi o nielegalne "rajdy" na ulicach - z drugiej zaś strony ma aż nadto powodów do wdzięczności dla lokalnej społeczności - było, nie było dostała ogromne wsparcie od gminy przy budowie nowego budynku komendy - więc wyobrażam sobie że policjanci-instruktorzy jazdy sytuacyjnej - czy to z KPP Wadowice, czy - o ile u nas takich nie ma - z Krakowa, mogliby nieodpłatnie szkolić i prowadzić zajęcia na tym obiekcie.

Beata Szydło najpewniej nie będzie startowała z naszego okręgu, Ewa Filipiak nie chce być parlamentarzystką, Klinowski na Czarnym Groniu spotyka się z burmistrzem Żakiem i biznesmenem Rusinkiem - no - skoro już to wszystko wiecie, to przestańcie może podniecać się politykierstwem, i pomyślcie czy pomysł który proponuję nie jest wart zastanowienia i realizacji.

P.S - ciekawostka taka, dotycząca mnie osobiście - pamiętacie mój tekst o "trzeciej drodze"? Jedna z najciekawszych opinii która w związku z tym do mnie dotarła, jest autorstwa.... Stanisława Kotarby. Otóż tani Staszek twierdzi tak - "Co trzecia droga - to ten chuj Gładysz chce wszystkich wydymać i sam kandydować na burmistrza" :D :D :D




środa, 24 czerwca 2015

Co z tym miastem?

czyli czy Wadowice mają szansę na trzecią drogę?

Żeby ten Klinowski był po prostu głupi, bez pomysłu i niedoświadczony. Wówczas spokojnie można by poczekać rok, dwa - nużby się czegoś nauczył, nużby sam wpadł na jakiś pomysł na miasto, lub chociaż posłuchał tych którzy te pomysły mają. Warunek jest jeden - musiałyby być powody żeby wierzyć, że jest uczciwy. Niestety - sprawa finansowania kampanii oraz afera z odszkodowaniem dla radnego Kopra i podręcznikowym konfliktem interesów wokół tych pieniędzy, pozbawia złudzeń nawet ślepców.

Nie wierzę w Ewę Filipiak 2.0 Nie wierzę że wracając do miasta, nie wróci jednocześnie do popełniania starych błędów. Nie wierzę że wraz z powrotem Drogiej Ewy, nie wróciłby także tani Staszek. Nie wierzę że ktokolwiek z jej środowiska wychodzi myślą dalej, niż polityczna zemsta, niż powrót "naszego".

Jednocześnie od dawna zdaję sobie sprawę iż to właśnie Ewa może najbardziej skorzystać na mojej, na naszej niezgodzie na "naszyzm" Klinowskiego i przynajmniej części jego ludzi. Na niezgodzie na chaos, brak wizji i bylejakość z jednej strony, oraz ocean pogardy i propagandy z drugiej.

To trudna rzecz jest, wiecie? Mieć świadomość że na naszym idealizmie pasie się, zacierające z uciechy łapska, Kocicho. Casus kalwaryjski aż nadto dobitnie pokazuje że tak właśnie może się w końcu stać - na odrzuceniu przez Kalwarian burmistrza Stradomskiego, skorzystał uprzednio sprawujący przez 20 lat władzę burmistrz Ormanty.

Myśl o znanym w politologii pojęciu trzeciej drogi, okrojonym do naszego lokalnego wymiaru, towarzyszy mi właściwie od początku roku. Niechże potowarzyszy teraz i Wam.

Udanych urlopów Wam życzę.

niedziela, 14 czerwca 2015

Drastyczne. Jak życie

O czym fotografia ta mówi tłumaczyć nie ma potrzeby. Ale ja pomyślałem że to doskonała alegoria jest, także i polityczna.

Ludzie identycznie, łykają syf którym karmią ich politycy.
Ważne globalnie i aktualne lokalnie.

Fot. CHRIS JORDAN

środa, 3 czerwca 2015

O tym jak ideał sięgnął bruku. I dlaczego IWW kryje notorycznego kłamcę.

Szanowni Państwo.

Na początek, historia mojej "korespondencji" z Zofią Siłkowską, pełnomocnikiem Stowarzyszenia. Cudzysłów dotyczy faktu że na żaden z listów nie doczekałem odpowiedzi.

10 luty 2015
Szanowna Pani Zofia Siłkowska
Stowarzyszenie Wolne Wadowice

Szanowna Pani, w związku z ukazaniem się na stronie internetowej IWW tekstu pt. "Cholewka kupił meble za 16 tysięcy zł, a Klinowskiemu wyciągnęli kanapki za 2.9 zł" w dniu 8 lutego, w którym to tekście wielokrotnie przywoływany jestem z nazwiska, mam pytanie - proszę o podanie danych osobowych autora tego wpisu oraz człowieka który powyższy tekst na stronie internetowej Inicjatywy Wolne Wadowice zamieścił tak, bym mógł odnieść się do wspomnianego materiału w sposób ogólnie przyjęty w cywilizowanym świecie - tj. kierując moją odpowiedź do osoby wewnątrz IWW, bądź do całego Stowarzyszenia, bądź kogokolwiek wreszcie, posiadającego twarz, dane osobowe i odrobinę cywilnej odwagi. Nie sposób jest odnosić się do anonimowych kłamstw, nie sposób dyskutować z widmem.

Przypominam też iż utrzymywanie iż strona IWW jest redagowana, moderowana a jej treści uzupełniane przez nieznane Państwu osoby usprawiedliwiane było faktem iż poprzednia władza samorządowa miała rzekomo szukać zemsty, pozywać autorów do sądów, etc. Dzisiaj burmistrzem miasta jest Mateusz Klinowski,członek-założyciel Inicjatywy Wolne Wadowice i w związku z tym uprzednie wyjaśnienia anonimowości strony IWW nie mogą być dłużej podtrzymywane.

Liczę na po ludzku uczciwą i możliwie rychłą odpowiedź

Pozostaję z poważaniem

Marcin Gładysz



13 kwiecień 2015

Zofia Siłkowska
Pełnomocnik stowarzyszenia Inicjatywa Wolne Wadowice

Dobry wieczór

W związku z ponownym, enty już raz powtarzanym, atakiem na mnie i moje dobra osobiste, zamieszczonym na stronie internetowej IWW, ponawiam i kategorycznie żądam od pani, szefowej Stowarzyszenia, co następuje :

Udostępnienia mi danych osobowych autora tekstów zamieszczanych na ww stronie.

Udostępnienia mi danych osobowych administratora ww strony.

Udostępnienia mi danych osobowych redaktora i (lub) moderatora treści zamieszczonych tamże.

Udostępnienia adresatów IP komentatora, komentatorów którzy pod najnowszym tekstem na ww stronie, z imienia i nazwiska mnie wymieniają.

Podjęcia stanowczych działań mających na celu zaprzestanie dystrybuowania zniesławiających mnie osobiście, ale także kogokolwiek innego, treści, podawanych na stronie internetowej Inicjatywy Wolne Wadowice w sposób kłamliwe, tchórzliwy, haniebny, anonimowy.


Z poważaniem

Marcin Gładysz


Cóż powiedzieć - nie trzeba było długo czekać by na Waszej stronie 1 czerwca 2015 roku ukazał się tekst, który nie inaczej jak wiele poprzednich - jest z brudnego palca wyssaną, kłamliwą insynuacją, w zakresie w jakim traktuje o mnie. W razie gdyby ktoś nie czytał - służę cytatem: Na koniec taki smaczek: nie zgadniecie, kto pierwszy zaprotestował przeciwko ustalaniu tożsamości Terapuety przez Inicjatywę? Był to Marcin Gładysz, inny miejscowy komentator znany z obrażania swoich oponentów i były rzecznik starosty Jacka Jończyka. Czyżby i on zagalopował się w anonimowym komentowaniu u Płaszczycy, którego tak podobno nie znosi? Być może niebawem się przekonamy.

Dodatkową okolicznością w tej sprawie - i właściwym kontekstem w którym należy czytać Wasze poczynania na stronie IWW - jest argument Klinowskiego, użyty w rozmowie z internautami którzy protestowali przeciwko insynuowaniu, jakobym ja miał pisać jakieś anonimowe komentarze w sieci. Otóż mówi Klinowski tak :"a skąd wiemy że Gładysz nigdy nie pisze anonimowo".

Więc to takie standardy reprezentuje teraz Inicjatywa Wolne Wadowice? Najpierw wylejemy na kogoś publicznie wiadro pomyj, najpierw napiszemy że jest złodziejem, a potem ewentualnie poszukamy co takiego ukradł?

Materiału do przemyślenia macie Państwo aż nadto - notoryczne szkalowanie ludzi na Waszej stronie, lekceważące milczenie Pełnomocnika Stowarzyszenia w sytuacji, kiedy wszystkie ludzkie, prawne i kulturowe normy nakazują udzielić(jakiejkolwiek) odpowiedzi, oraz zwieńczenie tego wszystkiego słowami Kinowskiego "a skąd wiemy że to nie prawda".

Ja ze swojej strony podejmuję tą ostatnią, trochę już desperacką próbę apelowania do Was o zachowanie przyzwoite. Nie formułuję treści moich oczekiwań - licząc że będziecie wiedzieli, co ta przyzwoitość powinna w tej sytuacji oznaczać.

Jednocześnie informuję że nie pozostanę bierny w przypadku kolejnych tego typu publikacji na Waszych publicznych komunikatorach. Wykorzystam wszelkie dostępne człowiekowi środki tak, by chronić się przed Waszymi kłamstwami, kłamstwami publikowanymi pod Waszym sztandarem, z Waszą wiedzą i akceptacją.

Marcin Gładysz

P.S List ten w całości opublikuję na moim blogu. To oczywista.

piątek, 22 maja 2015

Pieniądze z kampanii Klinowskiego do zwrotu?

czyli o pewnym "transparentnym demokracie" i jego kasie.

Przeszło 100 stron dokumentów z biura p.sędzi Rak Komisarza Wyborczego z Krakowa. Detaliczne rozliczenie kampanii prowadzonej przez KW Wolne Wadowice.

Nie chcę jakoś szczególnie znęcać się nad burmistrzem Klinowskim - więc tylko suche fakty, bez publicystycznego komentarza, który z jednej strony aż ciśnie się na klawiaturę - z drugiej zaś wydaje mi się zbędny - po prostu jestem całkowicie przekonany że wnioski wyciągniecie identyczne, bądź niemal identyczne jak ja.

Słowem wstępu tylko - wpłaty na komitety wyborcze wg regulacji polskiego prawa mogą pochodzić wyłącznie od osób fizycznych i mogą być przyjmowane wyłącznie w formie przelewów bankowych(w grę wchodzą także karty bankowe oraz czeki, ale to, mam wrażenie, sytuacje niemal nie występujące, a w każdym razie nie dotyczące IWW).

Tak więc żadnych firm, ani żadnych wpłat gotówkowych. W sytuacji gdyby takie wpłaty mimo wszystko się zdarzyły, Komisarz Wyborczy orzeka ich przepadek na rzecz Skarbu Państwa.

Jak to wyglądało w przypadku Komitetu Mateusza Klinowskiego? Ano nietęgo - po pierwsze - pan Jan Burkat, którego wpłata 3000 złotych była tak szeroko komentowana, gdy media ją ujawniły, tak bardzo się rozpędził iż wpłacił te pieniądze z firmowego konta. Co oczywiście oznacza w praktyce że to nie osoba fizyczna, tylko firma, która nazywa się identycznie, wsparła kampanię. Uff - no źle, kiepsko - prawdopodobnie pełnomocnik komitetu, p. Zofia Siłkowska będzie je musiała wpłacić na rzecz Skarbu Państwa.


Po drugie - wielce tajemniczy mieszkaniec sąsiedniej gminy, którego notabene mało kto kojarzy nawet spośród ludzi także tam mieszkających - tak więc tajemniczy donator, p. Łukasz Markiewicz dokonuje wpłaty 5000 złotówek na rzecz Komitetu WW. Wpłaty opisanej jako "wpłata gotówkowa"
Ssss, no znowu źle, ponownie kiepsko - żadnych wpłat gotówkowych, pamiętacie? Więc ponownie -prawdopodobnie pełnomocnik komitetu, p. Zofia Siłkowska będzie je musiała wpłacić na rzecz Skarbu Państwa.

Cokolwiek to dziwne że mnie wystarczył rzut oka na te dokumenty, żeby wychwycić te sprawy - a sam zainteresowany, w dodatku prawnik - po prostu "łyknął" te, niezgodne z wymogami prawa, wpłaty.

Dziwne albo i nie, ponieważ - proszę spojrzeć na kilka następnych dokumentów:




Otóż jak się okazuje, spory, blisko 25% udział w wydatkach Komitetu Wolne Wadowice, stanowią pieniądze, które wpływały na konto spółki członka stowarzyszenia Wolne Wadowice - p. Mariusza Witkowskiego.

Żeby nie było nieporozumień - po pierwsze - Klinowski mógł korzystać z usług Witkowskiego i płacić za nie pieniędzmi z wpłat sympatyków - i nie ma w tym niczego nielegalnego.

Po drugie - zapytałem Mariusza Witkowskiego przed tą publikacją, czy ma jakiekolwiek uwagi, czy chce coś skomentować w tej sprawie - odpowiedź była krótka i stanowcza - Mariusz odpowiedział "NIE".

Po kolejne - jakiś cień moich wątpliwości budzi fakt iż firma Mariusza zrobiła Klinowskiemu stronę internetową - kurcze, zawsze myślałem, ba miałem 100% przekonanie, że tą stronę robił Janusz Gawron :)

No i może już nie cień, ale cienik wątpliwości budzi data ostatniej wypłaty z konta bankowego KWW na rzecz firmy Mariusza. Pozwólcie że przez moment głośno pomyślę - 22 grudzień. Kurczę, było już po wyborach. Dłuuugo po nich. A na koncie KWW wciąż były pieniądze. No to trzeba było zapłacić za rachunek, no jasne że tak :D


Ach tak - przywołując przepisy prawa dotyczące finansowania kampanii zapomniałem o jednym detalu - każda niewykorzystana w trakcie kampanii złotówka MUSI ZOSTAĆ wpłacona na zarejestrowaną w kraju organizację pożytku publicznego. Żadne tam, przejadanie pieniędzy przez sztaby - na OPP i basta :)

P.S  Raz jeszcze pragnę podkreślić - wszystkie prezentowane dokumenty pochodzą ze sprawozdania finansowego kampanii Komitetu Wolne Wadowice i zostały oficjalnie złożone w siedzibie PKW w Krakowie. 

wtorek, 5 maja 2015

Mateusz Klinowski - burmistrz za 500 złotych

czyli tropem pieniędzy.

Siedziba IWW(nieoficjalna, na Mickiewicza), dwa lata temu. Wewnątrz członkowie - gospodarz, Mariusz Witkowski z Pawłem Koprem i Klinowskim - oraz trzech blogerów. Rozmawiamy o lokalnej polityce. Omawiamy dziesiątki bieżących spraw, które w konsekwencji doprowadzają do tematu wyborów.
Mówi Mateusz Klinowski: Ja na swoją kampanię przeznaczę całe moje oszczędności, mam na ten cel odłożone ok 20 tysięcy złotych. 

Zapamiętałem to w najdrobniejszych szczegółach, bo to dla mnie ważna deklaracja była. Na tyle ważna, że, pomimo różnych domysłów i plotek, do wczoraj właściwie wciąż w nią wierzyłem. Wierzyłem że Klinowski sam poniósł finansowy ciężar kampanii wyborczej. No - w każdym razie że pokrył gros wydatków.

Kiedy dzisiaj wiem że 'burmistrz nasz" wyłożył na kampanię wyborczą 500 złotych(słownie pięćset złotych) sześciokrotnie mniej niż dał mu przedsiębiorca z Dobczyc, pan Jan Burkat, czuję się po prostu osobiście oszukany.

Wobec tych nowych faktów, miasto będzie oczywiście roztrząsać i ponownie rozważać wszystkie motywacje Klina, także tą najbardziej spektakularną decyzję o zablokowaniu uchwalonej już wcześniej zmiany MPZP na terenach byłego Bumaru - ja nie mam na to siły, albo inaczej - nie mam ochoty babrać się w tym brudzie - powiem tylko tak - market Jan powstał w kilka miesięcy, bez żadnych przeszkód ze strony Ewy Filipiak. Ba - nawet pomruk niezadowolenia roznosił się po mieście, w związku z od ręki wydanym przez nią pozwoleniem na sprzedaż alkoholu. Właściciel marketu, pan Jan Burkat nie miał więc żadnego sporu z poprzednią władzą. Żadnego powodu by angażować się politycznie w wadowickie sprawy. Żadnego by sponsorować Klinowskiego. Poza jednym właśnie. Poza mającą w krótkim czasie powstać konkurencją na poprzemysłowych terenach na Legionów.

Na koniec już zupełnie - komentatorowi który kilka dni temu pytał czy też wspominał o "powiązaniach z wadowickim biznesem" - oraz tym wszystkim moim znajomym, bliższym i dalszym, którzy nie do końca rozumieli, albo wręcz kwestionowali moje zaangażowanie w kandydaturę i kampanię Jacka Jończyka -pułkownik za całą własną kampanię zapłacił sam. Kandydaci z list NS również - z własnej kieszeni opłacali wszystkie wydatki, wpłacając swoje faktury na konto Komitetu.

Rozwadze polecam. .

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Co ukradła Ewa Filipiak

czyli o rzecz o pogardzie zasłużonej.

Smuci mnie polityczny obraz miasta. Duszę w sobie ten tekst, bo polubić to mnie za niego nie polubicie.


Ale po kolei. Wiele lat temu Ewa do Rzymu pojechała. Nie pamiętam już z jakiej to okazji - w każdym razie wywęszył rzecz Edek Wyroba. Była straszna zadyma że na prywatną pielgrzymkę Ewa wzięła delegację z UM. W magistracie była panika, nagmatwali coś w papierach - Ewa się wywinęła a Edek ostatecznie przegrał procesy.  Ale nie to jest ważne że przegrał. On wygrał coś znacznie ważniejszego. Otóż od tamtego czasu Ewa Filipiak jak cholera pilnowała takich spraw. Można nawet powiedzieć że Wyroba wychował Filipiak w tym zakresie.
 
Pamiętacie gdy pojechała statek chrzcić do Chin? Właściwie nie byłoby w tym niczego zdrożnego, gdyby za tą podróż zapłaciło miasto, bo było nie było to spore wyróżnienie(statek nazywa się Wadowice II) ale nie, - za imprezę zapłaciła Polska Żegluga Morska.

   
Pokazuję i przypominam tą sprawę, bo coraz mocniej zastanawiam się - czy cały ten wrzask Klinowskiego o tym że "znowu coś ukradła" doczekał się po tylu już miesiącach, jakiegoś dowodu? Czy "burmistrz nasz" złapał już złodzieja który ukradł miasto?

Radny powiatowy Paweł Koper od samego początku kadencji właściwie nic innego nie robi, tylko (NIELEGALNIE!!! - bo na długo przed tym zanim Klinowski zrobił z niego pracownika UM) grzebie w papierach i węszy po wydziałach. Efekt - mizerny. Jakoś nie spełniła się zapowiedź Mateusza Klinowskiego o tym, że "Ewę z kajdankach wyprowadzą, zobaczysz".

Los Ewy Filipiak jest mi doskonale obojętny - no, przynajmniej tak długo, jak długo nie ubzda sobie że mogłaby wrócić na fotel burmistrza.Pisze o tym żeby uświadomić wszystkim jak płytka, jak głupia i ogłupiająca jest publiczna dyskusja o sprawach miasta. Wystarcza okrzyk 'złodzieje, złodzieje" - i już publiczność bawi się doskonale. Oto czytam, raz po razie, triumfująco złośliwe teksty o politycznym grobie tego durnia Kocicha - i podobnie, publiczność bawi się przednio.

Na każdym poziomie - od gmin po prezydenckie wybory - politycy i ich sztabowcy odczuwają głęboką pogardę dla tzw. wyborców. Kiedyś strasznie mnie to oburzało. Dzisiaj rozumiem skąd się to bierze. To jak z producentami tanich win - co prawda zarabiają na nich krocie, ale ani sami do ust trucizny nie biorą, ani za nic w świecie z własnymi klientami pod budką czy za sklepem stać nie będą. Gardzą nimi.

Politycy także nami gardzą - bo i dlaczego nie, skoro tłumowi wystarczy rytmicznie skandować "złodzieje, złodzieje" żeby zaczął falować i podrygiwać?


A mnie się marzy prawdziwy samorząd. Ten od tej studni, co to ją trzeba dla wspólnego dobra wykopać. Głębinową. Ehh.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Prawdziwe kulisy kampanii wyborczej

czyli magic is not always what it seems to be

Jest taki czas w lokalnej polityce, kiedy warunki dyktuje Marcin Płaszczyca. Czas kiedy wszystkie relacje odwracają się do góry nogami. Czas kampanii wyborczej.


Jest początek czerwca 2014 roku. Jacek Jończyk publicznie zgłasza gotowość do ubiegania się o stanowisko burmistrza Wadowic. W tym czasie wszystko się zaczęło. Każdy z graczy lokalnej sceny w tym momencie zaczął robić to, na czym najlepiej się zna. Tak więc Ewa Filipiak zaczęła się martwić, Kotarba knuć, Klinowski wrzeszczeć, my w sztabie Jończyka pracować, a Marcin Płaszczyca myśleć. 

Na początek słowo wyjaśnienia o samym Jończyku. Jego decyzja zmieniła wszystko. Zanim ją podjął, sprawa wyborów nikomu nie spędzała snu z powiek - absolutnie wszyscy wiedzieli że kolejnym burmistrzem miasta będzie..... Ewa Filipiak. Tak naprawdę do końca nikt nie wierzył w start Jończyka tym bardziej, ze facet wszedł w  walkę o miasto, absolutnie wbrew własnemu politycznemu interesowi. Był murowanym kandydatem na kolejną kadencję w fotelu starosty. To znaczy w tamtym okresie jeszcze tak myślał - bo już wówczas, jak się później miało okazać, istniał spisek, sprokurowany przez Kotarbę, w wyniku którego tuż po wyborach Jończyk dowiedziałby się że już nie jest kandydatem na starostę. Jacek miał po prostu do końca wierzyć że oczywiście nim jest i.... nie wychylać się. Ale jak mówię - jest późna wiosna i, prócz dosłownie kilku osób, nikt jeszcze o Kotarbowym pomyśle nie wiedział.     

Tak więc zaczęło się robić nerwowo. Filipiak osobiście idzie do Jończyka, wywołując sensację na Batorego, żeby przekonać go by odstąpił. Odchodzi z niczym, ale Staszek się nie poddaje. Łazi za Jackiem, łasi się i próbuje podbijać stawkę. Obiecuje złote góry, w pewnym momencie nawet zdradza Kalińskiego(szykowanego na stołek po Jończyku) i rzeczywiście jest skłonny oddać Jończykowi starostwo.  Z wiadomym efektem.

W międzyczasie Klinowski wykonuje jakieś drgawkowe ruchy, pyskuje w internetach, a Marcin Płaszczyca dzwoni do mnie i już wie - decyzja Jacka Jończyka jest nieodwołalna. 

Jest pełnia lata. Obóz Filipiak przygotowuje się do kampanii. Zamawiają sondaże z których wynika że niemal murowanym zwycięzcą w wyborach będzie Jończyk. Panika się pogłębia. Płaszczyca przejmuje stery. Opiera się na dwóch przekonaniach, zupełnie zresztą oczywistych - po pierwsze że trzeba zrobić absolutnie wszystko, żeby do drugiej tury weszła Filipiak i Klinowski. Oraz, po drugie - żeby tak się stało, to trzeba tak pokierować kampanią, by to wyłącznie Jonczyk był celem ataków. 

Idzie więc do Filipiak i uzyskuje zgodę na dogadanie takiego scenariusza z Klinowskim. Ewa Filipiak bez jakiegoś entuzjazmu, zwłaszcza że z drugiej strony Kocicho podnosi wrzask że nie, nie nie - więc bez entuzjazmu się zgadza. Tutaj jedno zastrzeżenie - nie zorientowanym obserwatorom wydawało się zawsze, i taką też opinię powielali, że Marcin Płaszczyca i Staszek Kotarba to jedna drużyna. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości pomiędzy nimi toczyła się, z różną intensywnością, ale wojna. Młodszy i inteligentniejszy Płaszczyca uważał Kocicha za troglodytę, a ten, czując zagrożenie, odpłacał się Płaskiemu czystą nienawiścią, którą regularnie sączył do ucha Filipiak.  

Tak więc doszliśmy do momentu, co do którego nie mam wiedzy o szczegółach, niemniej - układ zaczyna działać. Od tamtego czasu, panowie Klinowski i Płaszczyca są w regularnym kontakcie. Wymieniają się informacjami, koordynują ataki na Jończyka. Siebie nawzajem praktycznie nie dotykają. Wrogiem dla Klinowskiego emisariusz Ewy Filipiak z okresu kampanii wyborczej, stanie się ponownie dopiero po wyborach. Gdzieś w okolicach tekstu na W24 o 10 tysiącach podwyżki. NA jak długo? Ano zapewne do czasu kiedy znowu będzie jakiś interes do załatwienia. W polityce w wykonaniu absolutnej większości graczy tak naprawdę tylko to właśnie naprawdę się liczy - interes. Przeróżnie rozumiany. 

Tymczasem jest noc po pierwszej turze wyborów. W magistracie panika - mają co prawda czego chcieli, Klinowski jest w drugiej turze, ale do jasnej cholery - ma za wysoki wynik! A Ewa za słaby. Za bardzo napompowaliśmy Klinowskiego!!! Kotarba regularnie zwariował a Ewa nie wytrzymała emocjonalnie - w każdym razie to w tym momencie wyjęła lejce z rąk Płaszczycy i oddała je Staszkowi. Efekt znacie - już na drugi dzień rano Kocicho wlazło na wizję w radio u redaktora Mędeli, potem był dziadek z UB, szatańskie oczka na plakatach Klinowskiego i cała reszta tego syfu, zakończona piękną katastrofą dla byłej burmistrz.  

Dzisiaj trudno rozstrzygać - są różne opinie. Jedni twierdzą że gdyby Ewa wytrzymała ciśnienie, zaufała Płaszczycy do końca, to dzisiaj byłaby burmistrzem szóstą kadencję. Inni - w tym także i ja - że raczej nie - że wyczyny Kocicha i jego politycznych bandytów z drugiej tury tylko powiększyły przegraną Filipiak. 

Dzisiaj to bez znaczenia. Dzisiaj burmistrzem jest Mateusz Klinowski, toksyczny związek Kotarby i Filipiak zapewne nadal trwa(chociaż za diabła nie rozumiem jakim cudem, niegłupia w końcu Ewa nie wystrzeliła go w kosmos), a miasto do dzisiaj kompletnie niczego nie rozumie. No i nie mam złudzeń - jak napisał mi kolega - "nawet jeżeli to opiszesz, to większość po prostu uzna cię za wariata " 
Nie, nie zwariowałem. Przeciwnie - mam się całkiem dobrze(no, prócz poświątecznego kaca) :D

A tak - właśnie teraz, w trakcie powstawania tego tekstu, podnoszą się głosy na fejsie głosy o mojej niekonsekwencji. Miałem nie pisać. Napisałem. To prawda. Mam jedno usprawiedliwienie - musiałem zważyć racje - z jednej strony moje wycofanie się z bieżącej polityki, z drugiej - opowieść o sprawach o których nigdy w życiu od nikogo byście nie usłyszeli. Wybrałem opowieść. W nadziei że miasto o niej nie zapomni i w kolejnych wyborach nie da się zwieść pozorom. 





   





niedziela, 5 kwietnia 2015

Bumar, SAG i wszystko tajne.

czyli o profesjonalizmie burmistrza naszego i ekipy jego.

Przez miasto przetacza się, histeryczna momentami, batalia o tereny po dawnym Bumarze. Histeryczna bo na miałkich argumentach, emocjach i uprzedzeniach oparta w znacznej mierze.

 Tymczasem po cichutku, bez rozgłosu i dyskusji kona przedsięwzięcie, którego publiczna analiza i dyskusja rzeczywiście mogłaby nas wszystkich wyposażyć w wiedzę i argumenty na temat kierunków rozwoju miasta.

Dlaczego, mimo iż zupełnie niedawno narodzone, już oddaje ostatnie tchnienia? Ano dlatego że ktoś zadał mu  śmiertelny niamalże, cios.

Ale po kolei.

W ostatnim roku kadencji Ewa Filipiak, spóźniona co najmniej o dekadę, zabrała się wreszcie poważnie za zaplanowanie i zaprojektowanie Strefy Aktywności Gospodarczej. Radni uchwalili co potrzeba, Ewa zleciła analizy,  rozrysowanie tego w mapy - no i mamy - koncepcję trzech(A, B, C) połączonych w jeden SAG, obszarów.

W grudniu "zasiadł pan na majestacie". I obwieścił tak:



Powtarzam opis ze zdjęcia - Klinowski mówi :

"Projektujemy SAG, czyli uzbrojenie terenów produkcyjnych w Wadowicach. Powstanie kanalizacja, trasy rowerowe i ciekawe rozwiazanie komunikacyjne. Postaram się również ocalić przyrodę Podstawia, a to dopiero początek zmian w tamtym rejonie miasta. Ta inwestycja (40 mln zł) razem z dworcem PKP ma szansę tchnąć nową energię w nasze miasto!" 
14 stycznia 2015 roku tak mówi. Miooodzio, prawda?

Po czym, dosłownie kilka dni później, "burmistrz nasz" jest jakby nie ten - zaczyna narzekać, że nie ma komu projektu(który w pocie czoła, na fejsbuku, sam projektował!), radnym zreferować, bo kierowniczka na chorobowym. Kolejno następują dwa szybkie.... wpisy na blogu Klinowskiego - jeden o tym że tak naprawdę SAG sens ma średni, ale Klinowski nie wie na pewno, bo nie ma nikogo w UM, kto by mu to wyklarował. Drugi, że radni nic mądrego na sesji do powiedzenia nie mieli. No niemerytorycznie byli jak fiks.

Przypominam raz jeszcze - to z inicjatywy Klinowskiego temat SAG w ogóle stanął na sesji RM. To Klinowski miał obowiązek, nie tylko samemu do tematu się przygotować, ale wyposażyć radnych we wszystkie dokumenty, jakimi dysponuje jego Urząd, żeby dać im do merytorycznej dyskusji materiał i podstawę. Tymczasem Klinowski pisze tak:

Na najbliższą, nadzwyczajną sesję Rady Miejskiej zgłosiłem wniosek o przedyskutowanie projektu rozbudowy Strefy Aktywności Gospodarczej w Wadowicach. Projekt wzbudza moje wątpliwości – tworzymy siatkę infrastruktury (ale znów – bez planów jak ją wykorzystać dalej) na obszarach, które taką infrastrukturę mają. Uzbrajamy działki już uzbrojone, gdzie zlokalizowane są duże przedsiębiorstwa lub gdzie ziemia nie jest własnością publiczną. Czemu to służy?

Czy planując inwestycje wartą 40 mln zł ujęto ją w ramach jakiejś szerszej strategii rozwoju? Czy zbadano relację nakładów do zysków? Czy te zyski są znane? Czy wiadomo, jak pozyskać na SAG środki, z jakich źródeł? Gdzie znajduje się rozpisany na kroki plan działania, który mógłbym zweryfikować? Te pytania pozostają dla mnie bez odpowiedzi.


Uprzejmie więc proszę, dokument który konsumuje wszystkie te troski i wypełnia pola niewiedzy "burmistrza naszego"  - prestudium wadowickiej SAG 

Dokument, który jest w posiadaniu UM Wadowice, a o którym Klinowski twierdzi że nie ma pojęcia że istnieje. Dokument który powinien stać się punktem wyjścia tak dla władz miasta, i to zanim w pocie czoła na fejsbuku cokolwiek zaprojektują, i dla radnych - i generalnie - dla wszystkich którym na sercu leżą miejsca pracy, rozwój gospodarczy i kształt miejskiej przestrzeni.


Pełna dokumentacja Strefy, wraz z mapkami i innymi detalami znajduje się, a jakżeby - w BIP (Załączniki do tego ogłoszenia).

A ja tylko nieśmiało przypomnę, że to już kolejny, po projekcie Parku Miejskiego, absolutnie kluczowy dla wiedzy o sprawach miasta, dokument, który przedstawiam ja, na blogu - zamiast Klinowskiego, w drukowanych kopiach dla radnych, oraz w widocznym miejscu do ściągnięcia dla zainteresowanych, na stronie urzędowej UM Wadowice.


Przyjemnej lektury i owocnych dyskusji przy świątecznych stołach życzę.


A tak - zapytałem wczoraj burmistrza Klinowskiego o ten dokument. Prócz innych, mało przyjemnych rzeczy, odpisał mi - cytuję -  "Nie znam tego opracowania, nie znają go również projektanci Sag w Um, z kierownik na czele."


Hmm, to o czym burmistrz chciał dyskutować z radnymi na styczniowej sesji RM? Co chciał osiągnąć? Pozaustrojową wymianę energii z kosmosu?

I jak to możliwe że "profesjonaliści Klinowskiego" których to obfity zaciąg  wraz z sobą, zainstalował burmistrz w ratuszu, nie znają dokumentacji projektu wartego 40 mln złotych a zna go "mucharski dziad" , któremu w dodatku bokiem wychodzą lokalne sprawy?



środa, 1 kwietnia 2015

Ewa Filipiak wraca do gry

czyli czy starosta Kaliński utrzyma się w siodle?



Pamiętacie ten szkic?
Dzisiaj nabiera on nowego, pełniejszego wymiaru. Dzisiaj Ewa Filipiak naprawdę jest w Prawie i Sprawiedliwości. Nie, nie - nie wzruszajcie ramionami, mówiąc  - no i co z tego, posłuchajcie.

Dzisiaj w powiecie rządzi egzotyczna i całkowicie przypadkowa koalicja. Przypadkowa nawet bardziej niż wynik wyborczy ludowców. Chłopom rzecz jasna bardzo się podoba to przy władzy bycie - całej reszcie - a już zwłaszcza części radnych PiS - niekoniecznie. Myśleli więc, myśleli - no i wymyślili - pozbierać różnych tam potencjalnie "swoich"  - na tym fortepianie gra własnie nasza Droga Ewa - oraz któregoś tam obrotowego tak żeby klub radnych PiS miał tych 15, być może nawet więcej, szabel - i jest, samodzielna większość. Można spokojnie odwołać z Zarządu ludzi PSL, odebrać im funkcyjne stołki w Radzie, słowem - rządzić samodzielnie.

Do tego momentu historyjka jest taka sobie, prawda? No bo kogo, prócz najbardziej zaciekłych politykierów, tak naprawdę obchodzi, co się dzieje w Powiecie? Zgadzam się - mało kogo. Tyle tylko że tutaj opowieść dopiero się zaczyna.

Co oznacza obecność Ewy Filipiak w klubie PiS? Prawidłowa odpowiedź na to pytanie rozjaśni wiele z tych spraw, które wydarzą się na przestrzeni kolejnych kilku miesięcy - no, powiedzmy do końca tego roku. Teoretycznie nowi członkowie PiS - w tym przede wszystkim Ewa właśnie, powinni wspierać Kalińskiego, prawda? Konsolidować władzę, umacniać ją. Tyle tylko że kiedy uświadomimy sobie kim jest Ewa Filipiak, kim była przez ostatnich przeszło 20 lat, to....

Dla mnie rzecz jest zupełnie oczywista - Ewa przywykła że WSZYSCY z tamtego obozu, mówili o niej - 'Szefowa". No, oczywiście pomijam co mówili poza jej plecami - ale tym właśnie była Ewa - szefową. Więc dolary przeciwko orzechom stawiam, że bardzo szybko była burmistrz zacznie ściągać cugle Kalińskiemu tak, by w efekcie po wyborach parlamentarnych, najpóźniej na wiosnę przyszłego roku mogła ponownie usłyszeć to, co tak lubiła i do czego tak przywykła - "Szefowa".


Na miejscu Bartosza Kalińskiego już dzisiaj odkręciłbym po cichu tabliczkę z drzwi gabinetu - na pamiątkę. Kiedy Ewa połapie wszystkie sznurki, biedak może nie mieć na to czasu :D :D :D

Co to oznacza dla miasta? Czy w ogóle coś? Nie potrafię jeszcze dzisiaj odpowiedzieć - ale jeżeli za Ewą do PiS przywlecze się Kotarba(póki co wszyscy, absolutnie wszyscy są temu przeciwni), ale jeżeli Ewa zdoła gnoma w to wciągnąć -  zapewne tak. Zapewne Staszek będzie próbował mieszać. A będzie miał tym łatwiej że to co wyprawia Klinowski to samograj dla takiego Kocicha.

Piszę o tym właściwie z jednego powodu - Klinowski marzy o tym żeby Staszek z Ewą spróbowali wrócić. Dla niego to coś w stylu odwiecznego pojedynku PiS i PO - po prostu oznacza marginalizację czegokolwiek spoza takiego duopolu.

Jeżeli to właśnie czeka nasze miasto - wojna pomiędzy doszczętnie skompromitowanym Kotarbą a porąbanym, nieopierzonym z kosmosu Klinowskim, to to będzie prawdziwa miara katastrofy która nas może czekać.

Pomyślcie o tym, Wszyscy Wy, którzy zajmujecie się i chcecie zajmować, lokalnymi sprawami.




wtorek, 31 marca 2015

Klinowski niszczy przedsiębiorców - Siłkowskie nie wpuszczają za próg.

czyli to nie jest prawo, to masakra jest jakaś.

We wczorajszym wpisie na fb sygnalizowałem sprawę z którą zwrócili się do mnie do desperacji doprowadzeni nasi rodzimi, wadowiccy przedsiębiorcy. Opisywałem ją w taki sposób:

Pytanie na dzisiaj brzmi - co powstanie pierwsze, rada gospodarcza przy burmistrzu, czy stowarzyszenie przedsiębiorców przez burmistrza poszkodowanych? Właśnie wysłuchałem historii przedsiębiorców, maleńkich, prowadzących rodzinny biznes. Klinowski jednym gestem przekreśla ich pracę i zaangażowanie w firmę, narażając w najlepszym razie na ogromne kłopoty logistyczne oraz niczym nie uzasadnione koszty, a w najgorszym na bankructwo. Koszty społeczne to cztery bezrobotne rodziny z długami których nie będą w stanie spłacić. Ewentualny zysk gminy? Kilkaset złotych miesięcznie więcej w kasie. Kilkaset złotych które przedsiębiorcy deklarują dobrowolnie wpłacać na dobro UM. A w perspektywie proces o zwrot nakładów na remont lokalu gminnego przez tych ludzi. Nie ma w tym żadnej, podkreślam, żadnej racjonalności. Pachnie za to małostkową zemstą bądź chęcią zdominowania rynku małej gastronomii przez kolegę burmistrza.

Dzisiaj w ramach uzupełnienia, publikuję list który wczoraj wieczorem wysłałem do szefowych Inicjatywy Wolne Wadowice. Publikuję z dwóch powodów - po pierwsze by poruszyć sumienia - to w przypadku pań Siłkowskich, oraz, co być może ważniejsze - by poruszyć umysły - tu szczególnie liczę na umysł burmistrza Kinowskiego - albowiem przytaczam w liście argument, w mojej ocenie nie do odparcia, nie do zbycia. Zresztą - oceńcie sami. 

Przedsiębiorcy batożeni prawem.

Dobry wieczór.

W krótkich, żołnierskich słowach tylko - jestem porażony Pań postawą. Oto w mojej obecności przedstawiciele rodzin pokrzywdzonych przez burmistrza Klinowskiego udali się do Was, moralnej ostoi lokalnych spraw, do Was - szefowych Inicjatywy Wolne Wadowice, z prośbą o zwykłą rozmowę, o wysłuchanie racji. I co osiągnęli ci ludzie? Wzgardę godną Ewy Filipiak. Odmowę zwykłej ludzkiej rozmowy.

To, oraz argument iż "przetarg musi być, bo to zgodne z prawem ".

Szanowne, pozwólcie że zapytam w ten sposób - a dlaczegoż to właścicielki kamienicy, panie Anna i Zofia Siłkowskie, nie wyrzucają co kilka lat najemców swoich lokali, w przekonaniu iż kolejni zapłacą więcej? Czyżby Szanowne Panie tak mocno zaniedbywały własny interes? A może po prostu jest tak, iż dlatego od dziesięcioleci macie Panie tych samych najemców, bo cenę czynszu negocjujecie co jakiś okres, a pod uwagę bierzecie także trwałość relacji z najemcami, ich uczciwość, ich sytuację finansową, etc.?
Co uczciwego więc dostrzec można w postępowaniu Klinowskiego? Co ludzkiego w wyrzuceniu ludzi, którzy z kredytów doprowadzili gminną własność do stanu więcej niż dobrego, podnosząc z ruiny, a dzisiaj z tymi kredytami zostają wyrzuceni na bruk, i to pomimo wielu ofert negocjacji wysokości czynszu ?

Szanowne Siostry - ci ludzie muszą, wg polecenia UM, usunąć wszystko, całe wyposażenie kawiarni i oddać klucze Klinowskiemu. Samo to, nawet zakładając że zdołają wygrać przetarg (co jest bardzo wątpliwe, biorąc pod uwagę ich obciążenia miesięczne, wynikające z rat kredytowych związanych z remontem lokalu ) , ale nawet samo to stanowi ogromne obciążenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę że odbywać się ma w szczycie sezonu turystycznego, na który ci ludzie czekają cały rok, a który jak wiadomo, trwa u nas zaledwie kilka miesięcy.

Reasumując - proszę i apeluję - przemyslcie raz jeszcze Waszą odmowę wysłuchania tych ludzi. Bardzo proszę.

Z wyrazami szacunku

Marcin Gładysz

P.S - krótkie uzupełnienie - myślałem że to o czym piszę jest dla wszystkich oczywiste i czytelne - ale pojawiło się pytanie sformułowane w ten sposób:

Marcin Gładysz który to argument jest nie do zbycia?

Odpowiadam więc: 

Ten oto że skoro prywatni właściciele, którzy z natury rzeczy lepiej niż instytucje rozpoznają i potrafią dbać o swój interes, postępują w opisany przeze mnie sposób, to można uznać za pewnik że w długiej perspektywie właśnie taki sposób postępowania jest korzystniejszy - głównie dla właścicieli.

piątek, 20 marca 2015

"Ateiści" ogłupiali

czyli reminiscencje, zależności i definicje.

Ochotę miałem na figiel. Żarcik taki, z domorosłych ateistów, mnożących się ostatnio jak  Escherichia Coli w wodach Gangesu. Na (nie)szczęście jeden z komentatorów uświadomił mi że subtelności raczej nie wchodzą w grę - swoją drogą, zaczynam podejrzewać, że nawet gdybym opublikował przepis na schabowego z kapustą, to i tak niektórzy dopatrzyli by się w tym polityki :)

Więc bardziej już otwartym tekstem. Szlag mnie jasny trafia kiedy słyszę o, tak przez siebie zwanych, "ateistach". Powiem wprost - uważam że w 90% ci, którzy najgłośniej wrzeszczą o swoim "ateizmie" to moralne i intelektualne śmierdzące lenie. Oraz 85% tych, którzy wrzeszczą ciszej.

Biskupi polscy mają to do siebie, że co i rusz któryś palnie coś takiego, od czego nóż się w kieszeni otwiera. Znam dziesiątki takich "kwiatków", znam ich na tyle dużo, iż ten nóż, to w zasadzie już na stałe noszę otwarty. Też tak macie, prawda? Zapewne więc jedną z takich wypowiedzi pamiętacie - otóż któryś, nie pomnę w tej chwili nazwiska, hierarcha powiedział ostatnio że ateiści powinni płacić podatek na Kościół, bo właściwie wszystko czym żyją i czym się zajmują, opiera się na negacji tego, czym ów Kościół jest.

Oj zawrzało. Różne tam, bezrobotne dzisiaj, Elizy i inni w piśmie biegli odpalili maszyny i dalejże, dymać temat. No i wydymali, nie powiem.

Przyjrzałem się tej myśli po raz drugi, wczoraj. Nóż najpierw drgnął nieznacznie, po czym - sam się złożył.

Tłumaczę.

Taki obrazek - przyjeżdża do Wadowic czeska telewizja i pytają burmistrza o ateizm. Co odpowiada Klinowski? Ano że on był w Kościele wychowany, ale z niego odszedł. Świadomie. Klin - primo voto filozof, na pytanie o swój ateizm, używa protezy z Kościoła. Hmm, (sprawdziłem w międzyczasie - abp Hoser popełnił inkryminowane zdanie) - słowa Hosera zaczynają jakby znajdować odbicie w rzeczywistości?

Pod tekstem o burmistrzu-ateiście, pojawił się przytoczony wczoraj komentarz - a ja też chyba zostanę ateistą, bo brawo burmistrz oraz Kościół jest z dupy - taki mniej więcej miało toto wydźwięk.

Ponownie - "ateizm" chłopak kojarzy poprzez Kościół, dzięki Kościołowi.

Na moją prowokację o wpierdzielaniu mięcha w piątek, zareagował też inny komentator. Przyszedł i powiedział że.... księża to dopiero wpierdzielają. Raz jeszcze - "ateizm" wysnuty z proboszczowego kotleta.


Ehh. Ruskie pierogi, znacie? A po węgiersku placki? Albo nie wiem  - po turecku parzoną kawę?
 Te i wiele podobnych nazw mają jedną cechę wspólną - za jasną cholerę nie mają niczego wspólnego z krajami, z którymi usiłują je kojarzyć nazwy. Żaden Turek nigdy w życiu nie zalał fusów wrzątkiem, żaden Rosjanin nie przygotował nigdy farszu jak Wasza babcia - gwarantuję.

Analogicznie jest z tym nieszczęsnym "ateizmem". Żadne "nielubienie" Kościoła, żadne popluwanie na "czarnych" ani żaden wkurw na nowe auto proboszcza, nie ma absolutnie niczego wspólnego z ateizmem. Nie, afery pedofilskie w Kościele też nie. Ani w Kurii Rzymskiej od wieków toczące się gry i spiski.

Bardzo szanuję ateistów. Tych którzy swój światopogląd przepracowali, przemyśleli oraz potrafią go uzasadnić. Całej reszcie "ateistów" mówię - żałośni jesteście. Dorośnijcie. Droga od wiary do ateizmu, jeżeli w ogóle ktoś chce na nią wchodzić, wjedzie, przynajmniej przez długi czas, pod górę, i to stromo, nie zaś, co próbujecie sobie wyobrażać, w dół. Droga do ateizmu to wysiłek, a nie pieprzona łatwizna na zasadzie - "uff, jaka ulga, wreszcie nie muszę do kościoła w niedzielę łazić, ani klesze się spowiadać".

Na marginesie - przypomniała mi się postać Andrzeja Petka. On bardzo często deklarując swój brak wiary w boga, mówi o sobie - "jestem bezwyznaniowcem". Brawo Andrzej - skromnie, nie wchodząc w niczyje buty, nazywasz swój prywatny stosunek do tych spraw. Taką postawę szanuję.


P.S Pomyślałem że zapewne będziecie pytali a co z tymi którzy są natywnie nie wierzący. Bądź po prostu, odeszli od wiary. Czy o nich można powiedzieć iż są ateistami? Można, oczywiście że tak - w końcu i "wypoczywająca" na Mauritiusie Doda i Marek Kamiński też jakoś tam się mieszczą w kategorii "podróżnicy" prawda? :)



czwartek, 19 marca 2015

Zostań ateistą już dzisiaj!

Czyli dziadunio skomercjalizowany.



Tak bardzo zainspirował mnie komentarz na WO, jego część właściwie - "Co Ty gadasz chłopie, przed wyborami było wiadomo, że Mateo jest ateistą i sam się zaczynam nad tym zastanawiać czy nim nie zostać, bo to co się tutaj dzieje w "klerykowie wadowickim" to żenada" że postanowiłem wyjść z ofertą.

Od dzisiaj przyjmuję zapisy na korespondencyjny kurs "młodego ateisty". Poziom oraz intensywność zajęć gwarantować będzie iż wszyscy absolwenci będą o sobie mogli napisać, ba - nawet w telewizorze opowiedzieć iż są ateistami, ponieważ "odeszli od Kościoła".

Pierwsza porada rzecz jasna gratis - jutro piątek, proszę żeby wszyscy moi pp kursanci nażarli się mięcha, po same uszy. Na pohybel przykazaniom spasionych biskupów!



P.S - bardzo chętnie nawiążę współpracę z UM Wadowice - mogę nawet w tym celu uczestniczyć w nieustawionym konkursie, za to zorganizowanym czy trzeba czy nie :) 


sobota, 28 lutego 2015

Dziadunio po raz ostatni

oraz, no właśnie - dlaczego właściwie dziadunio?

Wiecie, za kilka miesięcy kończę 40 lat. Nick dziadunio przyjąłem kilka lat temu, już wówczas fizycznie i psychicznie czując się jakbym miał skończyć 60. Jak dziadunio właśnie.

Polityka wyssała ze mnie resztki energii - zbyt wiele czasu, myśli, generalnie - zbyt wiele energii jej poświęciłem. W towarzystwie wagonów używek, wedle klasycznego schematu.

Potrzebuję odnowy. Resetu. Całkowitej odbudowy. Na obydwóch płaszczyznach.
Właśnie dlatego od dzisiaj nie będę ani czynnie zajmował się, ani publikował, ani, być może poza wyjątkowymi sytuacjami(bądź z nałogu), w ogóle interesował lokalną polityką. Myślę sobie że z wzajemnością, u niektórych nawet entuzjastyczną :D


Co zrobię z czasem który dotąd poświęcałem lokalnemu grajdołkowi? Ano wracam do mojego matecznika. Wracam do sportu. Wracam w góry. Pierwszy poważniejszy cel - Rysy. Wejść i nie dostać zawału. Już się umówiłem z przyjacielem - gdzieś w okolicach urodzin zamierzamy się tam wywlec. Żony psioczą - ale przecież one zawsze psioczą, prawda? ;)


Bywajcie więc - nie robię żadnych podsumowań, rozliczeń, nie składam podziękowań. Większość z Was doskonale wie, że blog nie przetrwałby nawet pół roku, gdyby nie Wasza obecność.

czwartek, 26 lutego 2015

Gdy przykładam ucho do miasta, słyszę coraz głośniejsze REFERENDUM

czyli co z tym Klinem.


Nietypowo na początek - o pozytywnych sprawach związanych z burmistrzem. Do głowy przychodzą mi dwie, może trzy rzeczy. Tak więc - podoba mi się że Klinowski wprowadził publiczny rejestr zapytań i interpelacji - tak przez radnych składanych, jak i przez ludzi w ramach dostępu do info publicznej(rejestr nie działa, pomysł mi się podoba).

Podoba mi się pojedynczy ruch personalny - kierownikiem wydziału inwestycji został najbardziej pokumany, w ocenie wielu, urzędnik w UM Wadowice - p.Paweł Polak. Dobrze.

No i podoba mi się rezygnacja z inwestowania w Centrum Obsługi Pielgrzyma - kolejna instytucja w mieście w żaden sposób ani ilościowo ani jakościowo nie wpłynie na ruch turystyczny. Dobrze.


Mimo najlepszej woli to już wszystko co Klinowski zrobił dobrze. Całą resztę niestety koncertowo spieprzył. Kolesiostwo na skalę niczym nie ustępującą poprzednikom - i to tak w obsadzie personalnej UM jak i w dystrybuowaniu gminnych pieniędzy - dzisiaj złotym chłopcem jest Karol Habrzyk i jego stowarzyszenia czy tam fundacje. Złotym bo złotem przez Klinowskiego obsypanym. Źle.

Szereg obnażanych dzień po dniu kłamstw, tych z kampanii wyborczej(nigdy nikogo nie zatrudnię po znajomości), jak i tych bieżących(Cholewka kupił sobie mebelki) - Źle.

Zewnętrzny audyt - brak. Źle.

Cała seria idiotycznych medialnych wyskoków - to wstyd jest po prostu, także dla miasta. Źle.

Atakowanie mediów za cytowanie jego własnych wypowiedzi, łącznie z pogróżkami sądowymi - masakra. Źle.

Ordynarne odnoszenie się do radnych - "niczego wam nie będę tłumaczył, jesteście ignorantami" - szkoda słów. Źle.

Zablokowanie inwestycji - Mickiewicza, Park, Bumar  - arbitralnie, bez konsultacji - Źle.

Od razu więc - kosmiczne stwierdzenie że burmistrz nie może prowadzić konsultacji społecznych bo nie ma..... regulaminu konsultacji społecznych - KOSMOS. Źle!!!!!.

Świecące do połowy lutego lampki na rynku - bo "nie da się ich zgasić zgodnie z prawem" - trudno nawet powiedzieć - śmiać się czy płakać? Źle.

Wojna z przewodniczącym Cholewką - Klin po prostu chce udowodnić że ma wielkie cohones - miastu z całą pewnością nie przyda się wojna burmistrza z Radą Miejską. Poza tym - to dokładnie wbrew temu co twierdził Klinowski po wyborze -"będę współpracował z Radą" Źle.

No i perełka z dni ostatnich - samego siebie zatrudnienie w radzie nadzorczej Eko - w dodatku w sytuacji w której Mateusz Klinowski nie spełnia warunków burmistrza Klinowskiego, które ponoć miały decydować o desygnowaniu przez niego ludzi do rad nadzorczych - no kuriozum kompletne, Źle, źle, to trzykroć źle.


Wymieniłem tylko to, co z biegu, z pamięci potrafię oraz wymieniłem tylko te ważniejsze oraz udokumentowane sprawy. Jest tego znacznie więcej, niestety nie mogę o nich mówić publicznie. W każdym razie - wymieniłem je, bo to mniej więcej ten zestaw wyczynów Klinowskiego powoduje że jest jak w tytule - coraz częstsze i coraz głośniejsze są wypowiedzi o referendum.

Powiem Wam co myślę o referendum - teoretycznie jest możliwe że Rada na podstawie art 28b Ustawy o samorządzie gminnym, zdecyduje się na taki ruch - oraz że ktoś wykona koronkową logistycznie robotę i zdoła tak zgrać terminy konstytucyjne z ustawowymi, że komisarz wyborczy połączy termin wyborów parlamentarnych z ewentualnym referendum odwoławczym.

Jesień tego roku to jedyny taki moment - później przez kilka lat mamy "dziurę w demokracji" - po prostu nie będzie żadnych powszechnych wyborów, aż do końca kadencji. A organizowanie referendum jako pojedynczego wydarzenia daje niemal 100% pewność jego niepowodzenia - po prostu tradycyjnie nie będzie frekwencji.

Tak więc albo ekwilibrystyczny niemal wyczyn oraz łut szczęścia - i referendum jesienią, albo nigdy.

 Problem w tym że w mojej ocenie jedyną osobą w mieście która ma dość wiedzy i odpowiednie zaplecze żeby tego dokonać jest.... Ewa Filipiak. 

A Ewa, o ile w ogóle uzna że to się może powieść i rzeczywiście to zorganizuje- nie zrobi tego rzecz jasna po to, by wystudzić energię z kosmosu, czy też po prostu w kosmos ją odesłać - zrobi to by odzyskać władzę.

Tak więc o ile jestem jak najbardziej za oddaniem kosmosowi co kosmiczne - to zrozumcie także powściągliwość, jeżeli chodzi o taki ruch.

Powiem tak - o ile referendum rzeczywiście się odbędzie, miejcie w głowach i w sercach gotową kandydaturę na kolejnego burmistrza miasta - no chyba że zdążyliście się stęsknić za Drogą i jej Kocichem. Ja nie tęsknię.

P.S Kurczę, wpadłem w delikatny samozachwyt - "oddać kosmosowi co kosmiczne", no podoba mi się tak sformułowana myśl ;) :D