czyli reminiscencje, zależności i definicje.
Ochotę miałem na figiel. Żarcik taki, z domorosłych ateistów, mnożących się ostatnio jak Escherichia Coli w wodach Gangesu. Na (nie)szczęście jeden z komentatorów uświadomił mi że subtelności raczej nie wchodzą w grę - swoją drogą, zaczynam podejrzewać, że nawet gdybym opublikował przepis na schabowego z kapustą, to i tak niektórzy dopatrzyli by się w tym polityki :)
Więc bardziej już otwartym tekstem. Szlag mnie jasny trafia kiedy słyszę o, tak przez siebie zwanych, "ateistach". Powiem wprost - uważam że w 90% ci, którzy najgłośniej wrzeszczą o swoim "ateizmie" to moralne i intelektualne śmierdzące lenie. Oraz 85% tych, którzy wrzeszczą ciszej.
Biskupi polscy mają to do siebie, że co i rusz któryś palnie coś takiego, od czego nóż się w kieszeni otwiera. Znam dziesiątki takich "kwiatków", znam ich na tyle dużo, iż ten nóż, to w zasadzie już na stałe noszę otwarty. Też tak macie, prawda? Zapewne więc jedną z takich wypowiedzi pamiętacie - otóż któryś, nie pomnę w tej chwili nazwiska, hierarcha powiedział ostatnio że ateiści powinni płacić podatek na Kościół, bo właściwie wszystko czym żyją i czym się zajmują, opiera się na negacji tego, czym ów Kościół jest.
Oj zawrzało. Różne tam, bezrobotne dzisiaj, Elizy i inni w piśmie biegli odpalili maszyny i dalejże, dymać temat. No i wydymali, nie powiem.
Przyjrzałem się tej myśli po raz drugi, wczoraj. Nóż najpierw drgnął nieznacznie, po czym - sam się złożył.
Tłumaczę.
Taki obrazek - przyjeżdża do Wadowic czeska telewizja i pytają burmistrza o ateizm. Co odpowiada Klinowski? Ano że on był w Kościele wychowany, ale z niego odszedł. Świadomie. Klin - primo voto filozof, na pytanie o swój ateizm, używa protezy z Kościoła. Hmm, (sprawdziłem w międzyczasie - abp Hoser popełnił inkryminowane zdanie) - słowa Hosera zaczynają jakby znajdować odbicie w rzeczywistości?
Pod tekstem o burmistrzu-ateiście, pojawił się przytoczony wczoraj komentarz - a ja też chyba zostanę ateistą, bo brawo burmistrz oraz Kościół jest z dupy - taki mniej więcej miało toto wydźwięk.
Ponownie - "ateizm" chłopak kojarzy poprzez Kościół, dzięki Kościołowi.
Na moją prowokację o wpierdzielaniu mięcha w piątek, zareagował też inny komentator. Przyszedł i powiedział że.... księża to dopiero wpierdzielają. Raz jeszcze - "ateizm" wysnuty z proboszczowego kotleta.
Ehh. Ruskie pierogi, znacie? A po węgiersku placki? Albo nie wiem - po turecku parzoną kawę?
Te i wiele podobnych nazw mają jedną cechę wspólną - za jasną cholerę nie mają niczego wspólnego z krajami, z którymi usiłują je kojarzyć nazwy. Żaden Turek nigdy w życiu nie zalał fusów wrzątkiem, żaden Rosjanin nie przygotował nigdy farszu jak Wasza babcia - gwarantuję.
Analogicznie jest z tym nieszczęsnym "ateizmem". Żadne "nielubienie" Kościoła, żadne popluwanie na "czarnych" ani żaden wkurw na nowe auto proboszcza, nie ma absolutnie niczego wspólnego z ateizmem. Nie, afery pedofilskie w Kościele też nie. Ani w Kurii Rzymskiej od wieków toczące się gry i spiski.
Bardzo szanuję ateistów. Tych którzy swój światopogląd przepracowali, przemyśleli oraz potrafią go uzasadnić. Całej reszcie "ateistów" mówię - żałośni jesteście. Dorośnijcie. Droga od wiary do ateizmu, jeżeli w ogóle ktoś chce na nią wchodzić, wjedzie, przynajmniej przez długi czas, pod górę, i to stromo, nie zaś, co próbujecie sobie wyobrażać, w dół. Droga do ateizmu to wysiłek, a nie pieprzona łatwizna na zasadzie - "uff, jaka ulga, wreszcie nie muszę do kościoła w niedzielę łazić, ani klesze się spowiadać".
Na marginesie - przypomniała mi się postać Andrzeja Petka. On bardzo często deklarując swój brak wiary w boga, mówi o sobie - "jestem bezwyznaniowcem". Brawo Andrzej - skromnie, nie wchodząc w niczyje buty, nazywasz swój prywatny stosunek do tych spraw. Taką postawę szanuję.
P.S Pomyślałem że zapewne będziecie pytali a co z tymi którzy są natywnie nie wierzący. Bądź po prostu, odeszli od wiary. Czy o nich można powiedzieć iż są ateistami? Można, oczywiście że tak - w końcu i "wypoczywająca" na Mauritiusie Doda i Marek Kamiński też jakoś tam się mieszczą w kategorii "podróżnicy" prawda? :)
Nie do końca. Problem w tym, że osoba poprawnie posługująca się językiem polskim nie powie o Dodzie "podróżniczka", a jednocześnie jest w pełni uprawniona by użyć słowa "ateista" w stosunku do osoby, która nie wierzy w istnienie Boga (a także bogów).
OdpowiedzUsuńW związku z tym pytanie: Jaki sposób uzasadnienia "światopoglądu ateistycznego" uważa Pan za uprawniony?
:) Dziękuję za dorzeczne pytanie. Co do Dody - nie chcę się upierać przy tym przykładzie, niemniej - wyobraź sobie bardzo skromną, albo przeciwnie - pisaną przez samą Dodę, notkę biograficzną. W liczbach może się okazać że odwiedziła więcej kontynentów i krajów niż Kamiński. A ktoś nie uzbrojony w wiedzę o tyk kim jest Doda, czytając coś takiego, może spokojnie pomyśleć iż była (także) podróżniczką.
UsuńCo do pytania - ateistyczny czy jakikolwiek inny - światopogląd to dla mnie coś aktywnego, dynamicznego. Szukającego własnych uzasadnień, nie abstrahującego też od osiągnięć innych, którzy wcześniej zadawali sobie podobne pytania.
A już sucho i wprost Ci odpowiadając - żaden :) Uważam że w pewnym momencie ciąg uzasadnień i argumentacji ateistycznej załamuje się. Albo raczej - kończy.
Rozumiem i w sumie podzielam pogląd, mimo że drugi i trzeci akapit na pierwszy rzut oka mogą wydać się sprzeczne. Trzeba szukać sensu własnych sądów i czynów nawet jeśli dojście do wniosków ostatecznych nie jest możliwe (nb. z udowadnianiem istnienia Boga chyba jest tak samo). Tego poszukiwania z pewnością brakuje tym, których tutaj krytykujesz. Zgadzam się też z tym, że zdanie "od jutra będę ateistą" jest absurdalne, samo w sobie, jak i z rozwinięciem "od jutra będę ateistą bo mi się księża nie podobają".
UsuńCzy jednak nie można stracić wiary z powodu takiej a nie innej postawy księży? Przecież wiara opiera się na świadectwie. Jeśli informację o istnieniu Boga i o jego cechach otrzymuję od kogoś, kto postępuje niezgodnie z zasadami, których przestrzegania "w imię Boże" wymaga od innych, to jak mogę ją poważnie traktować? Wierzyć komuś takiemu to tak jakby kupować polisę ubezpieczniową od agenta, który reklamuje ją jako najlepszą na rynku a jednocześnie sam ubezpiecza się gdzie indziej.
I jeszcze jedna kwestia. Faktycznie, opis postawy ateistycznej poprzez negację Kścioła jest bez sensu. Ale opis postawy ateistycznej poprzez negację pojęcia boga i negację postawy "wierzeniowej" już chyba ma sens, prawda?
Pomiędzy drugim i trzecim akapitem jest.... odpowiedź, a nie sprzeczność :)
UsuńCzy można utracić wiarę przez(dzięki) kapłanom? Ba - ksiądz profesor Tischner twierdził nawet że wielokrotnie łatwiej niż czytając Marksa :D
Ale czy rozgoryczony, rozczarowany katolik automatycznie staje się ateistą? W ułamku zaledwie procenta przypadków. Utrata wiary, utrata zaufania do instytucji i jej ludzi(Kościoła i księży) może spowodować niezły bajzel w głowie i w życiu - ale czy spowoduje konstatację "Bóg nie istnieje"? Myślę że co najwyżej spowoduje myślenie "taki bóg jakiego oni opisują, nie istnieje". Ale i to raczej rzadziej niż częściej. Generalnie tego typu doświadczenia odbijają się raczej na emocjach niż rozumie.
No i ostatnie pytanie - oczywiście - ateizm jest taką próbą opisu rzeczywistości w której na żadnej płaszczyźnie, ani materialnej ani moralnej ani logicznej bóg nie istnieje.
Gdzie moje kmentarze?
OdpowiedzUsuń?? Wszystkie komentarze w tym wątku opublikowałem.
Usuńróżnice mogą być nie zauważalne Marcin tak samo dla mnie możesz być nawiedzony i nie mieć swojego życia a dla Ciebie to "to i tak niektórzy dopatrzyli by się w tym polityki"
OdpowiedzUsuńPróba
OdpowiedzUsuńPiszesz: "Droga od wiary do ateizmu(...) to wysiłek, coś co trzeba przepracować"
UsuńTrochę tak z polskiego punktu wyjścia, gdzie na dzień dobry jesteśmy wierzący - tego nie trzeba intelektualnie przepracować? Ewentualnie później możemy odkryć nieistnienie Boga.
Nie zrozumiałem pytania. Chodzi ci o to czy wiarę trzeba przepracować? Ba, i to jak jeszcze.
UsuńMam dla Ciebie takie małe wyzwanie - wyobraź sobie że trafia pod Twoją opiekę 19-to latek, taki młody zbój. Wiesz, kradnie tu i tam, nie stroni od przemocy, hulaka. Ale przy okazji inteligentny jak jasna cholera. Spróbuj znaleźć uzasadnienie do tego żeby przestał kraść.
To znaczy uważasz, że ateistą można się stać pod pewnymi warunkami. Ok. Kim jest się jednak przed intelektualnym przepracowaniem tematu? Wierzącym raczej też nie. W polskich warunkach zazwyczaj formalnym katolikiem. Ale tak po za tym to kim? Zobojętniałym religijnie? Ignostykiem?
UsuńTrochę inaczej. Kim jesteśmy, my biali Europejczycy z punktu widzenia hinduisty? Ilu z nas przestudiowało tą religię, aby tamtejsi wyznawcy potraktowali nas jak pełnoprawnych niewierzących w reinkarnację, nie zaś takich "ateistów" jak w twoim tytule?
Już dawno nie miałem tutaj tak ambitnego rozmówcy :)
UsuńIgnostycyzm , mimo że jest pluszowy, jest także dość wyrafinowaną próbą refleksji - więc nie.
Ponownie użyję metafory - wyobraź sobie że będąc fizycznym fajtłapą od urodzenia, w którymś momencie bardzo zainteresowała cię siatkówka. Zasiadasz przed telewizorem i oglądasz mecze ligowe i mistrzowskie, poznajesz ten sport, zaczynasz rozumieć zasady. A że jesteś wysoki/ka - w końcu idziesz na pierwszy trening miejscowej drużyny. Kim byłeś/aś w momencie oglądania pierwszych meczy? Siatkarzem? :)
Nikim - taka jest chyba prawidłowa odpowiedź na Twoje pytanie. Nikim w sensie - człowiekiem którego nie dawało się zidentyfikować, opisać przy pomocy tych kategorii o których rozmawiamy.
"Pełnoprawny niewierzący w reinkarnację"? Genialnie ci to wyszło :) :) :)
Pełnoprawnie niewierzący nie muszą niczego studiować - szlify w niewierze dostaje się w gratisie, wraz z narodzinami :)
Porównałem twój ostatni akapit do wcześniejszego wpisu.
Usuń"Bardzo szanuję ateistów. Tych którzy swój światopogląd przepracowali, przemyśleli oraz potrafią go uzasadnić. Całej reszcie "ateistów" mówię - żałośni jesteście."
To w końcu muszą przepracować czy nie, aby nosić miano ateisty bez cudzysłowu :)
Uff, myślałem że jesteśmy już w punkcie,w którym odróżniamy bierność od aktywności? Niewierzących od ateistów? :)
UsuńNo widzisz, ja nie odróżniałem. Powiedzmy że już cię rozumiem.
UsuńWyślij go do Czeczeni albo na Sybir
OdpowiedzUsuńYhm, i jak już tam dotrze będzie całkowicie przekonany, tak? ;) :)
Usuń