czyli kolejne pogaduchy w TMZW.
"Ryty słowiańskie w religii i polityce"- Zbyszek Jurczak przestrzelił. Wymyślił temat niemożliwy. Więc celowaliśmy gdzieś obok i kilka ważnych stwierdzeń padło, mimo zapowiadającego katastrofę początkowo odczytanego, hmm czegoś.
W dwóch słowach dokąd dyskutanci doszli - żebym mógł pójść krok dalej. Oto wszyscy zgodnie twierdzili iż jednym z warunków koniecznych do zaistnienia religii(jakiejkolwiek) jest para emocji - fascynacja i przestrach. Fascynacja między innymi(czy przede wszystkim) doświadczaną regularnością otaczającego świata - oraz lęk przed tej regularności załamaniami.
W dalszej części dyskutanci skonstatowali fakt oraz przyczyny i skutki sublimacji religii politeistycznych w monoteizm, a ja wprowadziłem, mało znane pojęcie pseudomorfozy, w ujęciu religioznawczym.
Słowiańszczyzny nie doszukaliśmy się zbyt wiele, za to dyskutanci zaczęli się zastanawiać, czy w związku z rozwojem nauk szczegółowych, wciąż istnieją jakieś, towarzyszące ludzkości, a nie zaopiekowane przez tą naukę, lęki. Prościej- skoro wiemy na czym polega zaćmienie, skąd biorą się pioruny, itd, itp- słowem- przybyliśmy się tej podstawowej pary emocji, co do której na wstępie zgodziliśmy się, iż jest warunkiem sine qua non zaistnienia religii, to po pierwsze - czy wciąż istnieje jakiś powszechny lęk, nie poddający się naukowemu ogarnięciu czy to z samej swojej natury, czy też przez niedoskonałość nauki?
Odpowiedź "tak" jest w miarę bezpieczna - nie rujnuje bowiem początkowego założenia. Zasugerowałem taką odpowiedź - to nasza śmiertelność.
A jeżeli odpowiedź brzmi nie? To co w takim razie sprawia ze religie są, trwają i mają się zupełnie dobrze w czasach współczesnych? Przecież jeżeli się nie pomyliliśmy na początku, to rzecz powinna mieć się tak że wraz z eliminowaniem kolejnych obszarów niewiedzy, oddemonizowaniem kolejnych ludzkich lęków obszar religii powinien się proporcjonalnie kurczyć, aż do zera. Cóż - niczego takiego nie obserwujemy. Więc czy aby na pewno to para lęk i fascynacja tworzą fundament religijnych wierzeń? Albo czy wyłącznie ona?
Można zaryzykować odpowiedź, że oprócz lęku i fascynacji, które niewątpliwie wciąż wiodą prym w podtrzymywaniu wierzeń są ziarno, kultywacja oraz zamknięcie na bodźce zewnętrzne. Uprawa i hodowla cieplarniana, w inspektach.
OdpowiedzUsuńKrzysztof Zanussi - "Spirala". Polecam.
OdpowiedzUsuńDziadunio: "To co w takim razie sprawia ze religie są, trwają i mają się zupełnie dobrze w czasach współczesnych?"
OdpowiedzUsuńW Europie religie ponoć się zwijają. Laicyzacja. Mam na myśli tradycyjne dla tego kontynentu wyznania. Importowany wraz z przybyszami islam pomijam. Inną sprawą jest, że wielu rdzennych mieszkańców Zachodniej Europy wciąż nie może uporać się z lękami egzystencjalnymi. Chyba niewielu jest wesołych i wyzwolonych niewierzących, którym świadomość rozpłynięcia się w nicości nie przeszkadza.
Kieślowski Dekalog I