czyli jak Klinowski rodowe srebra sprzedał
Bledną wszystkie Kopry i domowe gospodynie w obliczu ostatniego wyczynu burmistrza Klinowskiego. A było tak. Gmina Wadowice była posiadaczem 65 arów działki "deweloperskiej" - tzn z przeznaczeniem pod zabudowę wielorodzinną - pod bloki najprościej mówiąc.
Burmistrz Klinowski porozumiał się z Zarządem Spółdzielni Mieszkaniowej, po czym przeszedł do Rady Miejskiej, prosić, żeby mu radni pozwolili ten teren sprzedać. Argumenty padały takie że SM nie ma terenów, że Ewa Filipiak blokowała, że mieszkań w Wadowicach mało - wiec gdy miasto grunty sprzeda, to spółdzielnia tanie mieszkania pobuduje. Radni do sprawy początkowo podeszli z nieufnością, od Klinowskiego dodatkowych dokumentów zażądali, głosowanie przeniesiono na kolejną sesję - na której, rzeczywiście - Klin dostał co chciał - radni działkę pozwolili sprzedać.
Więc ogłosił super Wasz bohater po cichutku przetarg, bez żadnych w mediach ogłoszeń, bez wystawienia choćby tablic informujących przejezdnych - robiąc absolutne minimum wymagane przez prawo, jak się domyślam po to, by pies z kulawą nogą o przetargu nie wiedział i SM najlepiej w pojedynkę do przetargu stanęła.
Niestety - znaleźli się od burmistrza sprytniejsi. Już w trakcie trwania procedury przetargowej - jakiś tydzień po ogłoszeniu przez UM zamiaru sprzedaży w BIP, ad hock powstała zupełnie nowa spółka. Nie dość że powstała, to jeszcze dziwnym zbiegiem okoliczności jej kapitał założycielski opiewał na sumę, którą jak się później miało okazać, niemal dokładnie odpowiadała kwocie za jaką ten podmiot ziemię od Klinowskiego kupił.
Tak więc przetarg na najatrakcyjniejszą budowlaną ziemię jaką w ogóle posiadało miasto, odbył się przy udziale dwóch oferentów - Spółdzielni Mieszkaniowej oraz firmy Beskid Deweloper - zarejestrowanej bodaj 19 sierpnia 2015 roku. Dodatkowo, jak się dowiaduję, biorący udział w licytacji, przedstawiciele SM mieli zgodę swojego Zarządu na licytowanie maksymalnie do kwoty 700 tyś. Ta absurdalna sytuacja doprowadziła do tego, iż biznesmeni z Bielska dali 10 tys więcej i działkę wzięli.
Wzięli za ok 109 złotych za metr kwadratowy, podczas gdy ceny tego typu działek w miastach są kilku, a nierzadko kilkunastokrotnie wyższe.
Po rozmowach z ludźmi zawodowo zajmującymi się obrotem nieruchomościami, z największą ostrożnością mogę powiedzieć że bez ręcznego sterowania, bez "genialnego planu" Klinowskiego o tym by sprzedać ziemię Spółdzielni, miasto mogło wziąć za tą nieruchomość kwotę dwukrotnie wyższą. Powtarzam - co najmniej dwa razy tyle.
Innymi słowy - gdyby nie totalna ignorancja rynkowa burmistrza Klinowskiego, gdyby nie absurdalna w czasach, gdy developerzy zabijają się o atrakcyjne grunty zwłaszcza w świetnych lokalizacjach, obecność na przetargu dwóch tylko podmiotów, miasto mogło zarobić kilkaset tysięcy, coś w bliskich okolicach miliona złotych więcej.
W wyniku działalności burmistrza Klinowskiego miasto sprzedało swoje "rodowe srebra"za grosze, obiecywanych tanich mieszkań Spółdzielnia nie wybuduje - a i dalszy los tej działki wcale nie jest pewny - być może po prostu spółka z Bielska sprzeda ją komuś z dużym zyskiem, dziękując Bogu że się w Wadowicach burmistrz-frajer trafił.
"Wadowicki samorząd zawsze niegospodarny" - szmata tej treści przyozdabiała swojego czasu balkon kamienicy pań Zofii i Anny Siłkowskich. Chyba jeszcze nigdy w przeszłości nie był tak aktualny jak dzisiaj - proponuję ją wyprać i rozwiesić ponownie.
Człowiek któremu powierzyliśmy miasto z jednej strony za głupie stoliki do szachów potrafi przepłacić przeszło 100% z jednej strony - oraz stracić krocie na wyprzedaży gminnej własności. Ten człowiek to dla Wadowic po prostu dramat.
Bez sensu winą obarczasz naszego burmistrza. Zapomniał wspomnieć o sprzedaży działki na swoim profilu na Facebook, a i tak nikt z jego znajomych nie byłby zainteresowany zakupem. Spółdzielnia już dzieliła skórę na niedźwiedziu, a tu okazało się, że nawet przy tylko dwóch oferentach nie byli w stanie nabyć wymarzonej działki.
OdpowiedzUsuńPrzetarg ogłoszono 11 sierpnia, Beskid Developer sp. z o.o. powstała 28 sierpnia i wygrali uczciwie, choć nie do końca. Informacji o przetargu nie zamieszczono na stronie z komunikatami, co zwykle robią.
Miałabym tu pytanie, który urzędnik odpowiada za zamieszczanie tych informacji na innych stronach informacyjnych, nie tylko w BIP. Ten człowiek bezpośrednio odpowiada za małe zainteresowanie przetargiem. Nie dopełnił swoich pracowniczych obowiązków, chyba że działał z polecenia burmistrza, ale o tym nikt nic głośno nie mówił. Zwykle nikt nic głośno nie mówi.
A "na mieście gadali", że spółdzielnia już ma w kieszeni ten grunt. Jeśli rzeczywiście działka poszła za tanio, dlaczego spółdzielnia miała do wyłożenia jedynie 700 tysięcy, skoro wadowickie grunty są dwukrotnie droższe? Los nie sprzyja spółdzielcom. Czasy nastały inne, ale cenne wadowickie tereny są przejmowane przez 30-letnich biznesmenów. To dla mnie najciekawsza informacja w całej tej nieruchomościowej aferze.
Miasto straciło, spółdzielnia straciła, Dariusz Rajewski wkrótce zarobi.
UM Wadowice powinien zostać objęty audytem zewnętrznym, ale dopiero po tym kiedy pana Klinowskiego już tam nie będzie.
Napisałam to z myślą o urzędnikach, którym się wydaje, że kiedy łamią przepisy z troską o swoje miejsce pracy, jak na przykład Ewa Całus, powinni mieć świadomość, że w erze Internetu wszystkie ich niezgodne z prawem działania pójdą za nimi w świat. A co powiedzą urzędnicy rodem z Wadowic, którzy na polecenie Klinowskiego łamią prawo. Audyt i następna kontrola RIO ukażą więcej.
Podziwiam Ewę Filipiak za stoicki spokój.
To byli jej urzędnicy.
Wstyd.
Ola
P.S. Nie broń tych ludzi. Wielokrotnie prosiłam o kontakt w sprawie referendum. Pisałam w miejscu najczęściej odwiedzanym przez różnych ludzi, również urzędników UM. Żaden z nich się ze mną nie skontaktował. Nie można ich usprawiedliwiać tylko tym, że boją się o utratę pracy, co na pewno ma ogromne znaczenie. Jest też zwykła ludzka przyzwoitość i zdrowy rozsądek. Im się wydaje, że stan ten będzie trwać. Ja jednak twierdzę, że takie osoby nie powinny zajmować się wspólnymi sprawami wszystkich mieszkańców i działać na ich szkodę.Audyt wykaże błędy i nic nie wspomni o urzędowym mobbingu. Jest też możliwe, że żadnego mobbingu nie ma, ponieważ polecenia obecnego burmistrza wykonują bez żadnych obaw, jakby nie znali przepisów i konsekwencji swoich działań.
Masz w pełni rację, ale kto będzie teraz WALCZYŁ Z UKŁADEM KLINA ?
OdpowiedzUsuńReasumując, burmistrz był władny do ogłoszenia przetargu nieograniczonego, ograniczonego lub sprzedaży bezprzetargowej.
OdpowiedzUsuńDecydując się na przetarg nieograniczony, stracił możliwość kontroli nad dalszymi losami działki. Gdyby ustalił wyższą cenę wywoławczą i ogłosił przetarg ograniczony, zwycięzcą przetargu byłaby SM i tym samym powstałyby tam mieszkania, o których mówiono na sesji w marcu.
Co przemawiało Waszym zdaniem nad ogłaszaniem przetargu nieograniczonego, skoro ani nie dawał gwarancji uzyskania wyższej ceny za nieruchomość, ani tym bardziej nie wpływa na nowego właściciela gruntu.
Przetarg na Ogrodowej na połowę parkingu był przetargiem ograniczonym i miasto uzyskało swój cel - wybudowanie parkingu.
Trzeba dobrze sprecyzować cele, bo nie zawsze pieniądze są w nich najważniejsze. Jak widać, przetarg nieograniczony żadnych gwarancji nie daje.
Pan Klinowski chciał tych mieszkań albo nie chciał :))
Chciał zarobić pieniądze dla gminy albo nie chciał :))
Za to zrobił "interes życia", tylko jak on teraz spojrzy ludziom w twarz. Przecież teraz już nie ma żadnego wpływu na to, co zostanie tam wybudowane.
Liczymy na to, że będzie to blok mieszkalny, ale czy na pewno?
Jak dobrze, że mam gdzie mieszkać i nie szukam mieszkania :))
Klinowski znowu wszystkich wykiwał, ale on już tak ma. Taka zdolna bestia z wydziału prawa na UJ ;))
Jak duża była ta działka?
OdpowiedzUsuńPiszę o tym w trzecim zdaniu tekstu :)
Usuń