Czyli no chyba Was pogięło
Było tak - Staszek, Płaszczyca a może i sama Ewa w okresie referendum wymyślili, że wszyscy, cała ówczesna opozycja, koniecznie musimy aktywnie w nim uczestniczyć. Wiedzieli doskonale że referendum z kretesem przegra, a ich następnym krokiem miało być wrzucenie nas wszystkich do jednego wora, ubranie w łatki pieniaczy, obciążenie odpowiedzialnością za koszty, stworzenie maksymalnej publicznej na nas presji tak, żebyśmy już więcej głów w mieście nie podnosili. W rzeczy samej ludzie Ewy Filipiak mnie różnymi kanałami i na różne sposoby, wprost namawiali żebym koniecznie wziął udział w referendum.
I nawet gdy plan się nie powiódł, blogerzy z referendum nic wspólnego nie mieli - to nadal próbowali zrealizować swój pomysł - tutaj, na tym blogu przyłaził Staszek i twierdził że oczywiście że Gładysz też powinien oddać pieniądze za referendum.
Rzecz cała mogła im się nawet w jakimś stopniu udać, gdyby nie natknęli się na najboleśniejszą z możliwych kontr - po prostu zabiliśmy ich śmiechem(pamiętacie słynne "piniądze za las"). Od tamtego momentu już nikt więcej tej sztuczki nie próbował - plan nie wypalił.
Minęło kilka lat - i dzisiaj jak na dłoni widać jakim pilnym uczniem swoich politycznych stwórców, był Mateusz Klinowski. Dzisiaj robi absolutnie wszystko, by wszystkim krytycznym, opozycyjnym w stosunku do swoich poczynań głosom, przyprawić jedną "gębę". Otóż wymyślił sobie Klinowski, że gdy skutecznie uda mu się opowiedzieć miastu że wszyscy jesteśmy Wyrobami, to skutecznie odstręczy ludzi od - bo ja wiem zresztą od czego? - od jakiejkolwiek zdroworozsądkowej oceny słabizny prezentowanej przez burmistrza? Tak więc już od czasu jesiennych wyborów, trwa sobie radosna twórczość Klina - od czasu wyborów łże jak bura suka o moich, naszych rzekomych powiązaniach - ba - o liderowaniu Edka Wyroby tym z nas, którzy się na programową mizerię i propagandową obfitość Mateusza Klinowskiego nabrać nie dali.
Rzecz cała początkowo wywoływała u mnie tylko uśmiech politowania, aż do niedawna, gdy.... - no coraz częściej dostaję sugestie, ba - polecenia wręcz, od wspólnych znajomych Klinowskiego i moich - "zablokuj Edka". Nie idź pod rękę z Wyrobą. Więc i uśmiech politowania u mnie zmienił się w....donośny śmiech :D Ano tak już mam, że gdy mi Mateusz Klinowski udowodnił że da się, że można, wcisnąć ludziom najrzadsze g, ten, no - najtańszy kit - a oni i tak łykną, to się śmieję do rozpuku. Sam z siebie - że wyznawców nie doceniłem. Ale śmieję się także i z tego że ci ludzie rzeczywiście wierzą, że będę im udowadniał iż nie jestem wielbłądem. Że się ugnę i zablokuję Edwarda Wyrobę dla przyjemności ich i ich burmistrza. Kompletnie mnie drodzy nie znacie - ale gdybyście z uwagą czytali to co piszę - znaleźlibyście u mnie i takie zdania na temat reakcji na kłamstwa Klinowskiego: -
Ja myślę że w takich przypadkach prawda obroni się sama, bądź nie obroni się wcale. Nie da się dyskutować z kimś, kto z kłamstw zrobił metodę uprawiania polityki. Dla takiego człowieka "tak, tak, nie nie, nic nie znaczy.
Tak więc bez żartów proszę - ja nie wiem czy bycie kojarzonym z Edkiem Wyrobą rzeczywiście działa tak jak marzy o tym Klin - ja sam, odkąd zajmuję się lokalnymi sprawami, w niektórych sprawach się z nim zgadzam, w innych kompletnie nie - ale zawsze działam, piszę, zawsze myślę samodzielnie. Nigdy niczego z Edkiem nie ustalałem, nigdy na nic się z nim nie umawiałem - ale też za chińskiego boga nie zamierzam w żaden sposób "odcinać się", "blokować" czy czego tam jeszcze ode mnie oczekujecie. Najzwyczajniej w świecie - Edward Wyroba jest w mieście i Marcin Gładysz jest w mieście. Dwa odrębne byty. Czasami mówiące to samo, czasami wręcz odwrotnie, zawsze we własny sposób i zawsze na własną rękę.
Basta.
A oddałeś już pieniądze za referendum?
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie, z moich obserwacji wynika ze, lubi pan robic ruch w internecie, czesto z oplakanym lub smiechu wartym skutkiem. Ostatnio zablysnal pan pomyslem, powiedzmy "Gladyszowki II". No comments.
OdpowiedzUsuńWracajc do referendum, krotka dygresja: o pana blogu znajomi dowiedzieli sie ode mnie, na referendum poszli, bo uznali, ze taka jest ich powinnosc i byli zadowoleni, ze moga w ten sposob wyrazic swoje zdanie. Kierowali sie swoim po prostu rozumem a nie pana wpisami. Klinowski nie musi opowiadac miastu, komu blizej do sz.p. Wyroby, bo, co prawda w dosc metny sposob, opowiada pan to .... sam, niechze wiec pan nie odwraca kota do gory ogonem.
No i cudo - pan pogratuluje znajomym obywatelskiej postawy. Sam także oddałem wówczas głos. O torze treningowym namawiam żeby pan pomyślał chociaż trochę cieplej - to naprawdę sensowna rzecz jest. Widzi pan, mimo że mam się za sprawnego kierowcę(a jakże! :) - pierwszy na taki doszkalający kurs jazdy sytuacyjnej bym się zapisał.
UsuńKot jest bezpieczny, bezpieczne są ze mną wszystkie koty świata - nie szczególnie za nimi przepadam, ale żadnemu krzywdy nie robię.