czyli o kim nie napisał dziadunio
Gdzieś pomiędzy, już nawet nie strumieniem a oceanem płynącymi, doniesieniami z piłkarskich boisk i sportowych oboczności, cichutko przemknęła kolejna rocznica czerwcowych wyborów. A wraz z nimi jakiś skwer czy placyk, który dziś ma zostać poświęcony ówczesnemu zwycięstwu w walce o wolność słowa.
I właśnie niegdysiejszy urząd przy Mysiej a właściwie jeden aspekt jego działania chcę dzisiaj opisać w kilku słowach.
Ale zacznijmy od początku.
Ocenzurowałem sam siebie. Wyrzuciłem do kosza gotowy do publikacji, ostro polemizujący z jednym z lokalnych publicystów, tekst. I to taki o którym myślałem i nadal myślę ze istnieją istotne powody by powstał.
Cóż, są i inne, które wskazują przeciwnie - ale ja nie o tym.
Więc tylko przytoczę jedną z puent żeby został po tak brutalnie potraktowanym poście przynajmniej jakiś smaczek - " Nie w każdym szaleństwie jest metoda. Czasami w miejsce uszlachetnionego przez Szekspira słowa wystarczy wstawić pospolicie brzmiące wariactwo, żeby sprowadzić sprawy do właściwego im wymiaru" i już przechodzę do ogólniejszej myśli, która towarzyszyła mi w tych dniach.
Lubują się publicyści, pisarze i kabareciarze, filmowcy i scenarzyści - generalnie wszyscy którzy tworzyli w czasach funkcjonowania Urzędu Cenzury w barwnych, kombatanckich opowieściach o tym, jak to byli gnębieni, a ich twórczość profanowana przez robotniczo-chłopskiej proweniencji Cerberów myśli.
Czasem tylko, jakiś mniej pamiętliwy opowiadacz, z uśmiechem wrzuci anegdotkę o sposobach na przechytrzenie cenzora.
Ale nigdy nie spotkałem się z opowieścią o tym ze jakiś tekst, obraz, bądź przynajmniej wymyślna metafora w ogóle by nie powstała, gdyby własnie nie konieczność przemycania, kamuflowania pewnych treści.
A jest przecież zupełnie oczywiste ze tak właśnie było. Ze, prócz oczywistej ohydy jaką było tłamszenie wolności wypowiedzi, bywały przypadki gdy cenzura działała na twórców stymulująco.
I to na dwa sposoby - przede wszystkim autor musiał mieć ugruntowane w sobie przekonanie ze to co stworzył, czy miał zamiar stworzyć, jest na tyle istotne, by warto było przechodzić upokarzająca procedurę. A po drugie - musiał mocno się napracować żeby treści które chciał przekazać, były przeźroczyste dla urzędnika, pozostając jednak wyraźnie czytelnymi dla odbiorcy.
Słowem - twórca musiał się starać.
Dzisiaj, w dwadzieścia kilka lat po likwidacji Urzędu, często mam wrażenie ze nikt starać sie już nie musi. Zbyt często.
Z perspektywy czasu widać doskonale ze problemem nie jest znalezienie sposobów na ewentualne problemy z cenzurą. Problemem jest dostrzeganie powodów dla których warto cenzurować samych siebie.
Dla których warto się starać.
A piłkarsko - bez niespodzianek.W piłkę grają wszyscy - wygrywają..., no właśnie:)
Ale ja naprawdę nie jestem zwierzakiem ;)
OdpowiedzUsuń.... powiedział hipopotam :D:D:D
UsuńNawet nie chcę myśleć jak będziesz miał przeje..ane na następnej radzie za ten tekst :D Pewno uchwalą jakąś rezolucję, albo uchwałą wykreślą tego bloga z internetu... oczywiście symbolicznie.
UsuńJak tak dalej pójdzie to obawiam się ze uchwalą nie wykreślenie mojego bloga, tylko internetu w ogóle :D
UsuńNawet w pozornie szalonym pomyśle wykreślenia całego internetu jest cześć optymistyczna...
Usuńzniknęła by też białoruś...
chyba że ta uchwała tego nie będzie dotyczyć :D
Coś się za bardzo ostatnio rozbrykałeś :D
UsuńNo to masz dziaduniu ciężki orzech do zgryzienia chcesz aby dotarło, a nie narobiło szkód , ale znając ciebie wiem, że sobie poradzisz.
OdpowiedzUsuńA bóg ci zapłać za dobre słowo:)
UsuńChociaż... nic nie wskazuje żeby miało dotrzeć. Gdy ktoś jest święcie przekonany ze odkrył kamień filozoficzny, to ogarnia go trudna do opanowania gorączka. I z takim właśnie przypadkiem mamy właśnie do czynienia.
Gorączkowym:)
Jak tak dalej dalej pójdzie to może dojść do przesilenia i żadna terapia już nie pomoże.
UsuńZawsze można powiedziec, że to był eksperyment 2012 o dystansie 4 lata |fb|
Usuń@ Majka @ Anonimowy
Usuń:) Jeżeli uznam ze postać Mateusza Klinowskiego wymaga osobnego wpisu na tym blogu - ręczę wam - nie ma takiej siły, która by mnie powstrzymała:)Nawet we mnie jej nie ma :)
Osobą o której nie napisał dziadunio nie jest MK.
Dziaduniu ja wiem ,że to nie Mateusz
UsuńNie byłem pewien...
UsuńUznaj więc ze wpis dotyczy wyłącznie anonimowego:)