czwartek, 30 czerwca 2016

Ogrodowa must die

Czyli mały, mściwy gnojek.

Od dłuższego czasu przyglądam się wojnie, wypowiedzianej przez burmistrza Klinowskiego, restauracji Ogrodowa w Wadowicach. Z fascynacją się przyglądam, traktując jako studium przypadku, z jednej strony tego co władza może zrobić z człowiekiem, kiedy ją uzyska, z drugiej- co może zrobić człowiekowi, kiedy ma z nim osobisty problem. 

Garść faktów. Chronologicznie. 
Kilka lat temu Klinowski jest częstym, a w okresach gdy jest w mieście- niemal codziennym gościem Ogrodowej. Próbuje z tej knajpy zrobić opozycyjną "dziuplę"- przyjazne miejsce knucia i imprezowania wraz ze swoimi poplecznikami i zwolennikami. Wszystko dobrze się układa aż do momentu kiedy właściciel Ogrodowej po pierwsze- wyrzuca Klina z restauracji, wraz z jego nieodłącznym towarzyszem, w wyjątkowo niekorzystnych dla obu "bohaterów" okolicznościach. Po drugie- to akurat pamiętam bardzo dobrze, z okresu współpracy z Klinowskim-  Klin szukał wówczas sponsora dla mającego się pojawić drukowanego periodyku IWW- Frączek odmówił. Kielich goryczy zaś dopełnił się podczas organizowanego przez Klinowskiego referendum- został ze swoimi ulotkami i listami do podpisu wyproszony z koncertu w Ogrodowej- i to publicznie, przez występującego artystę, ze sceny. 

To jest mniej więcej moment kiedy na Ogrodową spada grad donosów, wniosków do przeróżnych instytucji, oraz szereg publikacji, rzecz jasna anonimowych, w internecie. 

Tutaj na sekundę się zatrzymam, żeby powiedzieć słowo o sobie- otóż w tamtym okresie na tyle jeszcze ufałem Klinowi oraz tak mało byłem świadom do czego ten facet jest się w stanie posunąć, że uwierzyłem w opowieść o wielkim przekręcie, rzekomo popełnionym przez parę Filipiak-Frączek. Dzisiaj już wiadomo iż znakomita większość ówczesnych zarzutów okazała się być wyssana z palca- w szczególności ta o milionowych stratach miasta - okazała się w dodatku w sposób najbardziej spektakularny, po prostu sam Klinowski udowodnił, że miejska działka w tamtym miejscu może albo przynosić zysk miastu, będąc częścią parkingu Frączków, albo nie przynosić go wcale. Od roku już chyba ma miejsce drugi przypadek- miasto ma z niej ZERO ZŁOTYCH zysku. 

Wracając do chronologii. 

Klinowski zostaje burmistrzem. Na Ogrodowej znikają koncerty- Klin decyduje iż WCK nie będzie firmowało tych wydarzeń. 
Rzecz kolejna- Frączkowie dostają zaporową propozycje podwyżki. Pomimo prób negocjacji, które, notabene, torpeduje Klin, tracą także dzierżawę miejskiej działki. 

W międzyczasie, na, o zgrozo, oficjalnym profilu burmistrza regularnie pojawiają się wpisy uderzające, czy też wprost szkalujące Frączków i knajpę, aż do osławionej już deklaracji-groźby, że burmistrz doprowadzi do zamknięcia restauracji(Teraz czas na Ogrodową!).


Ostatnim akordem w tej sprawie jest pozwolenie na sprzedaż piwa w restauracji. To prawdziwa bomba atomowa w ręku burmistrza i tej bomby nie zawahał się użyć. Najpierw, wobec argumentacji Frączków, iż uchwała dotycząca sprzedaży alkoholu jest nieprecyzyjna, próbuje przepchnać przez RM poprawkę która w sposób bezpieczny(uniemożliwiajacy F odwołanie) pozwoliłaby mu nie przedłużyć pozwolenia, a gdy radni jakimś cudem, mamieni zresztą mającą lada chwila nastąpić zmianą tejże uchwały, odmawiają Klinowskiemu, ten wściekły publicznie mówi "ja i tak pozwolenia nie wydam!!!"

No i nie wydał. Ogrodowa właśnie przechodzi do historii, trzydzieści kilka osób traci pracę, Klinowski ma swojego trupa.

Ratio legis, uzasadnieniem przepisów o przeciwdziałaniu alkoholizmowi, jest taka, że jego dystrybucja ma ograniczać zjawisko nadmiernego, niekontrolowanego picia-w szczególności przez młodzież. Cel ten restauracje raczej pomagają osiągać, niż przeciwnie- a to poprzez fakt, iż alkoholu w nich jest droższy, spożywany w kontrolowanych, cywilizowanych warunkach. Osoby z problemem alkoholowym w ogromnej większości przypadków zaopatrują się w marketach bądź osiedlowych sklepach, pijąc za przysłowiową "budką z piwem". Ani Ogrodowa, ani zresztą żadna inna restauracja (no, może poza kilkoma niechlubnymi wyjątkami) nie produkuje nam alkoholików w mieście. 

O ile wiem nigdy nie było tam także sytuacji podawania alkoholu nieletnim. Także pod względem bezpieczeństwa niczego temu miejscu zarzucić nie można- bywam tam od czasu do czasu- nie widziałem żadnych burd, awantur, przepychanek, nic. 

Słowem- nie ma, albo inaczej, wielkimi literami, NIE MA CIENIA MERYTORYCZNYCH POWODÓW, żeby Ogrodowa miała przestać istnieć. A mimo to, przestaje. Z jednego, jedynego powodu- ponieważ mały, mściwy człowiek rzucił przez zaciśnięte zęby- 'Ogrodowa musi umrzeć". Więc umiera. 

Taka jest prawdziwa twarz władzy. Taka jest prawda o naszym mieście. 

Chichotem historii jest fakt że to wszystko dzieło faceta, który w niebogłosy wrzeszczał, gdy poprzednia władza, zresztą nie mając tak naprawdę wyboru, bo Koper pozwolenia na czas nie opłacił, pozwolenie cofnęła.




czwartek, 23 czerwca 2016

W imię zasad.

Petycja

Rada Miejska w Wadowicach
poprzez 
Przewodniczącego RM
p. Józefa Cholewkę



Szanowni Państwo

W związku z ustawicznym i uporczywym   odmawianiem przez burmistrza miasta Wadowice, pana Mateusza Klinowskiego, zupełnie oczywistego, podstawowego prawa radnych- uprawnienia do składania wniosków i poprawek do projektów uchwał, bałamutnie uzasadnianym przez p.Klinowskiego rzekomym brakiem "podstawy prawnej" do  wykonywania swoich obowiązków przez radnych, wnoszę o taką zmianę Statutu Gminy Wadowice, a w szczególności Regulaminu Rady Miejskiej w Wadowicach, by owo uprawnienie, wynikające z samego ustroju samorządowego w Polsce, znalazło także swoje odzwierciedlenie w zapisach ww dokumentów.


Szanowni Państwo, wobec faktu iż znakomita większość wszystkich projektów uchwał analizując historycznie, a w obecnej kadencji, o ile mnie pamięć nie zawodzi - dokładnie WSZYSTKIE projekty uchwał, podejmowanych przez Radę Miejską w Wadowicach, są autorstwa burmistrza Wadowic, a to w tym sensie, iż burmistrz nie tylko technicznie je przygotowuje, wypełniając obowiązek nałożony przez Ustawę o samorządzie gminnym, ale, przede wszystkim, korzysta z inicjatywy uchwałodawczej, przysługującej mu z mocy tejże ustawy, ustawiczne twierdzenia burmistrza o tym, jakoby radni nie mieli prawa zgłaszania poprawek do tych projektów, nie tylko noszą znamiona, ale de facto są próbą uzurpacji przez organ wykonawczy Gminy, praw i uprawnień organu uchwałodawczego, jakim jest bez cienia wątpliwości Rada Miejska. Burmistrz usiłuje sprowadzić funkcję  Rady li tylko do roli swoistego "notariusza" własnych zamierzeń i poczynań. Taki stan faktyczny jest rażąco sprzeczny tak z literą jak i z duchem "konstytucji" życia samorządowego, jakim jest Ustawa o samorządzie gminnym.   

Szanowni Państwo Radni, Wysoka Rado - to na każdym z Was, radnych Rady Miejskiej w Wadowicach spoczywa obowiązek reprezentowania i dbania o interesy wszystkich mieszkańców gminy - a jedynym realnym przełożeniem tej dbałości jest takie stanowienie prawa lokalnego, by w sposób możliwie pełny te interesy i ta reprezentacja były konsumowane. Odmawiając Wam wpływu na kształt podejmowanych przez Was uchwał, burmistrz Wadowic faktycznie pozbawia Was możliwości wykonywania sprawowanego przez Was mandatu.