sobota, 27 września 2014

Dwadzieścia lat wadowickiej opozycji

czyli rzecz o prawdziwej naturze politycznego zaangażowania.

Z konferencji-spotkania z dziennikarzami , na którą zaprosił w ostatnich dniach Zbigniew Jurczak, musiałem po pół godzinie niestety wyjść - ale znam już przebieg całości dzięki materiałowi video, udostępnionemu przez Telewizję Wolne Wadowice, Leona Jamrożka.


Rzecz poprowadzona w znanym wadowiczanom, gawędziarskim stylu, prywatnie bardzo mi się podobała - pokazywała Zbyszka Jurczaka takim, jakim on chyba rzeczywiście jest - bardziej elitarysta niż ludowy trybun, bardziej hobbysta niż polityk, bardziej wreszcie artysta niż technokrata. Jako człowiek - chapeau bas. Polubiłem Zbyszka, mimo że poznałem go dopiero lat temu kilka - a i okazji do jakiegoś zacieśnienia znajomości było niewiele.

Chętnie wybrałbym się na kolejną taką konferencję-pogadankę  - na dowolny temat i w dowolnej roli eksplorującą bogate Zbyszka doświadczenie życiowe - dowolnej, prócz jednej - otóż nie chciałbym żeby to była konferencja kandydata na burmistrza Wadowic.

Nerwowym w tym miejscu mówię - spokojnie - w żadnym razie nie próbuję Jurczaka obrazić - a w czym rzecz - już tłumaczę.

Oto w pomieszczeniu Towarzystwa Miłośników Ziemi Wadowickiej, prócz samego kandydata było kilka osób - patrzyłem tak na tych ludzi, słuchałem tego co mówili - i naszła mnie prosta refleksja - kurczę - na sali jest trzon - rzecz jasna ten wciąż żyjący i politycznie aktywny - niemniej - trzon lokalnej opozycji antyfilipiakowej - Jurczak, Wyroba, Jamrożek, Petek. W różny sposób, różnymi drogami i metodami- ale ci faceci - przynajmniej o ile mi wiadomo, od dwudziestu lat próbowali przegonić bumarowców z magistratu.

Już widać do czego zmierzam? Dwadzieścia lat. Jedno pokolenie narodziło się i wydoroślało - a ci sami ludzie z jednej strony rządzą miastem - a ci z drugiej - ponownie zrywają się do walki z władzą.
Zryw  już niemrawy, już z przyzwyczajenia raczej, niż z przekonania - raczej by nie zawieść lewicowego elektoratu, niż z jakiegokolwiek innego powodu - a i bez cienia wiary w sukces.

Całą tę starą gwardię łączy coś mocno - otóż ci ludzie nie mając już nadziei na zwycięstwo - nie chcą także po raz kolejny czuć smaku porażki.

I dlatego cztery, trzy lata temu zainwestowali w rokującego wówczas, młodego i dynamicznego nuworysza lokalnych spraw. Na moment serca znowu zaczęły bić szybciej, na sekundę znów w oczach błysnęła nadzieja. Dla starych wilków zapewne niełatwą była decyzja o oddaniu przewodnictwa młodemu basiorowi - ale - zrobili to, wierząc że poprowadzi ich do wymarzonego zwycięstwa.

Co się wydarzyło po drodze - przemilczę - w każdym razie dzisiaj stare wilki znowu mają przygaszony wzrok, nietęgie miny a i z fotela wstają jakby z pewnym wysiłkiem.
Zawiedzeni są.
Młody basior ani polować nie potrafił, ani watahy nie powiększył - a w ostatku jeszcze wyprowadził wszystkich na bezwodny obszar, z którego z największym tylko wysiłkiem stare wilki powróciły.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Odezwał się do mnie w tych dniach zagorzały zwolennik młodego basiora. Z przyzwoitości się odezwał - żeby powiedzieć, że co prawda nie zgadza się ze mną - ale tym bardziej nie zgadza się z pewnymi ohydztwami, którymi niektórzy lokalni gracze zaczęli we mnie - w nas- rzucać.

Pogadaliśmy chwilę - chyba zrozumiał to, o czym dzisiaj chcę Wam powiedzieć - to bystry człowiek jest.

Jest kilka osób które, komentując mój wybór i moją drogę - mówią wciąż coś o zdradzie i lojalności. Nie, nie - nie chcę tutaj dyskutować z tymi tezami - przekonanych i tak nie przekonam. Chcę natomiast powiedzieć coś takiego - czy sprawy o które się biję od przeszło trzech lat, są ważne, czy może bez znaczenia? To ja - ale czy sprawy o które próbował wojować młody basior - czy one mają sens? Jeszcze inaczej - czy dzisiejsze, 2033 miejsce wśród polskich samorządów - to problem, czy też spokojnie możemy sobie pozwolić na kontynuowanie upadku, także w kolejnych kadencjach?


O co więc chodzi w polityce? O personalia czy o sprawy? O to żeby sobie pohuczeć czy żeby realnie wpłynąć na bieg wydarzeń?  I co oznacza ten realny wpływ w naszych warunkach? Dwóch, może trzech radnych i dziesięć procent poparcia dla kandydata na burmistrza? Oraz śmiejący się w kułak Kotarba - z Ewą na szóstą kadencję?


Dość już mam tych metafor i zbyt długi być może ten wstęp - bo właściwie chcę Wam powiedzieć tylko jedno zdanie - prawdziwą miarą politycznego zaangażowania, zwłaszcza w naszych wadowickich warunkach - jest skuteczność. Wszystkie inicjatywy, happeningi, protesty i śmieci są niczym, ot, epizodem, potykaczem na drodze - przestającym mieć jakiekolwiek znaczenie, jakikolwiek wpływ na cokolwiek, zaraz następnego dnia niemal. W każdym razie nie mają wpływu ani znaczenia, dla tej władzy.

Tak naprawdę liczy się wynik w dniu wyborów.

Tak definiowany był cel opozycji od samego początku tej kadencji, w to uwierzyły przez moment stare wilki, i to obiecał im młody basior. To wygrana w wyborach i tylko wygrana w wyborach może skutecznie zmienić obraz Wadowic.

I dlatego że zamiast do zwycięstwa, młody poprowadził wilki na manowce - dzisiaj ich wzrok jest przygasły a ich energia wyczerpana.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zauważyłem także coś jeszcze, na spotkaniu zorganizowanym przez Zbyszka Jurczaka - z pewnym żalem, z dużym dystansem - ale zaczął i on i pozostali chyba także - dostrzegać że pojawił się ktoś, kto ma szanse na sukces. Jeszcze nieśmiało, jeszcze z ostrożnością ludzi którzy już nieraz się poparzyli - ale chyba przyjmują do wiadomości, że co prawda to ktoś inny, nie z ich grona - ale zrobi coś, o czym oni marzyli i czego próbowali dokonać przez wszystkie ubiegłe lata - przewróci ten zmurszały układ, wpuści do miasta świeże powietrze - i rozrusza rdzą przeżarte, odłogiem leżące sprawy. Ludzkie sprawy.

Stare wilki zaczynają chyba dostrzegać że pojawił się ktoś skuteczny.


 










czwartek, 25 września 2014

Ogłaszam plebiscyt na "Złote Usta"

czyli politycy powiedzieli.

Zupełnie poważnie proponuję miastu zabawę - i mam nadzieję że podchwycą ją także lokalne portale internetowe.

Wzorem radiowej Trójki, od lat organizującej swoje "Srebrne Usta" - zróbmy swoje, wadowickie - złote. Złote, coby nas Trójkowcy nie gnębili, żeśmy im usta podwędzili - ale złote i dlatego że prawdziwie złotoustych polityków i politykierów u nas po prostu roje.

Tyle wstępu - wadowiceonline.pl oraz wadowice24.pl zapraszam do podjęcia zabawy - a tak - warunek jest jeden - wypowiedź musi być autentyczna - no nie wkładajmy naszym herosom polityki niczego w usta, zwłaszcza w kampanii wyborczej, bo gotowi nami wypełnić ławy oskarżonych w procesach - i.... tyle, ja już zgłaszam swoje typy.


Za najparadniejsze, najśmieszniejsze wypowiedzi ostatnich lat uważam i do Złotych Ust nominuję:

Jacka Jończyka - za słowa - "Uważam, że pani burmistrz jest dobrym gospodarzem, jest skuteczna i dba o pomyślność mieszkańców"

Ewę Filipiak - za słowa  - "Ja nie znam pana Odrozka i pan Odrozek też nie powinien mnie znać"


Zdzisława Szczura - za słowa - "Ale proszę nie obrażać!" 

Matuesza Klinowskiego - za słowa - "A proszę mi wierzyć, że mieszkałem na Nowej Hucie, mieszkałem w Warszawie, mieszkałem w Niemczech, mieszkałem w Chinach, w Puerto Rico, w Stanach Zjednoczonych, w Nowym Jorku i w Nowym Meksyku. Tam spędzałem czas, tam żyłem. Wadowice są najniebezpieczniejsze z tych wszystkich"

Stanisława Kotarbę - łooo, tutaj mam co najmniej kilkadziesiąt propozycji - ale może zamiast zgranego już "policja was będzie tropić" - przypomnę arcykomiczne - do dziennikarzy Tygodnika Powszechnego"  - "A wy to pewnie jesteście od Palikota"  

Bartosza Kalińskiego - za słowa - "Bandziory kochają Platformę"

Bożenę Flasz - hit dni ostatnich - radna powiatowa a jednocześnie skarbnik gminy Wadowice -zapytana  podczas negocjacji ws gminnej dotacji na rozbudowę szpitala - "A czyje interesy pani reprezentuje w tych negocjacjach - powiatu czy gminy, odpowiedziała - Ja nie wiem, bo ja jestem politykiem"

Do zestawienia proponuję dodać także, nie będącego co prawda czynnym politykiem, ale z polityką od zawsze związanego - Lesława Makucha - za słowa - "Gdybyśmy wzięli to dofinansowanie z Unii to mielibyśmy Mercedesa wśród instalacji"

Całą redakcję W24 za sformułowanie - "Jest taki pomysł" 

Oraz, na koniec - stowarzyszenie Inicjatywa Wolne Wadowice - za słowa - "Jesteśmy stowarzyszeniem demokratycznym" 

Dostałem podpowiedź - i oczywiście dołączam ją do nominacji - o "Złote Usta" stanowczo powinien powalczyć także Józef Cholewka za słowa "Dostaniesz w ryło, mówię ci to tak szczerze"

poniedziałek, 22 września 2014

Sensacyjną wiadomość podaje Gazeta Prawna.

Właśnie się dowiedziałem iż niezwykle sensacyjną wiadomość podaje serwis Gazeta Prawna.pl 

Oto w Wadowicach nadwyżka tego ile mieszkańcy płacą za wywóz odpadów, a rzeczywistym kosztem całej operacji,  ma wynosić aż - UWAGA - milion siedemset tysięcy złotych! Tyle pieniędzy z naszego podatku śmieciowego ma, wg Gazety Prawnej zostawać w kasie gminy.

Rzecz jest do natychmiastowego wyjaśnienia przez radnych.

piątek, 19 września 2014

Zakalec Marcina Płaszczycy

czyli starostów dwóch.

Szara eminencja lokalnej polityki, głęboko, bardzo głęboko przyswoił sobie zapewne całość - a w każdym razie ten fragment "Księcia" N.Machiavellego -

"Moim zamiarem jest pisać rzeczy użyteczne dla tego, kto je rozumie, przeto o wiele bardziej właściwym wydaje mi się iść za prawdą rzeczywistą zdarzeń niż za jej wyobrażeniem. Wielu wyobrażało sobie takie republiki i księstwa, jakich w rzeczywistości ani się nie widzi, ani się nie zna; wszak sposób, w jaki się żyje jest tak różny od tego, w jaki się żyć powinno, że ten, kto chce postępować tak, jak się powinno postępować, a nie tak, jak się postępuje, gotuje raczej swoją klęskę, niż zapewnia panowanie."

To generalnie fajny przyczynek do bardzo pogłębionej analizy tego co i tak naprawdę z jakich powodów, dzieje się w lokalnej polityce - ale o tym może kolejnym razem. Dzisiaj chcę Wam pokazać po jak cienkiej linie spaceruje redaktor Płaszczyca w ostatnich tygodniach.

"Produktem flagowym", największą chyba polityczną inwestycją Płaszczycy, w całej jego dotychczasowej obecności w tych sprawach - jest zaangażowanie w karierę obecnego członka Zarządu Powiatu - Bartosza Kalińskiego. Idzie to całkiem nieźle, twarz Kalińskiego co i rusz przyozdabia czołowe strony portalu W24, PiS jest generalnie na fali - więc - kto wie - może się nawet uda.

Cóż, kiedy jest jeden szkopuł. Oto z drugiej strony Marcin ma stare zobowiązania - no Ewę musi ratować. A cóż takiego można zrobić dla Drogiej, by ją za uszy z bagniska wyciągnąć? Ano - próbować topić jej najpoważniejszego konkurenta. I tutaj dochodzimy do najciekawszego momentu - do bolesnego szpagatu który wykonuje Marcin Płaszczyca - no bo jak jednocześnie walić jak w bęben w obecnego szefa Zarządu, Jacka Jończyka - a nie pozwolić żeby coś się przykleiło do hodowanego przez siebie na to stanowisko, obecnego członka Zarządu - Bartosza Kalińskiego?

 Zadanie karkołomne - tym trudniejsze, że jak się okazuje  - jedyny tak naprawdę element czarnego PR Płaszczycy - czyli jazda po stowarzyszeniu i fundacji - ma tą słabość, że przez całą kadencję - to członek Zarządu Powiatu, pan Bartosz Kaliński głosował za podziałem środków dla organizacji pozarządowych w taki a nie inny sposób - podczas gdy starosta Jończyk zachował   ponadstandardową klasę - i w głosowaniach udziału nie brał.

Tak tak - dobrze rozumiecie - cały ten wrzask o "podejrzane sprawy" nie dość ze jest po prostu dęty, sztuczny i bezsensowny - to tak naprawdę uderza w kolegę Marcina Płaszczycy - namaszczonego i niemal na rękach wnoszonego na stanowisko starosty - Bartosza Kalińskiego. Za każdą bez wyjątku chyba decyzją Zarządu Powiatu ws dofinansowania zadań realizowanych m.in przez Dać Szansę - i to w podwójnej roli - bo i opiniującego - i decydującego ostatecznie o podziale środków, stoi m.in Kaliński.

Marcin Płaszczyca ma nawet specjalne określenie na polityków w których inwestuje - mówi wtedy "ładnie rośnie". Marcin - może ci  i Bartek rośnie, ale jeżeli dostanie zakalca, to będzie wyłącznie Twoja wina :) :) :)

A tak zupełnie już poważnie - cała ta jazda po robiącym genialną robotę stowarzyszeniu Dać Szansę, jako żywo przypomina mi niedawną (styczeń/luty tego roku) kolosalną nagonkę kilku skrajnie prawicowych dziennikarzy na fundację Jerzego Owsiaka. Toćka w toćkę ten sam scenariusz i ten sam sznyt - wylać wiadro pomyj, a nuż coś się przylepi. Tak zastanawiam się - gdzie dzisiaj są ci ówcześni sensaci? Fundacja przeszła milion kontroli, wszystko jest w jak najlepszym porządku - a dziennikarskie gnidy zapewne mają już na celowniku inne ofiary swoich obsesji(chociaż mądrzej by było zapewne powiedzieć - innych zleceniodawców)

Tak więc - za klasykiem powtarzam - Marcinie Płaszczyca - nie idź tą drogą. Nie powtarzaj scenariusza niszczenia stowarzyszenia, jaki był udziałem tamtych gnid.


wtorek, 16 września 2014

Pierwsza konferencja, pierwszy Program. Historyczne wydarzenia.

czyli rany boskie!!!

No i stało się -  niezwykle udana konferencja prasowa oraz prezentacja Programu Komitetu za nami.

Szczegóły już wkrótce będą dla wszystkich dostępne - ale przede wszystkim, już od jutra będzie dostępny sam program  - a w tak zwanym między czasie - reakcja konkurencji - z najoględniejszym jaki spotkałem do tego obrazka, opisem - "Jak trwoga to do Boga" :)

foto:wadowiceonline.pl

niedziela, 14 września 2014

Jak Filipiak Klinowskiemu doradzała

czyli w co się gra.

Ciekawą informację przynosi dzisiaj portal PressMix

Oto Ewa Filipiak daje się sfotografować z wyborczą ulotką Mateusza Klinowskiego - razem rzecz jasna z samym Mateuszem, oraz członkiem IWW - Pawłem Koprem - a tekst przynosi dodatkowe informacje o tym, jak to Droga Ewa doradza Klinowskiemu co do kompozycji i nasycenia barw wyborczego świstka.

Spisek? Deal? Ustawka? Klinowski potajemnie dogadał się z Ewą Filipiak?  Od miesięcy słyszę wszystkie te diagnozy - oraz czytam je,  kolportowane w internetowych komentarzach.

To bzdura, rzecz jasna. Filipiak nie adoptowała politycznie Klinowskiego - ani on nie zapałał do niej synowską miłością. Rzecz jest zupełnie oczywista - to polityczna kalkulacja. Dla słabiutkiego Mateusza Klinowskiego absolutnie pierwszoplanowym celem jest wskoczyć na plecy Jacka Jończyka i wszelkimi sposobami próbować na gapę dostać się do drugiej tury wyborów - stąd te zachwyty członków Inicjatywy Wolne Wadowice nad tekstami Marcina Płaszczycy. Stąd unisono z Wadowice24 brzmiące teksty, stąd nawet cytowanie przez redaktora Płaszczycę, produkującej setki komentarzy, w każdym możliwym miejscu w sieci- najgorliwszej od niedawna wyznawczyni Klinowskiego.

Dla posiadającej potężnie stopniały, aczkolwiek wciąż w tysiącach liczony, twardy elektorat, Filipiak - szczytem marzeń byłoby z kolei, w ewentualnej drugiej turze wyborów, mieć za przeciwnika Mateusza Klinowskiego. Kotarba, Płaszczyca i sama Ewa - po prostu zjedliby go na śniadanie - i z całym spokojem rozpoczęli kolejne ćwierćwiecze panowania w mieście.

Gra na taki scenariusz przynosi mnie osobiście masę ubawu - widzieć jak członkowie Inicjatywy Wolne Wadowice promują materiały Płaszczycy - a nawet - uwaga - materiały opisane "Racja Polskiej Lewicy"  - bezcenne :D :D :D

Co oznacza i czy ma jakieś przełożenie na rzeczywiste preferencje wyborcze, na realną politykę w mieście ten pozorny "sojusz"?? Eeee, tam - Jacek Jończyk jest daleko poza zasięgiem Klinowskiego - a osobiście jestem przekonany, że już wkrótce pokaże plecy samej Filipiak.

W każdym razie - kto wie - całkiem możliwe że do 16 listopada kronikarze i obserwatorzy lokalnej sceny politycznej jeszcze niejednego "michałka" zobaczą - jeszcze niejeden małpi skok zostanie wykonany - o czym mówiłem Wam już zresztą kilkakrotnie.




czwartek, 11 września 2014

Przełomowe odkrycie Ewy Filipiak

czyli.... no właśnie :)

Kliknij by powiększyć

Ewa postanowiła zakończyć swoją ćwierćwieczną obecność w polityce mega mocnym akcentem - kto wie, czy nie na miarę własnego hasła w "Encyklopedia Britannica" bądź innego Nobla, w dziedzinie  fizyki - na przykład za "Teoretyczne i praktyczne badania z zakresu bilokacji"

W każdym razie - jeżeli macie jakichś zużytych, wyświechtanych, niedziałających polityków - nie wyrzucajcie ich w diabły - prawo Drogiej Ewy mówi iż "dany polityk, poddany procesowi recyklingu, może jeszcze zaważyć" :D :D :D











sobota, 6 września 2014

Kilka słów o kampanii wyborczej

czyli coś panu rezonuje?

Podczas ostatniego spotkania sztabu Jacka Jończyka, słuchałem ludzi tylko jednym uchem. Jednym, bo gdzieś z tyłu głowy miałem myśl, wychodzącą poza bieżące sprawy i tematy, omawiane w tym gronie.

Otóż współczucie mnie jakieś ogarnęło - pomyślałem sobie - kurcze, ktokolwiek będzie odpowiadał za kampanię Ewy Filipiak, do zrobienia ma gigantyczną, gotów jestem nawet twierdzić, że niemożliwą rzecz - stare będzie musiał przeobrazić w nowe, zużyte jako odkrywcze, dotychczasowy brak programu, wizji - jako przełomowe, spartaczone jako  - bo ja wiem zresztą jak? Jako "naprawiane na koszt wykonawcy"?

Już nie wspomnę że z bezradnych trzeba będzie zrobić aktywistów, z Tadeusza Krupnika - Stev'a Jobsa, a z Kotarby - Dalajlamę :D

No rezonuje strasznie.

Więc, jak mówię - trochę współczuję konkurencji - potrzeba będzie małpich skoków oraz - no chyba stłuczenia w domu wszystkich luster - żeby nie musieć spoglądać sobie w twarz, opowiadając ludziom te wszystkie dyrdymały.

Technokratyczny, zrównoważony, programowy Jacek Jończyk nie jest wyzwaniem dla jego sztabowców - w żadne piórka stroić go nie ma potrzeby. No, może tylko zadbać, żeby także po domu w butach chodził - kurczę, kto wie - może i do łóżka się w nich kładł - nie daj bóg, ktoś mu zdjęcia w skarpetkach zrobi, no i będzie, lokalna "afera" :)

To właśnie myślałem podczas spotkania - "ok, to będzie cholernie pracowity czas, ale koncepcyjnie - nie stanowi jakiegoś szczególnego wyzwania".

No tak - napisałem że współczuję ludziom Ewy - a jest przecież także inny konkurent - wiem, słyszałem - ponoć już nawet się przebrał.
Nie mówił za kogo :):):)




czwartek, 4 września 2014

Whatewer works

czyli malkontentom mówię - wypad.

Jak podaje stowarzyszenie Dignitas Dolentium - w bardzo krótkim czasie - w wyniku akcji Ice Bucket Challange, na pomoc chorym ze stwardnieniem zanikowym bocznym, zebrano już blisko milion złotych. 

Co więcej - jeszcze nigdy w historii stowarzyszenia nie zebrało ono tak licznych darowizn.    

Więc jaśnie państwu - gęgaczom, kręcącym nosem malkontentom - a także najprzeróżniejszej maści pseudoekologom ,dedykując te kwoty i te liczby chcę powiedzieć - a idźcie Wy do cholery, z tymi Waszymi wymówkami, mądrościami, everydaychallangami - ta akcja rzeczywiście zmieniła kawałek świata chorym ludziom. Nie gębą, nie nadętym pitoleniem - a realnymi kwotami, za które będzie można przynajmniej w jakimś stopniu ułatwić im życie.

 Sprawa jest oczywista - nie było IBC - nie było pieniędzy. Wydarzył się IBC - pieniądze są. Każde następne słowo, dodane do tych faktów, to tylko mącenie wody.

Nie mąćcie więc - wodę należy oszczędzać ;) :)

poniedziałek, 1 września 2014

Prawdziwym ludziom wadowickiej Solidarności cześć

czyli ważna interpelacja Henryka Odrozka

Na dzisiejszej sesji RM padł ważny wniosek radnego Odrozka. Ważny na płaszczyźnie historycznej, ważny symbolicznie. W dodatku mający swój wymiar całkiem praktyczny.

Oto w 25 rocznicę ustrojowych przemian w kraju, "człowiekiem Solidarności" głosi się być... Stanisław Kotarba. Człowiek dla ówczesnych spraw i ówczesnej walki o znaczeniu i w ogóle o udziale w nich - żadnym. Nie inaczej zresztą jak sama kniahini, od przeszło 20 lat niepodzielnie władająca gminą - Ewa Filipiak.

Z drugiej zaś strony mamy nazwiska tego kalibru co śp. Józef Zeman, czy śp. ks Jan Wołek - systematycznie wypychanych z ludzkiej pamięci - rzeczywistych współtwórców i działaczy wadowickiej Solidarności. Są zresztą ciągle z nami, wciąż wśród żyjących, twórcy i założyciele lokalnej Solidarności - takim jest m.in pan doktor habilitowany Andrzej Nowakowski. Milczą też władze miasta o dokonaniach i roli pierwszego burmistrza Wadowic w latach 1990-1994 - Kazimierza Malczyka. Milczą wyłącznie dlatego że przestały szkalować. skutecznie wypchnąwszy tych ludzi na margines życia społecznego, na margines ludzkiej pamięci - a także, jak w przypadku pana profesora Nowakowskiego - w ogóle daleko poza granice miasta.

Rzecz jasna nazwiska które wymieniłem nie zamykają katalogu ludzi autentycznie związanych z ówczesną "S", oraz bardzo zasłużonych dla Wadowic - tym w stosownym czasie zajmą się ludzie z dogłębną wiedzą w tym zakresie - tutaj, na przykładzie tych kilku nazwisk, tylko szkicuję problem, tylko sygnalizuję wolę naprawienia historycznej krzywdy i odkłamania zamulanej od ćwierćwiecza już prawie, rzeczywistości.

Cóż - wkrótce po wyborach, wraz ze zmianą władzy, przyjdzie lepszy czas na oddanie należnego miejsca wszystkim LUDZIOM tamtego okresu - na dzisiaj propozycja bardzo konkretna - jak mówiłem - łącząca w sobie tak znaczenie symboliczne jak i zupełnie praktyczne - przytaczam cały fragment wniosku radnego Henryka Odrozka z dzisiejszej sesji RM:

Wczoraj minęła 25 rocznica ważnych wydarzeń w historii naszego kraju. Czy z Pani strony jest przewidywana jakakolwiek forma uhonorowania jednego z nielicznych prawdziwych ludzi „Solidarności”, jakim był zmarły niestety Józef Zeman? Jeśli, jak przypuszczam, nie, to chciałbym przedstawić projekt wniosku, który został do mnie zgłoszony przez przedstawiciela mieszkańców ul. Wadowity. Chodzi o przemianowanie części ulicy Wadowity od placu Obrońców Westerplatte do skrzyżowania w kierunku placu Bohaterów Getta na ulicę imienia Józefa Zemana. Oprócz uczczenia rzeczywiście, a nie „papierowo” zasłużonego współtwórcy wadowickiej „Solidarności”, załatwiłoby to nierozwiązywalną przez kierowany przez Panią Urząd od 20 lat sprawę podwójnej numeracji ulicy i osiedla Wadowity, co już kiedyś na sesji zgłaszałem. Przy okazji można by też zmienić numerację pozostałych kilku domów przy ulicy Wadowity i ten pozornie „nierozwiązywalny”, a uciążliwy dla mieszkańców problem zostałby nareszcie załatwiony.Jaki jest Pani stosunek do tej społecznej inicjatywy?