wtorek, 7 kwietnia 2015

Prawdziwe kulisy kampanii wyborczej

czyli magic is not always what it seems to be

Jest taki czas w lokalnej polityce, kiedy warunki dyktuje Marcin Płaszczyca. Czas kiedy wszystkie relacje odwracają się do góry nogami. Czas kampanii wyborczej.


Jest początek czerwca 2014 roku. Jacek Jończyk publicznie zgłasza gotowość do ubiegania się o stanowisko burmistrza Wadowic. W tym czasie wszystko się zaczęło. Każdy z graczy lokalnej sceny w tym momencie zaczął robić to, na czym najlepiej się zna. Tak więc Ewa Filipiak zaczęła się martwić, Kotarba knuć, Klinowski wrzeszczeć, my w sztabie Jończyka pracować, a Marcin Płaszczyca myśleć. 

Na początek słowo wyjaśnienia o samym Jończyku. Jego decyzja zmieniła wszystko. Zanim ją podjął, sprawa wyborów nikomu nie spędzała snu z powiek - absolutnie wszyscy wiedzieli że kolejnym burmistrzem miasta będzie..... Ewa Filipiak. Tak naprawdę do końca nikt nie wierzył w start Jończyka tym bardziej, ze facet wszedł w  walkę o miasto, absolutnie wbrew własnemu politycznemu interesowi. Był murowanym kandydatem na kolejną kadencję w fotelu starosty. To znaczy w tamtym okresie jeszcze tak myślał - bo już wówczas, jak się później miało okazać, istniał spisek, sprokurowany przez Kotarbę, w wyniku którego tuż po wyborach Jończyk dowiedziałby się że już nie jest kandydatem na starostę. Jacek miał po prostu do końca wierzyć że oczywiście nim jest i.... nie wychylać się. Ale jak mówię - jest późna wiosna i, prócz dosłownie kilku osób, nikt jeszcze o Kotarbowym pomyśle nie wiedział.     

Tak więc zaczęło się robić nerwowo. Filipiak osobiście idzie do Jończyka, wywołując sensację na Batorego, żeby przekonać go by odstąpił. Odchodzi z niczym, ale Staszek się nie poddaje. Łazi za Jackiem, łasi się i próbuje podbijać stawkę. Obiecuje złote góry, w pewnym momencie nawet zdradza Kalińskiego(szykowanego na stołek po Jończyku) i rzeczywiście jest skłonny oddać Jończykowi starostwo.  Z wiadomym efektem.

W międzyczasie Klinowski wykonuje jakieś drgawkowe ruchy, pyskuje w internetach, a Marcin Płaszczyca dzwoni do mnie i już wie - decyzja Jacka Jończyka jest nieodwołalna. 

Jest pełnia lata. Obóz Filipiak przygotowuje się do kampanii. Zamawiają sondaże z których wynika że niemal murowanym zwycięzcą w wyborach będzie Jończyk. Panika się pogłębia. Płaszczyca przejmuje stery. Opiera się na dwóch przekonaniach, zupełnie zresztą oczywistych - po pierwsze że trzeba zrobić absolutnie wszystko, żeby do drugiej tury weszła Filipiak i Klinowski. Oraz, po drugie - żeby tak się stało, to trzeba tak pokierować kampanią, by to wyłącznie Jonczyk był celem ataków. 

Idzie więc do Filipiak i uzyskuje zgodę na dogadanie takiego scenariusza z Klinowskim. Ewa Filipiak bez jakiegoś entuzjazmu, zwłaszcza że z drugiej strony Kocicho podnosi wrzask że nie, nie nie - więc bez entuzjazmu się zgadza. Tutaj jedno zastrzeżenie - nie zorientowanym obserwatorom wydawało się zawsze, i taką też opinię powielali, że Marcin Płaszczyca i Staszek Kotarba to jedna drużyna. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości pomiędzy nimi toczyła się, z różną intensywnością, ale wojna. Młodszy i inteligentniejszy Płaszczyca uważał Kocicha za troglodytę, a ten, czując zagrożenie, odpłacał się Płaskiemu czystą nienawiścią, którą regularnie sączył do ucha Filipiak.  

Tak więc doszliśmy do momentu, co do którego nie mam wiedzy o szczegółach, niemniej - układ zaczyna działać. Od tamtego czasu, panowie Klinowski i Płaszczyca są w regularnym kontakcie. Wymieniają się informacjami, koordynują ataki na Jończyka. Siebie nawzajem praktycznie nie dotykają. Wrogiem dla Klinowskiego emisariusz Ewy Filipiak z okresu kampanii wyborczej, stanie się ponownie dopiero po wyborach. Gdzieś w okolicach tekstu na W24 o 10 tysiącach podwyżki. NA jak długo? Ano zapewne do czasu kiedy znowu będzie jakiś interes do załatwienia. W polityce w wykonaniu absolutnej większości graczy tak naprawdę tylko to właśnie naprawdę się liczy - interes. Przeróżnie rozumiany. 

Tymczasem jest noc po pierwszej turze wyborów. W magistracie panika - mają co prawda czego chcieli, Klinowski jest w drugiej turze, ale do jasnej cholery - ma za wysoki wynik! A Ewa za słaby. Za bardzo napompowaliśmy Klinowskiego!!! Kotarba regularnie zwariował a Ewa nie wytrzymała emocjonalnie - w każdym razie to w tym momencie wyjęła lejce z rąk Płaszczycy i oddała je Staszkowi. Efekt znacie - już na drugi dzień rano Kocicho wlazło na wizję w radio u redaktora Mędeli, potem był dziadek z UB, szatańskie oczka na plakatach Klinowskiego i cała reszta tego syfu, zakończona piękną katastrofą dla byłej burmistrz.  

Dzisiaj trudno rozstrzygać - są różne opinie. Jedni twierdzą że gdyby Ewa wytrzymała ciśnienie, zaufała Płaszczycy do końca, to dzisiaj byłaby burmistrzem szóstą kadencję. Inni - w tym także i ja - że raczej nie - że wyczyny Kocicha i jego politycznych bandytów z drugiej tury tylko powiększyły przegraną Filipiak. 

Dzisiaj to bez znaczenia. Dzisiaj burmistrzem jest Mateusz Klinowski, toksyczny związek Kotarby i Filipiak zapewne nadal trwa(chociaż za diabła nie rozumiem jakim cudem, niegłupia w końcu Ewa nie wystrzeliła go w kosmos), a miasto do dzisiaj kompletnie niczego nie rozumie. No i nie mam złudzeń - jak napisał mi kolega - "nawet jeżeli to opiszesz, to większość po prostu uzna cię za wariata " 
Nie, nie zwariowałem. Przeciwnie - mam się całkiem dobrze(no, prócz poświątecznego kaca) :D

A tak - właśnie teraz, w trakcie powstawania tego tekstu, podnoszą się głosy na fejsie głosy o mojej niekonsekwencji. Miałem nie pisać. Napisałem. To prawda. Mam jedno usprawiedliwienie - musiałem zważyć racje - z jednej strony moje wycofanie się z bieżącej polityki, z drugiej - opowieść o sprawach o których nigdy w życiu od nikogo byście nie usłyszeli. Wybrałem opowieść. W nadziei że miasto o niej nie zapomni i w kolejnych wyborach nie da się zwieść pozorom. 





   





24 komentarze:

  1. tekst dla osoby "spoza" Wadowic - przezabawny; fakt jest taki, ze klinowski jest burmistrzem - wmawianie sobie, ze zrobil to "wrzeszczac", ew. trafil na to stanowisko przypadkiem, bo wokol pracowici i myslacy plaszczyca, dziadunio i byly starosta prowadzili genialna kampanie, ci ostatni to w ogole "wzorcowa w opinii ekspertow", jest obrazliwy dla mieszkancow wadowic jako wyborcow, a przede wszystkim traci niezachwianym rzeczywistoscia narcyzmem. no sorry ale trafnosc twoich przewidywan i interpretacji z czasow kampanii (i wczesniej) jest bliska zeru. warto moze wyciagnac z tego wnioski. ps no stanowczosci w konczeniu roznych rzeczy brak ci ewidentnie dziaduniu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt jest taki że Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę. Jedni postawili mu pomniki a inni twierdzą że chciał trafić do Indii :)

      Usuń
  2. To się nazywa bełkot poświąteczny z mocnym odchyłem paranoidalnym.
    Ale mam pytanie dlaczego Klinowski nie wziął na swojego zastępcę Płaszczycy skoro mu tak dużo zawdzięcza ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Oskarżanie teraz Marcina Płaszczycy, że jest zdrajcą i super intrygantem jest poniżej pasa.

    OdpowiedzUsuń
  4. analogia tak bez sensu, jak i Twoj dzisiejszy wpis - po pierwsze, to ze Kolumb odkryl Ameryke nie jest faktem tylko pewna okreslonych faktow interpretacja; po drugie - ci co stawiali mu pomniki tez na ogol twierdzili ze chcial doplynac do Indii; klinowski chcial i zostal burmistrzem - to ostatnie jest faktem; ponoc konczyles (tudziez nie konczyles, bo z tym miewasz problemy :) filozofie - a tam przeciez chyba ucza poslugiwac sie analogiami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Analogiami? A filozofii? Dobre :D

      Widzisz, odpowiadłem dzisiaj w innym miejscu na podobne wątpliwości, odpowiem i Tobie. Naprawdę uważasz że naraziłbym się na całą serię pozwów sądowych z kilku opisanych w tekście stron jednocześnie, publikując nieprawdę?

      Z tą myślą zaśnij. Całkiem możliwe że obudzisz się z nieodpartą ochotą rozrozpoczęcia studiów filozoficznych ;) :D

      Usuń
  5. To naprawdę bardzo skomplikowane, trudne do ogarnięcia umysłem. W polityce nie ma sentymentów, więc raczej wszystko co napisałeś trzyma się kupy.
    Domyślam się, że ta historia będzie mieć swój ciąg dalszy. Zrobiłeś z Marcina Płaszczycy nieprzeciętny umysł, a z Kotarby nieudacznika, a to przecież nie jest prawdą.
    Czy napisałeś o tym, gdyż uważasz że to istotne w świetle tego, co dzieje się obecnie?
    Od siebie dodam, że po występie radiowym Kotarba zyskał moją sympatię. Liczę na to, że jeszcze kiedyś da z siebie wszystko i zaprezentuje się w całej krasie zjednując sobie jeszcze więcej ludzi. Wiem, wiem, to bardzo negatywna postać, tak jak i Płaszczyca, ale bez takich jak oni nie byłoby ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziadunio Twoje spięcia z tak zwanymi "wyznawcami" spełzną na niczym. Oni wierzą w swojego guru i spijają "prawdę" z jego profili internetowych. Oni nigdy nie uwierzą, że politycy to kłamcy, intryganci i pospolici oszuści. Może to się zmienić za kilka miesięcy najwcześniej, gdy miasto zacznie popadać w ruinę, a na światło dzienne zaczną wypływać coraz to nowsze i świeższe kąski całej "wadowickiej układanki".

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli, jak mówi klasyk ... ch.. d... i kamieni kupa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobry tekst Dziaduniu, dla mnie jeden z lepszych jakie tu przeczytałem u ciebie do tej pory.
    Jednakże na Staszku jeszcze bym nie kładł kreski. Zresztą jak tu ktoś napisał, z nim to nawet śmiesznie było.
    Co do Płaszczycy to przesadziłeś troszkę. Ale miałeś racje co do tego, że skonfliktował się ze Staszkiem, który podobno twierdzi, że przegrana to wina Płaskiego. Zresztą kogo obchodzi jakiś tam Płaszczyca, gościu nawet szacunku u dzieci w szkole nie ma. Żal mi jego dzieci w sumie. Żyć, obawiając się o wszystko, to co to za życie. Podobno Karina ma już tego dosyć. Jego nieudolne próby odzyskania stanowiska asystenta spełzły na niczym. Nawet w starostwie go nie chcą. Jedynie pan Frączek się zlitował, żeby chłopina wysokiego ZUSu nie musiał płacić, no bo i z czego?
    W każdym bądź razie pisz dalej bo dobrze prawdę piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie dość, że zdrajca to jeszcze kłamca.

    OdpowiedzUsuń
  10. Płaski jeśli myślał że Kotarbę ograł to źle myślał.
    Filipiakowa popełniła według mnie wielki błąd że go trzymała, o czym zresztą podejrzewam sama doskonale wie.
    Jak tak dalej pójdzie to będzie mógł założyć sobie portal tomice24.pl i tam sobie promować swojego nowego politycznego podopiecznego.
    Płaszczyca w polityce stracił bardzo wiele, a wizerunek dziennikarski jaki sobie wyrobił przez ostatnie lata pozostawię bez komentarza.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dajcie już spokój temu Płaszczycy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie śledzę tak dokładnie lokalnej polityki, ale o tym kto przegrał, a kto wygrał mogę trochę powiedzieć. Po owocach można to poznać. Klinowski jest dziś burmistrzem, Płaszczyca robi nadal co robi i z tego co widać dobrze sobie radzi, więc ci panowie na pewno nie przegrali. Wygrał jeszcze Kaliński bo został starostą. Przegrali natomiast Jończyk, Kotarba, Filipiak, Hajnosz, Królikowa, Makuchowa i cała reszta. Oni nic dziś nie znaczą i nie mają w Wadowicach nic do powiedzenia.
    Nie wiem jak było, ale rzeczywiście przed pierwszą turą kampania Ewy była spokojniejsza, więcej mówiło się o Jończyku, a potem wyskoczył Kotarba i wszystko popsuł. Tego już nie dało się wytrzymać. To co się dzieje pod stolikami może ma i znaczenie ale decydujące jest to co dzieje się w przestrzeni publicznej, bo ma wpływ na wynik wyborów. Filipiakowa miała swojego złego ducha i na pewno nie był nim Płaszczyca. Był nim idiotycznie zachowujący się Kotarba który kompromitował tę panią na każdym kroku. Filipiakowa przegrała wybory przez Kotarbę i to wielu ludzi na mieście wie i mówiło po wyborach. Kotarba to człowiek skompromitowany w Wadowicach, na którego już nikt nie postawi w polityce. Niech lepiej szuka sobie innego zajęcia. Nie trzeba być też mędrcem, by zrozumieć, że Klinowskiego, Kalińskiego. Gładysza i Płaszczycę coś łączy. To jest to samo pokolenie. Filipiak, Kotarba i Jończyk to dziś już dinozaury, starcy w okolicach 60-tki, którzy kompletnie nie rozumieją współczesnego świata. Biologii nie przeskoczą. Metryka jest nieubłagana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że tylko kretyn może eliminować ludzi z życia publicznego tak jak to zrobił gostek powyżej.
      On nawet nie wie że jest bliski obłędu i rozpaczy.
      Jeżeli ono twierdzi, że Klinowskiego, Kalińskiego. Gładysza i Płaszczycę coś łączy.
      To ja wysiadam,

      Usuń
    2. Jeszcze zobaczysz, co znaczy w Wadowicach Ewa Filipiak. Niestety...

      Usuń
  13. Jako wnikliwy obserwator (oraz uczestnik)wadowickiego życia politycznego ujawniasz Marcinie zakulisowe rozgrywki , które zaowocowały bolesnym upadkiem obozu EF i niespodziewanym sukcesem indywidualnym MK używajacego taktycznie szyldu IWW. Próba krytycznej refleksji nad tym co się stało i jakie z tego wnioski wypływają na dziś i na jutro dla mieszkańców zainteresowanych funkcjonowaniem samorządu lokalnego okaże się skuteczniejsza jezeli skupimy się bardziej na mechanizmach walki o władzę niż na personaliach jej reprezentantów . Negatywne emocje jakie wyzwala przysłowiowa walka naszych buldogów pod dywanem obrazuje patologie systemu , w którym to"ciemny lud" kupuje narrację opracowaną na użytek kolejnych kampanii przez dobrze opłaconych pieniędzmi publicznymi strategów komitetów wyborczych i usłużnych mediów.
    Na poziomie wyborów lokalnych gdy władza samorządowa jest największym pracodawcą faktycznie dyscyplinuje się swoich wyborców grożbami utraty miejsc pracy w przypadku zwycięstwa opozycji. Zwykle ta prosta strategia poparta agitacją Kościoła wystarczała do sprawowania władzy przez okres ponad 20 lat.
    Co tym razem się stało , że sprawdzony mechanizm nie zadziałał ?
    Podsuwasz Marcinie jedną z możliwych interpretacji przegranej EF jako efekt strategicznych błędów popełnionych czy to przez MP lub SK.
    Zgadzam się , że taktyczny sojusz obozu EF z MK przed pierwszą turą wyborów wymierzony był przeciwko JJ będącemu w przekonaniu obu stron realną przeszkoda w walce o najwyższą stawkę . Za każdą z układajacych się stron stały odmienne przesłanki . MK konsekwentnie wpisywał swojego konkurenta w tzw układ skutecznie podważajac jego opozycyjną wiarygodność. Obóz EF oparł swoje kalkulacje na wyciszeniu krytyki wobec MK uznawszy go za przegranego polityka po niepowodzeniu referendum odwoławczego . Zwycięstwo obozu władzy dysponującego większością lokalnych mediów nad rozpoznanym kontrkandydatem obarczonym jak się im wydawało negatywnym (konserwatywnym) elektoratem wydawało się w drugiej turze nie zagrożone.
    Deal , który połączył obie strony nieuchronnie prowadził do swoistego plebiscytu ; opowiedzenia się za lub przeciw dalszemu trwaniu patologicznych rządów posuniętej wiekowo ekipy EF. Głosowanie tego rodzaju eliminuje automatycznie analizy programowe kandydatów , sprowadza się w istocie do wyboru mniejszego zła wymuszając na elektoracie JJ " głosowanie z zaciśniętymi zębami" na adwersarza swojego kandydata .
    Scenariusz na drugą turę realizowany przez SK nie przewidywał wzrostu frekwencji wyborczej jako atutu MK ( w tym młodszego elektoratu). Organizator miejskich koncertów srogo się przeliczył. Pycha , rutynowe powtarzanie schematów z dawnych lat do bólu przewidywalnych przez makiawelicznego MK , w końcu kabaret w radiu , te wszystkie kwiatki ułatwiły ale nie przesądziły o klęsce" ancien regimu" . Epigoni postpeerlowskiej praktyki" utrzymywania się u władzy " nie dostrzegli zmieniającej się społecznosci miasta .
    Dobrze wykształcone , otwarte na europejskie trendy samorządowe, pokolenie młodych Wadowiczan pokazało siłę wyborczą . Ich aspiracje do udziału w rozmowie o sprawach lokalnych władza ignorowała , starając się programowo wypchać kolejne roczniki wchodzace na rynek pracy do wielkich aglomeracji .
    Na koniec socjologicznych dywagacji optymistyczna puenta, którą poddaję pod rozwagę także dzisiejszym beneficjentom ostatnich wyborów ; ściema zawsze będzie ściemą , a lud nigdy nie był głupi by kupować wszystkie produkty , które mu politycy chcą sprzedać .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie temu ma służyć tej mój wpis. Mateusz Klinowski opowiada światu jakąś historię. Mianowicie o 'miejskiej rewolucji" którą spowodowały 'ruchy miejskie", które z kolei spowodował ..... on sam. Nie dość że opowiada - on ją jeszcze stawia za wzór do naśladowania.

      Moja opowieść jest kontrpropozycją. Przy pomocy kilku, wcześniejszej niemal nikomu nie znanych faktów, pokazuję czym tak naprawdę była "miejska rewolucja" w wykonaniu Klinowskiego. Ocenę tego co było a co nie było ściemą, zostawiając rzecz jasna czytelnikom.

      Usuń
  14. Wielki narcyzm przez Ciebie Dziadunio przemawia. Wszystko co opisujesz jest albo Twoją ograniczoną obserwacją, albo prawdą oczywistą. Tym artykułem nie wnosisz nic nowego, poza próbą zaciemnienia i sfałszowania prawdziwego obrazu. Prawdopodobnie wynika to z faktu, ze czasem rozmawiasz z płaskim, a z kolei on gra rozgrywającego, a w rzeczywistości jest ,,cienkim bolkiem". Własnie ta jego jazda na oślep sprawiła, ze sam teraz ma problemy. Dla mnie to jeździec bez głowy i do tego sprzedajny, więc trudno nazywać go nawet graczem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę. Czasami mam wrażenie że powinienem pisać tekst i jednocześnie suplement do niego oraz didaskalia.

      Marcin Płaszczyca nie okazał się być geniuszem politycznym - przegrał i to podwójnie. Jeszcze pal sześć że przegrał jako członek drużyny Ewy. Tutaj zawsze może powiedzieć "nie słuchali mnie". Ale ja sobie myślę że bardziej bolesna porażka to ta, że przegrał zaufanie Ewy i to kosztem Kotarby. Facet zaangażował się po prostu po złej stronie. Bił się o Ewę jak straceniec, w sytuacji od początku beznadziejnej, I dostał kopa. Gdyby rzeczywiście był genialny po prostu by to przewidział.

      Usuń
  15. Jeśli pogadać oby się z ludźmi przed wyborami to dominowała taktyka byle nie Filipa i Jonczyk. Czyli zostawał MK.Plaski robił czarny PR Jonczykowi, rzeczywiście Klinowski był mocno na boku.Jonczyka dobił ZZOZ i to co jego ludzie tam wyczynach plus arogancja Królikowej. Sojusz z Wyroba tez swoje zrobił. Może nawet nie sojusz a to ze Wyroba dobrze pisał o Jonczyku.No i sprawdziła się stara zasada gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ktoś wyżej pisał, że niby Tomice24 i tak dalej...
    Nie. Dziękujemy.
    Nie po to pozbyliśmy się z Tomic Pana B. K.
    żeby teraz przytulać Płaskiego.
    Za cwani jesteśmy.
    Użerajcie się z nimi wszystkimi w tym Waszym
    "Wadowickim świętym piekiełku".

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale Ewie wyszło to raczej na dobre, w każdym razie wkrótce może się znowu pojawić, bo przecież nie FK, malarz osobisty JJ. Nie znam dokładnie kandydatów PIS do wyborów, lecz podejrzewam, że EF ma spore szanse na powrót i jej żółw będzie zadowolony.

    OdpowiedzUsuń