czwartek, 5 listopada 2015

Pani poseł Ewa Filipiak

czyli płachtą na byka.

Nie pomogły zaklęcia na fejsiku, nie pomogły szmaty nad drogą z wizerunkiem bez dresu, na nic się zdały strachy na Lachy.
Ewa posłem, słanką, została.

Polityczne Wadowice szepczą po kątach. Większość przyjęła wybór Ewy spokojnie, jako rzecz dającą się z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć już w dniu, gdy została ogłoszona lista PiS - inni woleliby chyba diabła zjeść, niż Ewę w poselskich ławach zobaczyć. Boją się. Konkretnie dwie grupy ludzi w mieście mają autentyczny problem z takim rozwojem wypadków. Wiecie o kim mówię?

No Klin, to oczywiste - w wyobraźni słyszę Waszą chóralną odpowiedź. To też - ale o nim za moment. Otóż chyba najbardziej boją się dzisiejszej pozycji Ewy Filipiak ludzie z jej byłego otoczenia. Ci którzy jeszcze rok temu łasili się do niej, żyli z niej, i usłużnie szefową nazywali. A którzy niemal natychmiast po przegranych wyborach odwrócili się od niej niemal wszyscy, albo wprost ją zdradzając i podejmując współpracę z Klinowskim, albo w inny, mniej spektakularny sposób okazując nielojalność a pewnie i niewdzięczność w wielu wypadkach. Aż kusi mnie w tym miejscu żeby wymienić kilka nazwisk - bo to wzorcowy przykład na to, czym tak naprawdę jest polityka - i jaka jest kondycja moralna i taka po prostu ludzka, osób z nią związanych - ale mniejsza. Sądzę że sam fakt że dokładnie tak właśnie było - że wczorajsi pochlebcy i sprzymierzeńcy okazali się być jutrzejszymi Judaszami dla Ewy, jest wystarczająco wymowny.

Chcieliście o Klinowskim, no dobrze. Co wybór byłej burmistrz Wadowic oznacza dla burmistrza obecnego? Nic. Ewentualnie bardzo niewiele. A jednocześnie wszystko -bo na tym wyborze zbuduje Klin całą swoją kadencję.

Zanim wyjaśnię, popatrzcie na to, przyjrzyjcie się uważnie:
 Tak tak - Staszek w Warszawie. Dzień wręczenia zaświadczenia o wyborze posłom.
Foto Marcin Guzik

Kotarba chce Wadowic.

Kotarba to postać tragiczna. Z jednej strony polityczny bankrut, człowiek którego żadne gremium, żadne towarzystwo, ani żadna partia w swoim otoczeniu widzieć nie chce - z drugiej znów - najwierniejszy żołnierz Ewy. Do bólu lojalny, zawsze gotów za nią i dla niej walczyć. Słowem - fedain.

Kotarba wypełnia także i inną, być może nawet nie uświadamianą sobie rolę - jest wymarzonym przeciwnikiem dla Klinowskiego -groteskowy, nieporadny, zupełnie niedzisiejszy Staszek - czyż można sobie wyobrazić lepszy powód żeby Klinowski miał pewność że w pojedynku z nim zawsze będzie górą?

Więc co zrobi niegłupi przecież Mateusz? Ano upewni się że w opinii publicznej taki właśnie będzie obraz - że o miasto walczą wyłącznie oni. Obecny burmistrz nic innego od początku kadencji nie opowiada, w warstwie politycznej, miastu, jak tylko o tym, co też to Poprzedniczka zrobiła i w związku z czym on już nie może. Dzisiaj, kiedy Kotarba po roku poniewierki odżywa, stawiam dolary przeciwko orzechom że lejtmotywem do samego końca kadencji oraz w kolejnych wyborach będzie straszenie przez Klinowskiego powrotem pary Filipiak-Kotarba do miasta.

Jaka jest prawda? Czy Ewa rzeczywiście zechce za trzy lata zrzec się poselskiego mandatu i stoczyć bój o miasto? No bez żartów. Jestem głęboko przekonany że Ewa Filipiak burmistrzowanie Wadowicom ma poza sobą. Nie ma najmniejszych powodów żeby ponownie bić się o miasto. Ona już swoją bitwę w dużej mierze wygrała - bo tak sobie myślę, że biła się głównie o pamięć. O sposób w jaki będą o niej myśleć i jak ją zapamiętają ludzie. "Wybrana jako burmistrz w 1994, przez pięć kadencji pełniła swoją funkcję - a karierę polityczną zwieńczyła wyborem do polskiego Parlamentu" - jeżeli będzie jakiś biogram w encyklopediach, to tak właśnie będzie brzmiał - a o szczekaniu piesków słowa w nim nie będzie.

Jest ich trzech. Troje. Dwóch strasznie chce żeby w Wadowicach rozegrał się kolejny melodramat. Tyle że to nieważne. Ważne czego chce Ona. A tym czymś z całą pewnością nie jest obszczekiwanie się z jakimś tam Klinowskim. Już nie. Pociągnąć za ten czy ów sznurek, szepnąć słowo przyszłemu Wojewodzie - a tak - to możliwe a nawet bardzo prawdopodobne. Startować w samorządowych wyborach? No way! - bo i po co?


Za trzy lata prócz Mateusza Kinowskiego będą zapewne jacyś kandydaci na stanowisko burmistrza Wadowic. Może nawet kilku. Ale żaden z nich nie będzie się nazywał Filipiak.
No, chyba że z panny ;) :)












11 komentarzy:

  1. I wszystko byłoby fajnie. Szkoda tylko, że Ewa nie wie, że to Staszkiem przegrała. Już te wybory samorządowe. Fotografia mówi, że do sejmu poszła tylko po jedną kadencję. A nigdy by tam nie była, gdyby go na rok nie zakonspirowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakonspirowała go, jednak to Staszek był i jest tym najwierniejszym. Nie wnikam w jego motywację, ale oczy widzą. Naprawdę się cieszę, że Ewa Filipiak została posłem. W całości zgadzam się z tym, co dzisiaj napisałeś, zwłaszcza o tym, jak ludzie potrafią zostawić człowieka na pastwę losu.
      Nie potrafię do końca wyjaśnić dlaczego kibicowałam pani Ewie, ale czułam, że to może być dla niej ważne. Sama miałam kiedyś w życiu podobne przeżycie niezwiązane z polityką, więc wiem że każde wsparcie ma znaczenie.
      Swoją drogą naprawdę zachodzę w głowę czym Mateusz punktuje u mieszkańców Wadowic. Myślę, że jest wytrawnym politykiem i doskonale wie, czym ująć ludzi choćby to były kłamstwa i przekręty. Wadowicka polityka za obecnego bur-mistrza zrobiła się niesmaczna i zgrzebna. Tego pragną ludzie i to od niego otrzymują.
      W wakacje stąd wyjeżdżamy, więc bawić się będziecie już beze mnie. Na razie jeszcze będę uczestniczyć w życiu miasta. Za 3 lata nie warto będzie zabierać się za urząd. Ja tego na pewno nie zrobię. Klinowski zostanie ze swoim inwentarzem, a Całus może sprzedawać mieszkanie w Kluczborku. Jest idealną kandydatką na następczynię Klinowskiego.

      Ewa Filipiak w tym momencie jest ponad wadowickie bagienko. To również znajomość polityki, wyczucie i odrobina szczęścia.
      pozdrawiam Cię Dziadunio :)
      Ela

      Usuń
  2. Najbardziej Ewy boi się Kaliński i jego koleżanka Flasz się nazywa.
    Kaczyński i Hajnosz przeszli do Kalińskiego zbyt wcześnie, paląc za sobą wszystkie mosty, zakańczając to w nieładny sposób.
    Życie dla nich to teraz wieczna tułaczka po urzędach, ale na jak długo? Czas pokaże

    OdpowiedzUsuń
  3. dziaduniu napisał kto nie był zdrajcą, ale nie ujawnił nazwisk zdrajców:

    "natychmiast po przegranych wyborach odwrócili się od niej niemal wszyscy, albo wprost ją zdradzając i podejmując współpracę z Klinowskim, albo w inny, mniej spektakularny sposób okazując nielojalność i niewdzięczność. Aż kusi mnie w tym miejscu żeby wymienić kilka nazwisk"

    Kogo miał na myśli dziadunio?

    OdpowiedzUsuń
  4. @Anonimowy 5 listopada 2015 10:28
    "Swoją drogą naprawdę zachodzę w głowę czym Mateusz punktuje u mieszkańców Wadowic"
    W kampanii wielu głosowało przeciw EF. Dużym plusem Mateusza było więc to, że nią nie jest. Wytworzenie się zaś sporego elektoratu anty-Filipak jest zasługą m.in. blogerów, którzy rzucili nowe światło na tę postać.
    Niewykluczone, że za 4 lata MK pójdzie drogą EF - do Warszawy. Po 4 latach rządów PiS-u, znów powrócić może moda na centrum i lewicę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Centrum to PiS, przed którym rysuje się wielka przyszłość w ratowaniu Polski.

    Dlatego lewica za cztery lata razem z klinem i jego sługusami osiądzie na mieliźnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A oprócz tego nic Cię nie jest.Zobaczysz za 4 lata wyniki i się "z-dziwisz".
      Miłego Dnia tyż Staszek.
      P.S.Gratulacje Staszkowi 2700 za wierność.W dzisiejszych czasach niespotykana.

      Usuń
  6. Klin to nie lewica.To karierowicz.Może przypomnę,w iww otoczył się ludzmi z Pis,w wyborach prezydenckich popierał Dudę a w parlamentarnych "smolił cholewki"do PO.

    OdpowiedzUsuń
  7. A kogo miał popierać Filipakowa?Kozbial jest znany w Wadowicach,stad mógł głosować na osobę a nie partie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziadunio: "Ona już swoją bitwę w dużej mierze wygrała - bo tak sobie myślę, że biła się głównie o pamięć"

    Biorąc pod uwagę co wyprawia PiS-u, nawet EF może stwierdzić, że nie o taką pamięć walczyła.

    OdpowiedzUsuń
  9. A Kocicho to chyba kocha się w carycy, bo jak wytłumaczyć to ciągłe tokowanie wokół IFI. Czy on sobie zdaje sprawę z tego, że się omiesza, stary pierdzioch?

    OdpowiedzUsuń