sobota, 20 grudnia 2014

O czym gada historyk Meus

czyli słówko tylko o Strategii Rozwoju gminy Wadowice

Kiedy słucha się historycznych szkiców Konrada Meusa, przedstawiających sylwetki burmistrzów przełomu stuleci i późniejszych, jedna rzecz bardzo mocno zapada w pamięć - otóż ludzie ci co i rusz jeździli. Do Krakowa. Do Wiednia. Dlaczego właśnie tam - cóż, odpowiedź jest oczywista - to w tych miastach właśnie były centra administracyjne - oraz, co ważniejsze - to stamtąd można było przywieźć, prócz decyzji, także  pieniądze na rozwój miasta. Może nie wprost na rozwój - ale na obiekty i instytucje, które tego rozwoju były inkubatorami.

Nic się w tym zakresie nie zmieniło i w dzisiejszych czasach - chcąc żeby miasto naprawdę żyło, potrzeba nam pieniędzy - tyle tylko że już nie cesarskich, tylko europejskich.
  
Diagnoza zawarta w Strategii potwierdza i we wnioskach konsumuje coś, o czym mówimy od lat - i o czym osobiście pisałem zapewne dziesiątki razy - otóż Ewa Filipiak zostawiła po sobie niemal pustynię jeżeli chodzi o stopień wykorzystania szans rozwojowych przy wykorzystaniu środków zewnętrznych. Nawet wliczenie tych pieniędzy które były pozyskane jeszcze z funduszy przedakcesyjnych(moim zdaniem to metodologiczny błąd) nie pozostawia złudzeń - po prostu przespaliśmy te lata.  

W tych dniach usłyszałem prywatną relację o tym, jakoby burmistrz Klinowski zamierzał, wbrew deklaracjom z kampanii wyborczej, stworzyć w UM specjalny wydział, zatrudniający jak rozumiem, specjalistów od pozyskiwania dofinansowań skądkolwiek się da. Mam nadzieję że to prawda - i że tacy ludzie znajdą się jak najszybciej  w wadowickim urzędzie. Co więcej - mam też nadzieję że i osobista aktywność Klinowskiego będzie w dużej mierze skoncentrowana na lobbowaniu, promowaniu i, wiem że nieszczególnie to brzmi, niemniej tak się to właśnie w pewnym stopniu odbywa, "załatwianiu" pieniędzy dla Wadowic.

Już dzisiaj, biorąc za punkt wyjścia diagnozę ze Strategii można monitorować fundusze europejskie, nie tylko unijne, wyszukując te które są zaprojektowane zgodnie z obszarami naszych wadowickich "słabizn". Decyzje polityczne mogą przyjść później - ale dobrze żeby Rada Miejska i sam burmistrz miał świadomość na wsparcie jakich środków może liczyć, popychając sprawy w tym czy innym kierunku.

3 komentarze:

  1. "jakoby burmistrz Klinowski zamierzał, wbrew deklaracjom z kampanii wyborczej," - no Panie Marcinie. A jak Pan sobie wyobraża w obecnej strukturze urzędu zorganizowanie zespołu do pozyskania środków finansowych. Przecież to byłaby orka na ugorze, a czasu nie ma... więc wszystkie ręce na pokład. Trzeba ten pojazd rozpędzić i nie ma co wkładać kija w szprychy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Drogi Dziaduniu, krótka lekcja ekonomii.

    Po pierwsze, dobrobyt nie bierze się z pieniędzy, tylko z pracy. W związku z tym, "inkubatorami" rozwoju nie są żadne publiczne instytucje, tylko bogacący się i płacący podatki obywatele! Skutki uzależnienia od unijnej kasy widać w Portugalii, Hiszpanii itd.

    Po drugie, dążenie do wykorzystania unijnych funduszy za wszelką cenę (to znaczy nawet, kiedy gminy zwyczajnie nie stać na pokrycie wkładu własnego) generuje gigantyczne zadłużenie polskich samorządów.
    10 lat w UE to kilkusetprocentowy wzrost długu samorządowego, który przekracza już 70 mld złotych. Z rankingu zadłużenia samorządów "Wspólnoty" (dostępny tu:http://www.wspolnota.org.pl/fileadmin/formhandler-download/Nr_19_Ranking_-_Zadluzenie_samorzadow.pdf) wynika, że zadłużenie naszego miasta - na poziomie 6,42 proc. dochodów budżetowych - jest jednym z najniższych w Polsce.

    Wygląda na to, że Filipiak, być może marnując "szanse rozwojowe przy wykorzystaniu środków zewnętrznych", zostawiła gminę we względnie dobrej kondycji finansowej, gdyż nie musiała ich uzupełniać kredytowanymi środkami własnymi. Szkoda byłoby to zaprzepaścić i cierpnę na myśl, że Klinowski - za którego trzymam mocno kciuki - może zacząć wyrabiać takie głupoty, jak zatrudnianie kolejnych urzędników, w dodatku w celu "pozyskiwania dofinansowań skądkolwiek się da".

    Burmistrz ma, w miarę swoich ograniczonych możliwości, starać się przyciągnąć inwestorów na teren gminy, wiedząc, jak każde dziecko, że każdy dług trzeba spłacić razem z odsetkami.
    A nie, o zgrozo, "załatwiać" pieniądze!

    PS Przykład w skali makro - jakim sposobem, bez dofinansowania ze strony Unii Europejskiej, Chińczykom udało się wybudować od 1989 roku 104500 km autostrad (w tym 11254 km w 2013 i 8300 km w 2014)?






    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i co Ci mam powiedzieć - to co prezentujesz ma zapewne dwa podłoża - po pierwsze - zbyt pobieżnie czytasz moje teksty - co jeszcze jestem w stanie zrozumieć :) - oraz.... pewien twardogłowy, ultrakonserwatywny sposób myślenia o ekonomii oraz istocie funkcjonowania samorządów.

      Po kolei więc - pisząc o "inkubatorach rozwoju" z przełomu wieków miałem na myśli powstanie w mieście takich instytucji jak Sąd czy Liceum. Doktor Konrad Meus w swoim "Studium przypadku..." dobitnie wykazał jaką te dwie(chociaż rzecz jasna nie tylko one) instytucje odegrały role miastotwórczą.

      Co do "wzglednie dobrej kondycji finansowej gminy" - ależ ja nigdy nie twierdziłem że jest ona zła - powiem więcej - jest wręcz bardzo dobra, jeżeli traktować rzecz porównawczo. Tyle tylko że nie jest to wynik sprawności w zarządzaniu - przeciwnie - to jest wynik zaniechań i marazmu inwestycyjnego ostatnich lat.

      O ile mnie pamięć nie myli, nigdy i nigdzie nie twierdziłem także że zewnętrzne pieniądze powinniśmy pozyskiwać na "cokolwiek się da"
      - tylko właśnie - "skądkolwiek się da" - co oznacza ni mniej ni więcej tylko realizację wynikających z diagnozy, tych potrzeb infrastrukturalnych oraz ludzkich, które są sensowne z punktu widzenia długotrwałego funkcjonowania. Co w szczególności oznacza że nie jestem zwolennikiem budowania, nie wiem - aquaparku, tylko dlatego że można skubnąć jakieś na to dofinansowanie. Ale już jestem gorącym zwolennikiem wyduszania każdej złotówki z PROWu - tak by gminne wioski wiedziały ze istnieją na mapie gminy.

      No i na koniec - ja tutaj nie zajmuję się uleczaniem świata - i cena chińskich autostrad nie spędza mi snu z powiek - piszę o tym co, według mojej najlepszej wiedzy, można z tak a nie inaczej funkcjonującej rzeczywistości, wyciągnąć z pożytkiem dla mojego miasta.

      Usuń