poniedziałek, 8 grudnia 2014

Wiedzieć kiedy ze sceny zejść

czyli o przyszłości bloga.

Miasto dokonało wyboru. Pal sześć w tym momencie moje, w ogóle - czyjekolwiek oceny sensowności tego wyboru - wybraliśmy i basta. W perspektywie mamy czteroletnią kadencję Klinowskiego - ewentualnie, co się już niektórym zaczęło roić - kompletnie nierealne oraz bezsensowne, referendum.

Co w takiej sytuacji może zrobić człowiek rozsądny, zaangażowany w lokalne sprawy? Albo inaczej - żeby nie zabrzmiało że komuś coś próbuję narzucać - co w takiej sytuacji zamierzam ja osobiście?

Zanim odpowiem na to pytanie - jedna dygresja - kalwaryjski powrót starego. Projektując swoją publiczną aktywność nikt nie powinien zapominać że u naszych sąsiadów wrócił facet, który na przykład zostawił po sobie nielegalne wysypisko odpadów - i kalwarianie musieli zapłacić o ile pamiętam, grubo ponad 2,5 miliona złotówek za rekultywację - oraz ileś tam kar. Wydawałoby się ze po czymś takim Ormanty ma pozamiatane na zawsze - no i proszę, jest znowu. Burmistrz Ormanty rzecz jasna nic a nic mnie nie obchodzi - obchodzi mnie natomiast i to żywotnie, fakt że taki Kotarba czy sama Ewa Filipiak nie wyjechali na Madagaskar. Nadal tutaj są i wyobrażam sobie że już zaczynają snuć plany powrotu.

Mając więc to na uwadze - z jednej strony taki a nie inny wybór mieszkańców gminy - a z drugiej fakt że upiory z przeszłości wciąż będą aktywne i....głodne - uważam że ustawianie się już dzisiaj w jakieś ostrej opozycji do Mateusza Klinowskiego, jakaś agresywna gra na jego osłabienie - nie leży w interesie ani miasta, ani tych wyborców którzy niekoniecznie popierają Klinowskiego - ani też tych którzy oddali na niego swój głos na zasadzie - "byleby nie znowu Filipiak" a dzisiaj zaczynają przebąkiwać że żałują - nie leży tak naprawdę w niczyim interesie.

Nie oznacza to oczywiście roztaczania parasola ochronnego nad Klinem - dla mnie osobiście oznacza że człowiek musi mieć kilka miesięcy spokoju, czasu by okrzepnąć, wypełnić zadania kierownika UM - czyli zrobić porządek kadrowy, przegląd stałych zobowiązań gminy, generalnie - jej sposób funkcjonowania. Oraz wprowadzić w tym sposobie usprawniające zmiany.

Oznacza też i to że już wiosną przyszłego roku będę próbował rozmawiać z Klinowskim o realizacji, przynajmniej niektórych elementów programu Komitetu Jacka Jończyka tak, by gdy wczesną jesienią będzie konstruowany budżet była jasność co do tego, w jakim kierunku Mateusz będzie prowadził gminę w zakresie inwestycyjnym.

Oznacza w końcu też i to że blog nie będzie funkcjonował, a przynajmniej nie w dotychczasowej formie - bieżącego komentarza do publicznych spraw i sprawek.

Być może opowiem Wam czym tak naprawdę jest i jak się je.... filozofię - potoczne o niej wyobrażenia mają się tak do rzeczywistości jak twierdzenia że....nowy burmistrz ma w sercu Jezusa ;) :D - obawiam się tylko że z niszowego w gruncie rzeczy stanę się.... jednoosobowy :D

Ano - zobaczymy - pewnie coś wymyślę, bo przywykłem i polubiłem to miejsce w sieci - i Wasz w tym udział.

A tak - przedwczoraj sprawdziłem statystyki - odwiedzacie mnie w taki sposób, więc trochę po prostu czuję się zobowiązany żeby nie milknąć tak zupełnie :)
 

Do zobaczenia a właściwie "przeczytania" więc, wkrótce :)

4 komentarze:

  1. A juz myślałam, że nie będzie okazji do podpisania się obiema rękami pod tym, co napisane. A dziś to robię i dziękuję za wyważone zdania. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj.
    Zanczy nadal będziesz pisał i za to Cię chwała.
    Miłego Dnia tyż Staszek.
    P.S."Znaczy Kapitan" K.Borchardt.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, widzę, że Dziadunio sie budzi...
    Pamiętaj "co nas nie zabije to nas wzmocni..."
    "ekipa" cały czas czai się do skoku.
    Oni nie odpuszczą, nie mają alternatywy.
    A nowy burmistrz jak dowódca bez armi
    To nie może się udać na dłuższą metę.

    Na dodatek to "wojownik" dobry na czas wojny
    niestety podczas pokoju, miecz do niczego sie nie nadaje
    a żołnierze nie mają okazji żeby się wykazać.

    Za pół roku lub najdalej za rok czeka nas ofensywa.
    Może nie bezpośrednio Ewy ale jej "ekipy".

    Licho nie śpi...

    OdpowiedzUsuń
  4. ja również jestem zdania, że nie powinieneś zaprzestawać okresowego przeglądu działań na lokalnej arenie politycznej (np. w trybie tygodniowym czy dwutygodniowym), bo w Wadowicach potrzebna jest ciągła praca u podstaw poprzez informowanie, analizowanie czy edukowanie ludzi, a jak widać ze statystyk ten blog taką rolę właśnie pełni. Zagrożenie ze strony "miłościwie nam dotychczas panujących" nie minęło i warto o tym pamiętać - być może uda ci się przemycać na blogu choć zgrubne informacje np. co teraz porabia Ewka i Kotarba, by mieć ich stale na oku..:) Mateuszowi też warto pomagać, by zmiana miała charakter trwały. Sam wszystkiego nie udźwignie, stąd każdy rodzaj kooperacji ze strony sensownie myślących jest pożądany. Poza tym rozważ, czy platforma ta nie mogłaby być miejscem wymiany poglądów i zgłaszania ciekawych inicjatyw, które mogłyby być później przedkładane Burmistrzowi w sposób formalny (choć Mateusz pewnie też czyta tego bloga, więc i formalizm może być zbędny). Przecież nawet, gdy zostanie uchwalony kiedyś budżet obywatelski, to będą musiały być do niego zgłaszane konkretne projekty, a gdzieś je trzeba przedyskutować, dopracować. By możliwie ograniczyć lub całkiem wyeliminować sytuację, że do akceptacji przedkładane będą jedynie projekty zgłaszane przez Cholewkę czy jemu podobnych "druhów", bo to będzie duży krok w tył, a najwyżej w bok, a z pewnością nie do przodu. Tak więc Marcinie, keep doing your job!

    OdpowiedzUsuń