Gdzieś tli mi się w pamięci jakaś akcja, czy też próba, podjęta jakiś czas temu przez wadowicki ZUS. Urzędnicy zobowiązali się tak przeredagować pisma, kierowane do swoich klientów, żeby ci nie musieli konsultować z członkami rodzin, sąsiadami czy też zaprzyjaźnionym proboszczem, co też autor miał na myśli.
Niestety, na chorobę nowomowy cierpią powszechnie bodaj czy nie wszyscy, których stanowisko pracy wyposażone jest w służbowa pieczątkę.
Na własnym przykładzie - możecie sobie pomyśleć o mnie brzydko - ale uważam że językiem polskim posługuje się, znam go, w stopniu niemal doskonałym. Znam jego brzmienie, melodykę, znaczenia, niuanse i idiomatykę. Znam tak, jak zna każdy miłośnik języka. Znam - ale cóż z tego, kiedy pisma z jednego tylko zdania się składającego, zrozumieć za chińskiego boga nie potrafię.
Nie pierwszego lepszego pisma, ale tego, które dotarło do mnie wczoraj z wadowickiego UM. Jak wiecie, staram się zaglądać magistrackim w rękawy - i wyciągać od urzędu informacje, które są w mojej ocenie istotne do oceny sposobu funkcjonalizowania miasta. Więc jak wielokrotnie wcześniej - jakiś czas temu wystąpiłem o kolejną porcję informacji - wniosek trafił do jednego z wydziałów UM - a odpowiedź stamtąd brzmiała tak:
Pan Marcin Gładysz
W związku z Pana wnioskiem o udzielenie informacji publicznej z dnia 22.09.2013 r. prosimy o wskazanie adresu zamieszkania koniecznego ze względu na załatwienie przedmiotowego postępowania w sposób formalny.
Aż zamrugałem:):) Pod pismem podpisała się jedna osoba a w tekście - pluralis maiestatis - "prosimy".
Dalej już tylko gorzej - detalem nie językowym a formalnym właśnie, jest sprawa żądania adresu - żaden formalizm, żadne przepisy prawa nie uzależniają udzielenia informacji publicznej, od podania adresu zamieszkania , jeżeli we wniosku zaznaczymy inny sposób udzielenia informacji(drogą elektroniczną, osobiście, itp).
Co zaś znaczy zdanie "załatwienie przedmiotowego postępowania w sposób formalny"? Szanowny urzędniku - dla mnie, jako się rzekło, człowieka z językiem zaprzyjaźnionego, to zdanie nie oznacza literalnie NIC. To kalka - potworek językowy, który sprawia, że adresat takiego tekstu zaczyna się zastanawiać, w zależności od wagi sprawy oraz własnego temperamentu - czy natychmiast zatrudnić najlepszego adwokata w mieście, ewentualnie czy spuścić po czymś takim wodę.
Zatrudnienie na urzędniczym stanowisku nie oznacza, a przynajmniej nie musi - że przestajemy być ludźmi, także w wymiarze komunikacyjnym. Przeciwnie - właśnie urzędnicy powinni przykładać szczególną wagę do tego, żeby to co mówią do ludzi, miało szansę zostać zrozumianym, przez każdego, nawet nie rozmiłowanego w polszczyźnie, adresata.
Kiedy więc znowu Was poproszę o jakąś informację - nie piszcie mi proszę że prowadzicie postępowanie w przedmiotowej sprawie.
Kiedy więc znowu Was poproszę o jakąś informację - nie piszcie mi proszę że prowadzicie postępowanie w przedmiotowej sprawie.
Napiszcie po prostu że załatwicie moją sprawę z przyjemnością:):):)
A czytelników zapraszam do wrzucania co soczystszych cytatów z marsjańskiej korespondencji z urzędnikami - podpowiedzcie tym ludziom czego wolelibyście w ich pismach nie czytać:)
P.S
Pomyślałem że całkiem na miejscu będzie też pewna ogólna porada językowa - w formie quizu - wyobraźcie sobie scenkę rodzajową - w okolicach znanej dyskoteki pojawił się wóz reporterski - telewizja kręci materiał o ryzykownych zachowaniach seksualnych. Dziennikarz pyta dziewczyny zgromadzone gdzieś wokół - czy pani zdarzyło się kiedyś uprawiać seks z przygodnym partnerem, w zaparkowanym gdzieś za budynkiem dyskoteki samochodzie?
- Ja tam nie wiem jak inne, bynajmniej ja jestem porządna i ostrożna.
No i pytanie - dokąd zajechała ekipa z telewizji - na krakowski Kazimierz czy raczej w okolice remizy strażackiej gdzieś w Polsce gminnej? :)
No i żeby nie było wątpliwości - słowo bynajmniej, poprawnie użyte- potrafi bardzo uszlachetnić wypowiedź - ale, ma miłość boską - oznacza ono przeczenie - i użycie go w kontekście twierdzącej wypowiedzi sprawia że aż zęby drętwieją :D
A czytelników zapraszam do wrzucania co soczystszych cytatów z marsjańskiej korespondencji z urzędnikami - podpowiedzcie tym ludziom czego wolelibyście w ich pismach nie czytać:)
P.S
Pomyślałem że całkiem na miejscu będzie też pewna ogólna porada językowa - w formie quizu - wyobraźcie sobie scenkę rodzajową - w okolicach znanej dyskoteki pojawił się wóz reporterski - telewizja kręci materiał o ryzykownych zachowaniach seksualnych. Dziennikarz pyta dziewczyny zgromadzone gdzieś wokół - czy pani zdarzyło się kiedyś uprawiać seks z przygodnym partnerem, w zaparkowanym gdzieś za budynkiem dyskoteki samochodzie?
- Ja tam nie wiem jak inne, bynajmniej ja jestem porządna i ostrożna.
No i pytanie - dokąd zajechała ekipa z telewizji - na krakowski Kazimierz czy raczej w okolice remizy strażackiej gdzieś w Polsce gminnej? :)
No i żeby nie było wątpliwości - słowo bynajmniej, poprawnie użyte- potrafi bardzo uszlachetnić wypowiedź - ale, ma miłość boską - oznacza ono przeczenie - i użycie go w kontekście twierdzącej wypowiedzi sprawia że aż zęby drętwieją :D