środa, 21 stycznia 2015

No nie, to tak nie działa.

czyli argumentum ad Filipiakum

Rozmawiałem jakąś chwilę temu z człowiekiem, do którego mam ogromny szacunek. Członkiem IWW, Panem Bolesławem Kotem. Wymieniliśmy kilka uwag o bieżącej sytuacji politycznej - no i, co oczywista, o poczynaniach burmistrza Klinowskiego.

Samej rozmowy rzecz jasna relacjonował nie będę - chcę przedstawić tylko coś, co się przebijało w różnych miejscach już wcześniej - a co z pełną mocą zrozumiałem  podczas tej rozmowy. Otóż jest pewna tendencja - pewien sposób myślenia i argumentacji, towarzyszący obserwatorom i komentatorom(oraz, na nieszczęście także najważniejszym uczestnikom) życia publicznego w mieście. Daje się ona streścić do "a bo Filipiak", ewentualnie "a, bo za Filipiak".

Otóż nie - istnieją wartości bezwzględne - istnieją też oceny wprost, nie przez analogię. Miastu została opowiedziana pewna historia, sprzedana pewna narracja - Klinowski ją opowiedział.

Mieszkańcy dostali pewne zobowiązania, obietnice. Klinowski nie twierdził że pewne rzeczy będzie robił w mniejszym stopniu niż Ewa Filipiak - twierdził że one są absolutnie złe i on w życiu ich nie zrobi. 

Ewa Filipiak to pieśń przeszłości - miasto już wystawiło jej swoją ocenę.
Wszelkie próby powoływania się, usprawiedliwiania czy wręcz - relatywizowania, czy to potknięć - czy też - o zgrozo - wprost sprzeniewierzenia się  własnym wyborczym deklaracjom, nie dość że są kompletnie nieprzekonujące. Są żenujące.

Burmistrz Klinowski piszący do swoich wyborców - "A jak się wam nie podoba, to sobie wybierzcie Kocicha" to dramat, wybaczcie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz