czyli żałoba u konkurencji.
Jak podaje portal wadowiceonline, już we czwartek, starosta Jacek Jończyk podpisze umowę, dzięki której powiat pozyska kolejne pieniądze na budowę nowego skrzydła Szpitala Powiatowego. Po 5.000.000 złotych z rezerwy rządowej, oraz wcześniejszym blisko 1.000.000 ze środków UE, na budowę lądowiska, tym razem aż 10.000.000 złotówek zewnętrznych pieniędzy na szpital.
Przypominam - Ewa Filipiak, indagowana o katastrofę jeżeli chodzi o wykorzystywanie środków finansowych pochodzących z UE, powiedziała że ona nie rozumie co za różnica, czy gmina inwestuje swoje pieniądze czy unijne.
Cóż, Jacek Jończyk rozumie to z całą pewnością - już blisko, bądź prawie dokładnie 1/3 całej inwestycji zdołał pokryć z zewnętrznych środków. To są fakty, nie polityczne popiskiwania o jakimś tam "stanowisku koła radnych" z jednej strony czy negowanie budowy szpitala w ogóle, z drugiej.
I właśnie dlatego twierdzę że już dzisiaj, a w szczególności od czwartku, tak w magistracie jak i w IWW będzie żałoba - no nie udało się ubabrać Jończyka w złe zarządzanie okołoszpitalne. No nie:)
Właśnie kompletnie bierna postawa burmistrz Filipiak w "wyciskaniu brukselki" była, jest i pozostaje jednym z najcięższych moich do niej zarzutów. Gdy w 2003 roku mówiliśmy TAK naszej akcesji do UE to wlaśnie, szansa na cywilizacyjny, infrastrukturalny skok, był argumentem co najmniej równie ważnym, jak swoboda przepływu ludzi. Ewa tą szansę zmarnowała a swobodny przepływ, w obliczu braku perspektyw w mieście i gminie, kosztował nas migrację młodych do krajów północnej i zachodniej Europy.
wtorek, 29 lipca 2014
piątek, 25 lipca 2014
Ewa Filipiak prywatyzuje '
Materiał został przesunięty gdzieś w cyberprzestworzach - teraz wszystko działa.
Przypominacie sobie co mówiła Ewa, gdy Eko prywatyzowała?
Rękami, nogami i tysięcznymi komentarzami na blogach i forach Kocicha, broniła się przed nazwaniem sprawy po imieniu. Nie, nie, nie - ja nie prywatyzuję, ja reorganizuję - wbrew faktom i zdrowemu rozsądkowi, krzyczała.
Jak rozumie Droga Ewa prywatyzację dzisiaj, gdy pamięć o tym co zrobiła z komunalną spółką Eko, trochę się wśród mieszkańców rozmyła? No to proszę popatrzeć, co dzisiaj pisze burmistrz Filipiak:
Cóż - Eko-Empol, czy jakkolwiek ostatecznie nowotwór sprokurowany przez burmistrz Filipiak się nazywa, JEST SPÓŁKĄ PRAWA HANDLOWEGO. Którego 51% udziałów posiada prywatny inwestor.
Sprywatyzowałaś Eko, Droga Ewo - sprywatyzowałaś i od samego początku doskonale wiedziałaś że dokładnie to chcesz zrobić.
Dzisiaj chcesz przejąć szpital? Ty??? W starostwie nie ma nikogo, ani jednej osoby - ani w Radzie ani w Zarządzie - która choćby słowem, kiedykolwiek, zająknęła się o zmianach własnościowych w Szpitalu. Ty natomiast niczego już o prywatyzacji mówić nie musisz - Ty tego własnoręcznie, na majątku gminy, dokonałaś.
Fragment XX sesji RM w Wadowicach dzięki uprzejmości pana Kamila Świątka. Oraz IWW
Ewa Filipiak prywatyzuje
Przypominacie sobie co mówiła Ewa, gdy Eko prywatyzowała?
Rękami, nogami i tysięcznymi komentarzami na blogach i forach Kocicha, broniła się przed nazwaniem sprawy po imieniu. Nie, nie, nie - ja nie prywatyzuję, ja reorganizuję - wbrew faktom i zdrowemu rozsądkowi, krzyczała.
Jak rozumie Droga Ewa prywatyzację dzisiaj, gdy pamięć o tym co zrobiła z komunalną spółką Eko, trochę się wśród mieszkańców rozmyła? No to proszę popatrzeć, co dzisiaj pisze burmistrz Filipiak:
Cóż - Eko-Empol, czy jakkolwiek ostatecznie nowotwór sprokurowany przez burmistrz Filipiak się nazywa, JEST SPÓŁKĄ PRAWA HANDLOWEGO. Którego 51% udziałów posiada prywatny inwestor.
Sprywatyzowałaś Eko, Droga Ewo - sprywatyzowałaś i od samego początku doskonale wiedziałaś że dokładnie to chcesz zrobić.
Dzisiaj chcesz przejąć szpital? Ty??? W starostwie nie ma nikogo, ani jednej osoby - ani w Radzie ani w Zarządzie - która choćby słowem, kiedykolwiek, zająknęła się o zmianach własnościowych w Szpitalu. Ty natomiast niczego już o prywatyzacji mówić nie musisz - Ty tego własnoręcznie, na majątku gminy, dokonałaś.
Fragment XX sesji RM w Wadowicach dzięki uprzejmości pana Kamila Świątka oraz IWW.
czwartek, 24 lipca 2014
Pouczam Ewę Filipiak oraz Tadeusza Krupnika
czyli rowerem po chodniku nie można, no nie.
Widzicie, moi drodzy urzędnicy - nawet mnie to umknęło. Natomiast kilka minut temu byłem u jednego z naszych klientów, skądinąd od dziesięcioleci zapalonego rowerzysty - który komentując początki prac przy budowie ścieżki - na moją uwagę że szkoda że tylko do Zbywaczówki - i że Krupnik twierdzi że dalej to sobie można chodnikiem - powiedział - ale, panie Marcinie, przecież po chodnikach jeździć nie wolno.
Rzeczywiście - art 33 Prawa o Ruchu Drogowym dość ściśle to opisuje - a chodnik od Zbywaczówki do mostu w Czartaku nie ma dwóch metrów szerokości. W każdym razie z pewnością nie na całej długości.
Tak więc - z łaski swojej - nie namawiajcie ludzi do łamania prawa, dobrze? No, chyba że równocześnie zobowiążecie się do płacenia za nich mandatów - z własnej oczywiście kieszeni.
Widzicie, moi drodzy urzędnicy - nawet mnie to umknęło. Natomiast kilka minut temu byłem u jednego z naszych klientów, skądinąd od dziesięcioleci zapalonego rowerzysty - który komentując początki prac przy budowie ścieżki - na moją uwagę że szkoda że tylko do Zbywaczówki - i że Krupnik twierdzi że dalej to sobie można chodnikiem - powiedział - ale, panie Marcinie, przecież po chodnikach jeździć nie wolno.
Rzeczywiście - art 33 Prawa o Ruchu Drogowym dość ściśle to opisuje - a chodnik od Zbywaczówki do mostu w Czartaku nie ma dwóch metrów szerokości. W każdym razie z pewnością nie na całej długości.
Tak więc - z łaski swojej - nie namawiajcie ludzi do łamania prawa, dobrze? No, chyba że równocześnie zobowiążecie się do płacenia za nich mandatów - z własnej oczywiście kieszeni.
Nowe zasady
czyli bat na chama.
Powodem do satysfakcji, ba, do dumy, którą dotychczas odczuwałem w związku z prowadzeniem tego bloga, był przede wszystkim poziom Waszych tutaj komentarzy. Czasami bywało ostro, polemicznie, czasami były sympatyczne przekomarzania - ale niemal zawsze na poziomie akceptowalnym wśród ludzi kulturalnych.
Muszę powiedzieć że nawet magistrackie komentarze jako tako trzymały poziom - rzecz jasna nie merytorycznie - ale pozbawione były agresji, mniej więcej trzymały się tematyki poszczególnych wpisów - słowem - nie czułem potrzeby ich eliminowania - tkwią tutaj po dziś dzień. No, ale wówczas do wyborów było jeszcze daleko.
Niestety - od kilku dni ten blog - ale, o ile mogę się zorientować, także inne fora lokalnego internetu, zalewają wręcz, metodą kopiuj-wklej dystrybuowane, anonimowe pomyje.
Nie będę dawał nikomu satysfakcji i cytował tutaj tego czegoś - zresztą większość z Was miała zapewne do czynienia z próbkami tego rynsztoka w różnych miejscach - w każdym razie zmieniam zasady komentowania u mnie. Od dzisiaj zamykam możliwość anonimowego wypowiadania się. Każdy, kto będzie chciał coś tutaj napisać, będzie musiał włożyć w to odrobinę wysiłku - utworzyć własny profil, stały podpis - takie wpisy nie będą moderowane. Rzecz jasna może się okazać, iż jest to środek niewystarczający dla kilku obsesjonatów - wówczas rozważę możliwość jeszcze bardziej restrykcyjnego traktowania anonimowych wulgarystów.
A tak - jedno wyjaśnienie - co do zasady nie mam oporów by rozmawiać, dyskutować, spierać się z anonimowymi komentatorami - robiłem to w końcu przez przeszło dwa lata. Natomiast nie zamierzam własnoręcznie szuflować cudzego anonimowego gówna z własnego podwórka. Uprzejmie proszę zalewać nim swoje własne.
Przepraszam za dosadny język - po prostu próbuję jakoś zsynchronizować poziom do tych którzy spowodowali rzecz całą - normalnym językiem, gdy próbowałem prosić, tłumaczyć, przekonywać - cóż, nie docierało. Więc może w ten sposób.
P.S Do dnia dzisiejszego łączna suma wszystkich komentarzy na blogu to sześć tysięcy dziewięćdziesiąt sześć. Co najlepiej chyba świadczy o tym że ludziom chciało się, mieli potrzebę wyrażania opinii, dyskutowania, etc. Nie pozwolę tego zepsuć jednemu, może kilku, hmm, niemądrym osobom.
Powodem do satysfakcji, ba, do dumy, którą dotychczas odczuwałem w związku z prowadzeniem tego bloga, był przede wszystkim poziom Waszych tutaj komentarzy. Czasami bywało ostro, polemicznie, czasami były sympatyczne przekomarzania - ale niemal zawsze na poziomie akceptowalnym wśród ludzi kulturalnych.
Muszę powiedzieć że nawet magistrackie komentarze jako tako trzymały poziom - rzecz jasna nie merytorycznie - ale pozbawione były agresji, mniej więcej trzymały się tematyki poszczególnych wpisów - słowem - nie czułem potrzeby ich eliminowania - tkwią tutaj po dziś dzień. No, ale wówczas do wyborów było jeszcze daleko.
Niestety - od kilku dni ten blog - ale, o ile mogę się zorientować, także inne fora lokalnego internetu, zalewają wręcz, metodą kopiuj-wklej dystrybuowane, anonimowe pomyje.
Nie będę dawał nikomu satysfakcji i cytował tutaj tego czegoś - zresztą większość z Was miała zapewne do czynienia z próbkami tego rynsztoka w różnych miejscach - w każdym razie zmieniam zasady komentowania u mnie. Od dzisiaj zamykam możliwość anonimowego wypowiadania się. Każdy, kto będzie chciał coś tutaj napisać, będzie musiał włożyć w to odrobinę wysiłku - utworzyć własny profil, stały podpis - takie wpisy nie będą moderowane. Rzecz jasna może się okazać, iż jest to środek niewystarczający dla kilku obsesjonatów - wówczas rozważę możliwość jeszcze bardziej restrykcyjnego traktowania anonimowych wulgarystów.
A tak - jedno wyjaśnienie - co do zasady nie mam oporów by rozmawiać, dyskutować, spierać się z anonimowymi komentatorami - robiłem to w końcu przez przeszło dwa lata. Natomiast nie zamierzam własnoręcznie szuflować cudzego anonimowego gówna z własnego podwórka. Uprzejmie proszę zalewać nim swoje własne.
Przepraszam za dosadny język - po prostu próbuję jakoś zsynchronizować poziom do tych którzy spowodowali rzecz całą - normalnym językiem, gdy próbowałem prosić, tłumaczyć, przekonywać - cóż, nie docierało. Więc może w ten sposób.
P.S Do dnia dzisiejszego łączna suma wszystkich komentarzy na blogu to sześć tysięcy dziewięćdziesiąt sześć. Co najlepiej chyba świadczy o tym że ludziom chciało się, mieli potrzebę wyrażania opinii, dyskutowania, etc. Nie pozwolę tego zepsuć jednemu, może kilku, hmm, niemądrym osobom.
środa, 23 lipca 2014
Prywatnie do Ewy
czyli pół żartem, pół serio :)
Droga Ewo - myślę że jesteś już w pracy? Sekretarka pierwszą kawę/herbatę dzisiaj podała? Przeglądarka wyszukała już dla Ciebie blog dziadunia?
No, to posłuchaj proszę.
Przegrywasz. Koło Twojego upadku toczy się coraz prędzej i prędzej.A ja spróbuje ci wytłumaczyć dlaczego.
Sięgnij pamięcią wstecz - przypomnij sobie swoje najbardziej spektakularne wpadki. Przypomnij sobie sprawy, które kosztowały Cię najwięcej w ostatnim okresie. Spójrz na kilka, ot, pierwszych z brzegu - sądowe zmaltretowanie pana Grzyba. List do mieszkańców. Żądanie pieniędzy za referendum. Teraz ten wygłup ze szpitalem. Masz? No, to teraz przypomnij sobie, kto wówczas, gdy robiłaś wszystkie te rzeczy stał blisko, koło Ciebie? Kto podsuwał pomysły? Kto podpowiadał? Kto je uskuteczniał?
A teraz - gdy już masz przed oczami zwalistą postać , mam prośbę - nie masz tam kogoś, kogo pokonanie stanowiłoby jakieś wyzwanie? My tu, widzisz, zaczynamy ziewać z nudów - ciągłe, na każdym kroku ogrywanie Staszka, nie ma w sobie żadnego uroku, nie daje żadnej satysfakcji. W końcu - ileż można mieć radości z odbierania dziecku zabawek? A kiedy jedyną odpowiedzią, na którą zdobywają się Twoi ludzie, mającą przykryć ostatni fajerwerk głupoty - próbę "przejęcia szpitala" jest zalewanie blogów i forów bzdetami z szybkością karabinu maszynowego - ludzie naprawdę nie wiedzą już, śmiać się czy płakać.
Rozglądnij się proszę wokół siebie - może uda się wycisnąć jakieś rezerwy z któregoś z aparatczyków. A jeśli nie - to pogoń wszystkich w diabły i zagoń do myślenia Leszka Makucha - on przynajmniej jest inteligentny.
W ostateczności zacznij myśleć samodzielnie - chociaż tutaj akurat nie wiem, czy nie okazuję się być impertynentem, czyniąc tak daleko posuniętą sugestię burmistrzowi papieskiego miasta. Jeśli tak, pokornie proszę o wybaczenie - w końcu, jak twierdzą Twoi ludzie - jestem tylko zwykłym prostakiem, wieśniakiem, z Mucharza :)
Droga Ewo - myślę że jesteś już w pracy? Sekretarka pierwszą kawę/herbatę dzisiaj podała? Przeglądarka wyszukała już dla Ciebie blog dziadunia?
No, to posłuchaj proszę.
Przegrywasz. Koło Twojego upadku toczy się coraz prędzej i prędzej.A ja spróbuje ci wytłumaczyć dlaczego.
Sięgnij pamięcią wstecz - przypomnij sobie swoje najbardziej spektakularne wpadki. Przypomnij sobie sprawy, które kosztowały Cię najwięcej w ostatnim okresie. Spójrz na kilka, ot, pierwszych z brzegu - sądowe zmaltretowanie pana Grzyba. List do mieszkańców. Żądanie pieniędzy za referendum. Teraz ten wygłup ze szpitalem. Masz? No, to teraz przypomnij sobie, kto wówczas, gdy robiłaś wszystkie te rzeczy stał blisko, koło Ciebie? Kto podsuwał pomysły? Kto podpowiadał? Kto je uskuteczniał?
A teraz - gdy już masz przed oczami zwalistą postać , mam prośbę - nie masz tam kogoś, kogo pokonanie stanowiłoby jakieś wyzwanie? My tu, widzisz, zaczynamy ziewać z nudów - ciągłe, na każdym kroku ogrywanie Staszka, nie ma w sobie żadnego uroku, nie daje żadnej satysfakcji. W końcu - ileż można mieć radości z odbierania dziecku zabawek? A kiedy jedyną odpowiedzią, na którą zdobywają się Twoi ludzie, mającą przykryć ostatni fajerwerk głupoty - próbę "przejęcia szpitala" jest zalewanie blogów i forów bzdetami z szybkością karabinu maszynowego - ludzie naprawdę nie wiedzą już, śmiać się czy płakać.
Rozglądnij się proszę wokół siebie - może uda się wycisnąć jakieś rezerwy z któregoś z aparatczyków. A jeśli nie - to pogoń wszystkich w diabły i zagoń do myślenia Leszka Makucha - on przynajmniej jest inteligentny.
W ostateczności zacznij myśleć samodzielnie - chociaż tutaj akurat nie wiem, czy nie okazuję się być impertynentem, czyniąc tak daleko posuniętą sugestię burmistrzowi papieskiego miasta. Jeśli tak, pokornie proszę o wybaczenie - w końcu, jak twierdzą Twoi ludzie - jestem tylko zwykłym prostakiem, wieśniakiem, z Mucharza :)
wtorek, 22 lipca 2014
poniedziałek, 21 lipca 2014
Burmistrz kontra Rada Miejska
czyli sabotaż.
Stało się to, co z dużym prawdopodobieństwem można było przewidzieć - rachunek za decyzję o starcie Jacka Jończyka w wyborach, Ewa wystawi.... szpitalowi.
Właśnie w tym momencie radni obu rad - kilkadziesiąt osób w mieście i powiecie, dostaje pliki dokumentów. A w nich - cóż powiedzieć - opis zamachu Ewy Filipiak - z jednej strony zamachu na uchwałę własnej rady miejskiej, zobowiązującej ją do przekazania gminnego dofinansowania na budowę szpitala - z drugiej - próby zamachu na powodzenie całego przedsięwzięcia.
Przy czym te dwa zamachy to tylko koszt oboczny - bo tak naprawdę zamach jest wykierowany osobiście w jej konkurenta- Jacka Jończyka. Zamach tyleż mściwy, co idiotyczny - było nie było, to nie JJ straci te pieniądze - straci je szpital, a w dalszej perspektywie - my wszyscy, mieszkańcy gminy i powiatu.
Niezgodne z prawem zapisy umowne, wymuszenie na szpitalu zainwestowania gminnej dotacj w miejscu, gdzie tych środków absolutnie nie będzie można wykorzystać - takimi sposobami Ewa próbuje sabotować uchwałę Rady Miejskiej w Wadowicach - przypominam - jeszcze przed ogłoszeniem decyzji Jacka Jończyka o kandydowaniu -głośno, publicznie, wielokrotnie wychwalaną przez siebie uchwałę.
"Wspierajmy budowę szpitala, to szczytny cel, a chwały wystarczy dla wszystkich" - tak mniej więcej mówiła burmistrz Ewa Filipiak jeszcze kilka miesięcy wcześniej.
Dzisiaj - no cóż, dzisiaj z najniższych pobudek - po to, żeby się zwyczajnie zemścić na swoim politycznym rywalu - bez wahania uderza w budowę tego, tak wychwalanego i tak, słowami, wspieranego przez siebie szpitala.
Dokumenty w tej sprawie opublikuję oczywiście - natychmiast gdy tylko spotkam któregoś z radnych.
Stało się to, co z dużym prawdopodobieństwem można było przewidzieć - rachunek za decyzję o starcie Jacka Jończyka w wyborach, Ewa wystawi.... szpitalowi.
Właśnie w tym momencie radni obu rad - kilkadziesiąt osób w mieście i powiecie, dostaje pliki dokumentów. A w nich - cóż powiedzieć - opis zamachu Ewy Filipiak - z jednej strony zamachu na uchwałę własnej rady miejskiej, zobowiązującej ją do przekazania gminnego dofinansowania na budowę szpitala - z drugiej - próby zamachu na powodzenie całego przedsięwzięcia.
Przy czym te dwa zamachy to tylko koszt oboczny - bo tak naprawdę zamach jest wykierowany osobiście w jej konkurenta- Jacka Jończyka. Zamach tyleż mściwy, co idiotyczny - było nie było, to nie JJ straci te pieniądze - straci je szpital, a w dalszej perspektywie - my wszyscy, mieszkańcy gminy i powiatu.
Niezgodne z prawem zapisy umowne, wymuszenie na szpitalu zainwestowania gminnej dotacj w miejscu, gdzie tych środków absolutnie nie będzie można wykorzystać - takimi sposobami Ewa próbuje sabotować uchwałę Rady Miejskiej w Wadowicach - przypominam - jeszcze przed ogłoszeniem decyzji Jacka Jończyka o kandydowaniu -głośno, publicznie, wielokrotnie wychwalaną przez siebie uchwałę.
"Wspierajmy budowę szpitala, to szczytny cel, a chwały wystarczy dla wszystkich" - tak mniej więcej mówiła burmistrz Ewa Filipiak jeszcze kilka miesięcy wcześniej.
Dzisiaj - no cóż, dzisiaj z najniższych pobudek - po to, żeby się zwyczajnie zemścić na swoim politycznym rywalu - bez wahania uderza w budowę tego, tak wychwalanego i tak, słowami, wspieranego przez siebie szpitala.
Dokumenty w tej sprawie opublikuję oczywiście - natychmiast gdy tylko spotkam któregoś z radnych.
sobota, 19 lipca 2014
Umowy Jończyka
czyli kasa dla stowarzyszeń.
Z niedowierzaniem patrzyłem gdy Marcin Płaszczyca próbował robić "aferę" z faktu, że Jacek Jończyk umowę z Towarzystwem Miłośników Ziemi Wadowickiej podpisał. Dla człowieka który, ja ja sam - jeszcze kilka dni temu był prezesem stowarzyszenia(rezygnację złożyłem w dniu kiedy podjąłem ostateczną decyzję o kandydowaniu, bodaj 17 czerwca) - oraz cokolwiek wie o funkcjonowaniu urzędów samorządowych - z faktu tego nie wynikało absolutnie NIC. Ot, szef jednej instytucji podpisuje umowę z szefem instytucji innej - w imieniu tychże instytucji, pomiędzy osobami prawnymi a nie fizycznymi.
Tak więc - o ile sprawa tamtej umowy jest absolutnie czysta a intencje piszących o niej paskudne - szeptana propaganda miejska zaczęła mówić że "dobra, dobra - prawdziwe przekręty to Jończyk robi z własnym stowarzyszeniem".
Takie głosy słyszałem zresztą już wcześniej - że rzekomo coś tam ma być nie teges. Nie przywiązywałem wówczas do tego zbytniej wagi - bo, jak mówię - sam będąc prezesem stowarzyszenia, doskonale wiem że wszystkie funkcje w zarządzie są absolutnie, z mocy prawa, wypełniane pro bono, charytatywnie, a kasa co do grosza przeznaczana na statutowe cele.
No, ale - gdy Jacek Jończyk jest starostą i publiczne środki idą między innymi na realizację zadań przez stowarzyszenie, które sam zakładał - pytania się nasuwają, mimo wszystko. Jak mówiłem - kto podpisywał umowy nie ma absolutnie nic do rzeczy -robią to po prostu osoby upoważnione w instytucjach do ich podpisywania, sam jako prezes podpisywałem w imieniu Stowarzyszenia różne - ważne natomiast jest jak wygląda sama procedura podejmowania decyzji o podziale kasy.
To właśnie - nie ukrywam, także dla spokoju własnego sumienia - w końcu będę jednym z kandydatów na listach firmowanych nazwiskiem Jacka Jończyka - postanowiłem sprawdzić. W dwojaki sposób - po pierwsze, wybrałem się osobiście do Starostwa - gdzie, w gabinecie wicestarosty Marty Królik, w obecności starosty Jacka Jończyka - zadałem kilkanaście, być może nawet kilkadziesiąt pytań, dotyczących sposobu funkcjonowania i współpracy Starostwa z organizacjami pozarządowymi. Nie chcę tutaj żadnej laurki wystawiać Jończykowi - powiem wiec tylko, że moja własna wiedza o stowarzyszeniach okazała się być dość uboga, w porównaniu do tego, ile wie ten facet.
Ale do rzeczy - wypytałem o wszystko - kiedy, co , za ile, przez kogo, etc. Dostałem, o ile mogę to ocenić - wyczerpujące wyjaśnienia. Generalnie jest tak że są dwa etapy weryfikacji wniosków i podejmowania decyzji - pierwszą część robi komisja, która sprawdza toto pod względem formalnym oraz merytorycznym - i rekomenduje Zarządowi Powiatu - który znowu - po jakieś tam dyskusji, głosuje ostatecznie komu i w jakiej wysokości przyznawane są środki.
Na tym, przynajmniej jeżeli chodzi o moje sumienie, można by właściwie poprzestać, ale - no właśnie - Jacek Jończyk powiedział podczas tego spotkania coś, co postanowiłem sprawdzić i udokumentować. Otóż pytany o decyzje dotyczące stowarzyszeń z nim powiązanych - "Dać Szansę" oraz 'Równać Szanse" oświadczył że nigdy, ani razu w całej kadencji, nie głosował wówczas, gdy zapadała decyzja co do tych właśnie stowarzyszeń.
Pomyślałem wówczas, że nie da się chyba poprzeczki umieścić już wyżej - jeżeli człowiek wyłączał się od głosowania - to to jest standard najwyższy.
Ale - słowa słowami - ja chcę to mieć na piśmie. Więc - wystąpiłem zaraz następnego dnia, z wnioskiem na podstawie Ustawy o dostępie do informacji - o protokoły z posiedzeń i komisji opiniującej wnioski - i samego Zarządu Powiatu, dotyczące decyzji o podziale środków publicznych dla organizacji samorządowych.
Dostałem cokolwiek przegadane wyjaśnienie samej procedury, zestawienie wszystkich organizacji które dofinansowanie dostały, a z początkiem tygodnia( jak napisała mi pani kierownik któregoś z wydziałów w Starostwie) -mają dojść wspomniane protokoły. Z całej kadencji 2011-2014.
Wszystko to rzecz jasna opublikuję - ale, proszę wybaczyć - jest tego masa, w dodatku w formacie którego nie da się tak po prostu zamieścić na blogu -będę musiał, jak zawsze w takich sytuacjach poprosić o pomoc cierpliwego nad wyraz, kolegę :)
Tak więc - dzisiaj opisowa część - po weekendzie, myślę ze we wtorek - papierzyska.
Jako ciekawostkę - w skład komisji opiniującej wnioski wchodziły różne osoby na przestrzeni lat - ale zawsze był w nich pan Bartosz Kaliński, członek Zarządu Powiatu. Ot, taka prawidłowość rzuciła mi się w oczy.
P.S Cierpliwy kolega się sprężył więc już dzisiaj pierwsza część dokumentów ze Starostwa
Z niedowierzaniem patrzyłem gdy Marcin Płaszczyca próbował robić "aferę" z faktu, że Jacek Jończyk umowę z Towarzystwem Miłośników Ziemi Wadowickiej podpisał. Dla człowieka który, ja ja sam - jeszcze kilka dni temu był prezesem stowarzyszenia(rezygnację złożyłem w dniu kiedy podjąłem ostateczną decyzję o kandydowaniu, bodaj 17 czerwca) - oraz cokolwiek wie o funkcjonowaniu urzędów samorządowych - z faktu tego nie wynikało absolutnie NIC. Ot, szef jednej instytucji podpisuje umowę z szefem instytucji innej - w imieniu tychże instytucji, pomiędzy osobami prawnymi a nie fizycznymi.
Tak więc - o ile sprawa tamtej umowy jest absolutnie czysta a intencje piszących o niej paskudne - szeptana propaganda miejska zaczęła mówić że "dobra, dobra - prawdziwe przekręty to Jończyk robi z własnym stowarzyszeniem".
Takie głosy słyszałem zresztą już wcześniej - że rzekomo coś tam ma być nie teges. Nie przywiązywałem wówczas do tego zbytniej wagi - bo, jak mówię - sam będąc prezesem stowarzyszenia, doskonale wiem że wszystkie funkcje w zarządzie są absolutnie, z mocy prawa, wypełniane pro bono, charytatywnie, a kasa co do grosza przeznaczana na statutowe cele.
No, ale - gdy Jacek Jończyk jest starostą i publiczne środki idą między innymi na realizację zadań przez stowarzyszenie, które sam zakładał - pytania się nasuwają, mimo wszystko. Jak mówiłem - kto podpisywał umowy nie ma absolutnie nic do rzeczy -robią to po prostu osoby upoważnione w instytucjach do ich podpisywania, sam jako prezes podpisywałem w imieniu Stowarzyszenia różne - ważne natomiast jest jak wygląda sama procedura podejmowania decyzji o podziale kasy.
To właśnie - nie ukrywam, także dla spokoju własnego sumienia - w końcu będę jednym z kandydatów na listach firmowanych nazwiskiem Jacka Jończyka - postanowiłem sprawdzić. W dwojaki sposób - po pierwsze, wybrałem się osobiście do Starostwa - gdzie, w gabinecie wicestarosty Marty Królik, w obecności starosty Jacka Jończyka - zadałem kilkanaście, być może nawet kilkadziesiąt pytań, dotyczących sposobu funkcjonowania i współpracy Starostwa z organizacjami pozarządowymi. Nie chcę tutaj żadnej laurki wystawiać Jończykowi - powiem wiec tylko, że moja własna wiedza o stowarzyszeniach okazała się być dość uboga, w porównaniu do tego, ile wie ten facet.
Ale do rzeczy - wypytałem o wszystko - kiedy, co , za ile, przez kogo, etc. Dostałem, o ile mogę to ocenić - wyczerpujące wyjaśnienia. Generalnie jest tak że są dwa etapy weryfikacji wniosków i podejmowania decyzji - pierwszą część robi komisja, która sprawdza toto pod względem formalnym oraz merytorycznym - i rekomenduje Zarządowi Powiatu - który znowu - po jakieś tam dyskusji, głosuje ostatecznie komu i w jakiej wysokości przyznawane są środki.
Na tym, przynajmniej jeżeli chodzi o moje sumienie, można by właściwie poprzestać, ale - no właśnie - Jacek Jończyk powiedział podczas tego spotkania coś, co postanowiłem sprawdzić i udokumentować. Otóż pytany o decyzje dotyczące stowarzyszeń z nim powiązanych - "Dać Szansę" oraz 'Równać Szanse" oświadczył że nigdy, ani razu w całej kadencji, nie głosował wówczas, gdy zapadała decyzja co do tych właśnie stowarzyszeń.
Pomyślałem wówczas, że nie da się chyba poprzeczki umieścić już wyżej - jeżeli człowiek wyłączał się od głosowania - to to jest standard najwyższy.
Ale - słowa słowami - ja chcę to mieć na piśmie. Więc - wystąpiłem zaraz następnego dnia, z wnioskiem na podstawie Ustawy o dostępie do informacji - o protokoły z posiedzeń i komisji opiniującej wnioski - i samego Zarządu Powiatu, dotyczące decyzji o podziale środków publicznych dla organizacji samorządowych.
Dostałem cokolwiek przegadane wyjaśnienie samej procedury, zestawienie wszystkich organizacji które dofinansowanie dostały, a z początkiem tygodnia( jak napisała mi pani kierownik któregoś z wydziałów w Starostwie) -mają dojść wspomniane protokoły. Z całej kadencji 2011-2014.
Wszystko to rzecz jasna opublikuję - ale, proszę wybaczyć - jest tego masa, w dodatku w formacie którego nie da się tak po prostu zamieścić na blogu -będę musiał, jak zawsze w takich sytuacjach poprosić o pomoc cierpliwego nad wyraz, kolegę :)
Tak więc - dzisiaj opisowa część - po weekendzie, myślę ze we wtorek - papierzyska.
Jako ciekawostkę - w skład komisji opiniującej wnioski wchodziły różne osoby na przestrzeni lat - ale zawsze był w nich pan Bartosz Kaliński, członek Zarządu Powiatu. Ot, taka prawidłowość rzuciła mi się w oczy.
P.S Cierpliwy kolega się sprężył więc już dzisiaj pierwsza część dokumentów ze Starostwa
piątek, 18 lipca 2014
Przykra wpadka Klinowskiego i Płaszczycy
czyli Teraz Andrychów dementuje
Dmuchana do granic przyzwoitości sprawa próby wystąpienia radnego miejskiego, Mateusza Klinowskiego na forum rady powiatu ma, jak się okazuje, drugie dno. Otóż twierdzący że wypowiada się w imieniu 10 tysięcy osób Mateusz Klinowski, w rzeczywistości nie miał żadnego pozwolenia ze strony zarządu stowarzyszenia Teraz Andrychów, na występowanie w jego imieniu.
Członek zarządu tego stowarzyszenia, pan Bartłomiej Westwalewicz zgłosił się do mnie prywatnie i oświadczył że NIKT z zarządu Teraz Andrychów nic o żadnym oświadczeniu nie wie, nikt żadnych porozumień, pełnomocnictw ani innych umocowań, ani IWW, ani samemu Klinowskiemu nie dawał.
Członkowie zarządu stowarzyszenia przebywają obecnie na urlopach - ale zaraz po powrocie mają wydać publiczne oświadczenie w tej sprawie.
Przypomnijmy jednak nieco złośliwie że portal wadowice24 bezrefleksyjnie powołał się na twierdzenia swojego zaprzysiężonego przeciwnika politycznego, Mateusza Klinowskiego, i nie zachowując elementarnych zasad obowiązujących tej miary dziennikarzy,nie weryfikując niczego, rozdmuchał twierdzenia o rzekomym oświadczeniu stowarzyszenia Teraz Andrychów, na posiedzeniu Rady Powiatu Wadowickiego ;) :D
Cóż powiedzieć - polityczny interes, w postaci walenia na oślep w starostę Jacka Jończyka, przyćmił nieco czujność "polityków dwóch" :D
Podsumowując zaś rzecz cała już poważnie - były wielkie słowa, zaklęcia o demokracji oraz elementarnych zasadach, a pozostał spory niesmak, w postaci podszywania się pod cudze szyldy i cudze osiągnięcia przez człowieka, który jako ostoja tej demokracji oraz jej zaprzysiężony obrońca, prezentuje się jak kraj długi i szeroki. Nie, nie mam w związku z tym żadnej satysfakcji - przeciwnie, jedyne co odczuwam to ciężar na sercu i kwas w żołądku.
Dmuchana do granic przyzwoitości sprawa próby wystąpienia radnego miejskiego, Mateusza Klinowskiego na forum rady powiatu ma, jak się okazuje, drugie dno. Otóż twierdzący że wypowiada się w imieniu 10 tysięcy osób Mateusz Klinowski, w rzeczywistości nie miał żadnego pozwolenia ze strony zarządu stowarzyszenia Teraz Andrychów, na występowanie w jego imieniu.
Członek zarządu tego stowarzyszenia, pan Bartłomiej Westwalewicz zgłosił się do mnie prywatnie i oświadczył że NIKT z zarządu Teraz Andrychów nic o żadnym oświadczeniu nie wie, nikt żadnych porozumień, pełnomocnictw ani innych umocowań, ani IWW, ani samemu Klinowskiemu nie dawał.
Członkowie zarządu stowarzyszenia przebywają obecnie na urlopach - ale zaraz po powrocie mają wydać publiczne oświadczenie w tej sprawie.
Przypomnijmy jednak nieco złośliwie że portal wadowice24 bezrefleksyjnie powołał się na twierdzenia swojego zaprzysiężonego przeciwnika politycznego, Mateusza Klinowskiego, i nie zachowując elementarnych zasad obowiązujących tej miary dziennikarzy,nie weryfikując niczego, rozdmuchał twierdzenia o rzekomym oświadczeniu stowarzyszenia Teraz Andrychów, na posiedzeniu Rady Powiatu Wadowickiego ;) :D
Cóż powiedzieć - polityczny interes, w postaci walenia na oślep w starostę Jacka Jończyka, przyćmił nieco czujność "polityków dwóch" :D
Podsumowując zaś rzecz cała już poważnie - były wielkie słowa, zaklęcia o demokracji oraz elementarnych zasadach, a pozostał spory niesmak, w postaci podszywania się pod cudze szyldy i cudze osiągnięcia przez człowieka, który jako ostoja tej demokracji oraz jej zaprzysiężony obrońca, prezentuje się jak kraj długi i szeroki. Nie, nie mam w związku z tym żadnej satysfakcji - przeciwnie, jedyne co odczuwam to ciężar na sercu i kwas w żołądku.
czwartek, 17 lipca 2014
LGD Wadoviana także łamie prawo
tylko - czy kogoś to jeszcze dziwi?
Tak na marginesie - odpowiedzi z LGD jak nie było tak nie ma - to by było wszystko w temacie przestrzegania prawa przez Ewę i jej dwór. Nie, nie mylę się, ani nie próbuję ubrać Filipiak w nie dotyczącą jej sprawę - po pierwsze cała Wadoviana składa się z magistrackich - a po drugie - co najciekawsze - Staszek Kotarba osobiście , podczas rozmowy telefonicznej, obiecał mi że załatwi sprawę z -jak się wyraził - "tą, tam, panią prezes".
Pół roku minęło odkąd obiecał.
Tak na marginesie - odpowiedzi z LGD jak nie było tak nie ma - to by było wszystko w temacie przestrzegania prawa przez Ewę i jej dwór. Nie, nie mylę się, ani nie próbuję ubrać Filipiak w nie dotyczącą jej sprawę - po pierwsze cała Wadoviana składa się z magistrackich - a po drugie - co najciekawsze - Staszek Kotarba osobiście , podczas rozmowy telefonicznej, obiecał mi że załatwi sprawę z -jak się wyraził - "tą, tam, panią prezes".
Pół roku minęło odkąd obiecał.
środa, 16 lipca 2014
Biedny Zbyszek Jurczak
oraz koniec zbiorowego sporu w szpitalu.
Widok Zbyszka Jurczaka, odczytującego na forum Rady Powiatu akt samooskarżenia, podsunięty mu przez Mateusza Klinowskiego, sprawia przygnębiające wrażenie.
Pomijając fakt że Zbyszek został wmanewrowany w odczytanie czegoś, co właściwie przekreśla, i całej Rady i jego samego, kompetencje, uczciwość oraz pracę w ostatniej kadencji -pytasz Zbyszku, co się stało że przez całą kadencję zdarzały się(sporadycznie ale jednak) wystąpienia przed Radą zaproszonych gości - a dzisiaj Łasak takiego pozwolenia nie udzielił - czy odpowiedź nie jest aby zupełnie oczywista? A czy którymś z tych mieszkańców, o których wspominałeś, że występowali przed Radą - był przez całą kadencję Mateusz Klinowski? Ojojoj - nie był, tak? A przed samymi wyborami - zechciał? No bez żartów. Kamuflowanie kampanii wyborczej obywatelską troską rzadko kiedy jest aż tak czytelne.
Ot, taki tam epizod - który zobaczyłem linkowany w internecie.
Tymczasem - zdezaktualizował się nawet jeden z "zarzutów" wygłoszonych w tym oświadczeniu - dzisiaj na stronach starostwa czytam, że spór zbiorowy w szpitalu przeszedł do historii. Załoga dostanie nagrody - zapewne przynajmniej części z tych ludzi rzeczywiście się należą. Lokalni politykierzy będą zrozpaczeni - na czym lepiej ugrywać swój kapitalik, jak nie na rozpalonych emocjach ludzi? Już słyszę jęk rozczarowania niektórych - "jak to, to nie będzie strajku?" :D :D :D
Widok Zbyszka Jurczaka, odczytującego na forum Rady Powiatu akt samooskarżenia, podsunięty mu przez Mateusza Klinowskiego, sprawia przygnębiające wrażenie.
Pomijając fakt że Zbyszek został wmanewrowany w odczytanie czegoś, co właściwie przekreśla, i całej Rady i jego samego, kompetencje, uczciwość oraz pracę w ostatniej kadencji -pytasz Zbyszku, co się stało że przez całą kadencję zdarzały się(sporadycznie ale jednak) wystąpienia przed Radą zaproszonych gości - a dzisiaj Łasak takiego pozwolenia nie udzielił - czy odpowiedź nie jest aby zupełnie oczywista? A czy którymś z tych mieszkańców, o których wspominałeś, że występowali przed Radą - był przez całą kadencję Mateusz Klinowski? Ojojoj - nie był, tak? A przed samymi wyborami - zechciał? No bez żartów. Kamuflowanie kampanii wyborczej obywatelską troską rzadko kiedy jest aż tak czytelne.
Ot, taki tam epizod - który zobaczyłem linkowany w internecie.
Tymczasem - zdezaktualizował się nawet jeden z "zarzutów" wygłoszonych w tym oświadczeniu - dzisiaj na stronach starostwa czytam, że spór zbiorowy w szpitalu przeszedł do historii. Załoga dostanie nagrody - zapewne przynajmniej części z tych ludzi rzeczywiście się należą. Lokalni politykierzy będą zrozpaczeni - na czym lepiej ugrywać swój kapitalik, jak nie na rozpalonych emocjach ludzi? Już słyszę jęk rozczarowania niektórych - "jak to, to nie będzie strajku?" :D :D :D
poniedziałek, 14 lipca 2014
Wątpię więc jestem
Czyli o dwóch takich, co mało mnie wczoraj do krzyża nie przybili.
Rozmawiałem wczoraj na fb z dwoma facetami, co to o nich myślałem, że są inteligentni. I zapewne są - nie ma żadnych powodów by uważać że ajatollah nie może być inteligentny. Może.
Nie rozumiem tylko dlaczego rozmowa skończyła się na kosmicznie absurdalnym zarzucie z ich strony. Przypisywanie niskich pobudek znajomym do szczególnie eleganckich nie należy.
W największym skrócie - ja twierdziłem że pacjentka profesora Chazana miała prawo do usunięcia uszkodzonego nieodwracalnie płodu - a oni, że morderstwo.
Ja im że prawo aborcyjne jest rozsądnym kompromisem - oni, że morderstwo.
Ja im, że siedzą przed pieprzonym telewizorem - oglądają mundial - i klepiąc w klawiaturę - swoje święte oburzenie oraz rytualne potępienie wyrażają - oni mnie że morderstwo.
Ja im że błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia... - oni mnie, że morderstwo.
Ja im że ideologiczna argumentacja jest nieadekwatna - oni, że morderstwo.
Oraz że na pewno nie chcę tego głośno powiedzieć, bo się boję, że mnie nie wybiorą.
Ja im że ...., ehh - no zmasakrowały mnie chłopaki, jednym słowem. Znaczy - tym morderstwem.
Więc już nic im więcej do powiedzenia w tym temacie nie mam - może tylko pójdę - pomodlę się za ich kobiety - nie daj Panie Boże nieszczęścia - nie chciałbym żeby na własnej skórze musiały testować siłę ideologicznego opętania swoich facetów - i nie były zmuszone donosić ciąży - o której przez całe dziewięć miesięcy będą wiedziały, że to co się urodzi - umrze natychmiast. Po tygodniu. A może tylko po kilku godzinach.
Nie, nie - jakoś trudno mi sobie wyobrazić żeby rycerscy ultrakonserwatyści wysłali własne kobiety na dziewięć miesięcy do piekła.
Więc niech się już pieklą, skoro muszą, przed tymi swoimi laptopami, mantrując "morderstwo, morderstwo, morderstwo" -tak długo, jak długo to tylko słowa, nikomu szczególnej krzywdy nie robią. No, w każdym razie nie własnej rodzinie - a potępiać nieznajomych, innych - no cóż, przecież to nic nie kosztuje, prawda? A i poczuć się lepszym, szlachetniejszym, mądrzejszym - po prostu doskonalszym człowiekiem, dzięki takiej gadaninie można.
Więc - Bartek, Józek - doskonałego, niczym nie zmąconego samopoczucia Wam życzę. Jesteście prawie święci. W każdym razie - Wasze poglądy są z całą pewnością. A poglądy innych? - na pohybel innym! Nikt świętemu nie będzie tłumaczył, bo święty wie.
Ma świętą rację.
Rozmawiałem wczoraj na fb z dwoma facetami, co to o nich myślałem, że są inteligentni. I zapewne są - nie ma żadnych powodów by uważać że ajatollah nie może być inteligentny. Może.
Nie rozumiem tylko dlaczego rozmowa skończyła się na kosmicznie absurdalnym zarzucie z ich strony. Przypisywanie niskich pobudek znajomym do szczególnie eleganckich nie należy.
W największym skrócie - ja twierdziłem że pacjentka profesora Chazana miała prawo do usunięcia uszkodzonego nieodwracalnie płodu - a oni, że morderstwo.
Ja im że prawo aborcyjne jest rozsądnym kompromisem - oni, że morderstwo.
Ja im, że siedzą przed pieprzonym telewizorem - oglądają mundial - i klepiąc w klawiaturę - swoje święte oburzenie oraz rytualne potępienie wyrażają - oni mnie że morderstwo.
Ja im że błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia... - oni mnie, że morderstwo.
Ja im że ideologiczna argumentacja jest nieadekwatna - oni, że morderstwo.
Oraz że na pewno nie chcę tego głośno powiedzieć, bo się boję, że mnie nie wybiorą.
Ja im że ...., ehh - no zmasakrowały mnie chłopaki, jednym słowem. Znaczy - tym morderstwem.
Więc już nic im więcej do powiedzenia w tym temacie nie mam - może tylko pójdę - pomodlę się za ich kobiety - nie daj Panie Boże nieszczęścia - nie chciałbym żeby na własnej skórze musiały testować siłę ideologicznego opętania swoich facetów - i nie były zmuszone donosić ciąży - o której przez całe dziewięć miesięcy będą wiedziały, że to co się urodzi - umrze natychmiast. Po tygodniu. A może tylko po kilku godzinach.
Nie, nie - jakoś trudno mi sobie wyobrazić żeby rycerscy ultrakonserwatyści wysłali własne kobiety na dziewięć miesięcy do piekła.
Więc niech się już pieklą, skoro muszą, przed tymi swoimi laptopami, mantrując "morderstwo, morderstwo, morderstwo" -tak długo, jak długo to tylko słowa, nikomu szczególnej krzywdy nie robią. No, w każdym razie nie własnej rodzinie - a potępiać nieznajomych, innych - no cóż, przecież to nic nie kosztuje, prawda? A i poczuć się lepszym, szlachetniejszym, mądrzejszym - po prostu doskonalszym człowiekiem, dzięki takiej gadaninie można.
Więc - Bartek, Józek - doskonałego, niczym nie zmąconego samopoczucia Wam życzę. Jesteście prawie święci. W każdym razie - Wasze poglądy są z całą pewnością. A poglądy innych? - na pohybel innym! Nikt świętemu nie będzie tłumaczył, bo święty wie.
Ma świętą rację.
piątek, 11 lipca 2014
Ciotka dziadunia
czyli z czym do ludzi.
Wyselekcjonowani kandydaci. Wysublimowane socjotechniki. Wyraziste kampanie. Przemyślane programy.
Profesjonalna otoczka.
Wydaje Wam się że to dzięki temu wszystkiemu ktoś wybory w mieście wygra a ktoś inny je przegra? Otóż- niekoniecznie. W każdym razie, nic z tych rzeczy nie zrobi wrażenia na elektoracie, którego reprezentantką jest moja ciotka. Precyzyjniej - ciocia żony.
Otóż elektorat ów, gdy mu przy okazji elektoratu imienin, powiedziałem o kilku szczegółach dotyczących zbliżających się wyborów - stwierdził, że on będzie głosował na Stasia Hucisko. Dopytywany pogłębiająco(a jakże!) przez piszącego te słowa - no dobrze, Halinko, ale dlaczego na Huciskę? - elektorat dumnie oświadczył, że on przecież zawsze na radnego głosował - a radny zawsze był radnym.
Więc dociekliwość swoją na takie dictum zwielokrotniając - zadałem kolejne pytanie - starannie kamuflując sugestię - no, dobrze, zawsze - ale przecież ten człowiek kompletnie NIC w tej RM nie robi. Elektorat - z pewnym już zniecierpliwieniem - "no coś ty, przecież on ma taką trudną sytuację rodzinną, no biedny taki".
Ciocia ma lat osiemdziesiąt i jeden - i, przynajmniej o ile mi wiadomo - od dziesięcioleci żadnych wyborów nie opuściła. Zapewne nie opuści i tych najbliższych.
Tak pół żartem, pół serio opisuję tą sytuację żeby coś Wam uświadomić - ale też uświadomić to przynajmniej części z osób z którymi współpracuję i będę współpracował przed listopadem. Niby truizm - ale chyba wciąż nie w pełni uświadomiony - samorządowa świadomość ludzi, o których głosy będziemy prosili jest, w najlepszym wypadku, niewielka - a ich motywacje znacznie częściej takie najprostsze, ludzkie - niż polityczne.
"Bo to taki ładny, miły chłopak jest", bądź - "przecież ja znam jego tatę, mamę, dziadka - to tacy porządni ludzie" oraz wreszcie - "no przecież zawsze na nią/niego głosowałam(em)"-rozstrzygnie co najmniej równie często o ilości głosów, co wszystko razem ze spraw, które wymieniłem w pierwszym zdaniu.
Konkluzja? Cóż - także oczywista - an masse o wyniku wyborów decydują emocje. W każdym razie w znacznie większym stopniu niż wszystko inne. Pytanie - "czy ludzie mnie lubią/polubią" jest co najmniej równie ważne jak - "czy to co mówię, przekona ich do mnie".
Konkluzja kolejna - nie jestem jedynym w mieście, który doskonale to wie. Więc możemy się spodziewać że lokalni gracze zrobią wszystko, żeby przed listopadowymi wyborami emocje rozhuśtać do granic możliwości.
Wygra ten kto zachowa zimną głowę.
Oraz konkluzja ostatnia - nawet gdybym chciał - sam się na okoliczność kandydowania nie zmienię - ni cholery nie potrafię. Znacznie lepiej się czuję w sprawach merytorycznych niż w emocjonalnych podbojach. Co nie wróży mi najlepiej - ale mam nadzieję że nie do reszty mnie przekreśla.
Ano - zobaczymy.
P.S - na ukończeniu jest kompletowanie list kandydatów komitetu Jacka Jończyka. Już dzisiaj mogę powiedzieć, że w tych wyborach naprawdę będziecie mieli na kogo głosować. I to niezależnie od tego czy będziecie kierowali się sercem czy rozumem :)
Wyselekcjonowani kandydaci. Wysublimowane socjotechniki. Wyraziste kampanie. Przemyślane programy.
Profesjonalna otoczka.
Wydaje Wam się że to dzięki temu wszystkiemu ktoś wybory w mieście wygra a ktoś inny je przegra? Otóż- niekoniecznie. W każdym razie, nic z tych rzeczy nie zrobi wrażenia na elektoracie, którego reprezentantką jest moja ciotka. Precyzyjniej - ciocia żony.
Otóż elektorat ów, gdy mu przy okazji elektoratu imienin, powiedziałem o kilku szczegółach dotyczących zbliżających się wyborów - stwierdził, że on będzie głosował na Stasia Hucisko. Dopytywany pogłębiająco(a jakże!) przez piszącego te słowa - no dobrze, Halinko, ale dlaczego na Huciskę? - elektorat dumnie oświadczył, że on przecież zawsze na radnego głosował - a radny zawsze był radnym.
Więc dociekliwość swoją na takie dictum zwielokrotniając - zadałem kolejne pytanie - starannie kamuflując sugestię - no, dobrze, zawsze - ale przecież ten człowiek kompletnie NIC w tej RM nie robi. Elektorat - z pewnym już zniecierpliwieniem - "no coś ty, przecież on ma taką trudną sytuację rodzinną, no biedny taki".
Ciocia ma lat osiemdziesiąt i jeden - i, przynajmniej o ile mi wiadomo - od dziesięcioleci żadnych wyborów nie opuściła. Zapewne nie opuści i tych najbliższych.
Tak pół żartem, pół serio opisuję tą sytuację żeby coś Wam uświadomić - ale też uświadomić to przynajmniej części z osób z którymi współpracuję i będę współpracował przed listopadem. Niby truizm - ale chyba wciąż nie w pełni uświadomiony - samorządowa świadomość ludzi, o których głosy będziemy prosili jest, w najlepszym wypadku, niewielka - a ich motywacje znacznie częściej takie najprostsze, ludzkie - niż polityczne.
"Bo to taki ładny, miły chłopak jest", bądź - "przecież ja znam jego tatę, mamę, dziadka - to tacy porządni ludzie" oraz wreszcie - "no przecież zawsze na nią/niego głosowałam(em)"-rozstrzygnie co najmniej równie często o ilości głosów, co wszystko razem ze spraw, które wymieniłem w pierwszym zdaniu.
Konkluzja? Cóż - także oczywista - an masse o wyniku wyborów decydują emocje. W każdym razie w znacznie większym stopniu niż wszystko inne. Pytanie - "czy ludzie mnie lubią/polubią" jest co najmniej równie ważne jak - "czy to co mówię, przekona ich do mnie".
Konkluzja kolejna - nie jestem jedynym w mieście, który doskonale to wie. Więc możemy się spodziewać że lokalni gracze zrobią wszystko, żeby przed listopadowymi wyborami emocje rozhuśtać do granic możliwości.
Wygra ten kto zachowa zimną głowę.
Oraz konkluzja ostatnia - nawet gdybym chciał - sam się na okoliczność kandydowania nie zmienię - ni cholery nie potrafię. Znacznie lepiej się czuję w sprawach merytorycznych niż w emocjonalnych podbojach. Co nie wróży mi najlepiej - ale mam nadzieję że nie do reszty mnie przekreśla.
Ano - zobaczymy.
P.S - na ukończeniu jest kompletowanie list kandydatów komitetu Jacka Jończyka. Już dzisiaj mogę powiedzieć, że w tych wyborach naprawdę będziecie mieli na kogo głosować. I to niezależnie od tego czy będziecie kierowali się sercem czy rozumem :)
poniedziałek, 7 lipca 2014
Dysfunkcyjna Ewa
czyli lustro dla księżniczki.
Mam przed oczami raport sporządzony na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie.
Raport sporządzony przez specjalistów i ekspertów, dedykowany twórcy Polski samorządowej - Profesorowi Michałowi Kuleszy.
Całość znajdziecie pod linkiem - ja chcę Wam pokazać fragment podsumowania - pokazać i zapytać - i Was i samą Ewę - której to niesprawności wymienionych w punktach, zdołała uniknąć gmina Wadowice, pod jej 20 letnimi rządami?
Podpowiadam - nie najgorzej jest wyłącznie w pkt.4 - resztę schorzeń nasza gmina ma w stopniu zaawansowanym bądź terminalnym.
".....Przedstawiony przez nas w Raporcie opis funkcjonowania samorządności terytorialnej w Polsce wskazuje na poważne dysfunkcje. Są to:
1. Dysfunkcja etatystyczna – postępujące upaństwowienie samorządu terytorialnego.
2. Dysfunkcja autokratyczna – stopniowe osłabianie demokracji samorządowej.
3. Dysfunkcja biurokratyczna – niesprawność administracyjna powiązana z urzędniczą dominacją
w funkcjonowaniu JST.
4. Dysfunkcja finansowa – stopniowe ograniczanie samodzielności finansowej JST.
5. Dysfunkcja absorpcji środków unijnych – finansowanie ze środków unijnych przedsięwzięć
doraźnych i przypadkowych, słabe wykorzystanie funduszy unijnych jako narzędzia stymulowania
zmian rozwojowych.
6. Dysfunkcja ułomnej wspólnotowości – rozwijanie się relacji patrymonialno-klientelistycznych
i generowanie wiążącego, krępującego podmiotowość, kapitału społecznego
7. Dysfunkcja przestrzenna – nieuporządkowane i niekontrolowane gospodarowanie 7. przestrzenią,
prowadzące do patologicznego kształtowania relacji przestrzennych w sferach zurbanizowanych.
8. Dysfunkcja braku podmiotowości rozwojowej – nikła zdolność większości JST do programowania
i pobudzania rozwoju swego terytorium, co implikuje jego rozwój niezrównoważony."
Droga Ewo - potraktuj ten raport jak lustro - przeglądnij się w nim. Przeglądnij i popatrz, uczciwie oceń to co w nim zobaczysz. Niech tam, zresztą - opowiem Ci mój wakacyjny sen - mimo że się zarzekałem - otóż śniło mi się, że Cię przytulałem, pocieszałem jak mogłem - tłumacząc że ja wiem że Ty nie jesteś aż taka zła jak Cię malują niektórzy, ale najwyższy już czas na emeryturę. Tłumaczyłem że wcale Ci nie będzie na niej(emeryturze) źle, że wypoczniesz, po górach pochodzisz, dom wybudujesz.
To samo chcę Ci powiedzieć dzisiaj, na jawie - emerytura będzie dla Ciebie znacznie lepsza niż próba trwania.
Powiedzieć - ale już bez przytulania ;) :)
Mam przed oczami raport sporządzony na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie.
Raport sporządzony przez specjalistów i ekspertów, dedykowany twórcy Polski samorządowej - Profesorowi Michałowi Kuleszy.
Całość znajdziecie pod linkiem - ja chcę Wam pokazać fragment podsumowania - pokazać i zapytać - i Was i samą Ewę - której to niesprawności wymienionych w punktach, zdołała uniknąć gmina Wadowice, pod jej 20 letnimi rządami?
Podpowiadam - nie najgorzej jest wyłącznie w pkt.4 - resztę schorzeń nasza gmina ma w stopniu zaawansowanym bądź terminalnym.
".....Przedstawiony przez nas w Raporcie opis funkcjonowania samorządności terytorialnej w Polsce wskazuje na poważne dysfunkcje. Są to:
1. Dysfunkcja etatystyczna – postępujące upaństwowienie samorządu terytorialnego.
2. Dysfunkcja autokratyczna – stopniowe osłabianie demokracji samorządowej.
3. Dysfunkcja biurokratyczna – niesprawność administracyjna powiązana z urzędniczą dominacją
w funkcjonowaniu JST.
4. Dysfunkcja finansowa – stopniowe ograniczanie samodzielności finansowej JST.
5. Dysfunkcja absorpcji środków unijnych – finansowanie ze środków unijnych przedsięwzięć
doraźnych i przypadkowych, słabe wykorzystanie funduszy unijnych jako narzędzia stymulowania
zmian rozwojowych.
6. Dysfunkcja ułomnej wspólnotowości – rozwijanie się relacji patrymonialno-klientelistycznych
i generowanie wiążącego, krępującego podmiotowość, kapitału społecznego
7. Dysfunkcja przestrzenna – nieuporządkowane i niekontrolowane gospodarowanie 7. przestrzenią,
prowadzące do patologicznego kształtowania relacji przestrzennych w sferach zurbanizowanych.
8. Dysfunkcja braku podmiotowości rozwojowej – nikła zdolność większości JST do programowania
i pobudzania rozwoju swego terytorium, co implikuje jego rozwój niezrównoważony."
Droga Ewo - potraktuj ten raport jak lustro - przeglądnij się w nim. Przeglądnij i popatrz, uczciwie oceń to co w nim zobaczysz. Niech tam, zresztą - opowiem Ci mój wakacyjny sen - mimo że się zarzekałem - otóż śniło mi się, że Cię przytulałem, pocieszałem jak mogłem - tłumacząc że ja wiem że Ty nie jesteś aż taka zła jak Cię malują niektórzy, ale najwyższy już czas na emeryturę. Tłumaczyłem że wcale Ci nie będzie na niej(emeryturze) źle, że wypoczniesz, po górach pochodzisz, dom wybudujesz.
To samo chcę Ci powiedzieć dzisiaj, na jawie - emerytura będzie dla Ciebie znacznie lepsza niż próba trwania.
Powiedzieć - ale już bez przytulania ;) :)
niedziela, 6 lipca 2014
Będę kandydował
czyli kropka nad i.
Początkowo nosiłem się z zamiarem zapytania Was - czytelników o opinie, zdanie w tej sprawie. Potem uzmysłowiłem sobie że to byłoby mało poważne. Wy swoje powiecie mi po prostu stawiając bądź nie - wyborczy krzyżyk przy moim nazwisku - ale decyzję muszę podjąć sam.
Podjąłem więc - o ile Jacek Jończyk podtrzyma swoją propozycję - będę kandydatem z jego listy do Rady Powiatu. Znacie mnie - wiecie kim jestem, co i dlaczego myślę w różnych sprawach - decydujcie.
Słowo tylko o tym, co zdecydowało, co ostatecznie wpłynęło na taki mój wybór - już to gdzieś pisałem - już gdzieś o tym mówiłem - otóż szalę przeważyło to, co jakiś czas temu powiedział mi Marcin Płaszczyca. Daje się to streścić w taki sposób - "dobra, dobra - piszesz bloga, krytykujesz, proponujesz, udzielasz się - ale jak długo tak można? Albo wystartujesz w wyborach - poddasz się ocenie ludzi - albo zapomnij że ktoś na dłuższą metę będzie cię traktował poważnie".
Mocno to we mnie utkwiło. Płaszczyca miał rację - albo skonfrontuję moje wyobrażenia o tym, jak powinien wyglądać i czym być samorząd - z Waszymi wyborami - albo zacznę pisać o hafciarstwie :)
P.S - właśnie coś mi przyszło do głowy - mając mnie w Radzie Powiatu możecie być pewni, że gdyby kiedykolwiek doszło do katastrofy w szpitalu - i trzeba by było decydować o jego przekształceniu - nie tylko spróbuję - ja po prostu doprowadzę do powiatowego referendum w tej sprawie. Mówię o tym, bo szpital i jego mozolne wyprowadzanie na prostą, będzie pewnie największym wyzwaniem i największą odpowiedzialnością w starostwie, jeszcze przez wiele kadencji.
Początkowo nosiłem się z zamiarem zapytania Was - czytelników o opinie, zdanie w tej sprawie. Potem uzmysłowiłem sobie że to byłoby mało poważne. Wy swoje powiecie mi po prostu stawiając bądź nie - wyborczy krzyżyk przy moim nazwisku - ale decyzję muszę podjąć sam.
Podjąłem więc - o ile Jacek Jończyk podtrzyma swoją propozycję - będę kandydatem z jego listy do Rady Powiatu. Znacie mnie - wiecie kim jestem, co i dlaczego myślę w różnych sprawach - decydujcie.
Słowo tylko o tym, co zdecydowało, co ostatecznie wpłynęło na taki mój wybór - już to gdzieś pisałem - już gdzieś o tym mówiłem - otóż szalę przeważyło to, co jakiś czas temu powiedział mi Marcin Płaszczyca. Daje się to streścić w taki sposób - "dobra, dobra - piszesz bloga, krytykujesz, proponujesz, udzielasz się - ale jak długo tak można? Albo wystartujesz w wyborach - poddasz się ocenie ludzi - albo zapomnij że ktoś na dłuższą metę będzie cię traktował poważnie".
Mocno to we mnie utkwiło. Płaszczyca miał rację - albo skonfrontuję moje wyobrażenia o tym, jak powinien wyglądać i czym być samorząd - z Waszymi wyborami - albo zacznę pisać o hafciarstwie :)
P.S - właśnie coś mi przyszło do głowy - mając mnie w Radzie Powiatu możecie być pewni, że gdyby kiedykolwiek doszło do katastrofy w szpitalu - i trzeba by było decydować o jego przekształceniu - nie tylko spróbuję - ja po prostu doprowadzę do powiatowego referendum w tej sprawie. Mówię o tym, bo szpital i jego mozolne wyprowadzanie na prostą, będzie pewnie największym wyzwaniem i największą odpowiedzialnością w starostwie, jeszcze przez wiele kadencji.
czwartek, 3 lipca 2014
Jestem
czyli dziadunio smażony, pieczony.
Któryś tysiąc kart książek przeczytałem. Któryś hektolitr płynów w siebie wlałem. Kilka starożytnych miast(i ruin) odwiedziłem. Kilkanaście dni bez zaglądania w żadne, ani podsłuchowe ani szwedzkie(wadowickie) sprawy , wytrzymałem. Tysiące jednostek(w czymkolwiek się tego nie mierzy) melaniny wytworzyłem.
No i wracam do, jak to nazwał mój kolega, rzeczywistości.
A tak - miałem jeszcze sny. Polityczne w jakiś tam sposób. Jeden z nich opisałem - drugiego nie zdradzę nawet na torturach ;) :D
Hmm - dobrze jest wyjeżdżać - jeszcze lepiej mieć dokąd wracać.
Za Ewą także się stęskniłem - więc pewnie jeszcze dzisiaj napiszę do niej wniosek o informację publiczną - interesuje mnie czy i o ile wzrosło zatrudnienie w UM pomiędzy 2006 a 2014 rokiem.
P.S - A tak - zrobiłem jeszcze trochę zdjęć - ale ich za cholerę nie opublikuję - po co - żeby mnie lokalne fotografy na nice przerobiły? :D :D :D
Któryś tysiąc kart książek przeczytałem. Któryś hektolitr płynów w siebie wlałem. Kilka starożytnych miast(i ruin) odwiedziłem. Kilkanaście dni bez zaglądania w żadne, ani podsłuchowe ani szwedzkie(wadowickie) sprawy , wytrzymałem. Tysiące jednostek(w czymkolwiek się tego nie mierzy) melaniny wytworzyłem.
No i wracam do, jak to nazwał mój kolega, rzeczywistości.
A tak - miałem jeszcze sny. Polityczne w jakiś tam sposób. Jeden z nich opisałem - drugiego nie zdradzę nawet na torturach ;) :D
Hmm - dobrze jest wyjeżdżać - jeszcze lepiej mieć dokąd wracać.
Za Ewą także się stęskniłem - więc pewnie jeszcze dzisiaj napiszę do niej wniosek o informację publiczną - interesuje mnie czy i o ile wzrosło zatrudnienie w UM pomiędzy 2006 a 2014 rokiem.
P.S - A tak - zrobiłem jeszcze trochę zdjęć - ale ich za cholerę nie opublikuję - po co - żeby mnie lokalne fotografy na nice przerobiły? :D :D :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)