niedziela, 6 maja 2012

Do brzegu

czyli o co właściwie chodzi.

Dlaczego piszę w sposób który wydaje się ignorować bądź sugerować nieświadomość istnienia drugiej strony medalu? Dlaczego tak krytycznie piszę o kolegach ateistach czy w ogóle o ateizmie, co do którego niejednokrotnie deklarowałem i rzeczywiście odczuwam, dużą dozę sympatii?

 Dlaczego pomijam milczeniem istnienie religijności toruńsko-rustykalnej, przedstawicieli której wyczyny wywołują, w zależności od okoliczności i wrażliwości obserwatora - albo pusty śmiech albo dreszcz przerażenia, a w każdym wypadku prowokują do, delikatnie mówiąc,  dosadnych reakcji czy komentarzy?

Ano dlatego ze w przeciwieństwie do przedstawicieli obydwóch stron sporu - bijących się co prawda czasem - ale nieodmiennie w cudze piersi, ja próbuje się uderzyć we własne. Bo także ja dość ostro wypowiadałem się publicznie przynajmniej o części wierzących, nie unikając  lekceważącego tonu czy kpiny.

 Jeżeli mało poważną byłaby próba rozstrzygnięcia  kto ten spór rozpoczął, to z pewnością jest tak ze traktowanie (wszystkich) wierzących w sposób o którym mówiłem w poprzednich postach, radykalizuje ich postawy, zniechęca do jakiegokolwiek dialogu, powoduje okopanie się na swoich stanowiskach. Na długo w pamięci pozostaną nam wszystkim obrazki z pod Pałacu Prezydenckiego, ta orgię nienawiści prezentowaną przez obie strony.

Czytając jakiś czas temu tekst M.Klinowskiego "Smoleńska lipa" i zgadzając się z, zresztą dość oczywistą, oceną tamtej sprawy, pomyślałem sobie - czy nie jest czasem tak ze w mentalną smoleńską mgłę  wepchnęliśmy tą masę ludzi także trochę my sami. Czy i w jakim stopniu odpowiedzią na publicystyczne kpiny i polityczne ruchawki - zwłaszcza te z początku kadencji w wykonaniu Ruchu Palikota  jest masowa wiara ze smoleńskie brzozy są z gumy? Z pewnością nie jest przypadkiem ze wiarę w smoleński zamach deklarują głównie zwolennicy ojca biznesmena z Torunia.

Zawieszając to pytanie chcę wreszcie dotrzeć do lokalnych spraw.  Jedna z nich znalazła swój epilog  w wyczynie grupy radnych, pod światłym zapewne przewodnictwem pana Szczura - którzy to radni w głosowaniu ustalają czy wypowiedzi innego radnego rzeczywiście miały miejsce. Cóz, nie pierwszy to przypadek w historii, gdy prawdę materialną ustala się w głosowaniu - co jednak w niczym nie zmienia kuriozalności takiego postępowania.

Zaczęło się zaś wszystko od osławionej już "klątwy" która została uchwalona w odpowiedzi na plakaty-widmo, rzekomo negujące świętość K.Wojtyły, a których o ile można się zorientować, nikt z mieszkańców miasta nie widział, nie zostały tez one sfotografowane,  już nie wspominając o fizycznym zabezpieczeniu przez inicjatorów uchwały RM.

I tak faktycznie, jak i w publicznym odbiorze, cała sprawa pozostała by tym czym rzeczywiście była - karykaturalną próbą rozgrywania spraw z zakresu sacrum przez bezideowych profanów, dla ich własnych politycznych korzyści.

Cóż, kiedy osoby publiczne, powiązane czy wręcz stanowiące środowisko opozycyjne w Wadowicach, nie mogąc powstrzymać swoich polemicznych temperamentów i ciętych języków, wykorzystują każdą niemal okazje żeby "walić jak w bęben"  a to w wierzących, a to w Kościół, a to w "czarnych".


I, podobnie jak na arenie krajowej taki Kaczyński wykorzystuje fakt pożywki jaką dają ideologiczne galopady Ruchu Palikota i rękami czy ustami takich Pospieszalskich czy Terlikowskich mobilizuje wiernych do walki z siłami zła i ciemności, tak wadowicki układ setnie korzysta z faktu ze przynajmniej niektórzy liderzy opozycji  publicznie opowiadają, bądź firmują swoimi osobami, bzdury o wierze i wierzących, stając się domniemanymi adresatami klątw i utrwalając linie podziałów narzucaną wbrew zdrowemu rozsądkowi a we własnym dobrze pojętym interesie przez magistrat.

Tak więc panowie opozycjoniści, możecie albo skupiając się na rzeczywistych problemach naszej lokalnej społeczności, zaprzestać tej swojej ideologicznej wojenki i mieć realne szanse na wygranie kolejnych wyborów, albo tańczyć ten swój chocholi taniec, publikując rzeczy które czasami obrażają nie tylko wierzących lecz i zdrowy rozsądek i przez kolejną kadencje utyskiwać ze lokalny światek was nie zrozumiał a kocicho wykiwał.

Tertium non datur.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz