Świat specjalizuje się w sztuce koincydencji. Bez przerwy spotykamy się z przedziwnymi zbiegami okoliczności, które w dodatku bardzo często wydają się być chichotem złośliwego chochlika w stosunku do naszych zamierzeń czy pomysłów.
Pierwszy który przychodzi mi do głowy, tragiczny przykład tego o czym mówię, to wypadek wojskowej Cassy - powrót z konferencji poświęconej bezpieczeństwu lotów zakończony niewyobrażalną katastrofą.
Zbieg okoliczności o którym chcę powiedzieć dzisiaj na charakter obyczajowo-plotkarski, niemniej, gdy się dobrze przyjrzeć....
Otóż w tych dniach gruchnęła wiadomość o powszechnym prostytuowaniu się przez tzw modelki.
Modelki, początkujące szansonistki i inne gwiazdeczki. Pojawiają się znane nazwiska, miejsca, kwoty, szczególiki i smaczki. Tylko czekać aż komuś uda się udowodnić albo tylko uprawdopodobnić udział w zabawie jakiegoś polityka i będziemy mieli słowiańskie bunga-bunga.
Co samo w sobie jest raczej średnio ekscytujące.
Ciekawe są natomiast wypowiedzi różnej maści celebrytów, ekspertów czy kogo tam jeszcze, oceniające że tak właściwie to dziewczyny postępowały mądrze, roztropnie, moralnie i w rzeczy samej ich "praca" zasługuje na podziw i szacunek.
Wracam na moment do koincydencji - w tych dniach będzie dyskutowana i głosowana w Sejmie sprawa tzw związków partnerskich. Mój osobisty stosunek do tej sprawy jest raczej niechętny - argumenty stojące za projektami są mało przekonujące - ale nie jest to sprawa która miałaby mi spędzać sen z powiek.
Mówię o tym i wskazuje na zbieg okoliczności w związku ze sprawą prostytucji, bo dostrzegam w obu przypadkach pewną prawidłowość, trend myślowy. Otóż tak podnoszone argumenty jak i wstydliwie przemilczane motywacje w obu sprawach, wybijają wielką dziurę w tradycyjnie rozumianej moralności.
Świat w którym powszechnie zgodzimy się ze uczuciowe, emocjonalne związki pomiędzy ludźmi mają być kwitowane spisywaną u notariusza umową, z także umowną karą pieniężną za nieprzestrzeganie jej zapisów, być może jeszcze z datą ważności, nie będzie już taki sam.
Świat w którym powiemy sobie - nieważne - ty dymasz czy ciebie dymają, byle płacili w euro, też średnio mi się podoba.
Widzę w takim rozumieniu świata dążenie do wolności. O tak - jest w tych pomysłach całe morze wolności. Tylko że odpowiedzialność wyrażana w walucie jakoś średnio mnie przekonuje.
Bo czy nie jest przypadkiem tak że to sumienie jest zazwyczaj lepszym niż prawo gwarantem tego że postępujemy po prostu uczciwie? Sumienie a więc jakiś system wartości które uznajemy, jakaś moralność właśnie?
Nieważne co mówi prawo - dla mnie prostytucja i tak jest do dupy a o małżeństwo warto dbać nie ze strachu przed finansową karą.
UZUPEŁNIENIE!
Przyglądnąłem się dzisiaj o świcie wystąpieniom i tezom niektórych posłów w debacie o związkach partnerskich. I chcę powiedzieć że czuje zażenowanie i wstyd z powodu tego że częściowo dzielę światopogląd z takimi osobnikami jak posłowie Krystyna Pawłowicz Artur Górski czy Tadeusz Woźniak.
Mam pewną watpliwość co do tej tradycyjnie rozumianej moralności. Jak umiejscowić w niej fakt że w Wadowicach w okolicy ulicy Ogrodowej do 1926 roku istniał legalny miejski dom publiczny z 3 prostytutkami płacącymi podatki i podlegajacymi kontrolom zdrowotnym.
OdpowiedzUsuńPamiętaj że były to czasy znacznie bardziej "tradycyjnie moralnie" niż obecnie.
Dziś nadal mamy prostutucje tylko że ukrytą albo polityczną. Ta chyba odpowiada potrzebom "tradycyjnej moralności"
Rozumiem zatem że w imię tradycyjnej moralności wolisz ukrywać fakty z nia niezgodne i niczym mały chłopiec zamykając oczy znikasz problem.
Świat jest mistrzem koincydencji a ty - nadinterpretacji:) Gdzieś ty się doczytał że "znikam" problem? Ja w ogóle nie odnoszę się do problemu istnienia prostytucji - była jest i będzie - to oczywiste. Ja tylko protestuje przeciwko nazywaniu jej szlachetnym, dobrym, godnym pochwały zajęciem. Dostrzegasz różnicę?
UsuńMówię o zabijaniu sumienia - dziś są ludzie którzy mówią - to świetnie że dziewczyny mogły "przytulić" 2tys euro - a ja pytam - WTF? Ani moi dziadkowie, ani rodzice ani ja sam nigdy nie przytulałem żadnych pieniędzy - wszyscy na nie pracowaliśmy. I nie chcę żeby moja córka za normalny uznawała język i fakt że pieniądze "się przytula".
Rozumiem twoje oburzenie, ale niczym nie różni ono sie od podobnych znaczeniowo wypowiedzi części ludzi od tysiecy lat. To nie jest tak że nagle coś się zmienia. Zjawisko płatnego seksu towarzyszy ludzkości od dziesiątek tysięcy lat i miało miejsce na długo zanim wynaleziono pieniądz. Cześć ludzi sie oburza a częśc korzysta a jeszcze inna cześć robi obydwie rzeczy czasem nawet naraz ;). Dlatego twoje koincydencje nie są odkrywcze ani nie są nawet przypadkami. To powtarzalny schemat.
UsuńZestawianie zaś w jednym kontekście prostytucji z prawem do zawierania zwiazków partnerskich ( zapewnie głównie heteroseksualnych ) to nadużycie a nie koincydencja.
Srutu tutu a nie nadużycie:)
UsuńWystarczy popatrzeć w którą stronę idą sprawy na świecie - jak zachwiane są proporcje pomiędzy wolnością a odpowiedzialnością, żeby umieć odczytać mój wpis w odpowiednim kontekście.
Z łamania tabu zrobiliśmy sobie, jako ludzie, hobby. I powiedziałby ktoś - bardzo dobrze. Otóż niekoniecznie - przynajmniej niektóre z tych tabu miało swoje głębokie uzasadnienie, przed czym tam nas chroniło. Zerwanie tabu oznacza pozbawienie się tej ochrony - i bardzo często okazuje się po jakimś czasie tego niczym nieograniczonego korzystania z wolności że budzimy się z zadkiem pełnym drzazg.
Przekraczamy kolejne bariery, media radośnie nadają już relacje na żywo z wojny, obrazki z torturowania, bo seks na ekranie już się przejadł - a wszelkie pytania o granice uznajemy za oszołomstwo, wsteczniactwo i zacofanie.
Jesteśmy pazerni pod każdym względem, wydzieramy dla siebie coraz większe obszary życia i nie chcemy słyszeć o żadnych ograniczeniach. Czy tą drogą da się osiągnąć szczęście? Nie wiem. Ale mam wątpliwości. Ty nie?
Twoje obawy przypominają mi nieco dyskusję jaka towarzyszyła zniesieniu cenzury w Polsce. Wielu widziało w tym zagrożenie już nawet nie dla partyjnego systemu ale własnie dla moralności i w imie tych przekonań było w stanie nadal ją utrzymać. Potem przyszło zachłysniecie się wolnością słowa ale szybko pokazał się głos własnej odpowiedzialności za słowa. Dziś nadal cześć ludzi będzie nadużywać tej wolności ale zdecydowana większość zachowuje się zdrowe granice i rodzaj dopowiedzialnej samocenzury. Moim zdaniem tak samo będzie z Twoimi obawami. Więcej jest korzyści niż zagrożeń. Widać mam więcej wiary w ludzi niż Ty.
UsuńPrzeczytaj tekst pochwała cenzury:) Mój - gdzieś tu, na blogu:) Albo - masz na tacy:) - http://dziadunio.blogspot.com/2012/06/pochwaa-cenzury.html
UsuńSumienie można kupić już za 1650 zł.
OdpowiedzUsuńNie wiem, tym peanem o wolności próbowałeś wywołać mnie z lasu? :D
OdpowiedzUsuńPojęcia nie mam dlaczego mieszasz pojęcie niemieszalne. Zgoda moja jest w zakresie uznania pewnych rzeczy za moralne bądź też nie. Gloryfikowanie zboczeń, homosiów, kurewstwa i pornografii jest oczywiście skandalem, szczególnie jeśli gloryfikacji dokonują media. Wystarczy wejść na czołowe portale i zobaczyć co zajmuje tzw. dziennikarzy - dupy, cycki, kształty, nowy chłopak innego chłopaka, Elton John z dzieckiem (!). Ku*wa!
Czyli co według Ciebie, moralność wyklucza wolność? Wolność jest niemoralna? To dopiero nadinterpretacja.
Mówiąc już zupełnie prosto, trzeba cofnąć się do początków naszego wychowania. Ile razy słyszałeś, że jakiś bandzior był z tzw. "dobrego domu"? To proces wychowawczy w głównej mierze decyduje o nas i o tym co akceptujemy. Przerzucając to na konkretny przykład, masz dostęp do internetu, możesz prawie wszystko, porno na wyciągnięcie ręki, zboczenia, śmierć, wojna, zwłoki itd. Czy oglądasz to na co dzień, czy sięgasz po to z premedytacją? Zapewne nie. A więc to nie otoczenie ma związek z moralnością i wolnością.
No... nie:)
UsuńUzasadnię gdy tylko znajdę wolna sekundę.
Obawiam się że mówimy o kompletnie różnych aspektach wolności:)
UsuńWolność do wyboru dobrego czy złego mamy zawsze. Ja mówię o tym "prawie moralnym we mnie" które decyduje że wybieramy raczej dobro niż zło. Mówię o samym sobie odbieranej wolności wybierania złego.
Postawy które promują podane przeze mnie przykłady starają się odbierać ludziom powód dla którego powinni sami sobie stawiać te ograniczenia. To wolność rozumiana indyferentnie - właściwie to bez znaczenia co i w jaki sposób robicie, wszystko wam wolno, bylebyście tylko dobrze się bawili.
Hedonistyczne spojrzenie na wolność też nie jest dobrym spojrzeniem. Sprecyzuj więc do cholery o co Ci chodzi? :DDDDD
Usuń"Widzę w takim rozumieniu świata dążenie do wolności. O tak - jest w tych pomysłach całe morze wolności."
Nie ma żadnej wolności tylko głupota. Z drugiej strony nie możesz nikomu zakazać bycia głupcem.
Ja wyrażam się precyzyjnie, tylko ty nie czytasz pomiędzy wierszami;)
UsuńTo niekoniecznie musi być hedonizm - ale zawsze likwidacja punktów odniesień - na zasadzie - tradycja? A w chuj z tradycją! Wiara? Dobre żarty! Tabu? No bez jaj. Itd itp. Problem w tym że ludzie potrzebują takich punktów odniesień, potrzebują mieć na czym oprzeć swoje rozróżnianie dobrego i złego.
Rozmawiałem już gdzieś tutaj o tym ze Zbyszkiem - ale mi zwiał wtedy:) Pamiętasz Zbychu? O tym jak przekonać kogoś żeby nie kradł? Jak i czym to uzasadnić?
Przyznam że obecnie bardziej od punktów odniesień wolności interesuje mnie to że w naszej gminie najszybciej rośnie bezrobocie w całym powiecie.
UsuńAle dotrzymując dyskusji. Na tym właśnie wolność polega by te punkty odniesień samemu definiować :) Dla mnie jedynym jej ograniczeniem jest by własną wolność uprawiając nie krzywdzić innych.
Czytanie precyzyjnych wypowiedzi między wierszami może powodować odczucie skołowania :D
UsuńPunkty odniesienia definiowane są we wczesnym stadium naszego rozwoju. Mamy bardzo mały wpływ na nie, ale nie wyklucza to pewnego rodzaju autodefinicji wynikającej na przykład z inteligencji danej jednostki. Przecież nawet dziecko wywodzące się ze środowiska zdegenerowanego, żeby nie powiedzieć lewicowego :D, może wyjść na ludzi. Tak?
Wracam więc do mojej pierwszej wypowiedzi. Normy, nakazy i zakazy jak najbardziej TAK. Myśl, że ich zatracenie jest wynikiem wolności - NIE. I to kategoryczne NIE.
@ Obywatel
Nie przejmuj się. Jak nas policja wytropi i wsadzą nas do pierdla to będziemy utrzymywani z podatków. Nie żałuj ;)
@ Obywatel
OdpowiedzUsuńA nie słusznie:) Zamykanie się na szerokie tło, na ogólniejszy kontekst wydarzeń prowadzi do zubożenia równie skutecznie jak bezrobocie:):)
Nie krzywdzić innych, mówisz? Ale jeżeli masz lewicowe poglądy i uważasz że państwo powinno być opiekuńcze - wypłacać zasiłki bezrobotnym na przykład - to krzywdzisz mnie i Miłośnika - bo to my na te zasiłki będziemy musieli zapracować:) Rozumiesz co chcę powiedzieć? Krzywda to pojęcie zbyt enigmatyczne, zbyt mało precyzyjne żeby móc być solidnym punktem odniesienia.
Nie no, ja jako kapitalista amator syn korwini z pierwszego małżeństwa nie zamierzam płacić żadnych zasiłków :D
UsuńDziaduniu i ty probujesz pojęcie, poczucie krzywdy relatywizować ?
UsuńJa mam je całkowie precyzyjnie zdefiniowane i byłem przekonany że wyznający konserwatywne wartości dziadunio też. Ale myliłem się bo u konserwatysty indywidualne odczucie jest niewłaściwym wyrazem wrogiego przecież indywidualizmu ;) Wódz plemienia jeszcze nie okreslił czym jest krzywda i brak Ci punktu odniesienia ?
Podobnie jak nie mam watpliwości że przyznawanie sobie nagród przez marszałków Sejmu, choć zgodne z prawem to jest naganną hipokryzją, nawet wtedy gdy wódz plemienia mówi ze jest inaczej ;)
Korwini pomiocie, amatorze własnej wolności...świat nie jest doskonały. A ty zawsze możesz wybrać co wazniejsze płacić podatki czy dostawać zasilki.
UsuńWstydziłbyś się tak publicznie mnie poniewierać :D
UsuńPodatki trzeba płacić w rozsądnej ilości i jest to tak samo ważne jak dostawać zasiłki, gdy są niezbędne. Na szczęście jedno bez drugiego istnieć nie może.
Relatywizuje bo.... wszystko poddaje się jakimś relacjom:)To co dla jednego jest samym dobrem dla kogoś innego - złem wcielonym. Relatywizuje więc i pytam konkretnego człowieka - jak, mając za jedyny wyznacznik tego co wolno a co nie, indywidualne poczucie krzywdy - radzi sobie z własnymi wyborami? Bo nie mogę oprzeć się wrażeniu że po prostu zbyt wielu nie dokonuje i stad tak uproszczona wykładnia.
UsuńPytam więc dalej - co z innymi? Z tymi mianowicie którzy wyborów dokonywać muszą? Czym oni mają się kierować? Wracam do przykładu przed którym spyliłeś swojego czasu - w twojej wersji - kradnąc bogatemu niewiele krzywdzę go dla niego samego niezauważalnie - a moją rodzinę wspieram zasadniczo - wolno mi czy nie wolno? ;)
Mylisz mnie z kimś innym twierdząc że " kradnąc bogatemu niewiele krzywdzę go dla niego samego niezauważalnie - a moją rodzinę wspieram zasadniczo ". Płacenie podatku uważasz za kradzież toż tyś lepszy korwini syn od Miłośnika.
UsuńMówię o kradzieży nie o płaceniu podatków.
UsuńI wypraszam sobie - z nikim cię nie mylę, w ogóle nie odnoszę się do ciebie - stawiam tylko znak zapytania pod kategorią krzywdy którą zaproponowałeś:)
Uzupełnienie
UsuńNie rozumiem dlaczego ogłaszasz votum separatum od Pawłowicz. Przeciez ona z taką elegancją wbija kły we wszystkie samolubne osoby które nie przynoszą społeczeństwu pożytku w postaci potomstwa.
A co na to stan duchowny ?
Ogłaszam że brzydzę się retoryką strachu i nienawiści przed innością.
UsuńJa się ani jej nie boje ani nie czuje nienawiści, po prostu nie uważam za stosowne multiplikować jej praw ani zrównywać ich z prawami rodzin. Szczegółową argumentację znajdziesz w tekście koko koko homo spoko - z czerwca bodaj.