Radnych a także Was wszystkich, przede wszystkim proszę - nie zarzucajcie mi naiwności, nieostrożności czy też taktycznego błędu w związku z tą listą pytań. Tutaj nie chodzi o to żeby, o ile w ogóle dojdzie do zwołania sesji nadzwyczajnej - ludzie odpowiedzialni za Eko, pytani przez was robili wielkie oczy, dukali, jąkali się i kluczyli. Niech się przygotują do udzielenia odpowiedzi - im dokładniej tym lepiej - historycznych faktów już nie są w stanie zmienić- a nam potrzebna jest prawda o Eko a nie spektakl.
W kolejności mniej więcej przypadkowej - tzn takiej w jakiej pytania przychodzą mi do głowy:
Po pierwsze - dokumenty o których istnieniu nie mieli pojęcia radni, zmuszeni do podejmowania decyzji w sprawie przyszłości Eko a które powinni dostać teraz.
-Firma Ove Arup & Partners International Ltd Sp. z o. o. sporządziła dla Eko w latach 2010 oraz 2012 dwa absolutnie kluczowe dla oceny tak sytuacji spółki jak i generalnie - rynku odpadów w regionie, opracowania. Jedno(z 2010 r) dotyczyło rozbudowy Eko - drugie(rok 2012) - nosi tytuł "Koncepcja systemu gospodarki odpadami w Wadowicach" . O oba oczywiście wystąpiłem tak do właściciela Eko - Ewy Filipiak jak i do prezesa spólki - Lesława Makucha. Póki co - bezskutecznie.
Chcę wiedzieć co te dokumenty zawierają, ile kosztowały oraz czy i w jakim zakresie wnioski i sugestie w nich zawarte zostały implementowane tak w system śmieciowy jak i w rozwój Eko.
Następną sprawą, wartą ponad 17 500 000 zł jest kwestia dotacji na rozbudowę Eko ze środków UE. Tutaj radni nie wiedzą nic - nikt nie wie, przez kogo został sporządzony wniosek? Ile kosztował? Co zawierał? No i oczywiście rzecz najważniejsza - jak się to stało że te pieniądze nigdy nie zostały uruchomione? Wiemy już że stało się to na wniosek Eko - ale nadal nie wiemy dlaczego. No i oczywiście nikt nie widział ani pół dokutemu w tej sprawie.
Z kolei - prezes Makuch zlecił w 2010 roku firmie Coneco BCE sp z o.o z Gdyni wykonanie projektu budowlanego na rozbudowę Eko - za 230.000 zł brutto zlecił. Pytanie jest oczywiste -czy to na jego podstawie zostanie przeprowadzona rozbudowa przedsiębiorstwa obecnie? Czy też zostanie zamówiony nowy projekt budowlany a tamte pieniądze bezpowrotnie zmarnowane?
Kolejnym dokumentem którego w dalszym ciągu nie mają radni jest opublikowany przeze mnie operat - majątkowa wycena Eko.
Tutaj kilka uwag - pierwszym pytaniem radnych w świetle tego co się wydarzyło w marcu - powinno być - kiedy ta wycena została zlecona? Jeszcze raz odsyłam do materiałów wideo - na komisji padały stwierdzenia iż ona dopiero zostanie zlecona - po tym jak radni podejmą uchwałę.
Merytorycznie zaś -w mojej ocenie zlecenie wyceny tą właśnie metodą to jakieś kosmiczne nieporozumienie. Dokument ten, tak skrzętnie chowany przed radnymi w marcu br nie przyniósł żadnej nowej informacji o spółce - ani jej prezesowi ani jej właścicielowi.
Negocjowanie ceny udziałów na podstawie czegoś takiego to albo sabotaż albo biznesowe samobójstwo, abstrahuje ona bowiem od rzeczywistej, rynkowej wartości przedsiębiorstwa - nie biorąc pod uwagę ani pozwoleń budowlanych ani decyzji środowiskowych, które zdobyło Eko przed wejściem w życie "ustawy śmieciowej" - o czym, chyba z zawodowej uprzejmości wspominają nawet autorzy wyceny - a co jest wyłącznym warunkiem ustawowym by w ogóle mogło zostać ripokiem.
Prościej mówiąc - żaden nowy podmiot, bez pozwoleń o których mówię, ripokiem zostać nie może - więc dla firmy zainteresowanej funkcjonowaniem na tym rynku to niemal bezcenne. A w każdym razie policzalne.
Wycena którą zamówił Makuch jednak nie mogła wziąć tego pod uwagę - z prostego powodu - miała być majątkowa. Ale to przecież nie wszystko czego wycena nie zawiera - kompletnie nie został oszacowany, zaprojektowany rynek, nie wykonany biznesplan, biorący pod uwagę nową sytuację rynkową, o 180 stopni zmienioną przecież przez ustawę śmieciową. Prawdziwą wartość Eko, taką która pozwalałaby rzetelnie negocjować cenę udziału, można było oczywiście wykonać - ale przy użyciu metody dochodowej.
Rzetelna, przy użyciu odpowiednich narzędzi wykonana wycena mogła pokazać nie tylko za ile sprzedawać udziały Eko - ona prawdopodobnie pokazała by jakim nonsensem w ogóle jest ich sprzedawanie - i przypuszczalnie właśnie dlatego nie została wykonana.
To tylko szkic - zarys pytań które nasuwają się bez dostępu do wielu kluczowych dokumentów. Jeżeli radni będą zainteresowani sprawą, po lekturze papierów, pytań znajdą o wiele, wiele więcej.
Ja dzisiaj ośmielę się postawić tezę - sytuacja którą wytworzyła "ustawa śmieciowa" w naszym, szczególnym przypadku(gminy która posiada własne przedsiębiorstwo zajmujące się odpadami, wraz ze składowiskiem, oraz przyznaną już olbrzymią dotację na jego rozbudowę) gdyby został zrealizowany scenariusz pisany dla Eko jeszcze w 2011 roku, była dla nas, mieszkańców unikalną szansą. Całkiem prawdopodobny byłby taki rozwój zdarzeń że w perspektywie 10 lat bylibyśmy jedną z niewielu gmin w kraju, w której mieszkańcy albo płacą za wywóz odpadów symboliczną złotówkę albo wręcz nie płacą wcale. Plus to że gmina mogła by się pochwalić stworzeniem kilkudziesięciu trwałych, nieurzędniczych miejsc pracy. To wszystko za cenę 8 mln złotych.
Zamiast tego mamy biznes po Ewkowemu - dotacja "rozpłynęła się we mgle", za odpady płacimy zbyt drogo a w Choczni śmieci wozi Józek Cholewka i jego strażacy.
Więc ostatnim, bodaj czy nie najważniejszym w całej sprawie, pytaniem, jest kto, w którym momencie i dlaczego, tak dokumentnie spieprzył coś, co jeszcze w 2011 roku szło w bardzo dobrym kierunku?
Chcę także powiedzieć coś jeszcze - jak doskonale wiecie, nie wziąłem udziału w akcji referendalnej. Istniały ważne ku temu powody. Nadal istnieją. Ale choćby ktoś podważył bądź uznał za zbyt mało istotne wszystkie sprawy przez które referendum w ogóle się odbywa - uważam, iż to co władze miasta zrobiły w sprawie Eko, to samo w sobie dość, żeby z czystym sumieniem głosować TAK za ich przedterminowym odwołaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz