piątek, 27 grudnia 2013

Człowiek to nie brzmi dumnie

Czyli obiecany ciąg dalszy.

Na bliskim planie twierdzą więc wolnościowcy że "chcącemu nie dzieje się krzywda", więc, o ile jakieś działanie pozostaje bez wpływu na osoby trzecie - powinno być legalne.

 I znowu - pozornie wszystko się zgadza - tylko czy aby na pewno jest tak, że postępując w pewien sposób szkodzimy wyłącznie sobie. Czy to w ogóle możliwe - szkodzić wyłącznie sobie, żyjąc w tak bardzo zsocjalizowanym świecie? Ja uważam że nie - świadczą o tym w przypadku narkotyków - policyjne statystyki przestępstw związanych z próbami zdobycia narkotyków, bądź środków na ich zakup, liczba przestępstw popełnionych pod wpływem czy liczba osób poddawanych różnym formom terapii - w przypadku aborcji - liczba leczonych powikłań po zabiegu czy psychologicznych porad po aborcyjnej traumie. To wszystko są koszty społeczne - daleko wykraczające poza szkodzenie samemu sobie.

Ale nawet gdyby to była prawda - nawet gdyby założyć że pewne zachowania szkodzą wyłącznie samemu zainteresowanemu - to czy to może i powinna być jedyna przesłanka legalności tego zachowania? To co w takim razie powiemy o handlu ludzkimi organami? Jeżeli będę potrzebował pieniędzy, wytnę sobie jakiś parzysty narząd i go sprzedam - to państwo powinno czy też nie - mieć jakiś do tego faktu stosunek?

No dobrze - jak dotąd wykazałem że istnieją przynajmniej uzasadnione wątpliwości czy sposób myślenia,  który omawiam jest rzeczywiście rozstrzygający.

Na poziomie światopoglądowym ludzie używający argumentu - skoro coś i tak się dzieje - należy to zalegalizować - bardzo często - powiedziałbym że niemal zawsze, uważają że indywidualistyczne koncepcje człowieka mają wyjątkowy sens, a libertarianizm to szczyt rozwoju ustrojów społecznych.

Odrzucają więc państwo nieomal w całości, nie chcą znać instytucji, większości praw, norm społecznych,  itp itd.
To człowiek - wyjątkowa, indywidualna istota jest koroną stworzenia - i to jego indywidualne sumienie i indywidualne wybory są wartością najwyższą.

No dobrze - ale jak ocenić czy jakiś teoretyczny, generalny pogląd jest sensowny? Ano najprościej i najrzetelniej sięgnąć do takiego miejsca i takiego czasu na świecie, kiedy był on w jakiś sposób i w jakimś stopniu zweryfikowany w praktyce.

I tutaj kończy się moje gadanie - polecam lekturę kilku cytatów z książki "Dziki kontynent", kilku z wywiadu z autorem - oraz, rzecz jasna samą książkę.


"Historia Europy w pierwszych miesiącach po wojnie to przede wszystkim osuwanie się w anarchię. Na wielkich połaciach Europy panował chaos. Nie istniały prawie żadne instytucje. Nie było granic. Nie było rządów. Szkół, uniwersytetów. Od tygodni nie widziano gazety. Nie dochodziły listy. Niczego nie produkowano i na wielu obszarach całe rzesze głodowały, a nieraz umierały z głodu. Kobiety prostytuowały się w zamian za jedzenie. Prawo przestało istnieć, bo nie było ani policji, ani sądów."

"W samych Niemczech Rosjanie zgwałcili dwa miliony kobiet. W Austrii, na Węgrzech, w Prusach Wschodnich czy na Śląsku wcale nie było lepiej. To miało kilka przyczyn. Po pierwsze, jak już mówiłem, sami Rosjanie doświadczyli strasznych rzeczy. Po drugie, rosyjscy żołnierze nie mieli żadnych praw. Dowódcy byli wobec nich niezwykle brutalni. Jedyne osoby, na których mogli się wyładować, to byli cywile, a w szczególności kobiety. Tak więc skwapliwie korzystali z tej możliwości.

To nie wszystko: wskaźnik gwałtów utrzymywał się w pobliżu rosyjskich koszar na bardzo wysokim poziomie jeszcze przez kilka lat po wojnie. To pokazuje, że nie chodziło tu wyłącznie o zemstę za to co, zrobiono ich żonom, matkom czy córkom. Rosyjscy żołnierze gwałcili po prostu dlatego, że im na to pozwalano."

„Wyobraźcie sobie świat bez instytucji. Świat, w którym granice krajów wydają się rozmywać, tworząc jedną bezkresną krainę, zamieszkaną przez ludzi podróżujących w poszukiwaniu nieistniejących już społeczności” – pisze Lowe. „Zniknęły wszystkie rządy, zarówno narodowe, jak i lokalne władze. Nie ma szkół ani uniwersytetów, bibliotek ani archiwów, nie ma dostępu do informacji. Nie ma kin ani teatrów. Radio działa od przypadku do przypadku, ale sygnał jest słaby, zaś audycje nadawane prawie zawsze w obcych językach. Gazet nie widziano od tygodni. Nie ma pociągów ani samochodów, telefonów ani telegramów, nie ma poczty, żadnej komunikacji oprócz plotek przekazywanych z ust do ust. Nie ma też banków, chociaż to akurat nie jest wielki problem, bo pieniądze straciły jakąkolwiek wartość. Nie ma pieniędzy, gdyż nikt nie ma niczego na sprzedaż. Nic się tu nie produkuje: fabryki i przedsiębiorstwa zostały zniszczone lub rozebrane na części, podobnie jak większość innych zabudowań. Nie ma narzędzi: ocalało tylko to, co można wykopać spod gruzów. Nie ma jedzenia. Prawo i porządek praktycznie nie istnieją, nie ma bowiem policji ani sądów. W niektórych rejonach przestano odróżniać dobro od zła. Ludzie zabierają to, co chcą, bez oglądania się na prawo własności – w gruncie rzeczy pojęcie to straciło rację bytu. Rzeczy należą do tego, kto jest dość silny, aby nieść je ze sobą, i kto gotów jest ryzykować życie w ich obronie. Uzbrojeni mężczyźni przemierzają ulice, biorąc co im się podoba i terroryzując każdego, kto wejdzie im w drogę. Kobiety ze wszystkich sfer społecznych i w każdym wieku prostytuują się za jedzenie i ochronę. Nie ma wstydu. Nie ma moralności. Jest tylko walka o przetrwanie”.

17 komentarzy:

  1. Widzę dziaduniu że utkwiłeś na dobre w przekonaniu że człowiek jest zły z natury, skażony grzechem pierworodnym i nic zmienić go nie może. No może z wyjątkiem gdy okiełzna się go instutucją, mocą plemiennych zobowiązań a w zasadzie władz. Takie spojrzenie kieruje ku uznaniu że władze, instytucje itp są zawsze dobre. To błąd. Zadaj sobie na początek pytanie kto zezwolił rosyjskim żolnierzom na gwałty ? Dlaczego ?

    Pomijasz bardzo oczywistą stronę ludzkiej natury. Trzymając się Twojego przykładu zauważ też jak wiele w owych czasach było w ludziach woli przetrwania, chęci uporządkowania spraw i przywrócenia normalności. Można się tylko domyślać jak wiele kosztowało energii i determinacji nie poddawania się powojennej mordędze. Ileż było wtedy przykładów altruizmu i dbania o innych.To nikt inny a właśnie od ludzi wyszedł porządek. Chęć odbudowania społecznego ładu ludzie ropoczęli od uporządkowania swojego najbliższego otoczenia. Zadbania o bezpieczne i ciepłe schronienie. To właśnie ludzkie cechy stoją za tym i czasem absurdalna nadzieja. A przecież to instytucja i władze zburzyły ich świat siejąc zniszczenie i kierując ludzmi tak by mordowali innych.

    Tą wojnę właśnie instutucje i władze ludziom zgotowały. Tylko dlatego że były potężne i mogły ją wywołać. Niczym zatem nie różnią się one od ludzi. Są tak jak one dobre i złe. To ludzie bowiem je tworzą i je niszczą. To ludzie nimi kierują i a skutki ich działania też ludzie odczuwają.

    Dlaczego zatem uważasz że człowiek to nie brzmi dumie ? Czy przez to mówisz że władza jest dobra i nie może być zła ? W czym prezes czy wódz plemienia jest lepszy od innych ? Bo może więcej stojąc na czele organizacji która ma więcej możliwości i środków ? Czy to sprawia że jest lepszy ? W czym lepsza jest jego organizacja ? Czy ta organizacja nie jest skażona grzechem pierworodnym ? Ludzką wadą i genialnością ?

    Podważasz zdolność ludzi do poprawy. Do rozwoju i dążenia do dobra. Piszesz o złej stronie ludzkiej natury. Dlaczego zatem nasz gatunek nadal trwa i nie wyżyna się w bezrozumnym szale ? Czy nadal nie widzisz racjonalności w postępowaniu ludzi ? Także gdy powołują, zgadzają się na instutucje i organizacje które ograniczają ich prawa ? Ale i wówczas gdy mówią im nie. Niszczą je i potępiają. Nie widzisz postępu i rozwoju ? Czy nie dostrzegasz że na początku i na końcu jest człowiek ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Źle stawiasz problem - pytasz w czym prezes czy wódz jest lepszy - ja mówię o tym że istnienie wodza jest lepsze niż jego brak.

      Odbudowywanie ładu, które tak chwalisz było dokładnie tym za czym argumentuję od zarania ja - było jedyną drogą do zachowania życia. Potem zdrowia, mienia - w następnej kolejności wszystkiego tego z czego to ludzkie życie, ludzkie sprawy się składają. Nie było innej drogi - to nie w indywidualnej sile a w zbiorowości i regułach - oraz instytucjach wystarczająco mocnych by strzec ich przestrzegania było ocalenie - i dokładnie tą drogą poszli ludzie.

      Ludzie nie dążą do dobra - dążą do przetrwania. Równie zasadnie mógłbyś pytać dlaczego wciąż istnieją rekiny :) Że już o Latimerii nie wspomnę. Wszelki "dobro" - albo wszystko to co za dobre uznajemy tu i teraz - to tylko sublimacja pierwotnego instynktu. Produkt rozbudowanego oraz dysponującego nadmiarem energii mózgu.

      Uwielbiasz porównania przedrewolucyjne - i wskazujesz jak bardzo poprawił się byt milionów w ich następstwie - i gorąco wierzysz że to nie zapisany w zbiorowej świadomości strach elit przed zbyt otwartym i zbyt powszechnym wykorzystywaniem ludzi o niższym statusie, powstrzymuje ich od tego? :) A właściwie przed konsekwencjami buntu ludu? Że co - że rewolucje poprawiły ludzi? Zmieniły ich naturę? No bez jaj. To zapisany na kartach historii topór, robotniczy kilof i chłopska kosa wbite w gardła powstrzymują powrót do stanu poprzedniego - a nie kodeks pracy.

      No i niech cię ręka boska broni popełniać błędy przeszłości - rozmawiamy wyłącznie o tym co napisałem - nie o tym czego ty doczytałeś się pomiędzy wierszami :) Ani kurde słowem nie wspomniałem o grzechu pierworodnym!

      Usuń
    2. Pomijając inne aspekty napiszę tylko że uznajesz organizacje jako wartość. Można by nawet napisać że nadrzędną. Z mojego punktu widzenia organizacje to tylko narzędzia.

      Ps.Grzech pierworodny to podstawa w konserwatywnej koncepcji jednostki. Odmiennie jak w myśli oświeceniowej.

      Usuń
    3. Organizacje to wartościowe narzędzie :) Mówiłem ci kiedyś - to nasze, ludzkiego gatunku kły i pazury. Nasz sposób na przetrwanie - tak jednostkowe jak i gatunkowe.

      Usuń
    4. Głównym motywem działania ludzi jest oczywiście przetrwanie. A co nim jest jeśli ta potrzeba zostanie zaspokojonia. Czym kierują się istoty ludzkie gdy żyją w świadomości braku zagrożeń lub jego niskiego poziomu ?

      Siłą organizacji jest suma sił jej członków plus pewna wartość dodana.

      Rewolucja zmieniła świat. Zasadniczo.

      Nadal nie odpowiedziałeś dlaczego nie wyżynamy się w szaleńczym popędzie. Albo jak wolisz bardziej w temacie. Dlaczego ludzkość jeszcze się nie zaćpała na śmierć /

      Usuń
    5. To właśnie są nadwyżki energetyczne mózgu - na poziomie biologicznym rzecz jasna. W sytuacji komfortu w postaci braku zagrożeń sublimujemy nasze działania - na kulturę, sztukę, na podwyższanie standardu życia itp. Itd. Tyle tylko że to są akcydensy, niewiele znaczące przypadłość tak naprawdę. Bo samo sedno naszych motywacji to bylo, jest i pozostanie - przetrwanie :) Piszę z telefonu, więc krótko - jutro uzupełnienie :)

      Usuń
    6. A tak, Obywatelu - pytałeś dlaczego wciąż istniejemy - odpowiedziałem, tylko może nie skojarzyłeś - odpowiedzią były rekiny i Latimeria :)
      Odpowiedź bardziej precyzyjna - bardzo proszę - tajemnica tkwi w ..... regułach:) - popatrz na zjawisko, które w Polsce opisane jest najlepiej - nałóg tytoniowy - 30 lat temu nikomu do głowy nie przychodziło że można i właściwie należałoby nie palić. Statystyki pokazywały że paliło pewnie z 70% dorosłej populacji. Dzisiaj jest to ok 30%. Co się zmieniło? Ano - dopracowaliśmy się nowej normy społecznej. Dzisiaj na palacza patrzy się spode łba - nie ma społecznej akceptacji by ćmić wszędzie i zawsze. Właśnie tu tkwi szkopuł - i stąd się bierze moje wkurwienie gdy ktoś publicznie, w mediach mówi że usuwanie ciąży jest jak wygniatanie pryszczy - jeżeli oswoimy się z tematem, zdejmiemy z niego odium czegoś wstydliwego, nielegalnego i generalnie złego - to święty boże nie pomoże - ani żadne feministyczne zaklęcia też nie - aborcji przybędzie, to oczywista. Instytucje to nasza ostatnia linia obrony - często nieskuteczna - bo tak naprawdę, żeby prawo było respektowane, ludzie muszą wierzyć że jest ich. Tzn że odzwierciedla ich poczucie dobra i zła. Ich poczucie sprawiedliwości. I o to tak naprawdę idzie gra, Zbyszku - o rząd dusz. No - znów wróciliśmy na bliski plan:)

      Usuń
  2. Dziadunio: "Na poziomie światopoglądowym ludzie używający argumentu - skoro coś i tak się dzieje - należy to zalegalizować - bardzo często - powiedziałbym że niemal zawsze, uważają że indywidualistyczne koncepcje człowieka mają wyjątkowy sens, a libertarianizm to szczyt rozwoju ustrojów społecznych"

    Moim zdaniem większość tych osób wykazuje się niekonsekwencją, hipokryzją. Powyższy argument rezerwują tylko dla zjawisk, które osobiście tolerują.
    Aborcja tak, bo x. Przekraczanie prędkości na drodze nie, pomimo x.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez komentarz trafia najbliżej moich intencji. A to w takim sensie że oba ostatnie teksty wcale nie mówią o tym jaki jest mój stosunek do aborcji czy legalizacji narkotyków - pomyślałem je w taki sposób żeby pokazać że budowanie uzasadnień dla własnych przekonań światopoglądowych - ale także dla własnych realnych wyborów w życiu to ważna rzecz - i warto o tym pomyśleć. Ludzie z wielkim zacietrzewieniem bronią swoich "świętych racji" - dobrze żeby mieli pod nogami twardy grunt a nie kupę piachu.

      Usuń
  3. Dziadunio: "...tylko czy aby na pewno jest tak, że postępując w pewien sposób szkodzimy wyłącznie sobie. Czy to w ogóle możliwe - szkodzić wyłącznie sobie, żyjąc w tak bardzo zsocjalizowanym świecie?"

    Argument wykorzystywany chociażby przez przeciwników odstąpienia od karania konsumentów nietradycyjnych używek.
    Tu niestety również mamy do czynienie z brakiem konsekwencji i hipokryzją. Tym razem - dla odmiany - powyższy argument rezerwują tylko dla zjawisk, które osobiście nie tolerują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano - bywa i tak. Rzecz w tym by używać uczciwych argumentów - zwłaszcza wobec samego siebie. Uczciwych i uczciwie zważonych - przesiąkamy tyloma nawykami, tyloma kalkami myślowymi, tyloma intelektualnymi łatwiznami że czasami nie ze złej woli - ale ze zwykłego lenistwa to co prezentujemy jako nasz ugruntowany, przemyślany i odczuwany światopogląd - to tak naprawdę stek bzdur.

      Usuń
  4. Argumenty często są traktowane bardziej jako preteksty. Nie są one powodem takiego czy innego zdania na jakiś temat. Wyciągamy je - w dodatku wybiórczo - kiedy są one nam na rękę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziadunio: "stąd się bierze moje wkurwienie gdy ktoś publicznie, w mediach mówi że usuwanie ciąży jest jak wygniatanie pryszczy (...)"

    Obawiam się, że taki sposób przedstawiania stanowiska („żeby było śmieszniej, zrobię to w Wigilię”) w ważnej dla kobiet sprawie, przez kobiety, które chcą uchodzić za obrońców niezbywalnego prawa do decydowania o swoim ciele, w rzeczywistości obraca się przeciwko kobietom, których aborcja mogłaby uchronić od życia odartego z godności. Chociaż usunięcie ciąży postrzegam w takich samych kategoriach jak usunięcie zęba, nie ujawniałabym się z moimi poglądami gdybym była osobą publiczną mającą potencjalny wpływ na zmianę rzeczywistości jak niektóre żałosne feministki, po to by nie rozjuszać nasienia Gowinowego. Niestety, odnoszę wrażenie, że dbałość o odpowiednią narrację na nic się nie zda tak długo jak serwuje się nam jedyną słuszną ideologię Kościoła katolickiego utrzymującego uprzywilejowaną pozycję dzięki symbiozie z rządzącymi. Nie sposób prowadzić również racjonalnej publicznej debaty w kwestii polityki narkotykowej – ceną jest polityczna anihilacja.

    Krytyczne uwagi odnośnie do książki, którą polecasz można poczytać w http://standpointmag.co.uk/books-june-12-blind-eye-to-the-evidence-savage-continent-keith-lowe-michael-pinto-duschinsky-anti-semitism-nazism?

    Godna uwagi pozycja to „Rozważania o wieku XX.” Stanowi ona zapis rozmów Judta z Timothym Snyderem. No i oczywiście "Powojnie", ale to już każdy czytał.
    Skupmy się na osiągnięciach pierwszych trzech dekad po wojnie, bo jawią się one jako raj utracony.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z całym szacunkiem, poprawiam się Panie Dziadunio - powinnam była napisać, "którą Pan poleca (...)"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Formalizmów wymagam tylko od tych, którzy przychodzą tutaj bluzgać - Twoja wypowiedź jest rzeczowa, więc spokojnie możesz mi mówić per "ty" :)

      Co do "Okrutnego kontynentu" - użyłem przykładu by zobrazować pewną swoją tezę - a to taką mianowicie że rozkład instytucji prowadzi do zdziczenia i wyzwala w ludziach najgorsze instynkty. Ewentualne wprowadzanie światłocieni przez krytyków książki niewiele wnosi do tego co chciałem wykazać:)

      Usuń
    2. Ale wybrałeś przykład. A kto tą wojnę rozpętał? Instytucja potężna. Państwo. Stawiam tezę że wzrost potęgi instytucji prowadzi w skutkach do zdziczenia i wyzwala najgorsze instynkty. Jako przykład podaję wybuch II wojny światowej.

      Usuń
    3. :):):) Stawiaj, stawiaj. Potem przemyśl uzasadnienia ;)

      Usuń