niedziela, 18 maja 2014

Jak ratusz na wojnę się szykuje

czyli komisja, głupcze!

Za pasem eurowybory. Z punktu widzenia lokalnych spraw - praktycznie bez znaczenia, prawda? Otóż guzik prawda!

Magistrackie szkolą swoje zaciągi. Pospolite ruszenie urzędników z UM oblega wszystkie komisje wyborcze. Wytyczne najwyraźniej dostali precyzyjne - na spotkaniach organizacyjnych członków komisji, rekomendowanych przez wszystkich zainteresowanych wyborami,  realizowana jest, zresztą bez oporów i głośno przez zaciężnych, instrukcja, która brzmi - "Przewodniczący MUSI być z Urzędu Miejskiego"
W najgorszym razie - wiceprzewodniczący. Magistrackie żądają funkcyjnych stanowisk w komisjach dla siebie i o ile wiem - powszechnie je dostają.

Więc już dzisiaj, na kilka miesięcy przed listopadowymi wyborami - napominam i ostrzegam - wszystkich którzy wystawią lokalne komitety - nie zostawajcie w tyle. Organizujcie zaufanych ludzi którzy będą pilnowali wyborów w komisjach- wyszukujcie doświadczonych mężów zaufania. Przygotujcie dla nich materiały, spotkajcie się przynajmniej raz - niech ci ludzie w jednym palcu mają przepisy i procedury związane z przebiegiem głosowania.

Jak mawiają starsi - Kocicho nie śpi. Ono tkwi w szczegółach.
Albo jakoś tak podobnie mawiają :)


26 komentarzy:

  1. Chyba jednak za daleko Pan tym razem rozwinął teorię spiskową;)

    Byłem na kilku wyborach w komisjach i prawie zawsze przewodniczącym był ktoś z urzędu. Wynikało to po prostu ze względów praktycznych - jest on dostępy na miejscu, nie ma problemu z delegowaniem go na szkolenie do Krakowa etc.

    Wpływ na przebieg glosowania ma przewodniczący praktycznie taki sam, jak inni członkowie komisji, zabawa zaczyna się później - protokoły, dokumenty, ewentualne wycieczki do sądów w razie protestów etc.

    Wynagrodzenie to 200 (180 vice, 160 zwykły członek) więc szału nie ma, a odpowiedzialność wielka - z tego co pamiętam to nikt się nie garnął do tej funkcji.

    Co innego oczywiście przeszkolenie członków z podstawowych przepisów czy wyznaczenie mężów zaufania - to słuszny postulat.

    pozdrawiam

    Bartłomiej Westwalewicz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A możesz uzupełnić swoją wypowiedź o jeden szczegół? Otóż bardzo rad bym usłyszeć, co oznaczają słowa - "nie ma problemu z delegowaniem go na szkolenie do Krakowa" ;) :)

      Wadowice to święte miasto - miasto cudów, można by rzec. Także tych nad urną, jak gminna wieść głosi. A jeżeli urzędnik zgłasza postulat - "przewodniczący MUSI być z UM" - to nie dlatego że tego wymaga jakiekolwiek prawo, prawda? Więc możliwe - całkiem możliwe że w gminie nigdy w życiu żaden głos przekręcony nie został - a wszystkie opowieści członków komisji z ostatnich lat to nadinterpretacje bądź zgoła - wymysły. Ale nawet wtedy, dobre merytoryczne przygotowanie członków komisji, rekomendowanych przez poszczególne komitety nie jest jakąś histerią, prawda? :)

      Usuń
    2. no zgadzam sie, dziadunio schodzisz na psy w swoich wywodach,
      ludzie nie są głupcy teraz,
      jeszcze nie zastartowałeś w wyborach a juz cie maja dosć

      Usuń
  2. Każdy przewodniczący musi odbyć obowiązkowe szkolenie w Krajowym Biurze Wyborczym - właściwe dla nas jest w Krakowie. I doświadczenia wiem, że kiedy przewodniczącym był ktoś "cywilny" to nie docierał na szkolenie i potem były problemy.

    Jeśli urzędnik zgłosił postulat że "musi", to oczywiście nie ma to żadnych podstaw prawnych.
    Dziwne też że temat wypłyną teraz, skoro od dwóch tygodni są już znane składy komisji.

    pzdr

    BW

    ps. wyborów nie fałszuje się na poziomie komisji;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat wypłynął najzwyczajniej w świecie dlatego że dowiedziałem się o nim (o żądaniu urzędników że przewodniczący musi być nasz) wczorajszego wieczoru.

      Nie wiem gdzie fałszuje się wybory - ja,widzisz jestem tak prostolinijny że w ogóle nie dopuszczam myśli o ich fałszowaniu.

      Usuń
  3. Na takie żądanie UM można spojrzeć jako dbałość o sprawne przeprowadzenie procesu glosowania. Pozornie nieco prawdy w tym jest. Jednak w praktyce uznaję że taka sprawność nie różni się niczym od sprawności dyktatury. Ze wszystkimi tego skutkami. Dyktatura nie lubi niespodzianek i chce kontrolować możliwie jak najwięcej. A napewno musi być pewna wyniku. Dlatego też takie żądania jak to z UM ( a może raczej z politycznego kierownictwa władz ) w swej istocie dążą ograniczenia demokratycznych standardów.

    Rola przwodniczącego jest kluczowa w pracach komisji i przebiegu głosowania. To dlatego polityczna wieruszka kamaryli chce mieć ich wszystkich.

    To przewodniczący kontroluje przepływ informacji w obu kierunkach, a ta jak wiemy jest kluczowa, On/Ona również w zasadzie narzuca sposób organizacji pracy komisji korzystając z zasady posłuszeństwa wobec autorytetu oraz rozbicia głosów poszczególnych członków komisji. W kluczowych sytuacjach głos przewodniczącego jest dominujący, a w patowych przypadkach nawet rozstrzygający. Przewodniczący też dostaje najwyższe wynagrodzenie.

    Władza chce wywrzeć wrażenie że tylko jej przedstawicielom lub delegowane przez nią osoby posiadają kompetencję by proces głosowania sprawnie przeprowadzić. To ciąg dalszy bajki w której to władza wie lepiej. Tymczasem strona społeczna bez problemów jest w stanie sprostać zadaniu organizacji procesu głosowania i posiada znacznie większą liczbę osób które sprawdzą się jako przewodniczący komisji. Nie dajmy się omamić władzy. Wybory to święto demokracji i nie stosujmy w nim zasad kojarzonych z dyktaturami.

    Obecna władza w wystarczający sposób pokazała jak bardzo chce kotrolować i decydować za wszystkich. Skutki widzimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan oszalał, panie towarzyszu
      do roboty

      Usuń
  4. jbrynkus
    byłem kilka razy w komisjach wyborczych, jako przewodniczący, wiceprzewodniczący. zawsze też uczestniczyłem w szkoleniu. Jeździłem tam za swoje pieniądze. a za co jeździli przedstawiciele samorządów i czy w dniu szkolenia mieli wolne w pracy. Bo ja zawsze miałem. Zauważyłem jednak, że od jakiegoś czasu władze samorządowe chcą bezpodstawnie delegować swoich przewodniczących. Czemu ma to służyć????
    BW odpowiedz sobe sam na to pytanie. Bliższy jestem tym razem stanowisku dziadunia

    OdpowiedzUsuń
  5. Napiszcie mi proszę, tylko konkretnie - co przewodniczący może takiego zrobić, że może to wpłynąć na wynik wyborów (oczywiście świadomie, poza popełnieniem proceduralnego błędu).

    Panowie, szukacie dziury tam, gdzie jej nie ma:)
    No, ale wasze zbójeckie prawo...

    Tylko się potem nie dziwcie, że ludzie są zmęczeniu tymi "aferami", i na zajmowanie się prawdziwymi nie mają już ochoty...

    pozdrawiam

    BW

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wszystko, nawet nieważne karty do głosowania może wydać. Mało chyba wiesz.

      Usuń
  6. anonimowy pewnie że może:) po uprzednim spowodowaniu biegunki u reszty komisji dosypując im laxigenu do panstwowego soku:)

    badźmy poważni;)

    pozdrawiam i kończę wątek

    BW

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem trochę w kłopocie przez wpisy Bartłomieja Westwalewicza. Po pierwsze - nie dostrzegam żadnej "afery" o której wspominał. Po drugie - bardzo niepokojąco wygląda to Twoje "puszczenie oka" z sugerują że wiesz że wybory bywają fałszowane oraz że nie odbywa się to w komisjach. Nie chcę drążyć tego tematu, niemniej prosiłbym o bardziej przemyślane wpisy.

    Co do lokalnych uwarunkowań - Józef Brynkus jest, był, naocznym świadkiem doprawdy ekstraordynaryjnej aktywności pracowników i sympatyków UM Wadowice podczas referendum. Inni widzieli grasujących po nocach urzędników niszczących plakaty referendalne na terenie całej gminy. Jeszcze inni przyłapali radnego, przewodniczącego komisji praworządności (sic!) wykradającego ulotki referendalne. Słowem - przesłanek ku temu żeby część przynajmniej pracowników i ludzi powiązanych z UM traktować zgodnie z zasadą ograniczonego zaufania jest aż nadto. Podobnie jak już nie tyle przesłanek, co dowodów na niezwykły poziom determinacji tych ludzi. A żeby tą zasadę gdy zajdzie potrzeba umiejętnie skonsumować, żeby profesjonalnie zareagować w przypadku jakichkolwiek problemów bezpośrednio przed, w trakcie i po dniu głosowania, potrzeba wiedzy o prawie, praktycznego doświadczenia oraz szczególnego uwrażliwienia wszystkich członków komisji - i o tym właśnie jest mój wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowicie zastanawia mnie co to ma do rzeczy... Sam byłem w komisjach (kiedyś wiceprzewodniczącym) i jakoś zupełnie podobnie jak BW nie widzę problemu.
      Problemy to ewentualne łamania ciszy wyborczej, złe dobieranie członków PRZEZ WSZYSTKIE KOMITETY. Jak każdy swoją pracę wykona rzetelnie to wszyscy mogą być spokojni że wynik jest i będzie faktyczny.
      Takie wydawanie nieważnych kart to jest bajka na kółkach do kwadratu w którą uwierzą dzieci w przedszkolu.
      Jak każdy zadba i wykona swoją robotę sumiennie (każdy członek) to przewodniczący może sobie wyłącznie.... pojechać na szkolenie i tyle.

      Usuń
    2. Właściwie... zgoda:) Gdy każdy będzie wiedział co i w jaki sposób robić, wybory powinny być uczciwe.

      Można także święcie wierzyć że tam gdzie obecny jest Staszek Kotarba, demokracja ma się świetnie. Mój sielankowy obraz cokolwiek zakłóca jednak jego wynik wyborczy - 100% poparcia w partyjnym głosowaniu ;):D Demonstracja w pełni, nie ma co :/

      Usuń
    3. Moim zdaniem jak ktoś nie wie jak i w jaki sposób pracować to nie powinien zostać wysłany do komisji ze strony opozycji. Ja rozumiem podejrzliwość i wszystko inne, ale zwyczajnie zamiast oglądać się na innych trzeba samemu nie pracować tylko zapier.... i jednak stawiać na ludzi z głową a nie z łapanki. Każdy z głową wie że w opozycji jest zwyczajnie trudniej być, więc trzeba to robić dobrze i starać się do kwadratu :(

      Co do 100% poparcia w głosowaniu, to sorry ale taki mamy klimat. Ja nie że podejrzewam ale WIEM, że on pełnego poparcia nie miał. Tutaj podobnie jak w przypadku komisji, Ci co są przeciw powinni mieć odwagę i powinni być przeciw.
      Odrozek, Janas...
      Nie chcę ich sądzić, ale jak już poruszyłeś to nieszczęsne 100%....

      P.S. nie sądźcie mnie teraz przesadnie i nie krytykujcie bo nie ja wymyśliłem ordynację wyborczą. Opozycja u nas jest zawsze w gorszej sytuacji :(

      Usuń
    4. Właśnie ordynacja wyborcza sprzyja panu SK, który jest pewny wzięcia 100% mandatów do Rady Gminy.
      Nie da się ukryć, że nawet najmocniejsi kandydaci opozycji lewicowej mogą liczyć najwyżej na 35% poparcia. Jednak jest to zdecydowanie za mało aby zdobyć mandat. Dlatego te 100% pana SK jest bardzo prawdopodobne. Powiem więcej. Jestem pewny wygranej zwolenników papieskich Wadowic.

      Usuń
    5. Za co miałbym Cię krytykować i sądzić coś złego? :) przecież Ty mówisz niemal to samo co ja - tylko innymi słowami. Bo w pewnych sytuacjach nie wystarczy "mieć łeb na karku" = potrzeba także wiedzy, a jeszcze lepiej popartej doświadczeniem - i tylko o tym mówię. Przykład - przed głosowaniem referendalnym Ewa zebrała wszystkich "swoich" ludzi mających zasiadać w komisjach, zrobiła spotkanie na basenie - nawet ci nowi dowiedzieli się co i jak. Mateusz Klinowski takiego spotkania nie zrobił - a ludzie, mimo pewnie dobrych chęci przynajmniej części - poszli do komisji zieloni. A gdy ktoś jest zielony to siłą faktu jest rozstawiany po kątach przez tych doświadczonych, otrzaskanych, przygotowanych. Podnoszą tu ludzie że przewodniczący niewiele może i że w ogóle to nie ma o czym gadać. A ja potrafię sobie swobodnie wyobrazić sytuację w której taki pierwszorazowy członek komisji ma jakieś wątpliwości, coś wzbudza jego podejrzenia - ale szef komisji głuptaczy człowieka byle jakim wyjaśnieniem - którego ten, ubogi w wiedzę, po prostu nie potrafi obalić. Więc co? Ano kuli uszy po sobie i na wszelki wypadek już się więcej nie odzywa - a nóż znowu go obsobaczą i na głupiego wyjdzie?

      Usuń
  8. Trzeba się było do komisji zapisać. Zobaczył by Pan na czym to polega i że takie "akcje" nie są możliwe, zwłaszcza w dobie telefonów z możliwością filmowania.
    Tzn możliwe są, ale zdecydował by się na nie samobójca. Tak można zrobić jeden dwa głosy, ale nie kilkaset.

    OdpowiedzUsuń
  9. komisje wyborcze na jesieni to ważny temat, ale umykają Wam przy tym pewne fakty , dalszy ciąg nagonki na Jończyka [ artykuł o jego zarobkach ] , oraz następny artykuł - śliczna laurka - dla kalwaryjskiego "Klechy" , czyżby na jesieni szykował się kalwaryjski desant na samorząd powiatowy? "Caryca" z "Ciotką" chcą wyautować starostę? ośmielił się myśleć o posadzie burmistrza Wadowic, za to spotka Go kara? , a może szykują sobie nowe miejsca, bo w Kalwarii "pseudo-pisowcy" nie mają już szans? układ sterowany przez czarnych rządzący powiatem musi odejść!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się. Przeciwko Jonczykowi stanie tylko Płaski z Kotarba i Klinowski.

      Usuń
  10. "Tylko Płaski z Kotarbą i Klinowski"

    Dla Ciebie to jest tylko?
    Sam Kotarba jedną ręką załatwi dwóch takich Jończyków.
    Można o nim (o S.K.) różne rzeczy mówić, ale w dalszym ciągu rozdaje karty w gminie i w powiecie.
    I niestety przychodzi mu to z ogromną łatwością...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA
      większych głupot nie czytałem nigdy.

      Usuń
    2. Zachowaj sobie swój wpis do listopada i przeczytaj po ogłoszeniu wyników wyborów samorządowych....
      HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA

      Usuń
    3. Kotarba już od jakiegoś czasu niczego nie rozdaje. Stare, zgrane scenariusze nie bardzo mu się kleją a nowych nie jest w stanie ani wymyśleć ani tym bardziej, zrealizować. Te wybory będą zależały od jaj. Kilka, kilkanaście osób będzie musiało udowodnić że je posiada :)Zresztą, to fajny temat na osobny wpis - chyba takowy popełnię :)

      Usuń