czwartek, 6 września 2012

Co nas kręci, co nas podnieca

czyli wszyscy jesteśmy aferzystami.

Zakładam że czytają mnie dorośli.
Więc porozmawiajmy wreszcie jak dorośli.

Ile razy, na przestrzeni ostatnich dwudziestu kilku lat, słyszałem z ust polityków opozycji zdanie -"bo w normalnym, cywilizowanym kraju, po czymś takim, ten czy ów, już dawno podałby się do dymisji" - trudno zliczyć. A jeszcze trudniej przywiązywać do takich zdarzeń jakąś szczególną wagę.

Bo tak jak mitycznym "gdzieś tam" tak i u nas - afery na nikim nie robią już specjalnego wrażenia. Ot, chwilowy łomot w tzw poważniejszych mediach, porównywalny z hałasem który powstaje w bulwarówkach, gdy jakieś kolejnej Dodzie chirurg wstrzyknie nierówne ilości silikonu w obie piersi.

Otrzaskaliśmy się z aferami, już nie kręcą nas jak dawniej.

Spotkałem ostatnio przeglądając polityczne komentarze w sprawie złotych jaj -  wypowiedź publicysty. Pierwszą od dawien dawna, sensowną wypowiedź w tym kontekście, którą zdarzyło mi się zarejestrować. Wyrwę ją odrobinę z kontekstu, bo właśnie taka jest mi tutaj potrzebna:).
  Cezary Michalski w Tygodniku Powszechnym, mniej więcej tak podsumowuje nasz stosunek do afer - wygląda na to ze zrozumieliśmy i w jakiś sposób pogodziliśmy się z tym, ze afery są konsekwencją wolności. Ograniczanie patologii możliwe jest tylko poprzez ograniczanie wolności.  Czy raczej zastąpione patologiami o wiele głębszymi  - wynikającymi z braku wolności.

Właśnie - to nasze otrzaskanie się, ta względna obojętność w stosunku do afer - ma także i takie podłoże - raczej nie jesteśmy skłonni akceptować prób ograniczania naszej wolności. Kręcąc nasze własne, małe "lody" wiemy że postawieni w świetle wszystkowidzących kamer, każdy z nas w jakimś momencie życia mógłby zostać bohaterem jakieś afery. A to podatkowej, a to rozporkowej, rodzinnej, gminnej czy jeszcze jakieś innej.  Większości ludzi nie dotyczy tylko skala zjawiska a nie ono samo.

Wiedząc to wymagamy oczywiście żeby duże, głośne afery były przez służby bądź dziennikarzy odkrywane a przez prokuratorów i sady rozwiązywane i karane. Jasne że tak - w końcu jesteśmy porządnymi ludźmi.
 Ale nie rozciągamy wniosków z tych spraw na decyzje i preferencje polityczne. Z umoczonych w afery ubiegłych lat ponownie nie wypłynął już chyba tylko Jaskiernia.

Czy to o czym mówię jakoś się przenosi na nasze lokalne sprawy?
Edward, IWW? Jak myślicie?

6 komentarzy:

  1. Tak trochę nie jarzę. Z jednej strony mówisz, że nie akceptujemy prób ograniczania wolność. No OK, a ja się pytam gdzie jest ta wolność, co? Potem mówisz, że kręcimy "lody". A co mamy robić jak nie ma wolności.

    Afera jest wtedy, jeśli ktoś próbuje wykorzystywać mechanizmy ograniczające wolność do własnych potrzeb. Lub też, kiedy ma przewagę prawną nad ludźmi. Czyli coś się utraca, coś szkodzi ludziom, coś naraża ich na straty itd.

    Jak Ty czy ja kombinujemy jak "ograć" państwo to ja tu afery nie widzę, ja tu widzę NATURĘ... wolnościową. Państwo wali nas po dupach więc naturalne jest, że kombinujemy. To nie jest afera, ani "lody".

    Trochę kurde mylisz pojęcia albo ich wagę. A co do wyciągania wniosków to ja i Ty wiemy doskonale jaki jest lud... ciemny. Ale w przypadku gnębienia przez państwo społeczeństwa nie ma co wymagać, aby większość miała czas na renesans myślowy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę mnie przeraża wizja Miłosnika. Wizja w której państwo jest do kopania, ogrania, kręcenia na nim lodów choć tak nie nazwanych...a wszystko w imię wolności. Przebrzmiewa w tym tonie nuta z komunistycznej przszłości gdy państwo było zbyt silne i nadmiernie kontrolowało, tłumiło i ograniczało wolność.

    Pewnie i dziś są obszary gdzie państwo jest zbyt opresyjne ale afera złotych jaj pokazuje jednak że tak naprawdę nasze państwo jest słabe. Łatwe do ogrania. A nasza odziedziczona skłoność do ogrywania dobrze sobie radzi z ta fasadą państwa. Dzieje sie to jednak kosztem innych obywateli a nie kosztem państwa. Dlatego wlaśnie okradając państwo w dużej mierze okradamy samych siebie. Okradamy wszystkich tych bardziej i mniej oświeconych, z mniejszym dostepem do wiedzy, kontaktów, mniej zaradnych lub po prostu zbyt leniwych. Tych jak to Miłośnik nazywa przedstawicieli "ciemnego luda" częściej ale i tych zaradnych również. Tylko że ci zaradni muszą by nie czuć się okradani kombinować jeszcze więcej. I koło się zamyka.

    Szczególnie dobrze to widać w lokalnej skali. Grupa cwaniaków korzysta z powszechnie zaakceptowanej zasady okradania państwa, samorządu ogólnie pisząc naszych wspólnych reprezentacji i spraw. Słabość mechanizmów społecznej kontroli i brak poczucia wspólnoty interesów pozwala na wzajemnie okradanie. W przenośni pisząc Miłosnik okrada kocicho a kocicho Miłosnika. Jedynym wyznacznikiem jest tylko kto kogo bardziej okrada. Jaka jest zatem różnica w myśleniu Miłosnika i kocicha ? I jaki jest tego skutek ?

    To własnie mnie przeraża. Nie uważam by nautalny ludzki egoizm tak dominował na naturalnym ludzkim altruizmem. To własnie altruizm rozumiany jako poczucie wspólnego interesu stoi u podstaw społecznego rozwoju i nie stoi na przszkodzie własnego egoistycznego interesu. Ta zasada samoograniczenia się wiaże się nieodmiennie z odpowiedzialnością jaką niesie wolność.

    Dotyczy to szczególnie funkcji publicznych. W tym znaczeniu nie każdy na taka funkcję sie nadaje. Osoby z nadmiernie rozwiniętą potrzebą zaspokajania swojego egoistycznego interesu zostaną przez społeczność zidentyfikowane, napiętnowane i odrzucone. Ten proces czasem jest długotrwały ale nieuchronny.

    Dlatego nasza długoterminowa aktywność powinna raczej uwzględniać wspólne interesy, prowadzić do samoograniczenia i odpowiedzialności. Nie stoi to w sprzeczności z dbaniem o własny, niezbędny przecież interes.

    Wracając do meritum. Dziadunio pisze że ograniczenie patologi musi prowadzić do ograniczenia wolności. Słusznie. Problem w tym tylko jak ma to ograniczenie wyglądać i kto ma o nim decydować.

    To my powinnismy określić jak bardzo godzimy się ograniczyć naszą wolność by chronić wspólny choć nie tylko interes przed patologiami. Od tego są mechanizmy demokracji i cały system ustanawiania i egzekwowania prawa oraz rózne mechanizmy kontroli społecznej, sądowej, medialnej. Ta wewnętrzna dyskusja obywateli i instytucji musi wciąż trwać.

    Dlatego tak ważnym jest dbanie o sprawność funkcionowania niezbędnych instytucji państwa i zasady odpowiedzialności za wolność. Tak by nie było potrzeby okradac się nawzajem.

    Obywatel Wadowic



    OdpowiedzUsuń
  3. Miłośnik, Obywatel - możemy oczywiście pociągnąć rozmowę w kierunku w którym zaproponowaliście. Obawiam się tylko ze wyjdzie z tego moralitet bez cienia odniesień do rzeczywistości:)

    Ja nie próbuje odpowiadać tym tekstem na pytanie "jak powinno być". W uparcie przeze mnie eksploatowanym temacie skuteczności w polityce, to po prostu konstatacja tego jak jest - oraz sugestia że także na naszym lokalnym rynku afery wybrzmią i przebrzmią - z, w mojej ocenie, niewielkim wpływem na wynik kolejnych wyborów.

    Innymi słowy - mnie zaklinanie rzeczywistości interesuje tylko od czasu do czasu - a stojąc wobec pytania jak i dlaczego zagłosują wadowiczanie wolę odpowiedzi możliwie najbliższe prawdy.

    OdpowiedzUsuń
  4. "a stojąc wobec pytania jak i dlaczego zagłosują wadowiczanie wolę odpowiedzi możliwie najbliższe prawdy."

    Może by tak sondaż robić ?

    Obywatel Wadowic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://dziadunio.blogspot.com/2012/05/niektore-liczby-kamia.html

      Usuń
  5. No dobra, chwila czasu dla Was.

    Najpierw Obywatel.
    Obywatelu, trochę mnie nie zrozumiałeś. Zaraz mi dziaduniu przylutuje, że jestem korwinim synem itd., ale cholera mnie bierze jak czytam takie, za przeproszeniem, epitafium nad socjalistycznym grobem. No tak to odbieram.

    I też niepotrzebnie widzisz w czarnobieli moją wypowiedź. Ja nikogo nie okradam! Ja tylko nie daję się okradać. W swerze gospodarczej równa się to z szukaniem luk. Skoro państwo postawiło sobie za cel grabież wszystkiego co wypracuję nie w imię na przykład wspólnego dobra tylko swoich wysokich magistrackich i poselskich pensji, to wybacz, ale ja mafii i wyzysku wspierał nie będę. A nie oznacza to wcale, że przez to lud nie może się rozwijać. Prawda jest natomiast taka, że lud będąc okradanym musi ciężko tyrać i nie ma czasu na myślenie o niczym innym. Średniowiecze. Tego też nie wspieram.

    Reasumując - kocicho mnie okrada, ja nie daję się okradać. I proszę o używanie takiego kontekstu.



    A teraz dziadunio.
    Od początku wiedziałem do czego dążysz tylko nie wiem dlaczego nie przylutowałeś tego wprost. Czytelnicy mogli nie zajarzyć, tym bardziej, że nie mają tej wiedzy jaką mamy my.

    Zgadzam się więc całkowicie ze stwierdzeniem, że kapitał polityczny budowany na aferalnych błędach konkurencji jest trwały jak domek z kart. Bo ludzie mają to w dupie, że ktoś coś tam im pokaże, iż inny go okrada itd. Ludzi interesuje konkretna wizja tego nowego, konkretna propozycja. Owszem, lewiznę trzeba pokazywać, ale kapitału trwałego to się na tym nie zbuduje. To jasne.

    OdpowiedzUsuń