czyli słów kilka o Mateuszu Klinowskim.
"Srajcie! - powiedział Król. I dwadzieścia tysięcy podwładnych wypięło się i zaczęło srać, albowiem było to w tych czasach gdy słowo królewskie było prawem."
Wahałem się czy użyć tego właśnie, soczystego cytatu, zapamiętanego skądś, nie pamiętam już dzisiaj z jakiej , przeczytanej kilkanaście lat temu, książki.
Wahałem się, ale tak sobie myślę że choćbym napisał tekst na kilkanaście tysięcy znaków i tak lepiej nie opiszę na czym polega problem z Mateuszem.
W wielu, wielu miejscach poświęcałem sporo uwagi jego zasługom dla lokalnej społeczności. Licytacja jaka odbyła się pomiędzy nim a radnymi Odrozkiem i Janasem w komentarzach do poprzedniego wpisu nijak nie pokazuje ich pełni. To nie ilość wyprodukowanego papieru, wniosków, doniesień, wystąpień, nie ilość sądowo-urzędowych bojów stanowi esencję aktywności Klinowskiego.
Ja myślę że to co naprawdę istotne w jego lokalnej aktywności, to na niespotykaną w historii wadowickiego samorządu skalę, rozbudzenie zainteresowania mieszkańców naszymi wspólnymi sprawami.
Oddaje mu to i tak sobie myślę ze nikt mu tego nie będzie próbował odebrać.
.
Drugą w szeregu istotności jego zasługą, jest zogniskowanie na sobie całego odium niechęci, obstrukcji i nienawiści - jakiej nie szczędzą mu zawsze wierne fisze. Taki układ sprawia że znacznie łatwiej pozostałym opozycyjnym radnym, ale nie tylko - w ogóle, szeroko rozumianej opozycji, funkcjonować. Klinowski daje nam swoje plecy, za którymi można się schować, podczas gdy gros magistrackich ciosów on bierze na klatę.
I gdyby trzy ostatnie akapity wyczerpywały jego charakterystykę - pewnie nikt nie miałby cienia wątpliwości że zostanie, jak o to pytał jeden z komentatorów, metaforycznym Chrystusem Wadowic.
Cóż - kiedy istnieje jeszcze druga strona medalu, opisana cytatem na wstępie.
Nie mówię tu o własnych odczuciach - choć przyznaję ze mimo iż ja akurat nie jestem jakoś szczególnie łatwopalny i całkiem nieźle radzę sobie z jego stylem - to i mnie przynajmniej kilkakrotnie dopiekł "do żywego"
Gdybym miał cierpliwość i czas, przywlekłbym tutaj jego wypowiedzi, aroganckie, lekceważące, buńczuczne a czasem nawet obraźliwe, którymi uraczył ludzi, którzy w zasadzie w lokalnych sprawach stoją po jego stronie, ale w jakieś partykularnej sprawie, w jakimś szczególe, mieli wątpliwości czy odmienne zdanie.
Zresztą - nie ma takiej potrzeby, bo tak sobie myślę że i Klinowski i zwłaszcza adresaci doskonale je pamiętają.
Rewolucyjny zapał, zabieganie i natłok spraw o których trzeba pomyśleć wiele usprawiedliwiają. Ale z całą pewnością nie usprawiedliwiają wszystkiego. Zwłaszcza wówczas gdy odpychanie ludzi od siebie oznacza w naszym układzie - odpychanie ich także od sprawy.
Tak więc problem z radnymi Odrozkiem i Janasem polega na ich bierności. Problem z radnym Klinowskim - na jego werbalnej nad-aktywności.
Klepie mi Mateusz, jak mantrę jakąś w ostatnich czasach hasełko - mniej blogowania więcej blokowania.
Więc i ja uraczę go hasełkiem - więcej słuchania, mniej pyskowania.
Dziadunio,
OdpowiedzUsuńale o czym ty piszesz? Że kilku pyskaczy (tak postrzega Was wiele osób) dostało w komentarzach ciętą ripostę? Rzeczywiście, zdarzyło mi się napisać kilka ostrych słów w odpowiedzi na miauczenia i wybrzydzania lokalnych komentatorów, także Twoich.
Nigdy jednak Tobie czy innym (wyłączając arogantów magistrackich), nie odpyskowałem w rozmowie bezpośredniej, nigdy nikogo nie potraktowałem "z buta", czy z butą.
Nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi. Gdybym nie prowadził żadnej korespondencji z Wami - komentatorami, pisałbyś teraz Dziaduniu, że jestem arogantem-milczkiem, przekonanym o własnej nieomylności.
Nie wiem więc, jak oceniać Twój wpis. Masz rację, ale co z tego? Czy Twoja / Wasza krytyka mojej osoby staje się przez to bardziej konstruktywna (czyt. nie skupiona na rzeczach III-rzędnych), czy zbliżamy się do wspólnego celu?
Wrócę na chwilę jeszcze do radnych Janasa i Odrozka - oni nie wdają się w polemiki, lecz podpisują bez gadania każdy podsunięty im przez Szczura czy Cholewkę (jak ostatnio) papier. Skrytykowani wydają oświadczenie klubowe.
Czy postawa tych "dżentelmenów" jest dla Ciebie słuszniejsza?
Czego tak naprawdę chcesz, oprócz publicystycznego dosolenia tam i tu?
Wszystko czego chcę zawiera się w tekście. Nawet nie w całym, tylko w tym jednym zdaniu - " Zwłaszcza wówczas gdy odpychanie ludzi od siebie oznacza w naszym układzie - odpychanie ich także od sprawy"
UsuńJeżeli to nie jest uwaga merytoryczna i konstruktywna, to gotów jestem odszczekać wszystko pod dowolnie wskazanym przez ciebie stołem.
Umiejętność raczej jednania sobie, niż zrażania do siebie ludzi, nie jest trzeciorzędna. Powiedziałbym raczej że lokuje się gdzieś w okolicach szczytu, jeżeli miarą jakości uprawiania polityki uczynić jej skuteczność.
A tak - jeszcze sprawa "pyskaczy". Dwa pytania - uwagi właściwie. Gdy komentatorzy jeżdżą po filipiakowych to to jest pożądana, obywatelska aktywność, wtedy głosisz wszem i wobec że rewolucja nadejdzie poprzez internet. Gdy krytyka dotyczy IWW, któregoś jej członka, bądź ciebie - to wypowiadający się są pyskaczami?
UsuńI druga rzecz - bardzo jestem ciekaw aktywności, osiągnięć, w ogóle czegokolwiek na społecznej niwie zdziałanego, tych "wielu osób", na których opinie się powołujesz.
Nie potrafiliście, jako radni, załatwić mieszkańcom prawa głosu na obradach RM czy komisjach. Mówią wiec tam gdzie mogą. Argument którego użyłeś jest obosieczny. Gdyby nie było komentatorów, płakałbyś że ludzie są bierni, że w nosie mają sprawy miasta, itd, itp.
Ten pyskacz na pewno odnosi się do mnie ,tylko to nie była cięta riposta w komentarzach, a zwykle chamstwo. Mateusz mówiąc kolokwialnie wykonał wspaniałą robotę ,nigdy tego nie podważałam i chyba jestem jedną z wielu osób , które zawsze go broniły ,ale jest rozumnym człowiekiem i powinien wiedzieć, że jak tworzy pewne środowisko to nie zawsze ludzie ,którzy tam się garną mają dobre intencje.Skąd taki osąd, podaję przykład z życia, osoba z jednego z osiedli mówi tak - jak już to rozwalimy to wtedy ja sobie zrobię to i to,oczywiście dla siebie . Idealizm ,a życie to dwie różne sprawy...
UsuńDodam jeszcze jedno czasem dobrze posłuchać pyskaczy , niż opierać się na klakierach.
UsuńDodam jeszcze jedno czasem dobrze posłuchać pyskaczy , niż opierać się na klakierach.
UsuńMam podobny odbiór, poza tym MK jest mocno bezczelny ;) co akurat w tej sytuacji podoba mi się i jest przydatne. Nieuwikłanie w układy i zależności daje siłę do bycia bezkompromisowym. Ma jednak za małe zaplecze i tu się trzeba narobić.
OdpowiedzUsuńTama
Cała sytuacja przypomina mi nieco sprawę Wałesy z lat 80 i 90. Może tak już jest że w warunkach dyktatury tylko silne ego, czasem odobierane jako bezczelność, jest w stanie sprzeciwić się i zrobić co potrzeba. Pociągnąć niezadowolonych, zburzyć stary układ i w ten sposób zobić miejsce na nową władzę. Historia jednak pokazuje że później to ego musi zejść na drugi plan na rzecz współpracy albo pozostaje całkowiecie zejść ze sceny.
OdpowiedzUsuńCzy okaże się to skuteczna strategia ? Nie wiem. Wiem że MK ryzykuje tu więcej niż inni więc bardziej mu zależy. Ma prawo do własnej oceny i sposobu działania. Z drugiej patrząc strony a jaki jest wybór ?
I po trzecie. Jak mawiał Wałęsa. Weźcie sprawy w swoje ręce !
Od kogo jak od kogo, ale od ciebie oczekiwałbym wyrazistszej opinii.
UsuńZ jednej strony, z drugiej strony, z trzeciej strony - to juz nie siedzenie okrakiem - to istna gra w twistera:D:D:D
MK napisał: "Rzeczywiście, zdarzyło mi się napisać kilka ostrych słów w odpowiedzi na miauczenia i wybrzydzania lokalnych komentatorów, także Twoich". I nie wiem jak inni, ale dla mnie to ten gostek nic nie robi tylko właśnie miauczy i wybrzydza! J_ego przerosło samego jego! I za chwileńkę się mi dostanie kolejnym miałkim miauczeniem i wybrzydzaniem, bo jak ktoś śmie to MK j_ego wytykać!
OdpowiedzUsuń