nie zmieszany.
W Gdańsku w tych dniach odbędzie się duża blogerska impreza. Rzuciłem okiem na komentarze dotyczące nawet nie samej imprezy, co blogowania w ogóle.
I stad wstrząs.
Cała masa dziamolenia że eee, blogerzy to jednak nie dziennikarze, że gdzie naczelny, gdzie wydawca, gdzie inni oceniacze naszej pracy.
Słucham????
A odkąd to redakcyjne sito czy linia wydawcy wpływa pozytywnie na poziom a przede wszystkim na wiarygodność, mainstreamowych mediów? W ogóle, jakichkolwiek mediów?
Blogerów oceniają ci, którzy mają do tego najwięcej kompetencji - oceniają nas nasi czytelnicy.
Tutaj "nie ma ściemy". Jeżeli bloger straci zaufanie ludzi do których pisze(tak, tak - "do", a nie "dla", bo mam wrażenie graniczące z pewnością ze większość blogerów pisze tak naprawdę dla siebie, żeby zrealizować własną potrzebę) - nic za nim nie stoi. Żadna tam Agora, żaden wszechwładny dyrektor czy prezes nie wyciągnie nas za uszy z bagna - tracimy czytelników i basta.
A i nasłuchamy się o sobie, bo znakomita większość blogów daje możliwość komentowania przez czytelników, z czego ci wiedzą doskonale jak zrobić użytek.
A próbowaliście kiedyś powiedzieć Lisowi czy Olejnik co sądzicie o którymś z ich kolejnych wyczynów?
Właśnie:)
Więc tak - całkowicie zgadzam się z opiniami że bloger to nie dziennikarz. Z tym że ja w tym widzę raczej powód do dumy, albo inaczej - widzę raczej przewagę blogerów nad zawodowymi dziennikarzami, niż powód, żeby tulić uszy po sobie i mieć jakiś dziennikarski kompleks.
A patrząc na rynek mediów i na to, jakie produkty on wytwarza - nie waham się postawić tezy że co raz to jest więcej i więcej powodów, dla których to mainstream powinien mieć poważne kompleksy.
Bo przecież moralnego kaca już dawno ma za sobą. Nałogowcy go po prostu nie miewają.
Blogowanie do dziennikarstwa ma się tak, jak handel wymienny do rynków kapitałowych.
Co daje większe pole do manipulacji czy zwykłego oszustwa? Umowa że za trzy skórki z jenota dostaniecie pięć gwoździ stalowych czy pozycja złotówki do euro, dolara i jena?
Tak więc nie, zupełnie nie czuję się zmieszany:)
Możliwe, że bloger to nie dziennikarz, ale jego siła jest porównywalna, czego zdają się nie doceniać magistraccy notable. Patrząc na to co dzieje się na lokalnym internetowym rynku, to chyba powinniśmy być dumni z takiej różnorodności. Ale, jest nas przecież garstka ;)
OdpowiedzUsuńUważam , że ta granica będzie się szybko zacierać. Zobacz, przecież teraz prawie wszyscy dziennikarze prowadzą blogi.
OdpowiedzUsuń