sobota, 19 października 2013

Ewa Filipiak ma warty blisko pół miliarda złotych

majątek gminny pod kontrolą. Ma stumilionowy roczny budżet pod kontrolą. Ma prawie milion złotych zarezerwowany w tym budżecie do własnego rozporządzenia. Ma też pokaźny osobisty dochód, którego dowolnie dużą część może zaangażować w politykę -  podobnie jak jej współpracownicy , opłacani z gminnej kasy, na najważniejszych, najbardziej intratnych w mieście stołkach.  Ma wreszcie rzecz bezcenną - w okresie wyborów może nie robić nic innego, tylko zajmować się agitacją, zwalczaniem opozycji, mobilizowaniem zwolenników -ot - politycznym knuciem po prostu.

Magistrackie mają też stowarzyszenie - którego członkowie opodatkowują się od głowy - o ile mi wiadomo - co najmniej 100 złotych miesięcznie. Jedyną znaną mi formą spożytkowania tych pieniędzy jest wydawanie kociego kuriera.

To tylko część sił i środków które pracują na rzecz obecnej ekipy. Ta o której mogę mówić bez obawy że i do moich drzwi załomocą z pozwem w trybie wyborczym.

Do tego są media - już nie chcę enty raz wymieniać tych najbardziej umoczonych, lokalnych - ale proszę się zastanowić nad postawą indagującego Ewę Filipiak dziennikarza z Kroniki Beskidzkiej - Ewa stwierdza m.in że za lokalną opozycją stoją dawni agenci tajnych służb - a facet łyka to jak świeże bułeczki - nie unosi brwi ze zdziwieniem, nie zadaje ani jednego doprecyzowującego pytania ??? Przecież to elementarz dziennikarstwa - ale nie w mediach z którymi rozmawia Droga Ewa. Cała reszta tego "wywiadu" przebiega podobnie - wymienia na przykład Ewa inwestycje sprzed kilkunastu lat, jako argument na swoją obronę dzisiaj a facio nawet okiem nie mrugnie. Widać także traktuje urzędowanie Ewy nie jak kadencyjne sprawowanie władzy - które oceniają wyborcy wraz z upływem czterech lat, ale jak dożywotnie panowanie, które ocenia historia, pośmiertnie.

Dobrze żebyście pamiętali także i o tych didaskaliach lokalnej polityki. Zwłaszcza że autorka naszego lokalnego dramatu sama go także reżyseruje - więc sfera poboczności zupełnie swobodnie miesza się i przeplata z głównym nurtem akcji.




5 komentarzy:

  1. "To tylko część sił i środków które pracują na rzecz obecnej ekipy. Ta o której mogę mówić bez obawy że i do moich drzwi załomocą z pozwem w trybie wyborczym."

    Czyli umawiamy się na 28 października. Wówczas wejdę na blog i poczytam o reszcie. Trybu wyborczego już nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :):) Pożyjemy, zobaczymy. A póki co - ta garść faktów i tak wystarczająco dobrze obrazuje jak potężną machiną dysponuje wadowicki układ.

      Usuń
  2. "Ta o której mogę mówić bez obawy że i do moich drzwi załomocą z pozwem w trybie wyborczym."

    Pewnie tak. Tym bardziej jeśli w chwili pukania do drzwi będziesz kupował bułki w sklepie. Kiedy wrócisz do domu, będziesz już mógł przeczytać na w24, że się ukrywasz. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. każda ryba psuje się od głowy. Tylko, że im niżej, tym bardziej wokół śmierdzi. Sadzę, że interpolacja wypowiedzi Petelickiego http://www.youtube.com/watch?v=-KPm15ZmaII na grunt lokalny jest tu ze wszech miar uprawniona. Cytat, że mamy dużo pieniędzy, które wyrzucamy w błoto, szczególnie pasuje do naszej, wadowickiej rzeczywistości. I w sumie na niewiele zdadzą się krzyki o potrzebie odwołania niszczącej to miasto od 20 lat władzy, bez wskazania na czym ta destrukcyjna działalność polega. A tylko wystarczy prześledzić "sztandarowe" inwestycje ewy, które wg niej są dowodem na jej profesjonalizm i przykład dobrego włodarzenia NASZYM dobrem. Gwarantuję, że niewiele znajdziecie w Wadowicach inwestycji zaprojektowanych tak, by dobrze spełniały swoje zadanie. W większości są to inwestycje nie na miarę tego miasta, niefunkcjonalne, a co najważniejsze: przepłacone - i to znacznie, gdyż praktycznie zawsze w działaniu magistratu pojawia się efekt utopionych kosztów, tym bardziej, że propagandowy "sukces" przepłacony naszymi podatkami pojawia się zwykle podczas kampanii wyborczej. Wydatkowanie miejskich środków w Wadowicach nie służy bowiem miastu. Służy władzy i utrzymaniu się ich na stołkach. Znamiennym jest zachowanie EF na spotkaniu w 2006r z J. Kaczyńskim w hotelu Pollera. Gdy Kaczyński, sięgający w tym czasie po władzę, powiedział, że nie zamierza wdrażać forsowanego wcześniej przez PiS projektu kadencyjności samorządowców, Ewa po prostu wyszła ze spotkania. Nic więcej już ją nie interesowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pomysłodawcą, a w każdym razie (gdyby ktoś mówił, pisał czy proponowal to równolegle), wielkim zwolennikiem zlecenia kompleksowego audytu w UM, zaraz po wyborach. Ale nie po to, jak chcą niektórzy, żeby znaleźć w Ewkowych szufladach haki- mnie polityczna zemsta w ogóle nie interesuje, ale po to by zlokalizować słabe punkty, źle badź nieefektywnie pracujacych urzędników znaleźć miejsca gdzie pieniądze są marnotrawione , itd. Ale powtarzam - powinna to robić zewnętrzna firma, a nie nowy burmistrz. I nie po to żeby się mścić tylko żeby lepiej zarządzać miastem. Szukanie trupów w szafach to strata czasu, energii i pieniędzy, mam nadzieję że nowy burmistrz nie poświęci temu nawet pięciu minut.

      Usuń